15/02/13

Rozdział XLIII


                Po cichu weszłam do ich domu.. „Mam nadzieję, że jeszcze śpią” pomyślałam. Miałam.. małe spóźnienie samolotu.. Zamiast odlecieć po pierwszej godzinie, odlecieliśmy dopiero po trzeciej a i tak leciał dziesięć, a nie dziewięć godzin.. Paranoja..
                Tak jak już mówiłam, weszłam do domu i co tam zastałam? Bałagan.. Chyba mieli porządną imprezkę, bo w powietrzu czuć było jeszcze alkohol.. Spojrzałam po pomieszczeniu, ale nikogo nie było, więc.. wzięłam się za sprzątanie.. Wiele tego nie było, ale zawsze coś.. Robiłam to najciszej jak potrafiłam, żeby tylko nie obudzić nikogo. Chwilę później w salonie był błysk.. Wyszłam z mieszkania, zanosząc śmieci do kontenerów..
<Z perspektywy Kendalla>
                Wstałem dziś wcześniej niż inni - koło szóstej -  i postanowiłem ogarnąć ten syf na dole.. Ale gdy zszedłem czekała mnie miła niespodzianka.. Było czysto.. Kto to zrobił? Nagle za mną pojawił się Carlos i Logan.
- Wow stary, szybki jesteś – powiedział Carlos.
- Ale to nie ja.. – powiedziałem.
- A więc kto? – zapytał Logan.
- Jak się dowiem to wam powiem – zaśmiałem się.
- Witam wszystkich – powiedział James, wychodząc z pokoju. – Wow.. Kto to zrobił?
- Nie my – powiedzieliśmy w trójkę.
- To kto?! – krzyknął Maslow.
- Pewnie się dowiemy za niedługo..
<Z perspektywy Angeliki>
                Przeszłam się jeszcze na zakupy, bo jak zawsze w tym domu nie było nic. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam Kendalla.. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech, podbiegłam do niego i bardzo mocno go przytuliłam:
- Angel ! – pocałował mnie w policzek. – Co ty tu robisz?!
- Mam ferie – uśmiechnęłam się. – Spędzę je z wami.
- A ze mną to się nie przywitasz? – zapytał James patrząc na mnie.
- No pewnie że tak.. – założyłam mu ręce na szyje i pocałowałam delikatnie, oczywiście na tym się nie skończyło, bo chłopak nie chciał mnie puścić.. – Dość James, bo mnie zjesz  - zaśmiałam się.
- A wiesz.. nawet z wielką chęcią – powiedział i zaczął mnie gryźć po szyi.. Wariat, ale mój.
- Weź przestań – zaczęłam się śmiać.
- Dobra.. bez takich.. ja też chce się do niej przytulić.. – powiedział Logan, a ja szybko do niego pobiegłam i się w niego wtuliłam. – Brakowało mi tego.
- Hahah no weź – zaśmiałam się. – Uważaj bo jeszcze James będzie zazdrosny – uśmiechnęłam się.
- Ja? Zazdrosny? Nie.. no co ty.. – powiedział kręcąc oczami.
- No widzę właśnie.. – powiedziałam i przywitałam się z resztą.
                Porozmawiałam z nimi chwilę, aż wreszcie zeszło na temat ferii.. Musiałam im powiedzieć co tak naprawdę mnie skłoniło do przyjechania do LA ..
- Więc.. – zaczęłam – tak naprawdę to przyjechałam tu po to, żeby spotkać się z Izą i Joshem..
- Po co? – zapytał Kendall.
- Iza urodziła.. i chciałam zobaczyć ich synka.. – uśmiechnęłam się.
- A mogę iść z tobą? – zapytał James przytulając mnie od tyłu.
- Jasne – pocałowałam go w policzek. – Chciałabym to zrobić jak najszybciej.. Nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę.
- To może zadzwoń do nich i zapytaj czy możemy przyjechać? Hmm? - zapytał James.
- Dobry pomysł – wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Josha..
                Porozmawiałam z nich chwilę i mogłam jechać do Izy.. Muszę się zachowywać tylko cicho, żeby nie obudzić dziecka.. Możliwe, że będzie spało..
                Wsiadłam do auta z Jamesem i pojechaliśmy pod ich dom.. Nic się tam nie zmieniło.. Gdyby nie oni to bym nie miała gdzie mieszkać.. Ehh.. Znów wspomnienia wracają..
- Idziesz ze mną czy zostajesz w aucie?  - zapytałam.
- Pójdę z tobą – uśmiechnął się chłopak.
- Tylko masz się zachowywać cicho..
- Tak wiem.. Nie musisz mi mówić..
                Wysiadłam z samochodu i otworzyłam kluczami drzwi.. Weszłam do środka, nikogo nie było na dole..
- Pójdę na górę, ty tu zostań.. – powiedziałam.
Pobiegłam do pokoju Izy.. Cicho zapukałam i weszłam do środka.. Średniej wielkości pokój z ścianami koloru zielonego.. Koło okna stało łóżeczko..
- Cześć Iza.. – powiedziałam cicho.
- Angel.. Hej – uśmiechnęła się dziewczyna. – Co ty tu robisz?
- Josh powiedział że urodziłaś i musiałam zobaczyć to cudo – zaśmiałam się.
- To chodź.. – powiedziała, a ja ujrzałam małego, słodkiego chłopczyka..
- Jaki on śliczny..  – powiedziałam cicho.. Nagle poczułam, że ktoś mnie łapie w pasie, odwróciłam się i był to James.. – Nie strasz..
- Piękny jest – powiedział Maslow. – Jak ma na imię?
- Louis.. Louis Croven..
- Dlaczego Croven? – zapytałam.
- No bo.. ja też jestem Croven – uśmiechnęła się dziewczyna..
- Masz ślub z Joshem.. i ja.. nic nie wiem? – zapytałam delikatnie otwierając usta z wrażenia..
- Tylko cywilny.. Nie bój się.. Na kościelny zostaniesz zaproszona – uśmiechnęła się dziewczyna. – A James ci nie mówił, że miałam ślub?
- Nie?  - powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
- Ciekawe kiedy miałem ci powiedzieć jak miałaś kare – chłopak wystawił mi język.
- Dobrze gadasz – uśmiechnęłam się.
- James był na moim ślubie.. – powiedziała Iza.
- A z kim? – spytałam zaciekawiona..
- No.. – powiedziała dziewczyna.
- Sam byłem – powiedział chłopak.
- Yhyym.. – uśmiechnęłam się. – Jakoś i tak ci nie wierzę – zaśmiałam się.
- Jak możesz? – wystawił mi język. – Byłem z Kendallem.. Ale to dziwnie wyglądało..
- Mówi prawdę? – zapytałam.
- Tak – uśmiechnęła się Iza.
- To teraz ci wierzę – odwróciłam się do niego i pocałowałam delikatnie.
- Słodcy jesteście.. – powiedziała Croven.
- A dziękuje – powiedział James.
                Posiedzieliśmy trochę, pogadali aż wreszcie do domu wrócił Josh.. W pewnym momencie zeszło na temat chrzcin.. Iza poprosiła mnie żebym została chrzestną.. Ja.. Jakoś nie chciałam, ale.. Zostałam wybłagana przez Josha i zmuszona przez James..
- No wszyscy przeciwko mnie.. Jak zawsze – uśmiechnęłam się.
- Oj no weź.. co ci szkodzi? – spytała dziewczyna.
- No nic.. – powiedziałam.
- Właśnie – powiedział Maslow i pocałował mnie w policzek.
- No dobra.. Zgoda, ale na waszą odpowiedzialność – powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Zgoda – Croven posłał mi miły uśmiech.
                Chociaż nie chcę to i tak muszę.. Oni nie rozumieją, że ja się na tym nie znam i wolę się w to nie mieszać.. Ale będę musiała.. Dla Izabeli i tego słodziaka. Może w przyszłości sama będę potrzebowała jej pomocy? Przecież wszystko się może zdarzyć.