21/09/14

No cóż...

To chyba koniec... bo po co to wszystko? Po co? Zawodzę was... Na moim blogu już nie ma życia. Moja wena wygasła... czasu coraz mniej, a ja nie mam sił nawet pisać... Przepraszam was za wszystko...
Pewnie w najbliższym czasie z internetu znikną wszystkie moje blogi... Może i lepiej.
Dziękuje, że byliście ze mną tyle czasu...

Kocham was...
Może jeszcze kiedyś się zobaczymy...

19/05/14

Rozdział LXXIII


- A żebyś wiedział, że jestem zazdrosna ! – momentalnie złapałam się za brzuch, jęknęłam cicho.
- Kochanie? – spojrzał na mnie wystraszony. – Co się dzieje?
- Nic.. – powiedziałam cicho. Zaczęłam się cicho śmiać pod nosem, tak żeby mnie nie usłyszał. Musiałam mu zrobić na złość.. Jestem mściwą osobą.. Na każdym. Jeśli on żartuje ze mnie, to dlaczego ja nie mogę zażartować z niego?
- Jedziemy do szpitala ! – wziął mnie na ręce, a ja buchnęłam śmiechem. – Co?
- Nic.. żartowałam – pocałowałam go w policzek.
- Jędza.. – warknął.
- Ale twoja.. – pocałowałam go namiętnie.
- Mam cię puścić na ziemię? – zapytał.
- A rób co chcesz – powiedziałam, a chłopak puścił mnie, lecz kilka centymetrów na ziemią znów złapał. -  I co? – zapytał.
- Kiedyś cię zabije.. – zaśmiałam się, łapiąc się za klatkę piersiową.
- Czasem zachowujesz się chamsko – postawił mnie na ziemi.
- Taka krew.. – wzruszyłam ramionami. – Mam to chyba po braciszku.
- Wszystko słyszę ! – krzyknął Kendall.
- Podsłuchujesz, a nie słyszysz ! – warknęłam.
- Też ! – chwilę się zastanowił. – To znaczy, nie !
                Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Jamesa. Jego śliczne brązowe oczy wpatrywały się we mnie. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Wiem o tym, wariatko – przytulił mnie delikatnie. – Ale ja ciebie bardziej..
                Wtuliłam się w niego mocno. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.. Miałam wszystko o czym zawsze marzyłam. Kochających rodziców, wspaniałą rodzinę, a najważniejsze, że miałam jego – Jamesa. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.. Naprawdę jest, był i będzie dla mnie wszystkim. A jeszcze do tego jestem w ciąży.. Trochę się boję, ale przecież dam sobie radę. Mam wsparcie w najważniejszych dla mnie osobach i chyba to się liczy.
- Jak tam nasze maleństwo? – położył mi łapkę na brzuchu.
- To piąty miesiąc Kochanie.. – spojrzałam na niego.
- Boisz się?
- Trochę.. Ale będziesz przy mnie, prawda?
- Już na zawsze kochanie.. Nigdy cię nie opuszczę – pocałował mnie w czoło.
                Dzięki niemu wreszcie byłam szczęśliwa.. Wreszcie poczułam, że ktoś mnie kocha.. Czułam, że nie muszę się niczego bać.. i miałam nadzieję, że tak będzie już zawsze.
- Angel.. – do pokoju wszedł Carlos. – Mógłbym cię na chwilę..?
- Tak, tak już.. – szepnęłam i poszłam za nim. – O co chodzi?
- Rozmawiałaś z Vic?
- Nie.. A dlaczego bym miała?
- Wydaje mi się, że coś się dzieje.. Non stop rozmawia przez telefon, a co drugie słowo to twoje imię..
- To w końcu twoja dziewczyna, nie wiesz o co może chodzić?
- Nie mam pojęcia.. – naszą rozmowę przerwała Knight. Nawet nie miałam pojęcia, że tak szybko wróciły z zakupów.
- Siema gołąbeczki – zaśmiała się. – Ang, wyjdziemy na spacer? Dawno nie rozmawiałyśmy – uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na Carlosa. Jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie smutek.. Szkoda mi go było. Zakochał się w Vic, a ona.. no cóż.. ona zmieniła się niemiłosiernie. Z tego co opowiadali mi chłopcy, nigdy tak się nie zachowywała. Teraz stała się obojętna na wszystko..
- Tak, jasne.. – powiedziałam. – Poczekaj, tylko wezmę kurtkę.
                Chwilę później spacerowałam z Victorią po pobliskim parku. Słońce przygrzewało po mojej twarzy, spojrzałam w niebo i lekko się uśmiechnęłam. „Brakowało mi tych klimatów” pomyślałam. Ruda przyglądała mi się z poważną miną. Nie odzywała się ani jednym słowem. Spojrzałam na nią i zapytałam:
- Jak układa ci się z Carlosem? – znałam odpowiedź na to pytanie, ale wolałam się upewnić jaki stosunek do tego wszystkiego miała Knight.
- Dobrze wszystko – mruknęła „na odczep się”.
- To dobrze – powiedziałam cicho. Przez chwilę na nią patrzyłam.. naprawdę się zmieniła. Ścięła włosy, zaczęła się ostro malować, a do tego wszystkiego nawet się nie uśmiecha.. – Ale na pewno wszystko w porządku? – zapytałam jeszcze raz.
- Dlaczego w ogóle pytasz? – warknęła na mnie. – To nie twoja sprawa w końcu.
- Chciałam być miła.. – posmutniałam momentalnie. Ruda zamknęła oczy, odetchnęła głęboko, a chwilę później powiedziała:
- Przepraszam.. ostatnio jestem zbytnio podenerwowana.
- Rozumiem, przecież nic się nie dzieje.
                Jeszcze przez dłuższą chwilkę z nią rozmawiałam. Dowiedziałam się, że ma jakieś problemy ze swoją rodziną, dlaczego jest taka smutna i podenerwowana. Z tego samego powodu non stop rozmawia przez telefon i załatwia różne, ważne sprawy.
- Porozmawiaj z Carlosem, on się naprawdę o ciebie martwi – powiedziałam, siedząc z nią na ławce i zajadając lody.
- Porozmawiam.. – odpowiedziała cicho, a ja się uśmiechnęłam. – Dziękuje, że mnie wysłuchałaś.
- Nie ma za co – zaśmiałam się. – Od tego w końcu są przyjaciele.
                Dobrze, że ta cała sytuacja z Victorią się wyjaśniła.. W tym momencie powinno być lepiej.. Coraz lepiej.

***
Tak tak słabe... Ale musiałam coś wreszcie napisać. Wybaczcie.

12/04/14

Trochę już minęło...

Tak, tak - trochę już minęło...
A dokładnie 12 kwietnia minęły dwa lata odkąd jestem z Wami i piszę tego bloga :)
Nawet nie pomyślałam, że w ogóle może się to zacząć... Wszystko dzięki jednej cudownej dziewczynie o imieniu Wiktoria (Zakochana w deszczu), która namówiła mnie do tego. Gdyby nie ona, nigdy bym nie zaczęła.
Nie miałam wiary w to, że mogę pisać miesiąc, a co dopiero dwa lata... Ale to wszystko dzięki osobą, które są i mnie wspierają... Zawsze były i mam nadzieje, że będą w moim życiu na dobre i na złe :)
Jak zawsze dziękuje Sylwii i Pati, bo to one zaczęły mnie motywować. W ostatnim czasie strasznie pomagały mi MeGosia i Vivienne, którym także bardzo dziękuje <3

A wiecie od kogo się to zaczęło? Od trzech najcudowniejszych pisarek: Ciri, Zakochana w deszczu i Zakochana Rozmarzona. To one pokazały mi jaki świat Rusher jest piękny... I mam nadzieję, że dziewczyny wiele osób jeszcze zarażą manią pisania <3

To były cudowne dwa lata mojego życia i choć początki były trudne to mam nadzieję, że nadal będę pisać i nadal będziecie moje opowiadania czytać :)

Dziękuje jeszcze raz za wszystko <3

Ah, no i jeszcze jedno: Z okazji tego, że to druga rocznica, możecie mi zadać dwa dowolne pytania na które odpowiem, gdy dodam kolejny post :)

Trzymajcie się <3

06/04/14

Rozdział LXXII


                Długo słuchałam opowieści ze strony Kendalla i Pauline.. Nadal nie mogłam uwierzyć co mu strzeliło do głowy, żeby się jej oświadczyć. Teoretycznie Paula jest bardzo fajną osóbką, ale ile oni się znają, żeby podejmować takie decyzje? Tak wiem, miłość nie wybiera, ale choć mogliby się zastanowić nad tym co robią.. Od razu się oświadczać? Po co? No rozumiem, że gdyby Pauline była w ciąży.. a może jest? Kendall mi nic nie mówi. Jak zawsze.
- Bo wiecie.. – zaczął Kendall. – Jestem szczęśliwy.
- Naprawdę bardzo ciekawe – zaśmiałam się.
- To my idziemy – zaśmiała się Pauline i pocałowała w głowę Kendalla. – Pewnie Laura już na nas czeka – gdy blondyn usłyszał to imię, momentalnie zbladł, a ja zaczęłam się śmiać na cały głos. – No co?
- Jak to Laura ?! Jaka Laura ?! – zaczął krzyczeć.
- Twoja była? – uśmiechnęła się Adams.
- Ty się z nią zadajesz, co? Jak? Po co? Dlaczego?
- Hola, hola.. Nie za dużo pytań? – wystawiłam mu język. – Nie wiedziałeś, że Laura i Pauline to przyjaciółki od wielu lat? – chłopak spojrzał na mnie jak na idiotkę. – Mówię serio.
- To po prostu obłęd.. – zakrył rękami twarz, a blondynka nie mogła ogarnąć co się dzieje. Machnęła na nią ręką i zaraz ona, Laura, Demi i Vic pojechały na jakieś zakupy. – Dlaczego wszyscy muszą się znać ?! – krzyknął.
- Uspokój się.. Laura nie ma na nią żadnego wpływu – uspokoił go Logan.
- Właśnie – potwierdziłam. – Nie masz się o co martwić. Lari nie zrobiłaby ci na złość, przecież o tym doskonale wiesz..
- Chociaż po tym co jej zrobił, nie byłbym tego taki pewien  – zaśmiał się Jazz i przytulił mnie mocno.
- Dzięki stary.. – warknął blondyn. – Jak zawsze potrafisz mnie pocieszyć.
                Gdy wszyscy się rozeszli do pokojów, poprosiłam Jamesa żeby zostawił mnie na chwilę samą z Kendallem. Chciałam z nim porozmawiać o Laurze, Pauline i tej całej sytuacji, która ostatnio zaistniała. Wydawało mi się, że Kendall robi to z przymusu..
- Opowiedz mi wszystko od początku – poprosiłam.
- Co mam ci opowiadać? Pauline znasz.. Sama mnie z nią poznałaś.. Straciłem dla niej głowę. Kocham ją.. A z Laurą i tak nie układało mi się dobrze.. Już od dawna myślałem o związku z kimś innym.. Nie byłem szczęśliwy, a teraz jestem i co, zabronisz mi? – spojrzał na mnie zły.
- Nie mogę ci zabronić.. ale dlaczego od razu zaręczyny?
- Jak to dlaczego? Kocham ją, nie rozumiesz? Kocham i nikogo innego nigdy nie pokocham mocniej.. Ona jest idealna.. dla mnie jest ideałem – chłopak uśmiechnął się lekko, a ja na niego patrzyłam nadal nie rozumiejąc nic.. Byłam tylko szczęśliwa jego szczęściem.. Nie mogłam nic zmienić, nie mogłam się wtrącać.. był w końcu ode mnie starszy.
- Powodzenia życzę – powiedziałam obojętnie i wstałam z kanapy.
- Nie rozumiem dlaczego się wtrącasz, Ang.. – mruknął.
- Bo cię kocham bracie.. zawsze będę się o ciebie martwić, bo jesteś dla mnie ważny.. – spojrzałam na niego i udałam się na górę.
                Otworzyłam drzwi od pokoju i weszłam do środka. Jamesa nie było. Położyłam się na łóżku i zaczęła delikatnie głaskać zaokrąglony brzuszek.. „Kocha ją” mruknęłam. „Znają się kilka miesięcy i ją kocha, jasne..” Jakoś nie mogłam za nic w to uwierzyć. Było to dla mnie zbyt trudne? Może. Nie miałam pojąć jak można się w takim szybkim tempie zakochać, choć.. James zrobił to samo. Może po prostu zostawię tą sprawę i dam spokojnie żyć Kendallowi? W końcu to jego życie i to on powinien decydować z kim i jak go spędzi. Ja mogę tylko na to wszystko patrzeć i spróbować mu doradzić, a on zrobi co będzie uważał.
                Usłyszałam ciche kroki, i nagle ktoś położył się koło mnie. Spojrzałam na Jamesa i delikatnie się uśmiechnęłam. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy. Delikatnie wdychałam jego cudowny zapach. Nagle chłopak położył mi łapkę na brzuszku i opuszkami palców zaczął głaskać delikatnie, czule..
- No co – mruknęłam, patrząc na niego.
- Nic.. Tęskniłem za wami – pocałował mnie w czoło. – Jak się czujesz?
- Dobrze kochanie..  – zaśmiałam się i wtuliłam w niego trochę mocniej. – Wszystko jest w porządku..
- Ale martwisz się o Kendalla, prawda? – spojrzał mi w oczy, a ja kiwnęłam głową na tak. Bo co miałam zrobić? Miał racje. Cholernie martwiłam się o Kendalla..
- Wiem, jaką przeszłość ma Pauline.. Boję się, żeby w coś Adams go nie wciągnęła.. – mruknęłam.
- Nic się przecież nie dzieje.. Jestem tu cały czas. Mogę ci poświadczyć, że z Kendallem wszystko jest w porządku – uśmiechnął się. – Pauline to dobra dziewczyna.. a jaka ładna.. seksowna.. aż bym ją schrupał  – westchnął, a ja momentalnie się podniosłam, patrząc na niego jak na durnia.
- Ej ! – krzyknęłam. – Nie rozpędzaj się.
- Zazdrośnica – wystawił język.
- A żebyś wiedział, że jestem zazdrosna ! – momentalnie złapałam się za brzuch, jęknęłam cicho.
- Kochanie? – spojrzał na mnie wystraszony. – Co się dzieje?

18/03/14

Rozdział LXXI

                Miesiące mijały, a ja coraz bliżej byłam urodzenia dziecka. Mamy czerwiec, wszystko się skończyło, nie mam żadnych niepozałatwianych spraw w Polsce. Oczywiście bez sprawy Adriana.. On ze wszystkiego potrafił się wymigać. Policja powiedziała, że za późno przyszliśmy i sprawa zabójstwa lub samobójstwa Olgi już nic nie znaczy.. że już nic nie mogą zrobić. Tak po prostu mnie spławili. Od jej śmierci minęły dwa miesiące. Każdemu nadal jest trudno.. Mateusz maturę zdał, nawet na dobrą ocenę. Zrobił, jak to powiedział, dla Oli, bo była dla niego, i zawsze będzie, najważniejsza.. Nadal nie potrafi się pogodzić z jej śmiercią. To chyba nie dziwne.. Jak się kogoś kocha, a nagle traci, to człowiek przez dłuższy okres czasu nie potrafi się podnieść, zrozumieć za jakie grzechy i po prostu się pogodzić z losem. Jest to dla nich za trudne.. Dla mnie też by było pewnie, jakbym straciła najbliższą z osób. Dobrze, że ma Bey, dziewczyna w tej sytuacji naprawdę mu pomaga.
- Masz wszystko spakowane? – zapytała mama, patrząc na walizki stojące w przedpokoju.
- Wszystko.. – uśmiechnęłam się lekko. – Wrócę za niedługo, obiecuje.
- Musisz.. chce poznać wnuka lub wnuczkę – moja mama uśmiechnęła się szeroko. Chociaż dowiedziałam się, że nie jest moją rodzoną matką, ale i tak kocham ją nad życie.. W końcu ona mnie wychowała i za to powinnam być jej wdzięczna.
- Masz na siebie uważać – powiedział tata i pocałował mnie w czoło. – Obiecasz mi to?
- Będę na siebie uważać.. – spojrzałam na niego. – Czy kiedykolwiek cię zawiodłam? – spojrzałam mu w oczy, a on tylko lekko się uśmiechnął i pogłaskał po głowie.
                Historia zaczęła się od początku.. Tata zawiózł mnie na lotnisko, wsiadłam w samolot i czym prędzej poleciałam w stronę słonecznego Los Angeles, za którym tak bardzo tęskniłam.
                Patrzyłam przez okno jak wszystko co kocham oddala się ode mnie. Znów zostawiałam mamę, tatę, siostry.. Chociaż wiedziałam, że nie są moją prawdziwą rodziną, traktowałam ich tak samo jak kiedyś. Moja relacja z nimi nie zmieniła się i pewnie nigdy się nie zmieni. Nie ma opcji, żebym zaczęła ich inaczej traktować, za wiele dla mnie zrobili. Wraz z wysokością wszystko wyglądało tak cudownie.. Wszystko się zmniejszało, a chmury wyglądały cudownie. Nie mogłam się doczekać kiedy wyląduje i spotkam się z chłopakami. Nic o moim przyjeździe nie wiedzą, bo chciałam im zrobić niespodziankę. Jedyna Adams cokolwiek wie, bo wreszcie komuś musiałam powiedzieć. Miałam pewność, że chociaż ona mnie nie wyda.
                Gdy tylko wylądowałam, szybko zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę. Ruszyłam powoli w stronę domu Big Time Rush.. Chciałam otworzyć drzwi, ale klucz jakby nie pasował. „Co jest?” – pomyślałam.
- Wymieniliśmy zamki.. – zaśmiała się Pauline, otwierając mi drzwi.
- Cześć – pocałowałam ją w policzek. – Wszyscy w domu?
- Nie, w studiu.. Pojechali nagrywać jakiś nowy kawałek.. – wzięła ode mnie walizki, a moim oczom ukazały się piękne wnętrza. Nie zdążyłam odezwać się słowem, a do moich uszu dostał się pisk Demi, która rzuciła mi się na szyje.
- Spokojnie – uśmiechnęłam się. – To tylko ja.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłam – wtuliła się we mnie mocno. Spojrzałam na schody i ujrzałam mało zainteresowaną rudą, która mi się przyglądała z zaciekawieniem.
- Hej.. – mruknęłam, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała i ruszyła szybkim krokiem do kuchni. – Ona tak zawsze?
- Ostatnio.. – mruknęła Pauline. – Nikt nie ogarnia co się dzieje.
- Tym bardziej ja.. – spojrzałam w stronę kuchni, gdzie dziewczyna robiła sobie kawę. Zaczęło mi się przypominać wszystko.. Wszystko o sto osiemdziesiąt stopni się zmieniło.. Nie ma już Laury, Vic zrobiła się oschła, Ola już nie żyje.. Wszystko się zmienia, tylko nie Halston i Adrian. Oni zawsze zostaną tacy sami i chyba to najgorsze co mogło mnie teraz spotkać. Całe życie z nimi.. Całe życie muszę się użerać z jakimiś niedorozwiniętymi ludźmi.. I tak pewnie jeszcze do końca moje życia, czyli z siedemdziesiąt lat.
- Na długo przyjechałaś? – z rozmyślenia wybudziła mnie Pauline.
- Na zawsze? – zaśmiałam się, a Demi zaczęła piszczeć jak głupia.
- Jak cudownie ! – krzyknęła. – Wreszcie będę miała z kim rozmawiać !
- Wiesz co? Dzięki – zaśmiała się blondynka.
                Dziewczyny zabrały mnie na górę i jak za starych czasów ulokowały w pokoju Jamesa. Już nie mogłam się doczekać jego miny, kiedy mnie zobaczy.. Tak bardzo za nim tęskniłam. Usiadłam na łóżku i spojrzałam dookoła.. Od mojej ostatniej wizyty nic, a nic się tu nie zmieniło. Tylko przybyło jedno, moje małe zdjęcie na biurku i USG naszego małego dzidziusia. Położyłam rękę na brzuszku i zaczęłam delikatnie go głaskać. Jeszcze tylko cztery miesiące i będę mogła przytulić, i pocałować mojego małego szkraba. Tak bardzo się cieszyłam, że będę miała dziecko.. Coraz bardziej mnie to cieszyło.
                Usłyszałam szmer otwierających się drzwi wejściowych i głośne rozmowy chłopaków. Gdy tylko wśród nich usłyszałam głos Jamesa, uśmiechnęłam się szeroko i uchyliłam lekko drzwi. Spojrzałam na trójkę uśmiechniętych chłopaków i Carlosa.. Ten to dopiero miał pecha, a wyglądał jak ostatnie nieszczęście. Szkoda mi go było, Vic zmieniła się strasznie, ale tak naprawdę nikt nie wiedział dlaczego.. Co takiego musiało się stać, żeby z takiej miłej dziewczyny, stała się taka, za przeproszeniem, suka.
                Wybiegłam z pokoju i rzuciłam się Jamesowi na szyję. Chłopak przez chwilę nie wiedział co się dzieje, później zaś powiedział cicho: „Angel? To ty?” i przytulił mnie mocno. Bardzo brakowało mi jego czułości, przytulenia, po prostu jego.. Z dnia na dzień czuła się tak, jakby ktoś dobijał mnie młotkiem.. Teraz już wszystko jest dobrze, bo mam go obok.. bo znów jesteśmy całą, kochają się rodziną.

10/02/14

Rozdział LXX


                Ich gęby doprowadzały mnie do szału.. Chodziłam dookoła nich z wiatrówką, którą znalazłam w pokoju Olgi.. Uwielbiała strzelać. Zawsze jeździła na różne konkursy.. Była w tym najlepsza, a teraz zostały po niej tylko wspomnienia. 
                Hal delikatnie otrząsnęła się i otworzyła oczy. Spojrzała dookoła, a gdy ujrzała mnie zdziwiła się i powiedziała:
- Co jest do cholery..?
- To ja powinnam o to zapytać – warknęłam i przystawiłam jej broń do skroni. – Gadać mi szybko co zrobiliście Oli !
- Nic.. Przysięgam ! – Hal się wystraszyła i dobrze.. niech wie z kim zadziera. – Naprawdę nic jej nie zrobiłam ! Nie potrafiłabym !
- Na pewno? – przeładowałam broń. – Ostatnie pięć sekund na zastanowienie się.. Pięć.. Cztery.. Trzy.. Dwa.. Jeden !
- To nie ja ! – krzyknęła. – To wszystko on ! – pokazała oczami na Adriana. – To on ją zabił ! Mi daj spokój ! Błagam !
- Zamknij się ! – krzyknęłam. – Powiedzcie mi dlaczego.. Dlaczego to zrobiliście.. Co ona wam takiego zrobiła?!
- Ona nic.. ale ty.. ty zrobiłaś dużo.. chciałem ci pokazać trochę bólu.. zrobiłem to z zemsty – zaśmiał się rudy. – Coś musiałem zrobić, żeby wam bolało. Zrobiłem to z wielką satysfakcją.. Mogłem patrzyć jak cierpicie.. Jak jest wam źle.. Jak wszystko tracicie.. I strasznie mi się to podobało.. A ta wasza dziunia poddała mi się.. Zrobiła dla mnie wszystko od początku do końca. Zaczęła ćpać, palić, pić.. Oddała mi się.. Zażyła leki, które jej podałem. Po prostu mi się poddała.. Wtedy zaniosłem ją do wanny, podciąłem jej żyły, a ona się cieszyła z bólu.. Bardzo jej się to podobało.. Tak bardzo była zjarana.. Aż wreszcie umarła.
- Dupek.. – powiedziałam i zaczęłam płakać. – Debil ! – strzeliłam koło jego głowy.
- To mnie nie rusza.. – warknął.
- Jesteś najgorszym dupkiem na świecie !
- Nie pierwsza mi to mówisz.. – zaśmiał się.
- Jesteś chory.. naprawdę jesteś chory psychicznie.. – usłyszałam ciche wycie syreny policyjnej.
- Psy ?! – krzyknął chłopak, a ja załamana usiadłam na ziemi.
                Chwilę później do mieszkania weszła policja i zabrała naszą nienormalną parkę.. Nie mogłam uwierzyć, że Adrian mógł zrobić coś takiego.. Wybiegłam z domu Olgi i jak najprędzej pobiegłam do Mateusza. Zaczęłam walić w jego drzwi..
- Mateusz ! Otwieraj ! – krzyczałam.
- Co chcesz.. ? – wyszedł do mnie w samych bokserkach. – Zimnoo..
- To do domu – wepchnęłam go z powrotem i weszłam za nim. – Mogę co nie?
- Czego chcesz o tej porze ? – spojrzał na zegarek. – Jest trzy po północy.. Nie przesadzasz ? Środek nocy, a ty do mnie przychodzisz..
- Muszę z Tobą o czymś porozmawiać..
                Wszystko mu wyjaśniłam.. Powiedziałam mu kto zabił Olę.. Gdy się o tym dowiedział, myślałam, że go rozniesie. Najważniejsze, że teraz wie. Najważniejsze, że teraz wiadomo kto zabił Olę.. Zastanawiało mnie tylko dlaczego Adrian jest taki.. Rozumiem, że jest nieszczęśliwie zakochany, ale ile można za to się mścić? Mógłby spróbować ułożyć swoje życie, a nie psuć mojego..
                Powoli wracałam do domu.. Godzina pierwsza w nocy, a ja kroczyłam po ciemnej ulicy.. Bałam się, żeby coś mi się nie stało.. Nienawidziłam chodzić sama a co dopiero po takich ciemnościach.

                Zastanawiałam się nad tym wszystkim co zdarzyło się ostatnio w moim życiu.. Łatwo nie jest.  Straciłam najlepszą przyjaciółkę, a jeszcze Halston i Adrian psują moje życie na wszystkie możliwe sposoby. Moje życie jest coraz bardziej skomplikowane.. Ciekawe co Bóg brał pisząc scenariusz do mojego życia. Musiał być chyba nieźle naćpany, bo kto mądry zrzuca na człowieka same nieszczęścia? Rozumiem, że świat nie jest sprawiedliwy, ale bez przesady..
                Weszłam po cichu do domu.. Rozebrałam się i położyłam na kanapie.. Nie miałam nawet siły iść na górę.. Ten dzień był dla mnie zbyt męczący.. Zbyt mnie to wszystko dołuje..

25/01/14

Rozdział LXIX


                Trzy dni później odbył się pogrzeb Olgi.. Nikt nie spodziewał się, że coś takiego może się stać, a co dopiero Oli, która była najspokojniejsza z naszej czwórki. Mateusz pojawił się na pogrzebie jako pierwszy i jako ostatni wrócił do domu.. Razem z nami oczywiście. Strasznie mu było ciężko. Nie powiem, nam też było trudno. Krupa była dla nas jak siostra.. Zawsze ją tak traktowałyśmy. Będziemy za nią tęsknić, to jest pewne.. Lecz życie mknie dalej i nic na to nie poradzimy. Musimy jakoś pogodzić się z tym wszystkim i żyć dalej, bo nic innego nam nie przyszło. Ola na pewno nie chciała by byśmy się smucili.. Jej śmierć bywa tylko kolejną przeszkodą w życiu Mateusza.. Ile on jeszcze tych przeszkód wytrzyma? Nikt tego nie wie.
                Usiadłam na podłodze, koło łóżka w swoim pokoju i zaczęłam pisać w moim pamiętniku..

„To dziś..
Dziś był ten dzień, gdy musiałam rozstać się z moją najlepszą przyjaciółką.. Zawsze obiecywałyśmy sobie, że dożyjemy jak najdłuższych lat w naszej przyjaźni, w trójkę, ale teraz wszystko się zawaliło.. wszystko straciło najmniejszy sens.
Bóg zabrał mi osobę z którą zżyłam się naprawdę mocno.. W końcu znamy się te 12 lat.. To znaczy znałyśmy się.. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że już jej nie ma.. że nie ma Oli.. naszej kochanej Oli.
Niech Bóg ma ją w opiece..”

                Zamknęłam pamiętnik i wrzuciłam go pod łóżko. Położyłam się na plecach i spojrzałam w sufit, zastanawiając się jak to możliwe, że dopuściliśmy do takiego nieszczęścia.. Zimny wiatr, który wydostałam się z niedomkniętego okna ochładzał moje mokre od łez policzki..  Przymknęłam na chwilę oczy, ale nagle usłyszałam dzwonek skype’a. Wstałam i szybko otworzyłam komputer, dzwonił do mnie James. Szybko odebrałam i spojrzałam w kamerkę.
- Cześć.. – powiedziałam cicho.
- Hej kochanie – uśmiechnął się lekko. – Jak się czuje moje maleństwo?
- Słabo.. wykończona pogrzebem.. – spuściłam wzrok. – Będę za nią tęsknić.
- Tylko mi nie płacz skarbie, bo i ja się rozpłaczę – James zaczął udawać, że płacze.
- A idź ty cholero jedna – uśmiechnęłam się. – Bóg tak chciał i nic na to nie poradzę.. Musimy jakoś dać sobie radę..
- Na pewno dacie – odpowiedział Maslow. – Wszystko będzie dobrze.
- Boję się jednak o Mateusza i jego psychikę.. Mocno to przeżywa. Pewnie jak każdy, w jego sytuacji.. Nie dziwię mu się.
- Nie myśl już o tym.. dzwonię, żeby ci powiedzieć co tu się dzieje – zaśmiał się brunet. – Masakra normalnie !
- Co takiego..? – spojrzałam na niego wystraszona, a James szybko mi wyjaśnił, co wyrabia Kendall i Pauline w LA.. Gdy usłyszałam o ich planach, nie mogłam uwierzyć.. Kendall normalnie zgłupiał na starość ! Podobno oświadczył się Pauline ! - Jego zachowanie przekracza ludzkie granice..
- Zakochał się chłopina.. – zaśmiał się Maslow.
- Ale tak nagle.. zaręczyny.. i co? Może jeszcze Pauline w ciąży jest?
- Nie wiem nic na ten temat – Jazz podniósł ręce w geście poddania się. – To przesłuchanie?
- Nawet nie żartuj.. po prostu chciałabym wiedzieć co się  tam u was dzieje ! – zaśmiałam się.
                Dzięki rozmowie z Jamesem trochę się odprężyłam po tym ciężkim dniu.. Wiem, że łatwo nie będzie żyć bez Oli, ale musimy jakoś dać radę.. dla niej. Nigdy jej nie zapomnę.. Bo dlaczego miałabym zapomnieć osobę tak cudowną jaką była ona? Dziwi mnie tylko dlaczego to wszystko się tak skończyło.. Ola nigdyby.. Ona nigdy nie chciałaby się zabić. Mimo wszystko zawsze była osobą, która nigdy nie wątpiła w życie. Gdy zmarła jej babcia, załamała się, ale wiedziała, że tak już jest.. Rodzimy, umieramy i nic na to nie poradzimy.
                Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 20:03. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz.. Ruszyłam w stronę domu Oli.. Zapukałam kilka razy, ale nikt mi nie otwierał.. Okrążyłam dom dookoła i weszłam do środka przez wejście od kuchni. W środku paliło się światło, a na kuchence grzała się zupa.. „Przecież Olga mieszkała sama” – pomyślałam. Coś mi się tu nie podoba.. Nagle usłyszałam kroki, więc weszłam pod stół – tak, mądra ja. Zobaczyłam młodego mężczyznę, który do złudzenia mi kogoś przypominał..
- Kochanie chodź tu ! – krzyknął, a z góry zeszła dziewczyna. Teraz to już wszystko wiadome..
                Wyszłam spod stołu, wzięłam pierwszą lepszą patelnie i uderzyłam chłopaka w głowę, a chwilę później i blondynkę.
- I teraz leżcie sobie w spokoju – warknęłam.
                Poszukałam pierwszy lepszy sznurek i przywiązałam ich do siebie.. Czekałam, aż wreszcie się obudzą.. Nie mogłam się doczekać kiedy z nimi porozmawiam i dowiem się, co tak naprawdę się stało.