02/09/12

Rozdział XXIV


Jak zobaczyłam wynik z sierpnia, to się popłakałam.. Ze szczęścia.. 4.013.. Myślałam, że rekordu z lipca nie przebiję (3.368), a jednak :) Kocham was i dziękuje za wszystko :)
Jest jeszcze jedna sprawa.. W następną sobotę dodam coś, ale nie wiem co dalej.. Chyba będę musiała zawiesić bloga.. Nie mam wyjścia.. Szkoda dla mnie teraz będzie najważniejsza, ale będę próbowała jak najczęściej pisać.. :)

*******************************

- Sto lat, sto lat ! Niech żyje, żyje nam ! – śpiewali goście.. Nareszcie dzień na który czekałam.. 29 października, skończyłam 18 lat. Teraz już mogę spotykać się z Jamesem. Haha, żartuje przecież.. Nareszcie nie jestem najmłodsza z klasy..
                A wracając do września.. Przeprosiłam Mateusza, wybaczył mi.. Mój sposób patrzenia na świat jest inny niż Mateusza.. Różnimy się. Co jeszcze się wydarzyło? Hmm.. Tak szczerze to nic.. James dalej nie ma mojego adresu.. Heh. Czasami pisze sms-y do mnie, jak to tęskni, kocha itd.
                Agnieszka się do mnie nie odzywa.. To dobrze, nie mam problemów. Ale za to wyżywa się na chłopakach z BTR, znów wysyła im głupie wiadomości.. Ja się już przyzwyczaiłam, ale nie wiem jak chłopcy.
- Zdmuchnij świeczki – powiedział Mateusz – i pomyśl życzenie..
- Co ja mogę sobie życzyć? – pomyślałam. – Wiem.. Chcę, aby życie nareszcie zaczęło mi się układać.. – zdmuchnęłam świeczki.
- Co sobie zażyczyłaś? – spytała Alicja.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.. – zaczęłam się śmiać.
- No, ale.. – zasmuciła się Chmielewska.
- Teraz prezenty! – krzyknęła Karolina. – Wszystkiego najlepszego siostrzyczko – wręczyła mi torebeczkę w której była spódnica, taka jaką mi pożyczyła na początek roku – Znalazłam taką samą i pomyślałam o tobie.
- Dziękuje kochana..
                Wiele prezentów dostałam.. Dagmara dała mi nową torebkę, taką czarną, strasznie mi się podobała.. Alicja, Olga i Mateusz złożyli się dla mnie na sukienkę.. Była śliczna, niebieska. Rodzice wręczyli mi kluczyki do samochodu.. Kupili mi auto! Ale najpierw muszę zrobić sobie prawo jazdy.. A co do samochodu, to było śliczne czerwone Ferrari FF.. Rozumiecie? FF?! Takie jak ma James.. Skąd rodzice wiedzieli, że o takim marzę?
                Mama chciała mnie namówić na większą ilość gości, bo „osiemnastka zdarza się tylko raz”. Lecz ja wolałam w małych, ale najbliższym gronie.. Rodzice, moje siostry i trójka moich przyjaciół z Krakowa.. To wystarczy.
- Ale to nie koniec ! – powiedziała Alicja. – Mamy dla ciebie jeszcze jedną największą niespodziankę..
- Jaką? – spytałam.
- Zobaczysz.. – powiedziała Olga.
                Mateusz złapał mnie za rękę i przyprowadził pod drzwi mojego pokoju.. Położył mi dłonie na oczach, nie chciał żebym zobaczyła niespodzianki.. Weszliśmy do środka, ściągnął mi dłonie z oczu..
- Kendall ! – krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka.
- Wszystkiego najlepszego skarbie.. – pocałował mnie w policzek.
- To ja idę na dół.. – powiedział Mateusz.
- Dziękuje ci – powiedziałam.
- Nie ma za co – powiedział Mateusz, a zaraz go nie było.
- Co ty tu robisz? – spytałam.
- Nie mogłem opuścić 18 –tki mojej kuzynki.. – kuzynki.. ahh.. szkoda, że to nieprawda..
- Mogłeś..
- Nie mogłem. A właśnie.. – powiedział i wręczył mi prezent.
-  Co to? – spytałam.
- Zobacz..
                Otworzyłam prezent.. Heh.. Sukienka i buty, te które miałam na imprezie tamtego dnia, w który wyjechałam.
- Żebyś o nas pamiętała.. – powiedział chłopak.
- Zawsze pamiętam.. – przytuliłam go. – Dziękuje.
- Ale to nie wszystko..
- Jak to nie?
- To tylko od dziewczyn, a i w środku masz od nich list.
- Haha, nie mów że masz coś jeszcze..
- Mam.. – wyciągnął małe pudełeczko z kurtki. – To od Jamesa..
                Otworzyłam je.. Był tam naszyjnik z diamentem.. Śliczny, aż zapiera dech w piersiach.
- To musiało kosztować majątek..
- Pewnie kosztowało, nie wiem.. James nie chciał nam powiedzieć.
- Podziękuj mu ode mnie..
- Podziękuje.. A i jeszcze list – podał mi go – Przeczytaj go później, w samotności..
- Dobrze..
- A i jeszcze ode mnie, Logana i Carlosa..
- Zgłupieliście.. – zaczęłam się śmiać..
- Może i tak, ale to dlatego, że cię kochamy.. Proszę.. – dał mi prezent, mniejszy niż pierwszy, ale większy niż od Jamesa.. Był to aparat.. Mówili, że go odkupią.. Nie wierzyłam w to, a jednak..
- Kendall.. Dziękuje za wszystko. Wiesz, że nie musiałeś..
- Chciałem kochanie, chciałem.. Znaczy wszyscy chcieliśmy.
- Muszę ci coś powiedzieć.. – powiedziałam po chwili ciszy.. Nie mogłam go okłamywać, miałam okazję powiedzieć mu prawdę..
- Tak?
- Nie jestem twoją kuzynką..
- Jak to? – spytał spokojnie..
- Jestem adoptowana.. – zaczęłam płakać..
- To nie zmienia faktu, że wychowała się w tej rodzinie.. – przytulił mnie – Nie płacz, nic się takiego strasznego nie dzieje.
- Myślałam, że będziesz zły..
- Jakbym mógł? Zawsze byłaś moją kochaną kuzynką, to się nie zmieni tylko dlatego, że jesteś adoptowana..
- Dziękuje ci.. – ale mi ulżyło.. Bałam się że trzaśnie drzwiami i już go nigdy nie zobaczę..
- A kto jest twoimi prawdziwymi rodzicami?
- Nie wiem. Chciałabym wiedzieć..
- Rodzice ci nie powiedzieli?
- Nie, bo ja to usłyszałam przez przypadek.. W oczy mi tego nie powiedzieli.
- Musisz się upewnić..
- Muszę, ale sami muszą mi o tym powiedzieć, ja się nie będę prosić..
- Ok.. Teraz ja idę przywitać się z ciocią i wujkiem.. A ty przeczytaj i przemyśl te listy..
- Przemyślę..
                Chłopak wyszedł, a ja wzięłam do ręki list od dziewczyn, wolałam zacząć od mniej stresującej lektury..

Tęsknimy za Tobą to jest wiadome.. Dziś skończyłaś 18 lat.. ŻYCZYMY CI WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA! Od dziś będziesz dorosła, ciesz się.. Jak będziesz miała jakieś problemy to pisz, dzwoń o każdej porze dnia i nocy.. Pomożemy ci, albo spróbujemy.. 
A i nie zapomnij że czekamy.. Mamy nadzieję, że za niedługo do nas przyjedziesz..
P.S. Od Demi: Jakby cię jakiś chłopak zranił, to daj znać.. Załatwię go <śmiech>
Nevadi, Knight, Lovato <3”

- Kochane dziewczyny – powiedziałam do siebie.. – Teraz list Jamesa.. – odetchnęłam głęboko.

„Witaj..
Nie umiem pisać listu, więc wybacz..
Masz od dzisiaj 18 lat.. Chciałaś tego, więc 100 lat. Pewnie jesteś szczęśliwa.. Wiem, że nie o tym chciałem pisać, ale jakoś nie potrafię powiedzieć Ci czegoś ważnego..  Kocham Cię, o tym wiesz.. Ale może dość do takiej sytuacji, że zacznę spotykać się z kimś innym, tylko dlatego że będę potrzebował czułości,miłości, bliskości drugiej osoby.. Na razie nic takiego się nie zdarzyło, ale kto wie, co będzie dalej.. Przemyśl to sobie.. Proszę.
 A i jeszcze jedno.. Mam nadzieję, że prezent się podoba. Długo go szukałem, nie wiedziałem co Ci kupić.. Dobrze, że nie wiesz ile kosztował, bo byś mnie zabiła :)..
Tęsknie za Tobą.. Mam nadzieję, że się zobaczymy w wakacje, albo i wcześniej..
Kocham cię, James”

Czytają ten list, popłakałam się.. Czemu? Pewnie dlatego, że było w nim zawarte tylko słów prawdy.. Mogę go stracić.. Na zawsze.
Odpędziłam złe myśli.. Wyszłam z pokoju.. Podeszłam do Kendalla i się w niego wtuliłam.
- Co przytulanko? – spytał, uśmiechając się.
- James napisał, że może się zdarzyć że zacznie się spotykać z kimś innym..
- Wiem, pisał to przy nas.. Co zamierzasz?
- Nie wiem.. Powiedz mi.. Ma kogoś?
- James? Nie. Od wakacji za żadną się nie oglądnął.. U niego to strasznie dziwaczne.
- Zmienia się.
- To dobrze. Dawno nie widziałem go takiego szczęśliwego.
- Z mojego powodu?
- A jak inaczej? Zakochany po uszy.
- Biedaczek – zaczęliśmy się śmiać.. Popatrzyłam w stronę rodziców. Mieli złe miny. Nie chcieli Kendalla na moich urodzinach? To nie ważne.. Ważne że przyjechał, ważne że jest..
- Idź do rodziców – powiedział Schmidt.
- Co? Po co?
- Porozmawiaj z nimi..
                Tak jak Kendall zaproponował podeszłam do rodziców, czy ja zawsze muszę go słuchać?
- Córciu musimy porozmawiać.. – powiedział tata.
- No dobrze, ale gdzie? – spytałam.
- Chodźmy do sypialni – powiedziała mama.
                Miałam taką cichą nadzieję, że dziś mi powiedzą że jestem adoptowana.. Chciałam, żeby wreszcie mi to powiedzieli, a ja żebym nie musiała udawać, że jesteśmy taką wspaniałą rodziną..
- To będzie ciężka rozmowa.. – powiedziała mama, gdy weszliśmy do pokoju.
- Musimy ci o czymś powiedzieć.. – powiedział tata. - Jesteś adoptowana, nie bądź na nas zła.. – uśmiechnęłam się.
- Nie jestem i nie będę.. – rodzice patrzyli na mnie ze zdziwieniem – Zastanawiałam się tylko kiedy mi o tym powiecie.. – zaśmiałam się.
- Wiedziałaś o tym? – spytała mama.
- Oczywiście.. Podsłuchałam waszą rozmowę w ten dzień, kiedy wróciłam do Polski..
- Dlatego wyszłaś?
- Tak mamo..
- Tak bardzo baliśmy się, że nam nie wybaczysz..
- Byłabym zdziwiona to fakt, zła może przez kilka dni, ale to nie zmienia faktu, że mnie wychowaliście.. – przytuliłam rodziców. – Ale chciałabym wiedzieć.. Kto tak naprawdę jest moją rodziną..
- To już jest trudniejsze. Pewnie tego nie zrozumiesz.. – powiedział tata.
- Albo nie będziesz chciała uwierzyć – dokończyła mama.
- Ale spróbujcie..
- Twoi rodzice nazywają się Kathy i Kent Schmidt.. – powiedział spokojnie tata.
- Ciocia i wujek?! – byłam zdziwiona i to wielce.. Mieli rację, nie uwierzyłam. – To nie możliwe !
- Wiedziałam, że nam nie uwierzysz..
- Ale to nie jest możliwe ! Dlaczego by mieli mnie oddawać?!
- Córeczko.. Posłuchaj, coś zdarzyło się w życiu cioci Kathy, że musiała cię oddać.. – powiedziała mama. 
- Ale co takiego?
- Jakby ci to powiedzieć.. – powiedział tata – Miałem romans z Kathy.. Przelotny romans, o wszystkim mieliśmy zapomnieć, ale zaszła w ciąże.. Urodziłaś się ty – tego to się nie spodziewałam.
- I mam wam uwierzyć, tak? Tak po prostu? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujecie?
- Chciałaś znać prawdę.. Przemyśl to sobie.. – rodzice wyszli.
- Super.. Jestem adoptowana i jeszcze jestem córką mojej cioci – pomyślałam..
                    Tak szczerze, to pragnęłam znać prawdę, ale w tym momencie chciałam o tym zapomnieć.. Musiałam wyjść. Przewietrzyć się, porozmawiać z kimś.
                Zeszłam na dół, wzięłam kurtkę Kendalla i moją.. Pociągnęłam za sobą kuzyna.. Brata.. Ahh.. Chłopaka i wyszliśmy na dwór.
- Muszę z kimś porozmawiać, bo za chwilę zwariuję.. – powiedziałam.
- Co się stało? Przyznali się?
- Tak, ale to nie jest najgorsze..
- A co?
- Powiedzieli, że moimi rodzicami są.. Twoi rodzice.
- Co za bzdura !
- To samo mówię..
- Nie uwierzę w to.. Czemu mieliby cię zostawić?
- Podobno twoja mama i mój tata mieli romans i w wyniku tego ja się urodziłam..
- Moja mama by tego nie zrobiła.
- Wiem.. Dobra, nie zajmujmy się tym. Są moje urodziny, wracajmy do środka..
- Ok.
- Ale mam prośbę.. Nie rozmawiaj o tym, co się stało z rodzicami.. Zgoda?
- Zgoda.
                Dalsza część dnia była wspaniała.. Niczym się nie przejmowałam. Była rodzina, Kendall, przyjaciele.. Tego chciałam.
                Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz.. Jeśli już jest to prawdą, że jestem Schmidtów to czemu ciocia Kathy nigdy nie powiedziała, że jestem jej? Może wujek o tym nie wie? To niedorzeczne.. Chciałam znać prawdę.. Strasznie mnie to korciło. Tylko co ja mogę? Pojadę do LA, aby spotkać się z ciocią? Ale kiedy? Mamy początek roku. Muszę się uczyć, jeśli chcę mieć dobre oceny.. Ale także chcę to załatwić jak najszybciej.. Dowiedzieć się co jest grane, kto tak naprawdę mówi prawdę. Chcę to wiedzieć .. Mam tak, że jak nie załatwię sprawy ważnej dla mnie, nie mogę poprawnie funkcjonować..

***************************
I co myślicie o tym rozdziale? Mi się jakoś nie podoba.. Teraz nie mam weny.. -.- Znów mnie opuściła, ale cóż.. Trzeba jakoś funkcjonować.. Czytasz? Komentuj :)