29/07/19

Rozdział II


- Nie możesz tego zrobić! – krzyknęłam, gdy Louis powiedział, że to właśnie dziś widzimy się ostatni raz. – Obiecałeś mi coś...
- Amy… To nie jest takie proste. Wiesz, że chcę zacząć studia. Nowy etap w moim życiu. Chcę przeżyć przygodę. Wyjeżdżam tylko do Nowego Yorku... – niebieskooki spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
- Tylko?! Dla ciebie to tylko, dla mnie aż! Ja nie rozumiem jak możesz – w moich oczach pojawiły się łzy... Nie rozumiałam jak Lou mógł chcieć mnie zostawić. Wiedział doskonale ile znaczy dla mnie to, że jest… ile dla mnie znaczy, bo mam tylko jego.
- Masz ojca... – zaczął chłopak.
- Ojca?! Tak?! On się w ogóle mną nie zajmuje! Ciekawe jak ja sobie bez ciebie poradzę!
- Będziesz musiała... – powiedział obojętnie i po prostu odszedł. Nie mogłam wytrzymać ze złości, krew się we mnie buzowała.
- Tak! Jasne! Lepiej być egoistą! Zostawić bezbronną dziewczynę żeby sobie coś zrobiła, tak?! A wiesz co?! Powodzenia! Mam nadzieję, że jak dorośniesz to zmądrzejesz! – krzyczałam za nim... Uniwersytet Nowojorski. Ponad 4000 kilometrów będzie nas dzielić. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłonie. Zaczęłam płakać, nie mogłam przestać.
            Chciałabym żeby to był tylko sen... Dlaczego zawsze jak jest wszystko ok, to się coś zaczyna walić? Ja tego nie rozumiem… Moja mama nie żyje, tata się mną nie przejmuje, Lou wyjeżdża i mam problemy w szkole. Miło... I nikogo, podkreślam: NIKOGO, to nie obchodzi… Jestem im wszystkim obojętna… Najlepiej jakby mnie nie było. O, to było najlepsze.
            Zerwałam się ze szkoły i wróciłam do domu. Nie miałam zamiaru iść więcej na lekcje tego dnia. Źle się czułam, tak jakby ktoś wyrwał mi serce. Ale... raczej będę musiała zrozumieć to, że Lou ma własne życie. Nie mogę go do niczego zmuszać. Jednak, obiecał mi… Obiecał, że nigdy mnie nie zostawi... że zawsze będziemy razem. Takie „Friends Forever”...  Wiedziałam jednak, że, jak to mówił tata: „Nic nie trwa wiecznie, czasami świat płata nam figle. Nawet jeśli chcielibyśmy czegoś całym sercem, to nie raz nie możemy tego mieć”. Chociaż nienawidziłam go za takie wywody, wiedziałam, że miał rację. Chciałam żeby Louis został, ale nie mogłam nic na to poradzić. Ja mam szkołę, on zaraz będzie studentem. Poza tym, nie byłam dla niego nikim „ważniejszym”. Traktował mnie tylko jak siostrę, a siostra raczej powinna zrozumieć.
            Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam niebieski pamiętnik mamy. Opisywała tam wszystko, wzloty i upadki. Najszczęśliwsze chwile w swoim życiu, a nawet te najgorsze. Nagle ze środka wyleciała mała karteczka i spadła na ziemię... Podniosłam ją i zobaczyłam, że to USG… Eh, a na nim ja. Taka mała… A z tyłu napisane: „Mój malutki skarb :)”. Momentalnie usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać... Chciałam, żeby mama była przy mnie, żeby mi pomogła... Już sama nie dawała sobie z tym wszystkim rady… Potrzebowałam kogoś, kto by się mną zainteresował. Nie na chwilę… Tak na zawsze. Nagle do pokoju wszedł wujek Carlos, spojrzał na mnie, usiadł obok i objął ramieniem..
- Nie płacz... Wszystko będzie dobrze – powiedział i poczochrał mnie po włosach.
- Nie uwierzę – wytarłam łzy. – Lou mnie zostawił. Wyjeżdża na studia… Daleko ode mnie.
- I dlatego płaczesz? – zapytał.
- Smutno mi jest... Mam tylko jego... Jedynego przyjaciela...
- Słuchaj... Gdy okazało się, że Victoria jest zamieszana w tę całą aferę z Adrianem i Hal, to myślałem, że to koniec, ale pewnego dnia pojawiła się w moim życiu ciocia Pati – złapał mnie za brodę i podniósł moją głowę do góry. – Musisz pamiętać, że zawsze mogło być gorzej – uśmiechnął się.
- Wiem wujku, wiem – powiedziałam i przytuliłam się do niego.
            Niedługo później wujek wyszedł na kolację z ciocią... Ja usiadłam na łóżku, wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać „Cover Girl”. Moja mama kochała takie piosenki… Tak pisało w pamiętniku. Ja także bardzo lubię tę piosenkę, jest naprawdę śliczna. Ni stąd ni zowąd, do mojego pokoju z impetem wpadł wujek Kendall i zaczął śpiewać, wygłupiać się.
- Głupi jesteś – zaśmiałam się. – Już prawie 50–tki dobijasz, a taki sam głupkowaty jak moja mama opisywała cię w pamiętniku. Nic, a nic się nie zmieniłeś.
- Twoja mama była taka sama jak ja – usiadł obok mnie i dotknął mój nos. – Taka sama… Strasznie jesteś do niej podobna.
- Mówiłeś mi to już – przytuliłam się do poduszki.  Chwilę dumałam, aż w końcu stwierdziłam, że muszę wujkowi powiedzieć co mnie trapi. – Znów mnie ktoś ważny zostawi – szepnęłam.
- Kto kochana? – spytał, patrząc na mnie zdziwiony.
- Louis. Wyjeżdża... Na studia... Zostawia mnie – westchnęłam.
- Ma własne życie, wiesz o tym.
- Tylko czemu tak trudno mi się z tym pogodzić? – lekko się podniosłam, oparłam na łokciach i spojrzałam na niego.
- Może… zakochałaś się w nim? – uśmiechnął się wujek i odgarnął mi włosy z policzka. – I nie mów, że to nie prawda, bo będziesz mi przypominała mamę. Też nie chciała uwierzyć, że mogła się w kimś zakochać... Tym bardziej, że był to James, jak to ona mówiła: „wielki gwiazdor!”. Ale ja także nie mogłem w to uwierzyć. Była taka młoda, prawie się nie znali, a po twojej mamie naprawdę było widać, że go kocha – w oczach wujka pojawiło się kilka łez.
- Wiem... Mówiłeś mi to już – zaśmiałam się. – Już nie te lata, nie pamiętasz, co już do mnie mówiłeś.
- Jak będziesz w moim wieku to pogadamy – uśmiechnął się i lekko wytarł oczy.
- Zobaczymy, wujku – powiedziałam. – A co do Lou... to… podoba mi się, ale jest starszy... głupio mi powiedzieć mu co czuje – spojrzałam na niego, a on lekko się uśmiechnął. – Tylko nikomu nie mów, proszę.
- Wiesz, że nie powiem – pocałował mnie lekko w nos. – Ale ty zrób coś dla mnie i nie popełnij tego samego błędu, co twoja mama. Zupełnie inaczej mogłoby to wyglądać, gdyby nie to, że się bała -  powiedział, po czym wstał, uśmiechnął się lekko i wyszedł.
            Położyłam się na poduszce i spojrzałam w sufit. Miał rację, miał całkowitą rację. Gdyby mama się wcześniej przekonała do taty i powiedziała mu, co tak naprawdę czuje, to na pewno to wszystko inaczej by się potoczyło. Może dziś miałabym oboje rodziców i moje życie nie byłoby tak skomplikowane? Ale kto mógł pomyśleć, że Adrian może być takim człowiekiem, który zabije „dla miłości”.