17/12/13

Rozdział LXVII


Po długiej nieobecności wróciłam :) Nie wiem jak szybko pojawi się nowy rozdział, bo zaczęłam pisać inne blogi, które tak samo są zaniedbywane przeze mnie :( No wiem, taka okropna jestem... Ale cóż, szkoła daje mi popalić i to ostro. Nie daje sobie rady z napływającym materiałem i nie mam czasu nawet na chwilę odpoczynku. Dobrze, że za niedługo święta, więc będę mogła usiąść i wreszcie wziąć się za pisanie :)
Nie przedłużając zapraszam na nowy rozdział <3
*******************

- Jak to nie jesteście razem?! – krzyknęłam na Mateusza. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam..
- Po prostu.. – chłopak usiadł na łóżku i schował twarz w dłonie. – To wszystko moja wina.. Moja i tylko moja..
- Ale.. co się stało? – usiadłam obok niego i spojrzałam w jego stronę.
- Nie ważne.. Jestem beznadziejny – schował twarz w dłonie i.. po prostu mi się rozpłakał.
                Objęłam go ramieniem i próbowałam uspokoić.. Dawno nie widziałam go w takim stanie.. Mateusz zawsze był człowiekiem nieśmiałym, kochanym i mega czułym.. Rozmawiałam z nim dość długo, aż wreszcie dowiedziałam się prawdy. Nie mogłam w nią uwierzyć, ale z tego co mówił Mati, to była prawda.
- Zaraz.. nie kumam..
- Mówiłem, że nie zrozumiesz..  – spuścił głowę.
- Jak to Ola ma kogoś innego?
- Powiedziała, że ja.. że ja to już przeszłość. Nie chce mnie. Po prostu już nie chce.. – szkoda mi się go zrobiło.. ale z drugiej strony Ola ostatnio strasznie dziwnie się zachowuje. Nie miałam pojęcia dlaczego. Nie chciała znać ani mnie, ani Ali. Od paru dni nie pojawia się w szkole, nie odbiera ode mnie telefonu i nie odpisuje na smsy. Wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić, ale Mateusz poprosił mnie żebym się nie mieszała.. Obiecałam, że nie będę, ale nikt nie wspomniał o Alicji. Wysłałam ją, żeby dowiedziała się o co chodzi.
<Z perspektywy Alicji>
                Podeszłam pod dom Olgi, zapukałam kilka razy, ale nikt nie chciał mi otworzyć. Złapałam za klamkę, a drzwi same ustąpiły. Powoli weszłam do środka, patrząc na otaczający mnie bałagan. W powietrzu unosił się zapach papierosów, na ziemi leżało pełno butelek po różnych alkoholach. „Co tu się stało?” – pomyślałam. Nagle zauważyłam pół przytomną Olę, siedzącą na kanapie. Przeszłam koło kilku ludzi, którzy spali na ziemi i spojrzałam na Olę. Wyglądała okropnie.. Podpuchnięte oczy, potargane włosy, a na rękach ślady, jakby po igłach. „Czyżby ona coś brała?” – powiedziałam cicho do siebie. To nie byłoby podobne do naszej Olki, ale po ostatnim jej zachowaniu wszystkiego bym się po niej spodziewała. Ostatnio naprawdę nie jest sobą.. Nigdy nie powiedziałabym, że to nasza przyjaciółka. Pomyślałabym, że to jakaś obca dziewczyna, w ogóle nie związana z naszym towarzystwem.. Zmieniła się.. Totalnie się zmieniła.. A wydaje mi się, że tylko ja widzę tą zmianę.
- Ola.. – mruknęłam i kucnęłam naprzeciwko niej. Jej reakcji nie spodziewałabym się nigdy, odepchnęła mnie i krzyknęła. Na początku się wystraszyłam, ale z sekundy na sekundę przyzwyczajałam się do jej krzyku, ruchów i zachowania. – Brałaś coś? – zapytałam spokojnie.
- Nic ci do tego – warknęła. – Wynoś się !
- Nie zamierzam.. – stanęłam naprzeciw niej i spojrzałam w oczy, miała rozszerzone źrenice, co dobrze nie wróżyło.  – Co się z tobą dzieje, Ola?
- Powiedziałam wynoś się ! – krzyknęła.
- Nie wyniosę się ! – krzyknęłam trochę głośniej. – Zrozum, że się martwimy !
- Gówno wam do tego.. Odwalcie się ode mnie i mojego świata..
- Co ci się stało..? – spojrzałam na nią. – Ola..
- Zmieniła się – usłyszałam głos za sobą. Ukazał mi się wysoki, wysportowany chłopak.
- A ty to kto, co? – warknęłam.
- Mój chłopak – przytuliła się do niego.
- Boże.. Widzisz i nie grzmisz – zaczęłam kręcić głową.
- Mam pomóc ci wyjść? – zapytał chłopak łapiąc mnie za ramiona.
- Nie trzeba – warknęłam.
- Wyrzuć ją kochanie.. Nie mam zamiaru patrzeć na jej gębę – powiedziała Krupa, a mnie po prostu zamurowało..  Chwilę później leżałam już przed domem brunetki, wyrzucona przez jej chłoptasia.. Po głowie przeszła mi tylko jedna myśl, że stanie się coś złego.
<Z perspektywy Angeliki>
                Wróciłam do domu i zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać.. Boję się o Mateusza, żeby czegoś głupiego nie zrobił. Jest załamany.. Wszystko się może zdarzyć. Nagle usłyszałam pukanie, a może bardziej walenie do drzwi. Otworzyłam je szybko, a do domu wpadła zdenerwowana Ala.
- Ona to ma tupet ! Żeby mnie.. rozumiesz? Grr.. Mnie ! Kazała mnie wyrzucić ze swojego domu ! Grrr.. – padła na moją kanapę. – Nie.. Po prostu nie rozumiem tej dziewczyny.
- A jaśniej? – zapytałam i usiadłam obok niej.
- Znalazła sobie nowego chłopaka.. Taki dziwny. Nie podoba mi się. Wygląda na jakiegoś kryminalistę.. Do tego widać, że coś brała.. Ćpała, tak mi się wydaje.
- No to nie jest za ciekawie.. – oparłam się o jej ramię. – Co my teraz zrobimy?
- Najważniejsze żebyś mi się teraz niczym nie denerwowała, rozumiesz? – spojrzała na mnie.
- Następna co mnie będzie wkurzać.. Ludzie. Mi nic nie jest. Jestem tylko w ciąży.. No lol.. – zaśmiałam się. Denerwowało mnie to, że każdy mnie traktuje jak śmiertelnie chorą. – Ciąża to nie chora, moim zdaniem nie.
- Może i nie choroba, ale i tak nie powinnaś się denerwować.
- Przecież nic się nie może stać.. Martwię się tylko o Olę.. No i o Mateusza. Wiesz jak on to przeżywa..
- Wiem, doskonale o tym wie – Alicja spuściła wzrok i zaczęła się nad czymś zastanawiać. – Coś musimy zrobić.. – kiwnęłam głową. – Tylko co? – spojrzała na mnie.

- Nie mam pomysłu.. Po prostu nie mam.. – spojrzałam w sufit, zastanawiając się co dalej. Wszystko zaczęło się komplikować. Do tego od kilku dni nie mam żadnego kontaktu z chłopakami.. Zaczyna mnie to wszystko przerastać..