22/12/21

Rozdział LIII

Z perspektywy Mii

Wiedziałam, że Amy musi wrócić do domu. Wiedziałam, że wszyscy za nią tęsknią, ale nie mogłam się pogodzić z tym, że w moim domu będzie tak pusto. Przyzwyczaiłam się do jej obecności, wspólnych poranków, oglądania filmów, plotkowania. Przyzwyczaiłam się, że jest.

Spoglądałam przez okno taksówki, myśląc, że za chwilę będę musiała ją oddać w ich ręce… i pewnie długo jej nie zobaczę. Wiedziałam jednak, że muszę dopilnować, aby wróciła do domu. Nawet jeśli nie chciałam spotkać się z Jamesem. Nie chciałam z nim rozmawiać. Każda nasza rozmową kończyła się jedynie kłótnią.

- Mamo – z zamyślenia wyrwała mnie Amy – już dom – uśmiechnęłam się jedynie, nie mówiąc nic. Wyciągnęłam walizki z bagażnika samochodu i ruszyłyśmy wolnym krokiem w stronę bramy. – Wejdziesz na chwilę?

- Nie wiem czy to dobry pomysł – powiedziałam, stawiając torby pod drzwiami. – Ja i twój tata…

- Wiem – przerwała mi – ale masz też wujka Kendalla – zaśmiała się – i resztę wariatów, którzy na pewno się za tobą stęsknili.

Blondynka nie dała mi nawet zastanowić się nad odpowiedzią. Uchyliła drzwi wejściowe, a potem wszystko potoczyło się samo. Każdy z miłością witał Amy. Każdy cieszył się, że wróciła. Ja stałam jedynie oparta o drzwi, patrząc na to całe zamieszanie.

- Wujku, bo mnie udusisz – zaśmiała się, gdy Logan obracał nią dookoła.

- Stęskniłem się za moją małą kochaneczką – powiedział, gdy postawił ją na ziemię. – Nie masz pojęcia jak bardzo nam ciebie brakowało.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Atmosfera w tym domu zawsze była magiczna. Każdy z każdym trzymał, wspierali się nawzajem, a przede wszystkim – kochali. Uwielbiałam tu przebywać. Odkąd tylko pamiętam. Przymknęłam na chwilę oczy. Ból migrenowy znów nie dawał mi spokoju.

- Wspomnienia wracają? – usłyszałam głos blondyna.

- Niestety – zaśmiałam się.

- Co tym razem?

- Pierwsze spotkanie w tym domu. Pierwsze wymienione zdania. Pierwsze wspólne chwile. To, gdy dowiedziałam się, że jesteś moim kuzynem, a później bratem – szepnęłam.

- Tęskniłem za tobą, siostrzyczko – złapał mnie za rękę.

- A ja za tobą – położyłam mu głowę na ramieniu. – Ale muszę już iść. Samolot powrotny mi ucieknie.

- Myślałem, że zostaniesz – spojrzał na mnie z miną zbitego psa. – Dopiero przyjechałaś… Tak dawno cię nie widziałem.

- Z wielką chęcią, ale mam naprawdę napięty grafik – rzuciłam szybko.

- James nam powiedział o kłótni – szepnął – i nie musisz się nim przejmować. Przypilnuje żeby cię nie niepokoił… tylko zostań chociaż na chwilę.

- Obiecuję ci, że przyjadę, jeśli dostanę urlop w pracy – spojrzałam za Amy, która wchodziła schodami na górę. – Teraz naprawdę nie jestem w stanie zostać. Pójdę na chwilę do Amy się pożegnać i zaraz mnie nie ma.

- Trzymam cię za słowo – uśmiechnął się.

Z perspektywy Amy

Weszłam do pokoju. Tak dawno tu nie byłam. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Jednak bałam się co los przyniesie. Wiedziałam, że gdy jestem tu, chociaż jestem daleko od Louisa. W Nowym Jorku non stop miałam wrażenie, że mogłabym go gdzieś spotkać, co tak naprawdę się stało i na co nie miałam wpływu… ale nie mogę uciekać. Stało się, co się stało. Zostałam przez nich oszukana, zraniona, zdradzona – ale musiałam sobie z tym poradzić.

- Mogę? – z zamyślenia wyrwała mnie mama. – Muszę uciekać na samolot, a chciałam ci coś dać, bo w końcu za niedługo będziesz miała urodziny – szepnęła, wyciągając za siebie niebieski pamiętnik, który jej pożyczyłam. – Wkleiłam nasze zdjęcia do środka byś mogła wspominać nasze wspólne mieszkanie – zaśmiała się.

- Dziękuję – powiedziałam i lekko ją przymuliłam.

- Ale nie myśl, że to koniec – sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej dużą kopertę. – Mam nadzieję, że ci się spodoba, a jak nie to… że chociaż rozważysz moją propozycję.

- Jaką propozycję? – zapytałam zaciekawiona.

- Otwórz jak wyjadę. Zastanów się na spokojnie. Jeśli podejmiesz decyzję, napisz albo zadzwoń – pocałowała mnie w czoło. – Będę czekać z niecierpliwością.

- Dobrze – powiedziałam, lekko wahając się. Nie wiedziałam co mama wymyśliła, ale byłam bardzo ciekawa. Nagle do pokoju wparował tata, gdy ujrzał Mię, stanął w miejscu i jakby zamarł.

- Cześć – szepnął speszony. – Nie wiedziałem, że przyjedziesz razem z Amy.

- Wolałam ją odwieźć do domu aby się nie martwić – powiedziała blondynka – ale nie martw się, już wyjeżdżam – odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.

- Nie musisz uciekać – powiedział, zagradzając jej drogę.

- Nie uciekam – spojrzała mu w oczy. – Nie mogę tu być. Mam sporo pracy – wyglądali jak małe dzieci, które się przepychają. Usiadłam na łóżku, przyglądając się jak mama chce wyjść, a tata za wszelką cenę jej to utrudnia. – Czy możesz mi zejść z drogi?

- Nie mogę – powiedział, łapiąc ją w pasie. – Amy odwróć się – przyciągnął mamę bliżej i namiętnie pocałował, a ja zaczęłam się śmiać. Chwilę później tacie nie było już do śmiechu. Dostał po twarzy, a Taylor wyskoczyła jak poparzona. – Charakterna… ale lubię ją za to – spojrzałam na niego jak na głupka, po czym przewróciłam oczami. Wiedziałam co oboje do siebie czują, ale także zdawałam sobie sprawę, że mieli na tyle ciężkie charaktery, że nie pokażą po sobie jaka jest prawda. Chociaż tata i tak robi spore kroki w tym by mama zrozumiała jak mocno ją kocha… Jednak nie zdawał sobie sprawy, że ona o tym wie, a duma po ostatniej kłótni nie pozwoliła jej odpuścić. To nie w jej stylu.
***

Korzystając z okazji, że to już ostatni post w tym roku, chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, kochani :)