27/01/22

Rozdział LVI

Z perspektywy Amy

Wiedziałam, że kiedyś w końcu musiało do tego dojść. Stanęłam pod drzewem – tym samym, pod którym stałam, gdy skończyłam „pracę” u Adriana. Tym razem jednak nie wyciągnęłam fajek – od jakiegoś czasu starałam się rzucić ten okropny nałóg. Nie wiedziałam co tu robię i czy dobrze, że tu jestem. Jednak chciałam tu być. Coś wewnątrz mnie podpowiadało mi, że właśnie muszę tu być… i muszę wyjaśnić wszystko z Louisem.

Drzwi wejściowe otworzyły się i na zewnątrz zaczęła wychodzić coraz więcej studentów. „Louis też zaraz powinien wyjść” – pomyślałam. Wiedziałam od mamy o której kończy zajęcia, mogłam więc zaczekać na niego i jakoś porozmawiać, chociaż wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Nagle go zauważyłam. Wyglądał bardzo dobrze. Nieład na głowie, ale jednak dodawał mu uroku… i ta broda. Matko. Czemu wcześniej takiej nie zapuścił? Wyglądał mega seksownie. Przygryzłam dolną wargę, nawet się mu przyglądając. Nie zauważyłam, że zaczął iść w moją stronę.

- Amy? – spytał, jak gdyby nie wierzył, że to naprawdę ja. – Co tu robisz?

- Przyjechałam… do ciebie – powiedziałam niepewnie. – I chciałam porozmawiać… jeśli masz czas.

- Dla ciebie zawsze mam czas – uśmiechnęłam się lekko. Nie wiedziałam co tak naprawdę chciałam mu powiedzieć. Byłam na niego zła. Nadal… ale nie mogłam gniewać się w nieskończoność, bo go kochałam. – Jeśli ci to nie przeszkadza – zaczął po chwili – to możemy iść do akademika. Mieszkam teraz sam. Nikt nie będzie nam przeszkadzać.

- Dobrze, to dobry pomysł.

Droga dłużyła nam się w ciszy. Chciałam mu wybaczyć, ale wiedziałam, że potrzebuję czasu, aby to wszystko sobie ułożyć w głowie. Nie mogłam zaufać mu jak dawniej. Na pewno nie teraz… lecz nie chciałam go skreślać, bo był dla mnie wszystkim.

- Przyjeżdżasz tu z dobrą czy złą nowiną? – zapytał, otwierając drzwi od pokoju.

- Wszystko zależy od tego, jak potoczy się nasza rozmowa.

Usiadłam na skraju łóżka, pokazując Louisowi aby usiadł obok mnie. Oboje byliśmy skrępowani. Chyba żadne z nas nie wiedziało od czego zacząć. Rozmowa, która nas czekała, nie była wcale łatwa. Była wręcz cholernie trudna. Każde z nas miało coś za uszami. Nie mówię, że byłam święta. Gdyby nie moje zachowanie, tata nigdy nie wymyśliłby, aby Lou mnie pilnował. Z drugiej jednak strony, nikt nie kazał mu się zgadzać… Jednak chciałam myśleć, że nie zrobił tego dla pieniędzy. Louis taki nie jest.

- Przepraszam – szepnął nagle, łapiąc mnie za dłoń. – Wiem, że postąpiłem jak drań. Wiem, że cię skrzywdziłem. Wiem, że nie cofnę czasu i nie zmienię tego, co się stało… ale Amy – złapał mnie za policzki – kocham cię i nic tego nie zmieni – spojrzałam w jego szklące się oczy i sama już nie wiedziałam co mam powiedzieć. Całą drogę układałam sobie w głowie co powiem, a teraz nie wiedziałam nic. Zaskoczył mnie. Powiedział wszystko, co pragnęłam usłyszeć. Chciałam, aby zrozumiał swój błąd. Chciałam, aby otwarcie się do niego przyznał. Chciałam, aby wiedział, że nie było to miłe. I wiedział to… Przyznał się otwarcie do wszystkiego. – Powiedz coś, proszę – rzucił po chwili. – Nawet mnie zwyzywaj, ale powiedz coś. Nie zniosę ciszy – na chwilę spuściłam wzrok, chcąc zebrać myśli. Chłopak zrezygnowany zdjął dłonie z moich policzków. Spojrzałam na niego niepewnie. Był dla mnie ważny. Nie chciałam go stracić, ale bałam się. – Rozumiem – powiedział – nic nie musisz mówić – chciał wstać, ale złapałam go za dłoń.

- Nie rozumiesz – powiedziałam cicho – ale to nieważne – uśmiechnęłam się lekko, zarzucając mu ręce na szyję. – Nic już nie ma do dodania – szepnęłam i zatopiłam swoje usta w jego. Brunet na początku nie wiedział co się dzieje, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. – Kocham Cię, Lou – jęknęłam, gdy udało mi się od niego oderwać. – Spróbujmy jeszcze raz.

Croven spojrzał na mnie zdziwiony, a ja delikatnie go pocałowałam. Wiedziałam, że oboje tego chcieliśmy. Oboje potrzebowaliśmy jednak czasu by zrozumieć. By zrozumieć to, że nie możemy bez siebie żyć. Później wszystko działo się tak szybko. Ja. On. Latające ubrania. Ciepły dotyk jego skóry… i najwspanialsza noc w moim życiu.