Rozdział dedykowany.. Ayane i Tajnemu. To oni pozwolili mi napisać to, co miałam zrobić kilkanaście rozdziałów później. Ale to przyśpieszy lekko akcje :D
**********
Wczoraj mieliśmy wystawienie ocen.. Już długopisem.. Poprawiłam tą dwójkę, ale i tak mamie nie podobają się moje oceny, co równoważyło z tym, że mam jeszcze kilka tygodni kary. Od kiedy wszystko się wyjaśniło z Jamesem, nie miałam żadnych problemów. Wszystko mi się układało. Nawet z przyjaciółmi mało kiedy się kłóciłam. To było dla mnie naprawdę dziwne.
- Jak się masz? – uśmiechnął się Mat i usiadł obok mnie.
- Dobrze, a co chcesz? – zaśmiałam się.
- Zadanie z wosu.. – mruknął.
- Ehm.. – zaczęłam szukać zeszytu. – Masz. Tylko nie pisz
dokładnie to samo co ja, bo cię uduszę.
- Wiem, znam cię, ty byś każdego z chęcią udusiła – zaśmiał
się, pocałował mnie w policzek i poszedł odpisywać zadanie.
Tak
było każdego dnia. Nuda, zero jakiejkolwiek kłótni. Przyzwyczajenie do tego, że
zazwyczaj wszystko się wali, było tak dziwne, że wszystko mnie zaczęło
denerwować. Nawet przyjaciele to zauważyli.. Ale to przez to, że nie wiem, co
będę robić dalej. Nie mam planów na przyszłość, nigdy nie miałam, niczego nie
planuje. To taka moja mała wada. Jeszcze do tego wszystkiego ostatnio strasznie
źle się czuje. Kręci mi się w głowie, nie mam nic siły i w ogóle. Nie wiem co
się dzieje. Pewnie łapie mnie znów jakaś choroba.
- Ang, wszystko ok? - podeszła do mnie Ala i przytuliła mnie
lekko.
- Tak.. Ok...
- Coś się dzieje, przecież widzę.
- Źle się czuje.. Sama rozumiesz.
- Co takiego się dzieje? – zapytała cicho.
- Chyba chora będę, bo mnie na wymioty bierze.. I w ogóle
kręci mi się w głowie.
- A może to nie choroba? – zaśmiała się.
- A co to takiego może być, hmm? – spojrzałam na nią.
- Sama pomyśl.. Daję ci chwilę.
- Mów o co chodzi, a mnie nie denerwuj – warknęła.
- Może ty w ciąży jesteś? – zaśmiała się.
- No chyba cię.. nie powiem co – przymrużyłam oczy.
- Sama mówiłaś że się nie zabezpieczacie, więc? – zaczęła
kręcić głową.
- Taka głupia to ja nie jestem.. – zaczęłam kręcić oczami. –
Pożyczyłam tabletki od Kali.
- Sprawdzić zawsze możesz – uśmiechnęła się, a za chwilę zadzwonił
dzwonek.
Zaraz
po lekcjach pobiegłam do apteki. Zmyśliłam, że potrzebuje testu dla mojej
siostry.. W końcu moja sąsiadka jest aptekarką i nie za fajne mi się jej
zwierzać. Trochę tak wstyd powiedzieć jej prawdę, w końcu to plotkara. Wróciłam
do domu, rzuciłam torbę na kanapę i weszłam do łazienki. „Test ciążowy.. Boże.. Jak to się robi?” pomyślałam. „Jakie to głupie”.
Zrobiłam
co było trzeba i czekałam na wynik.. Nerwowo spojrzałam na zegarek, dopiero
minęły dwie minuty. „Chyba tu zwariuje”.
Te piętnaście minut dłużyło mi się niemiłosiernie.
Chodziłam w kółko po łazience, ale to nic nie dawało.. Denerwowałam się jak
przy pierwszym egzaminie pod koniec szóstej klasy, to dopiero były nerwy.
„Nareszcie” mruknęłam. „Nareszcie minęło piętnaście minut”.
Wzięłam tester do ręki i sprawdziłam go z ulotką..
- Dwie kreski.. Dwie kreski.. – zaczęłam mruczeć pod nosem.
– Jak to pozytywny?! – podniosłam się momentalnie i nie mogłam uwierzyć własnym
oczom. – O nie.. – mruknęłam. – Jestem
udupiona..
- Dzieje się coś? – zapytała Daga stojąca pod drzwiami.
- Nie.. Nie.. Oczywiście że nie.. – zrobiło mi się słabo..
Usiadłam na ziemi i miałam ochotę się rozpłakać.
- To co tak krzyczysz? – ta to nie dawała za wygraną.
- Nie ważne.. Daj spokój.. – powiedziałam i zamknęłam oczy.
Ciekawe jak teraz się przyznam rodzicom, że jestem w ciąży. Po prostu podejdę i
powiem: „Hej mamo, nie zabezpieczyłam się
i jestem w ciąży” ? Rozszarpałaby mnie na strzępy. Znam moją mamę, nie
darowałaby mi tego do końca życia. Jestem tego na sto procent pewna.
Oparłam
głowę o wannę i zaczęłam cicho płakać. Co ja teraz zrobię? Nie mogę przecież
urodzić tego dziecka.. Jestem na to za młoda ! No, ale mogłam pomyśleć o tym
wcześniej, a nie pieprzyć się z nim. To chyba najgorsze co mogło mi się teraz
przydarzyć. Dam radę. Przecież muszę, nie ma co.
- Wyłaź już, bo muszę siu siu ! – jęknęła Kala.
- Em.. Tak, już – powiedziałam i wyszłam szybko z łazienki.
- Dzięki – mruknęła i zamknęła się w środku.
Wróciłam
do pokoju i usiadłam na łóżku. Teraz to mam na serio przerąbane.. A może.. Uda
mi się ukryć, że jestem w ciąży? Może mama się nie dowie? W końcu mamy koniec
lutego, w czerwcu wyjadę do Los Angeles. Może mama nie zauważy, że trochę mi się
przytyje? Mam taką nadzieje.
- Angel.. – do pokoju weszła mama z pudełkiem po teście. –
Twoje? – cholera ! Zapomniałam go wyrzucić.
- Nie mamo – powiedziałam spokojnie.
- A może wiesz kogo? – zapytała.
- Dostawaliśmy to na wdż. Mam opisać jak działa taki test i
na ile procent można mu wierzyć – umiesz zmyślać.. Ang spokojnie.
- A dlaczego on jest pozytywny? – mama zawsze musiała
dowiedzieć się wszystkiego.
- Taki dostałam. Mówię ci przecież, że mam go opisać.
- No dobrze – powiedziała. - Następnym
razem zabieraj do siebie takie rzeczy, a nie zostawiaj ich, bo dziewczyny myślały, że
jesteś w ciąży – zaśmiała się.
- No coś ty mamo.. Naprawdę – zaczęłam się śmiać.
- Masz dużo do nauki? – zapytała.
- Nie, pouczę się tylko na włoski, odrobię matematykę i
napiszę zadanie o testach ciążowych na następny tydzień na wdż i wszystko
będzie ok – uśmiechnęłam się lekko.
- To powodzenia – posłała mi miły uśmiech i wyszła z mojego
pokoju, a ja odetchnęłam z ulgą.
Położyłam się na plecach i
zaczęłam delikatnie głaskać brzuch. Będę miała dziecko.. Ja.. Taka smarkula.. Po prostu nie mogę w to uwierzyć.