Napisałam coś, ale nie wiem, czy wam się spodoba.. Troszeczkę jestem zdenerwowana akcją z jedną czytelniczką, ale spoko, wytrzymam..
MIŁEGO CZYTANIA.. <3
***************
Nagle
gdzieś w oddali zauważyłam Josha, który siedział na ławce, a obok niego Izabelę. Trzymała się za
brzuch. Krzywiła się z bólu.
- Iza.. - powiedziałam i zaczęłam biec w jej stronę.
- Stój! - krzyknął James i pociągnął mnie za rękę.
- Zostaw, tam jest Iza i Josh, coś jej się stało, muszę tam
iść.
- To idź, a nie biegaj. To nie sala gimnastyczna, tylko
szpital - zaczerwieniłam się. - Idź już.
Szłam
powoli, aż nagle Iza mnie zauważyła. Coś powiedziała do Josha, a on odwrócił
się w moją stronę. Podszedł do mnie szybkim
krokiem i krzyknął:
- Co ty sobie myślisz?! Jest druga w nocy, a ty nawet nie
raczyłaś do nas zadzwonić! - zaczęłam płakać. Odwróciłam się w stronę Jamesa,
szedł w moją stronę.
- Nie krzycz na nią -powiedział spokojnie Maslow.
- A ty to w ogóle kto? - spytał również spokojnie Josh.
- Przyjaciel, a co?
- Nic. A co wy w ogóle tu robicie?
- Zostałam pobita przez jakiegoś palanta, a James mi pomógł i
musieliśmy przyjechać do szpitala, bo mam potłuczone żebro - powiedziałam.
- Kto ci to zrobił? - spytał Josh, popatrzył na Jamesa. - On?
- Chyba głupi jesteś. Nie mam pojęcia kto, ale James mi
pomógł, nawet bardzo.. Bez jego pomocy, byłabym już dawno zgwałcona.. A co z Izą?
- Martwiła się o ciebie i źle się poczuła, więc
przyjechaliśmy do szpitala.
Zignorowałam
Josha i podeszłam do Izy. Wyglądała tak blado. Dalej trzymała się za brzuch.
Byłam zła na siebie, że nie zadzwoniłam, a jak jej się coś stanie?
- Przepraszam cię, nie chciałam, żeby ci się coś stało - powiedziałam.
- Nic mi nie jest. Po prostu mnie brzuch boli - powiedziała.
- Jasne, nie wierzę. Możesz wstać?
-Tak.
- To chodź, ja znam tu bardzo dobrego lekarza. Na pewno ci
pomoże.
- Ok. A ty co tu robisz?
- Zostałam pobita i James mi pomógł.
- Jaki James?
- James
Maslow z Big Time Rush.
- Ojej.. Uwielbiam ten zespół.
- Tak? Super. Jak chcesz to możecie się poznać.
- Naprawdę? Bardzo bym chciała.
- Oczywiście. James! - krzyknęłam.
- Tak? - powiedział.
- Podejdź tu do mnie. Ktoś chce cię poznać.
- Już biegnę - powiedział i zaraz był obok nas.
-James to Iza, Iza to James - powiedziałam.
-Miło mi - powiedział James, jak zwykle się uśmiechając.
-Mi również - złapała się za brzuch.
-Co ci jest? - spytał James.
- Ona jest w ciąży i mi się zdaje, że z nerwów, że się nie
odezwałam, zaraz poroni - powiedziałam.
- To szybko musimy ją zabrać do doktora Marrone.
- Ok. Ale jak? Ona się teraz nie ruszy.
- Ja wiem - powiedział i wziął ją na ręce. Uśmiechnęłam się.
Ale Josh, nie był za bardzo zadowolony.
Pobiegli
razem do lekarz, a ja zostałam z Joshem. Musiałam z nim porozmawiać, bo jak zawsze jest zazdrosny..
- Nie bądź zły. On
chce pomóc - powiedziałam do niego.
- Jasne.. Chce ją poderwać - powiedział zły.
- O Boże.. Już nawet nie można pomóc, bo ty od razu
zazdrosny - pokręciłam oczami.
- Sorry, ale wiesz, że ją kocham, nie chcę, aby ktoś mi ją
zabrał.
- Nie bój się, James by ci tego nie zrobił.
- Może.
- Nie „może”, ale jestem tego pewna. James ma dziewczynę - skłamałam,
chyba, nie byłam pewna, ale musiałam go uspokoić.
- Uspokoiłam mnie - kiwnęłam głową i zobaczyłam jak z pokoju
wychodzi - na własnych nogach - Izka i James ..Była uśmiechnięta, to chyba nic się
złego nie stało.
- I? - spytałam gdy podeszli do nas.
- Wszystko w porządku, to zwykle bóle, nie
poroniłam - powiedziała.
- Uff..To dobrze - powiedział Josh. - A tak się bardzo bałem, że
coś się może, wam stać.
- A nie mówiłam, że James umie pomagać - powiedziałam i dała
Jamesowi całusa w lewy policzek. - Dziękuje - powiedziałam cicho.
- Nie ma za co. A mogę poprosić o jeszcze jeden całus, tym
razem w prawy policzek?-spytał i zrobił takie ładne oczy, że nie mogłam
odmówić.
- No dobrze - pocałowałam go jeszcze raz, tym razem w prawy
policzek.
- A może tak jeszcze raz? - spytał.
- Nie przesadzaj - przewróciłam oczami.
- Hah. Zostawiamy was gołąbki, pa - powiedział Josh.
- Uważaj na siebie - powiedziała bezgłośnie Iza.
- Będę. A ja z wami nie wracam? - powiedziałam na głos.
- Zostajesz ze mną, musisz poznać chłopaków - uśmiechnął się
James - Do widzenia - powiedział do Izy i Josh.
- I poszli.. - powiedziałam spoglądają na chłopaka, który się
uśmiechał. - Co się szczerzysz.?
- Zostaliśmy we dwoje - uśmiechnął się i poruszał brwiami.
- Może już pójdę, bo się ciebie boję..
- Nie ma czego, nic ci nie zrobię.. - ulżyło mi - ..bo za dużo tu
ludzi.
- Że co?! - krzyknęłam i odeszłam od niego szybkim
krokiem. -Naprawdę się ciebie boję.
- Przecież żartuje, nie zrobiłbym ci nic - złapał mnie za
rękę.
- Mam nadzieję. Możemy już iść?
-Tak.
Wyszliśmy
ze szpitala, nawet zapomniałam, że on dalej trzymał mnie za rękę. Puścił mnie dopiero kiedy byliśmy koło
samochodu. Usiadłam od strony pasażera, a chłopak od strony kierowcy,
uśmiechnęłam się..
- Dlaczego się uśmiechasz? - włożył kluczyki do stacyjki i
spojrzał na mnie.
- Po prostu dopiero teraz zauważyłam, że mnie za rękę
trzymałeś - zapięłam pasy.
- Przepraszam.. Nie chciałaś tego? - powiedział smutny,
zapalając silnik.
- Nie o to mi chodziło. To było miłe, ale nie pomyślałabym,
że możesz mnie za rękę trzymać.
- Zdarza się - ruszyliśmy. - Nie przeszkadzało ci to?
- Nie.. Raczej nie.. - uśmiechnął się.
Patrzyłam
się przed siebie. Było cudownie. Tak ciemno, ale pięknie. Nie odezwaliśmy się
do siebie, ani razu. Liczyła się tylko ta chwila, świeże powietrze i tylko my
na autostradzie. Maslow jechał znów dość szybko, ale byłam już do tego
przyzwyczajona. Jakieś dziesięć minut później byliśmy na obrzeżach miasta. James
zatrzymał się, a ja zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu.