26/04/12

Rozdział VI



Sorki, że takie krótkie, ale nie miałam weny, a chciałam, żebyście coś przeczytali ;)
************************

Minął już tydzień od tego dziwnego snu..
- Czym ja się tak przejmuje? - pytałam sama siebie. Ale nie znałam na to pytanie odpowiedzi.
Oczywiście - jak to ja - przez ten cały czas nigdzie się nie wybrałam, tylko non stop siedziałam w domu, a mój dzień wyglądał tak:
1. 8:00 pobudka, toaletka poranna,  śniadanie.
2. 10:00 pożegnanie z Joshem - jak zwykle gdzieś wychodzi.
3.10:30 pożegnanie z Izką wychodzi do pracy.
4.12:00 zrobienie czegoś do jedzenia.
5. 12:30 pozmywanie i posprzątanie. Jakoś musiałam im to wynagrodzić, że mogłam z nimi zamieszkać.
6. 12:30-15:00 oglądanie telewizji, czytanie książek i słuchanie mojej ulubionej myzyki,  czyli oczywiście jednego z najlepszych zespołu – oczywiście moim zdaniem - Big Time Rush.
7.15:30 powrót Josha do domu.
8.16:30 powrót Izy do domu.
9.17:30 kolacja.
10. 18:00-20:00 „rodzinne” oglądanie telewizji.
11. 21:30 powrót do swojego pokoju.
Zaczęło mi się to nudzić.. Pewnie jak każdemu w mojej sytuacji, ale co ja miała robić? Całe dnie padało.. A myślałam, że jak przyjadę do Los Angeles to codziennie będzie słoneczko.. Myliłam się. Nie cierpię takiej pogody.. Może w Polsce mi to nie przeszkadzało, ale tutaj.. Tu to co innego.. Chcę się oderwać, od starego życia.. Ale nie potrafię..
Tak jak mówiłam, minął już tydzień jak przyjechałam do Los Angeles. Jak zwykle siedziałam na kanapie i oglądaliśmy jakieś romansidła, blee jak mi się to nie podobało.
- Już dość tego! - powiedziałam do siebie. - Nie ma siedzenia w domu! Muszę gdzieś wyjść.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Udałam się do siebie do pokoju, wzięłam jakieś przetarte jeansy, bluzkę z krótkim rękawkiem, z jakimś kolorowym napisem i czarną bluzę, która pasowała mi do skórzanej kurtki. Weszłam do łazienki, przebrałam się, umyłam zęby i twarz, uczesałam się, zerknęłam na zegarek była 19:50 i zeszłam na dół.
Zobaczyłam Izabelę siedzącą na blacie kuchennym i Josha stojącego przy niej. Co robili? A co mogli? Całowali się, tym razem bardziej namiętnie. Stanęłam, oparłam się o ścianę, założyłam ręce i popatrzyłam na nich, jakoś mi to nie przeszkadzało. Dlaczego? Nie wiem, może się już przyzwyczaiłam, a może.. spodobało mi się to? Nie możliwe, nie mi.
Zauważyli mnie. Od razu Josh zrobił krok do tyłu.
- Ładnie tak podglądać? - spytał.
- Nie, ale jakoś tak wyszło, nie mogłam się powstrzymać - zaczęliśmy się śmiać. - Chciałabym wyjść się przejść.
- Sama? - spytała zdziwiona Iza. - Nie znasz przecież miasta.
- Poradzę sobie, a jak się zgubię to przecież są ludzie, spytam się gdzie się znajduję.
- Jesteś pewna? - spytała Iza.
- Boże Iza.. Jesteś taka nadopiekuńcza, jakbyś była w ciąży - powiedziałam, a Iza spuściła głowę, ale zauważyłam się „strzeliła buraka”. - Iza.. Czy ty? Czy wy?
- Tak, robiliśmy to, nie jeden raz i tak wpadłam.
- Który miesiąc? – byłam spokojna.. chociaż trochę..
- Drugi - powiedział Josh.
- Chcesz urodzić? - spytałam spokojnie.
- Ja chcę - powiedziała Iza. - Ale..
- Josh, nie chce mieć jeszcze dzieci? -spytałam, podchodząc do niej.
- Tak, a jeszcze boimy się rodziców - zaczęła płakać, a ja ją mocno przytuliłam.. Zrobiło mi się jej żal. Byli młodzi, wpadli.. Rozumiem ich, sama byłabym przerażona, co na to powiedzą rodzice.. Nie byliby zadowoleni, jestem tego w 100 % pewna.
- Nie płacz, dziecko to dar.. Zapamiętaj to sobie, jeśli ty go chcesz, to nic i nikt na drodze do szczęścia nie ma prawa ci stanąć.. – powiedziałam to, co pierwsze przyszło mi na myśl..
- Dziękuje - powiedziała wycierając łzy.
- Nie dziękuj. Musisz myśleć o sobie, a teraz jeszcze o dziecku. Ja bym nigdy nie mogła.. no wiesz.. usunąć. Nie miałabym sumienia tego robić. To żywa istota.
- Jesteś strasznie mądra jak na osiemnastoletnią dziewczynę. – powiedziała Loster, ocierając łzy. – I nie bój się nie usunę.. No chyba, że poronię.
-Jeszcze mam siedemnaście lat - przytuliłam ją znów. - To mogę wyjść?
- Tak, ale obiecaj, że wrócisz przed północą, albo nie.. To twoja pierwsza noc poza naszym domem, więc obiecaj, ze zadzwonisz, co się z tobą dzieje.
- Obiecuje. Pa.
- Pa. Miłej nocy życzymy.
- Dziękuje.
                Poszłam na górę, wzięłam torebkę, wrzuciłam do niej: okulary, które czasami nosiłam, ale powinnam zawsze. Wzięłam też pomadkę do ust, portfel, aparat fotograficzny, bo kochałam robić zdjęcia. Do kieszeni komórkę i wróciłam na dół. Pożegnałam się i wyszłam.