04/05/13

Rozdział LIII



                Otworzyłem oczy i zobaczyłam że usnęłam na kolanach Davida.. Usłyszałam szelest na górze i postanowiłam to sprawdzić.  Poszłam na górę i otworzyłam pokój z którego było słychać szelest.
- Boże nie strasz mnie.. – zaśmiałam się, gdy zobaczyłam Laurę.
- Nie chciałam was budzić.. – powiedziała lekko zła.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Zostawiłam Jamesa i przystawiasz się do mojego brata.. Fajne tak robić?
- Laura.. To nie tak..
- A jak? – założyła ręce na klatkę.
Musiałam jej wszystko wytłumaczyć.. Gdy Laura dowiedziała się o co tak naprawdę chodzi, zaczęła się śmiać. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, a ja kazałam pozdrowić wszystkich. Gdy Laura wyszła, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie..
Mój każdy dzień był taki sam.. Bez żadnych odchyłków od normy. Takie same były moje początki w tym mieście..
- Ang.. – David złapał mnie w pasie.
- Nie jesteśmy przy twoich przyjaciołach.. Puść mnie.. – zepchnęłam jego ręce. – Co chcesz?
- Chciałem zapytać czy masz jakieś plany na dziś..
- A co? Znów wychodzisz..? – zapytałam.
- No chciałem iść na imprezę do kumpla.
- Ty to jedna, wielka impreza – zaśmiałam się.
- Ja korzystam z tego, że jestem młody – uśmiechnął się. – Czyli co? Mogę wyjść?
- A idź.. Ja cię nie trzymam..  – powiedziałam i wzięłam sobie jabłko.
                David był typem imprezowicza.. Co prawie trzy dni zostawiał mnie samą i chodzić na imprezy.. Tylko mu współczuć jak potem miał kaca. Zawsze najśmieszniej wygląda jak się później czołga po salonie i woła: „wodyyy !!”.
                Gdy tylko Nevadi wyszedł, ja także nie miałam zamiaru siedzieć w domu, przebrałam się na szybko i wyszłam na miasto. Wiedziałam gdzie iść, żeby spotkać Lucasa, oczywiście poszłam na wyścigi.. Spojrzałam do około.. Stare czasy.. I.. moje zdjęcie przeczepione na słupie.. No ej.. Przecież ja żyje.. Oglądnęłam wszystko co tam było.. „Pamiętamy o was [*]”.. Tak.. Kto by zapomniał.. Niektórzy nauczyli nas, co to jest prawdziwa walka, drudzy, że nie warto się poddawać.. Mało która osoba umierała z własnej głupoty.. To jest czysta zabawy, ale czasami warto być ostrożnym.
                Nagle poczułam czyjeś dłonie na talii i odwróciłam się szybko.. To był Lucas. Uśmiechnął się i zapytał:
- Ładnie to tak po takich ciemnych okolicach chodzić?
- Nie mam co robić to chodzę – zaśmiałam się.
- Siema Ang ! – zawołał mój kolega.
- Cześć Andrew !
- Ścigasz się? – zapytał.
- Nie, już tego nie robię.. Nie chce się zabić – zaśmiałam się.
- To chodź Lucas, jedziemy.. – powiedział Andrew i spojrzał na Lucasa.
- To ty się jeszcze ścigasz? – zapytałam zdziwiona. – Obiecałeś mi coś..
- On jest najlepszy ! – zaśmiał się Andr.
- Nie pomagasz stary.. – zasmucił się Luki.
- Czyli nadal ryzykujesz życie, tak? – spojrzałam mu w oczy.
- Tak.. To moja pasja, Ang.. – Lucas się lekko uśmiechnął.. A Andrew odjechał..
- Miło, że mówisz mi o tym dopiero teraz..
- Nie chciałem cię martwić.. Tak bardzo ci zależało, żebym nie jeździł..
- Boje się o ciebie martwię !
- Bo..?
- Bo cię lubię.. Kocham cię jak brata i nie chce cię stracić.
- Eh, maleńka.. – złapał moją twarz w dłonie. – Dziś sobie odpuszczę, dobrze?
- Dobrze.. – przytuliłam się do niego.
- Ale stawiasz piwo – wystawił mi język.
- Jak sobie życzysz.. – zaśmiałam się.
                Pojechaliśmy do jego domu i zaczęliśmy własną, małą imprezę.. Bo byliśmy tylko my.. Lila wyszła z kolegami na piwo i pewnie nie wróci do rana.. Zostaliśmy całkowicie sami.
- Napijesz się czegoś? – zapytał Luki, kiedy weszliśmy do jego mieszkania.
- Wodę – zaśmiałam się.
- Może wódkę? – zapytał.
- A masz colę?
- Mam, a po? Samej nie umiesz wypić? – uśmiechnął się.
- Muszę uważać na dziecko.. – zaczęłam się klepać po brzuchu, a zdziwiony Lucas nie mógł wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
- Ale.. Mówisz na poważnie..? – zapytał po chwili. – Przecież jesteś taka młoda !
- Nikt ci nie kazał robić mi dziecka.. – powiedziałam poważnie, ale myślałam że zaraz padnę.
- Że.. co?! – zapytał wystraszony. Haha, kocham robić z niego żarty. – Ale.. Jak to?! Przecież ja bym ci nigdy nic nie zrobił !!
- .. dobrze też nie? – uśmiechnęłam się.
- Ale jak!? Kiedy?! Dlaczego?! – myślałam, że zaraz się przewróci.. Taki blady się zrobił i w ogóle..
- To był żart, Lucas.. – powiedziałam.
- Aha.. – powiedział chłopak i osunął się na ziemię.
- Boże Lucas !! – kucnęłam przy nim i spojrzałam na niego. – Lucas wstawaj.. Błagam cię.. – a on nic. – Luki.. – zrobiłam smutną minkę i spłynęły mi pojedyncze łzy.
- Ej młoda nie płacz.. – chłopak momentalnie otworzył oczy. – To był żart..
- Dureń !! – uderzyłam go kilka razy ręcznikiem. – Nie wolno takich żartów robić !!
- A ty możesz? – chłopak złapał za moje nadgarstki i przycisnął mnie do ziemi. Spojrzał mi w oczy.
- To była inna sprawa..
- Ale tak samo straszna.. Myślałem że ci coś zrobiłem po pijaku – zaśmiał się.
- No już dobrze.. Ale mnie puść, co? – zapytałam.
- Tak, już.. – chłopak wstał i poszedł na kanapę, ja jeszcze chwilę posiedziałam w kuchni i zaraz wróciłam do chłopaka.
- To co robimy? – usiadłam obok niego.
- A co byś chciała? – uśmiechnął się słodko.
- Ciebie – zaśmiałam się.
- No chyba masz chłopaka, nie?
- Na razie nie. Mówiłam ci chyba, że z Jamesem się rozstałam, a David to tylko kolega..
- Mówiłaś mi tylko, że wyprowadziłaś się od Jamesa, a nie że się z nim rozstałaś..
- Chyba na jedno wyjdzie.. Jak dla mnie na jedno..
- Ehh.. Okropne dziecko z ciebie.. – zaśmiał się Johnson, a zaraz dostał ode mnie poduszką. – Tylko prawdę mówię.
- No chyba nie.. – wywróciłam oczami. – Nie chce zostać zadźgana przez Halston..
- A nie da się coś na nią zaradzić?
- Kto jej udowodni, że chce mi coś zrobić, hmm? Nikt i to jest najgorsze..
- Na każdego można znaleźć haczyk.. – spojrzał na mnie.
- Tylko nie ma osoby sławne, Lucas.. Wiesz o tym..
- Co masz zamiar zrobić?
- Chcę żeby wreszcie Hal dała mi spokój.. Mam dość jak ona mnie traktuje.. Dla niej jestem nikim.. – spuściłam głowę.
- Dla mnie znaczysz wiele – powiedział i złapał mnie za pod brudek, podniósł moją głowę do góry i spojrzał mi w oczy. – Dla Jamesa pewnie też..
- Kocham go.. – wtuliłam się w Lucasa. – Ciebie też kocham..
- Tak wiem – pocałował mnie w główkę. – Ale przecież nie można przejmować się taką suką..
- Tobie to łatwo mówić.. Nie jesteś na moim miejscu.. I pewnie nigdy nie byłeś..
- No nie byłem.. – spojrzał mi w oczy. – Ale próbuje się wczuć w rolę zgrzędy, która nie umie się ustawić w życiu..
- A w dziób chcesz? – podniosłam lewą brew do góry.
- Całuska mogę – zaśmiał się.
- .. na serio uważasz że nie umiem walczyć o swoje?
- Takie jest moje zdanie, a wiesz, że ja jestem szczery..
- To co ja powinnam zrobić twoim zdaniem?
- Postawić się Halston? Pokazał, że ona nie jest panią tego świata i nie musi ci rozkazywać? – Lucas miał trochę racji.. Ale to, że ja się boję oznaczało, że nic z tym nie zrobię. – Zrobisz jak będziesz uważała.. – powiedział po chwili. – Nie chce się w nic mieszać, naprawdę..
- Wiem.. – usiadłam i poprawiłam włosy. – Muszę się czegoś napić.. – wstałam i podeszłam do barku, wyciągnęłam litr wódki i wypiłam go duszkiem.