Otworzyłam
oczy i nasłuchiwałam cichego śpiewu. Wiedziałam, że już kiedyś go słyszałam, że
to nie był mój pierwszy raz. Wstałam z łóżka i otworzyłam powoli drzwi. Na
dole, w kuchni, kręciła się pani Mia, cicho pośpiewując „Cover girl”. Wujek
Kendall mówił, że była to ulubiona piosenka mojej mamy. Może w końcu pani Mia
sobie coś przypomina? Porzuciłam wszelkie myśli, uśmiechnęłam się lekko i
zeszłam po schodach na dół.
-
Dzień dobry – powiedziałam. – Co tam dobrego pani robi?
-
Nie mów do mnie na „pani”, jestem Mia – podała mi rękę.
-
Dobrze – uśmiechnęłam się – to co tam dobrego robisz? – zaśmiałam się.
-
Naleśniki – powiedziała – chcesz?
-
Z wielką chęcią – usiadłam przy blacie i zaczęłam zajadać naleśniki. Były
pyszne. Przypominały te, które robił mi tata, gdy byłam mała.
-
Tajemny przepis, tylko ja go znam – zaśmiała się.
-
Wanilia – uśmiechnęłam się. – Tata mi takie robił. Mama go nauczyła…
uwielbiałam je brać do szkoły zamiast kanapki. Wszyscy zawsze chcieli
spróbować, a ja nigdy nie chciałam się podzielić.
-
Dlaczego? – zapytała, opierając się na blacie.
-
Przypominały mi o mamie. O tym jak było dobrze, gdy była razem z nami. Może
byłam mała, ale nadal mam w pamięci jej zapach, dotyk i głos, gdy śpiewała mi
kołysanki na dobranoc. Miała taki delikatny głos jak ty.
-
Wiesz – uśmiechnęła się – chcąc, nie chcąc to w końcu ja.
-
Nie mogę się do tego przyzwyczaić – zaśmiałam się.
-
Ja też – powiedziała i spoważniała. – Może kiedyś sobie przypomnę – odwróciła
się z powrotem w stronę patelni i zaczęła smażyć kolejną porcję naleśników.
Widać było, że chce sobie przypomnieć. Niestety nie było to takie łatwe jakby
się wydawało.
Z perspektywy Jamesa
Leżałem
w łóżku i patrzyłem w sufit. Wiedziałem, że będzie to dobry dzień. Moja ukochana
w końcu do nas przyjechała. Chociaż cząstka Mii przypominała mi Angel i to było
dla mnie ważne. Wiele dla mnie znaczyło, że chciała poznać resztę. Pokazywała
tym samym, że nie jest obojętna wobec tego, co się stało. Byłem dobrej myśli.
Wręcz bardzo dobrej. Jednak nie wiedziałem jak długo może to wszystko potrwać.
Bałem się, że nigdy sobie nie przypomni kim jest. Nie chciałem jej stracić po
raz kolejny. Już za wiele wycierpieliśmy.
Usłyszałem
nagle pukanie do drzwi, pozwoliłem wejść, a moim oczom ukazała się Mia z tacą
pełną jedzenia.
-
Cześć – szepnęła – pomyślałam, że będzie głodny, więc przyniosłam ci śniadanie
– uśmiechnęła się szeroko, siadając obok mnie.
-
Przecież nie musiałaś – powiedziałem zakłopotany.
-
Musiałam. W końcu pozwoliłeś mi zostać.
-
Nie mogłem się nie zgodzić. Wszyscy z chęcią cię tu gościmy.
-
Dlatego postanowiłam się jakoś odwdzięczyć i uszykowałam dla was śniadanie –
położyła mi tacę na udach. – Spróbuj, Amy mówiła, że kiedyś takie robiłam –
spojrzałem na nią z uśmiechem, a później zacząłem kosztować jej dzieła. Były
nieziemskie, podobno do tych, które robiła przed laty, ale nie takie same. –
Smakują? – szepnęła, a ja tylko kiwnąłem głową na tak, pochłaniając kolejnego.
– Nawet nie wiesz jak się cieszę – zaśmiała się.
-
Na długo zostaniesz? – zapytałem po chwili.
-
Na razie kilka dni… obowiązki, sam rozumiesz – blondynka zasmuciła się.
-
I tak się cieszę, że w ogóle zechciałaś do nas przyjechać – złapałem ją za
podbródek i podniosłem jej śliczną twarzyczkę do góry. Zacząłem wpatrywać się w
jej przepiękne oczy, które nawet teraz doprowadzały mnie do gęsiej skórki. Delikatnie
położyłem jej dłoń na policzku i zacząłem gładzić opuszkami palców. –
Przepraszam – szepnąłem po chwili, zabierając rękę.
-
Nic nie szkodzi – zachichotała słodko. – To było nawet przyjemne – powiedziała,
po czym zaczęła się czerwienić. Ta jej niewinność… a zarazem słodkość. Zawsze
taka była. Zadziorna, ale niezwykłe czuła, słodka i wstydliwa. Mogła mnie nie
pamiętać, ale jej reakcje pokazywały, że nadal na nią działam jak kiedyś, a to
już był duży plus. – Chciałam zapytać czy nie byłoby problemu, gdybyś mi coś
poopowiadał o nas.
-
O nas? – zapytałem niepewnie.
-
O dawnej mnie i o tobie. O tym jak nam się żyło dopóki… żyłam – blondynka
zaczęła się śmiać. – Przepraszam, ale komicznie to brzmi.
-
W sumie masz rację – uśmiechnąłem się. – Opowiem ci wszystko, co będziesz
chciała, ale pozwól, że najpierw wezmę prysznic.
-
Jasne, oczywiście – powiedziała, wstając. – To ja na razie nie przeszkadzam –
założyła kosmyk włosów za ucho. – Daj znać jak będziesz gotowy, nie musi być to
dzisiaj – uśmiechnęła się, po czym zniknęła za drzwiami.
Chwilę patrzyłem jeszcze w stronę
drzwi. Od środka rozpierała mnie radość. Chciała dowiedzieć się wszystkiego.
Ogromnie mnie to cieszyło. W końcu zaczęła dopuszczać do siebie myśl, że to
może być prawdą. Czułem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W końcu w dobrym
kierunku. Miałem nadzieję, że Mii uda się cokolwiek przypomnieć, że wróci do
nas. Problem polega na tym, że nie wiem na ile ona chce do nas wrócić. Może
samo zrozumienie przeszłości nie spowoduje, że rzuci pracę w Nowym Jorku i
nagle zamieszka z nami w Los Angeles. Może jedynie czego chce to zrozumieć
przeszłość, aby lepiej radzić sobie z teraźniejszością i przeszłością…
Kierunków jej zachowania mogło być wiele. Mogłem się spodziewać nawet
najgorszej wersji.