Dogonił
mnie, przewrócił mnie na ziemię i zaczął kopać, po żebrach, klatce piersiowej,
po nogach i twarzy.. Straszliwy ból, nie do opisania. Nie straciłam
przytomności.. Wszystko pamiętam, na moją niekorzyść. Nagle usłyszałam jakiś
głos:
- Zostaw ją! - otworzyłam oczy, zobaczyłam wysokiego,
młodego, umięśnionego chłopaka, nazwijmy go wybawcą, uderzył tego który mnie
dotykał. - Nie wolno tak traktować kobiet! - mój wybawca chyba uderzył go mocno,
bo ten zboczeniec upadł niedaleko mnie, za chwile wstał, otrzepał spodnie,
popatrzył się gniewnie, a młody złapał go za bluzę i powiedział:
- Jeszcze raz zaczepisz jakąś niewinną dziewczynę to
pożałujesz - puścił go, a tam ten uciekł, wystraszył się. Sama bym się
wystraszyła na jego miejscu. A chłopak,
pomógł mi wstać. Byłam cała obolała. Strasznie się czułam, ale przecież nie
będę się wyżalać chłopakowi, którego nigdy na oczy nie widziałam, a jeszcze do
tego mnie uratował..
- Dziękuje - powiedziałam cicho, nie miałam nawet siły
mówić, spuściłam głowę.
- Nie dziękuj, to był mój obowiązek.. Boli cię coś? - spytał
czule.. Zaraz.. znałam ten niesamowity głos, nie wiedziałam skąd, ale jestem
pewna, słyszałam go już gdzieś. Na 100 %.
- Nic mnie nie boli - skłamałam,a łzy spłynęły mi po
policzku.
- Ta jasne, a ja jestem spiderman - zaczęłam się śmiać, ale
zabolało mnie żebro. - Chodź usiądź tutaj, nie możesz się przemęczać - podniosłam
głowę, otworzyłam szeroko oczy. Nie mogłam w to uwierzyć.. To był James David
Maslow, największe ciacho, z mojego ulubionego zespołu. Myślałam, że zemdleje..
- James Maslow - powiedziałam cicho, a on się uśmiechnął.
- We własnej osobie. A ty jak masz na imię? – spytał.. Wow..
Nie wiedziałam, że będę miała takie szczęście. Musiałam się ogarnąć.. Wdech,
wydech, wdech wydech.. Spokojnie.
- Angelika. Nie wiedziałam, że biegasz po nocach –
powiedziałam po chwili.
- Lubię biegać, ale nie gadaj, tylko siadaj - próbowałam
usiąść na ławce, ale nie mogłam się zgiąć. James to zauważył. - Na pewno cię
nic nie boli?
- Boli.. Bardzo - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Co cię boli? - pogłaskał mnie po policzku.. Było to
strasznie miłe, nie powiem.. Podobało mi się to, nawet bardzo.
- Wszystko! - krzyknęłam z bólu i zaczęłam płakać.. Wiem, że
nie powinnam tak zareagować, ale to już było ponad moje siły.. Ból był jeszcze
gorszy niż przedtem..
- Spokojnie... - przytulił mnie, a ja się uśmiechnęłam. - Wszystko
będzie dobrze.. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.. Obronię cię – ostatnie
zdanie wypowiedział cicho..
Bolało cholernie, ale co ja bym kiedyś
dała, żeby James Maslow mnie kiedykolwiek przytulił. To była najpiękniejsza
chwila w moim życiu, ja - nie ważna dla nikogo dziewczyna - w ramionach
najcudowniejszego człowieka na ziemi - Jamesa Maslowa. Jeju.. Każda dziewczyna
dałaby fortunę, żeby znaleźć się na moim miejscu.
- Na pewno - powiedziałam wycierając łzy.
- Zawieść cię do szpitala? - spytał patrząc mi w oczy.
- Jakbyś mógł, tylko jest problem..
- Jaki? Powiedz.
- Za nic w świecie nie wstanę, bo za bardzo boli.
- To cię wezmę na ręce - nie zdążyłam powiedzieć „Nie James”, a on już to zrobił.
- Nie musisz, jestem ciężka - złapałam się za jego szyję. Nie
chciałam spaść.. Nie z takiej wysokości.. Wiecie on około 184 cm, tak na oko, a
ja 169 cm. Nie byłam wysoka.. Tylko nie wiem po kim odziedziczyłam wzrost..
Mama 176 cm, tata 182 cm, siostry około 180 cm. A ja najmniejsza.. Rodzice
zawsze się śmieją, że jestem mała po sąsiedzie.. Ale wiem, że to tylko żarty.. Ale
jak można być takim małym?
- Musiałem.. znaczy
chciałem - zaczerwienił się.
- Ładnie ci w czerwonym - powiedziałam.
Popatrzył na mnie z taką samą
dzikością jak Adrian na lotnisku, odwróciłam momentalnie wzrok i wtuliłam się w
jego szyję, poczułam śliczny różany zapach, pewnie szampon do włosów. Czułam
się jak księżniczka..
Chwilę
później poczułam że stanął. Odwróciłam głowę. Zobaczyłam, że stoimy, przed
pięknym czarnym Ferrari FF, bez dachu. Moim zdaniem Ferrari powinno być koloru
czerwonego, ale jak kto chce..
„Włożył”
mnie do środka samochodu, a sam usiadł od strony kierowcy i zaczęliśmy jechać,
odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Nacisnął na gaz, ale dla mnie nie
było to nic fascynującego. Gdy poczułam, że jedziemy zbyt szybko, otworzyłam
oczy, odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na licznik - 190 km/h.
- Chcesz nas zabić? - spytałam strasznie spokojnie.
- Nie – powiedział, a jego prawy kącik ust, uniósł się do
góry.
- To mógłbyś zwolnić? Na mnie to nie robi wrażenia.
- Jasne.. Każda dziewczyna lubi szybko jazdę.
- Może tak, ale ja wolę prowadzić.
- Masz prawko?
- Nie, ale to mnie ogranicza? - złożyłam ręce na piersiach i
zamknęłam oczy.
- No.. Ogranicza, bo chcę jeszcze pożyć.
- Dobrze.. Ale czy ja teraz prowadzę? Czy ja jadę w tym
momencie 190 km/h? Raczej nie. To jak coś to ty chcesz nas zabić.
- Masz rację, jak umierać, to tylko z takim pięknym aniołem
jak ty.
Spojrzałam
na niego jak na głupka, zaczerwieniałam się.. Poczułam to. Spuściłam głowę, aby
nie zauważył. Zrobiło mi się głupio. Nikt nigdy nie mówił mi, że jestem ładna..
Nawet tak nie uważałam, a co dopiero.
- Ślicznie wyglądasz z czerwonymi policzkami - powiedział,
uśmiechając się.
- Przesadzasz - schowałam twarz za włosami.
- W której kwestii.. Że jesteś ślicznym aniołkiem czy że ładnie
ci z czerwonymi policzkami? – spytał odgarniając moje włosy z twarzy.. Właśnie
staliśmy na czerwonym świetle.
- Nie jesteś wcale ładna, a w czerwonym policzkami wyglądam
okropnie. A tak w ogóle to mnie nie podrywaj, bo powiem Josh-owi - powiedziałam,
żeby zrobić mu na złość.
Spojrzałam
na jego twarz, od razu znikł z niej, ten piękny biały uśmiech, zrobić się
blady.. Wyglądał jak trup..
- Coś się stało? - spytałam z niepokojem.
- Słabo mi się zrobiło. Masz chłopaka? - spytał, ale ja nie
odpowiedziałam. - Spytam inaczej masz kogoś?
Nie
zdążyłam odpowiedzieć, bo zaczął grać mi telefon, Alessandra Amoros – Niente była to Dagmara, kochałyśmy tą
piosenkę.
- Hejka. Co tam mała u Ciebie? – spytała moja siostra.
- W porządku, naprawdę.Słonecznie, pięknie. Aż chce się żyć.
- Gdzie jedziesz i z kim? – wszystko musi wiedzieć? Jak to
ona.
- Nigdzie.A co? – próbowałam kłamać, ale mi się to wtedy nie
udało.
- Przecież słyszę samochód. Ada, nie okłamuj mnie.
- Aaa.. Kolega pokazuje mi miasto.
- Mówisz prawdę?
- Tak. Obiecuję.
- To wam nie przeszkadzam, tylko wiesz, żebyś z tym kolegą
nie „wpadła”.
- Taka głupia, to ja jeszcze nie jestem. Nie przesadzaj.
- Jeszcze? Haha. Mam nadzieję. Pa.
- Pozdrów wszystkich. Pa.
- Pozdrowię.
Rozłączyła się, a ja odetchnęłam
z ulgą.
- A teraz ci odpowiem na pytanie: Masz kogoś? Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą,
przecież nie pytał czy mam chłopaka, tylko czy kogoś mam. Popatrzyłam na jego
zawiedzioną minę. - Ale tylko kolegów i przyjaciół. Chłopaka nie miałam nigdy w
życiu.. Jak na razie nie chcę mieć. Nie jestem jeszcze gotowa.
- A kto to Josh? - spytał zaciekawiony.
- Przyjaciel, u którego mieszkam.
- A z kim
rozmawiałaś? Jaki to był język?
- Jaki ty jesteś ciekawski.. Z siostrą, po polsku.
- Jesteś Polką? - popatrzył na mnie i otworzył szeroko oczy.
- Tak, przyjechałam tu poszukać kuzyna, którego nie
widziałam ponad dziesięć lat.
- To życzę ci miłych poszukiwań.
- A dziękuje. A ty masz kogoś?
- Tak samo jak ty tylko przyjaciół itd. Dziewczynę miałem,
ale straciłem, sama zawiniła.. Zdradziła mnie z gitarzystą z naszego zespołu –
Dustinem. A i tak później powiedziała, że mnie kocha, a to była tylko chwila
zawahania się..
- Biedaczku - pogłaskałam go po ramieniu.
- Przyzwyczaiłem, że każda, którą kocham mnie nie chce.
- Nie przesadzaj. Jesteś wspaniałym facetem, na pewno wiele
dziewczyn jest w tobie zakochanych.
- Nie przesadzam, tak jest.
- Nie możliwe, jak się zakocham, to będę o to osobę walczyła
z całych sił. Obiecuję ci to.
- Może masz rację. Jesteśmy na miejscu..
*************
Ok. Proszę o szczere komentarze. Oczywiście, nowa postać :) Mam nadzieję, że się spodobało.. Notkę dedykuje mojej kochanej - nowej - koleżance Gage :) <3