25/01/14

Rozdział LXIX


                Trzy dni później odbył się pogrzeb Olgi.. Nikt nie spodziewał się, że coś takiego może się stać, a co dopiero Oli, która była najspokojniejsza z naszej czwórki. Mateusz pojawił się na pogrzebie jako pierwszy i jako ostatni wrócił do domu.. Razem z nami oczywiście. Strasznie mu było ciężko. Nie powiem, nam też było trudno. Krupa była dla nas jak siostra.. Zawsze ją tak traktowałyśmy. Będziemy za nią tęsknić, to jest pewne.. Lecz życie mknie dalej i nic na to nie poradzimy. Musimy jakoś pogodzić się z tym wszystkim i żyć dalej, bo nic innego nam nie przyszło. Ola na pewno nie chciała by byśmy się smucili.. Jej śmierć bywa tylko kolejną przeszkodą w życiu Mateusza.. Ile on jeszcze tych przeszkód wytrzyma? Nikt tego nie wie.
                Usiadłam na podłodze, koło łóżka w swoim pokoju i zaczęłam pisać w moim pamiętniku..

„To dziś..
Dziś był ten dzień, gdy musiałam rozstać się z moją najlepszą przyjaciółką.. Zawsze obiecywałyśmy sobie, że dożyjemy jak najdłuższych lat w naszej przyjaźni, w trójkę, ale teraz wszystko się zawaliło.. wszystko straciło najmniejszy sens.
Bóg zabrał mi osobę z którą zżyłam się naprawdę mocno.. W końcu znamy się te 12 lat.. To znaczy znałyśmy się.. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że już jej nie ma.. że nie ma Oli.. naszej kochanej Oli.
Niech Bóg ma ją w opiece..”

                Zamknęłam pamiętnik i wrzuciłam go pod łóżko. Położyłam się na plecach i spojrzałam w sufit, zastanawiając się jak to możliwe, że dopuściliśmy do takiego nieszczęścia.. Zimny wiatr, który wydostałam się z niedomkniętego okna ochładzał moje mokre od łez policzki..  Przymknęłam na chwilę oczy, ale nagle usłyszałam dzwonek skype’a. Wstałam i szybko otworzyłam komputer, dzwonił do mnie James. Szybko odebrałam i spojrzałam w kamerkę.
- Cześć.. – powiedziałam cicho.
- Hej kochanie – uśmiechnął się lekko. – Jak się czuje moje maleństwo?
- Słabo.. wykończona pogrzebem.. – spuściłam wzrok. – Będę za nią tęsknić.
- Tylko mi nie płacz skarbie, bo i ja się rozpłaczę – James zaczął udawać, że płacze.
- A idź ty cholero jedna – uśmiechnęłam się. – Bóg tak chciał i nic na to nie poradzę.. Musimy jakoś dać sobie radę..
- Na pewno dacie – odpowiedział Maslow. – Wszystko będzie dobrze.
- Boję się jednak o Mateusza i jego psychikę.. Mocno to przeżywa. Pewnie jak każdy, w jego sytuacji.. Nie dziwię mu się.
- Nie myśl już o tym.. dzwonię, żeby ci powiedzieć co tu się dzieje – zaśmiał się brunet. – Masakra normalnie !
- Co takiego..? – spojrzałam na niego wystraszona, a James szybko mi wyjaśnił, co wyrabia Kendall i Pauline w LA.. Gdy usłyszałam o ich planach, nie mogłam uwierzyć.. Kendall normalnie zgłupiał na starość ! Podobno oświadczył się Pauline ! - Jego zachowanie przekracza ludzkie granice..
- Zakochał się chłopina.. – zaśmiał się Maslow.
- Ale tak nagle.. zaręczyny.. i co? Może jeszcze Pauline w ciąży jest?
- Nie wiem nic na ten temat – Jazz podniósł ręce w geście poddania się. – To przesłuchanie?
- Nawet nie żartuj.. po prostu chciałabym wiedzieć co się  tam u was dzieje ! – zaśmiałam się.
                Dzięki rozmowie z Jamesem trochę się odprężyłam po tym ciężkim dniu.. Wiem, że łatwo nie będzie żyć bez Oli, ale musimy jakoś dać radę.. dla niej. Nigdy jej nie zapomnę.. Bo dlaczego miałabym zapomnieć osobę tak cudowną jaką była ona? Dziwi mnie tylko dlaczego to wszystko się tak skończyło.. Ola nigdyby.. Ona nigdy nie chciałaby się zabić. Mimo wszystko zawsze była osobą, która nigdy nie wątpiła w życie. Gdy zmarła jej babcia, załamała się, ale wiedziała, że tak już jest.. Rodzimy, umieramy i nic na to nie poradzimy.
                Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 20:03. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz.. Ruszyłam w stronę domu Oli.. Zapukałam kilka razy, ale nikt mi nie otwierał.. Okrążyłam dom dookoła i weszłam do środka przez wejście od kuchni. W środku paliło się światło, a na kuchence grzała się zupa.. „Przecież Olga mieszkała sama” – pomyślałam. Coś mi się tu nie podoba.. Nagle usłyszałam kroki, więc weszłam pod stół – tak, mądra ja. Zobaczyłam młodego mężczyznę, który do złudzenia mi kogoś przypominał..
- Kochanie chodź tu ! – krzyknął, a z góry zeszła dziewczyna. Teraz to już wszystko wiadome..
                Wyszłam spod stołu, wzięłam pierwszą lepszą patelnie i uderzyłam chłopaka w głowę, a chwilę później i blondynkę.
- I teraz leżcie sobie w spokoju – warknęłam.
                Poszukałam pierwszy lepszy sznurek i przywiązałam ich do siebie.. Czekałam, aż wreszcie się obudzą.. Nie mogłam się doczekać kiedy z nimi porozmawiam i dowiem się, co tak naprawdę się stało.