21/01/22

Rozdział LV

Z perspektywy Kendalla

Przygotowania do ślubu szły pełną parą. Już za dwa tygodnie, ja i Pauline w końcu oficjalnie będziemy małżeństwem. Jednak nikt nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się tego bałem. Chciałem ślubu z Pauline, to pewne, ale strasznie bałem się, że coś pójdzie nie tak. W końcu moją rodzinę cały czas spotyka coś przykrego. Może już tak mamy, że przyciągamy kłopoty, ale nie chciałem by tego dnia coś poszło nie po naszej myśli. Chciałem, aby to był najszczęśliwszy i najpiękniejszy dzień w życiu Pauline – i oczywiście w moim też.

Wszyscy z chęcią angażowali się w pomaganie, prócz Amy, która chodziła cały czas roztargniona. Minął już trzeci miesiąc odkąd wróciła, a ona nadal chodziła jakby nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Coś ją trapiło, to było pewne, ale z nikim nie chciała na ten temat rozmawiać.

- Może podjedziesz ze mną wybrać tort? – zapytałem Maslow. Dziewczyna spojrzała na mnie, lekko się uśmiechnęła i kiwnęła głową na „tak”. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Na 8022 W 3rd St, znajdował się Little House Confections – ulubiona cukiernia Pauline. Postanowiłem, że właśnie stamtąd zamówię nasz tort weselny. Spojrzałem na Amy. Była smutna. Tak bardzo chciałem by cieszyła się naszym szczęściem, ale widać było, że coś nie daje jej spokoju. – Mi możesz powiedzieć – szepnąłem po chwili. Blondynka spojrzała na mnie, a później cicho westchnęła. – Wydusisz to z siebie w końcu?

- Mama kupiła mi mieszkanie w Nowym Jorku – powiedziała cicho.

- To chyba świetna sprawa, nie sądzisz? – uśmiechnąłem się.

- Ale to oznacza, że się wyprowadzę… daleko… i nie wiem jak to odbierze tata – spojrzała na mnie niepewnie. Jej oczy wyrażały strach, smutek i zakłopotanie. Wtedy dopiero zrozumiałem – nie trapił ją fakt wyjazdu, bo tego od zawsze chciała. Trapiła ją reakcja Jamesa, w końcu jego jedyna córka wyfrunęłaby w świat. – Myślisz, że byłby zły na mnie gdybym to zrobiła?

- Myślę, że tata, jak i my wszyscy, chcemy dla ciebie jak najlepiej. Jesteś prawie dorosła, Amy. Musisz podejmować decyzje za siebie. Jeśli tego właśnie chcesz – wyjechać –  to tata to zrozumie.

- Przecież mu pęknie serce – szepnęła.

- Myślę, że gdyby miało mu pęknąć serce, już dawno by to zrobiło – zaśmiałem się. – Twój tata jest silny i zrozumie, że chcesz kroczyć swoją drogą. Twoja mama też była młoda, a jednak cię urodziła. Zrobiła to, co chciała, chociaż nie było to łatwe. Nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe, że wybory, których chcemy dokonać, będą łatwe. Musisz się zastanowić jakie są za, a jakie przeciw temu, co chcesz zrobić.

- Tylko ja nie wiem czego tak naprawdę chcę…

- Dlatego nie podejmuj pochopnych wniosków. Masz czas. Nikt cię nie pośpiesza. Zastanów się dobrze.

Z perspektywy Jamesa

Bardzo chciałem aby Mia zrozumiała co do niej czuję. W głębi duszy pragnąłem by wróciła, chociaż wiedziałem, że nie mogę od niej tego wymagać. Mimo tego, że przypominała sobie dawne czasy, nadal to nie była moja żona. Ona nią już nigdy nie będzie.

Starałem się pogodzić z tym, co się stało. Starałam się, aby to wszystko nie doprowadzało do tego, że nie miałem ochoty rano wstawać. Jednak nie potrafiłem… Ona zawsze była dla mnie najważniejsza. Zawsze była moim całym życiem i gdy jej zabrakło, nic już nie było takie samo. Mimo że istniałem przez te dwanaście lat, tak naprawdę umarłem razem z nią na naszym ślubie. Nie chciałem więc jej stracić, gdy dopiero co ją odzyskałem.

Nie była jednak łatwa w obyciu. Była uparta. Była naprawdę uparta. Kochałem ją za to, jaka jest, ale nie raz nie mogłem się z nią porozumieć – tak było i teraz. Wiem, że popełniłem błąd, wielokrotnie ją przepraszałem, ale ona pozostawała nieugięta. Dystansowała się od wszystkich i to było przykre. Mogła mnie karać za to, jaki jestem, ale nie chciałem aby Amy cierpiała z powodu mojej głupoty. Nie chciałem aby czuła, że zrobiła coś źle, że mama nie chce do niej przyjechać. Musiałem z nią pogadać. Znów spróbować przemówić Mii do rozumu. Tylko jak?