02/08/19

Rozdział III


W  zakładce Bohaterowie cz.2 zostały dodane dwie nowe postacie. Jedną już poznaliście, drugą dopiero poznacie, ale jeszcze nie w tym rozdziale.
Zapraszam do czytania :)
***

            Od wyjazdu Louisa minęło już ponad dwa miesiące. Samotność mi doskwiera... Pewnie jak każdemu w mojej sytuacji. Mocno za nim tęskniłam i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Jak zawsze to odbija się na szkole... Ale chociaż w tym jestem przeciwieństwem mojej mamy. Jadę na samych trójach i dwójach. Jakby moja mama  o tym wiedziała to by mnie pewnie zabiła. No może tak źle by nie było, ale na pewno miałabym niezłą drakę z nią.
            Ostatnio znów się opuściłam w nauce. Wolałam się gdzieś przejść niż siedzieć w szkole i uczyć się jakiś beznadziejnych pierdół... Poszłam tylko na majce, a potem zerwałam się ze szkoły i poszłam się przejść. Złapałam za aparat mamy i zaczęłam robić zdjęcia. Kilka pasji odziedziczyłam po rodzicach... Kocham sport i aktorstwo po tacie, uwielbiam śpiewać i fotografować po mamie. Wujek nauczył mnie grać na gitarze i dlatego kocham muzykę.
Czasami zastanawiam się czy... dobrze, że się urodziłam. Czy dobrze, że jestem… A może lepiej by było, gdybym nigdy się nie pojawiła na tym świecie? Każdy mi próbuje wytłumaczyć, że ten świat wcale nie jest taki zły, ale ja jestem upartym człowiekiem... Zawsze muszę postawić na swoim, co by się nie stało. Mam nie raz przez to problemy, nie duże, ale zawsze.
            Poszłam do parku.. Usiadłam na ławce i patrzyłam w niebo. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach...
- Ty nie w szkole? – zapytał znany mi głos męski. Uśmiechnęłam się mimowolnie, a w moim brzuchu nagle zaczęło się coś dziać. Nie umiałam tego nazwać. Było to uczucie miłe, dziwne, ale nie wiedziałam co to jest. Taki ucisk w żołądku, ale miły.
- Nie... Nie będę tam chodzić – powiedziałam. Ściągnęłam z oczu jego ręce i spojrzałam na chłopaka. – A ty Louis czemu nie w Nowym Yorku?
- Wróciłem na chwilę – powiedział, tuląc mnie delikatnie. – Stęskniłem się za wami – pocałował mnie w policzek.
- Ta, jasne – powiedziałam, wywracając oczami. – Miło było jak mnie zostawiłeś – skrzyżowałam ręce na klatce.
- Dalej się za to obrażasz? – zapytał, trącając mój policzek swoim noskiem. Poczułam znów ten sam ucisk w brzuchu, ale dużo mocniejszy. Jednak otrząsnęłam się momentalnie i odsunęłam od niego.
- Nie gadam z tobą – chłopak spojrzał na mnie, a chwilę później leżałam na trawie, a on siedział na moich udach, delikatnie mnie łaskocząc. – Dobra! Dość! Haha, błagam cię! Wiesz, że mam łaskotki, haha – śmiałam się jak głupia. Lubiłam, gdy to robił. Gdy mimo tego, że byłam na niego zła, starał się mnie rozbawić.
- Tak, wiem i dlaczego lubię to wykorzystywać przeciwko tobie – uśmiechnął się łobuzersko i zszedł ze mnie. – Wstawaj.
- Mi tu dobrze – wystawiłam mu język.
- Wstawaj nie gadaj – zaśmiał się. – No chyba, że mam cię znów zacząć łaskotać.
- Nie – powiedziałam, szybko wstając – wolę nie – uśmiechnęłam się, wzięłam torbę i poszłam przed siebie.
- Nie będziesz ze mną rozmawiała? – zapytał, łapiąc mnie w pasie.
- Nie, nie będę. Daj mi spokój – powiedziałam, odpychając go.
- Szkoda – powiedział i zrobił minkę jak kot ze Shreka. Wiedział, że ja nie potrafię mu się oprzeć. Był taki słodki, gdy się wygłupiał dla mnie.
- Oj no – przytuliłam go. – Będę z tobą rozmawiała, ale się nie smuć, bo ja tego nie mogę znieść.
            Pogadałam jeszcze chwilkę z Louisem i musiałam wracać do domu. Szczerze? Nie chciałam. Dobrze mi było z nim. Nawet bardzo dobrze. Chyba wujek Kendall ma rację – zakochałam się. Lecz… Nie potrafię się do tego przyznać. Boję się, boję się jego reakcji. Mam coś z mamy… Wiem. Nie chcę skończyć jak moja rodzicielka... Ale co mogę zrobić? Przecież się nie przyznam... Nawet nie ma takiej możliwości. Nie jestem aż taka odważna…
- Odprowadzić cię do domu? – zapytał, gdy robiło się już ciemno. Nawet nie wiedziałam kiedy tak szybko zrobiła się noc.
- Jeśli chcesz... Szczerze to i tak mamy piątek i nie chce mi się tam wracać – westchnęłam. – Wiesz jak bardzo nienawidzę tam przebywać.
- To może... Przejdziemy się gdzieś jeszcze? Jak coś to napiszę sms’a do mamy, że się lekko spóźnię na kolację.
- Z wielką chęcią – uśmiechnęłam się.
- To – złapał mnie pod rękę – gdzie masz ochotę iść?
- A ty co proponujesz? – spojrzałam na niego.
- Może… plaża? – zapytał.
- Bardzo dobry pomysł – uśmiechnęłam się słodko i poszliśmy na plażę. – Podobno tu poznali się moi rodzice.
- Mama mi o tym opowiadała – usiedliśmy na piasku, patrząc na zachodzące słońce. Oparłam głowę na jego ramieniu. Ładnie pachniał. Jak zresztą zawsze. Uwielbiałam jego zapach.
- Czasami zastanawiam się, co by było gdybym miała mamę – szepnęłam po chwili ciszy.
- Amy… Posłuchaj. Jeśli tak się zdarzyło to po prostu musiało tak być. My na to nie mamy wpływu. Wiem, że czujesz się źle z tym wszystkim, ale czasu nie cofniesz – chłopak delikatnie mnie przytulił.
- Rozumiem to Lou. Ale... zawsze zostaje taka myśl, że mogło być lepiej.
- Gorzej też. Pomyśl, co by było gdyby zabito ci jeszcze tatę.
- Wtedy to już byłaby masakra – zaśmiałam się. – Albo zamieszkałabym z babcią, albo wujek Kendall by był moim opiekunem… Ale wtedy nic by się nie zmieniło. Byłoby jak jest. Czasem czuje jakbym nie miała taty tylko kolejnego wujka. Tyle, że mniej rozgadanego. Już wujek Kendall zachowuje się bardziej jak mój ojciec… On chociaż się mną interesuje.
- Amy – chłopak spojrzał mi w oczy – kiedyś los ci wynagrodzi to, co się stało – pocałował mnie w policzek, a ja zrobiłam się czerwona. – I bez buraczków mi tu – zaśmiał się.
- Gorąco jest – szybko schowałam twarz za włosami. Nie wiedziałam czemu tak na mnie działa, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz odwrotnie.
            Przy nim czułam się naprawdę dobrze. Nie musiałam się przejmować niczym. Dziś liczyło się tylko to, że Louis wrócił i chce spędzić wolny czas ze mną. Wiedziałam, że długo tak nie posiedzimy, bo zaczęło się ściemniać... Ale ten zachód słońca. Cudo… Mama miała rację. Tego nie da się opisać. To po prostu trzeba zobaczyć.
- Mała, co jest? – Lou pogłaskał mnie po policzku.
- Nic... Po prostu myślę – zaśmiałam się lekko.
- Czas się zbierać do domu, nie?
- Nie chcę... I tak nie mam co robić – lekko się skrzywiłam.
- A co ze szkołą, hm? – szturchnął mnie.
- Z połowy przedmiotów jestem nieklasyfikowana – powiedziałam cicho. Wcale nie byłam z siebie dumna, ale jakoś nie zależało mi na tym, co się stanie.
- Co?! Dlaczego?! – krzyknął Croven, szybko wstając. Popatrzył na mnie tak zły… jak nigdy go jeszcze nie widziałam.
- Bo nie mam siły się uczyć… Za bardzo za tobą tęskniłam – zasmuciłam się.
- Ale to nie powód żeby zawalać szkołę!
- Może nie dla ciebie – stanęłam naprzeciwko niego. – Dla mnie owszem.
- Jesteś dziwna – zaśmiał się.
- Wiem, ale mnie kochasz – wystawiłam język.
- Tak, tak – uśmiechnął się. – Dobra… Wracajmy do domu. Tylko musisz mi obiecać, że weźmiesz się za siebie. Musisz poprawić co tylko się da. Inaczej będę musiał cię zaszantażować – poczochrał mnie po włosach, a ja chcąc, nie chcą musiałam się zgodzić… Ale robiłam to tylko i wyłącznie dlatego, że mnie o to poprosił.
            Chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę domu. A tam? Wielka awantura oczywiście zaczęła się od tego, że nie powinnam wracać tak późno do domu. Nawet Lou próbował jakoś załagodzić sytuację, ale skończyło się jeszcze gorzej. James dowiedział się o moich ocenach. Nie muszę chyba mówić, czego się nasłuchałam z tego tytułu. Jedno mu muszę jednak przyznać – pięknie udawał, że go to coś w ogóle obchodzi. Prawie dałam się nabrać.
Po kilku ostrych słowach, zamknęłam się w pokoju i nie chciałam słuchać nikogo. Muszę coś wymyślić żeby tutaj nie siedzieć. Muszę w końcu się stąd wyrwać, aby nie patrzeć na to wszystko. Muszę wyjechać, uciec. Muszę… Tylko jak?