Z perspektywy Mii
Wiedziałam,
że Amy musi wrócić do domu. Wiedziałam, że wszyscy za nią tęsknią, ale nie
mogłam się pogodzić z tym, że w moim domu będzie tak pusto. Przyzwyczaiłam się
do jej obecności, wspólnych poranków, oglądania filmów, plotkowania.
Przyzwyczaiłam się, że jest.
Spoglądałam
przez okno taksówki, myśląc, że za chwilę będę musiała ją oddać w ich ręce… i
pewnie długo jej nie zobaczę. Wiedziałam jednak, że muszę dopilnować, aby
wróciła do domu. Nawet jeśli nie chciałam spotkać się z Jamesem. Nie chciałam z
nim rozmawiać. Każda nasza rozmową kończyła się jedynie kłótnią.
-
Mamo – z zamyślenia wyrwała mnie Amy – już dom – uśmiechnęłam się jedynie, nie
mówiąc nic. Wyciągnęłam walizki z bagażnika samochodu i ruszyłyśmy wolnym
krokiem w stronę bramy. – Wejdziesz na chwilę?
-
Nie wiem czy to dobry pomysł – powiedziałam, stawiając torby pod drzwiami. – Ja
i twój tata…
-
Wiem – przerwała mi – ale masz też wujka Kendalla – zaśmiała się – i resztę
wariatów, którzy na pewno się za tobą stęsknili.
Blondynka
nie dała mi nawet zastanowić się nad odpowiedzią. Uchyliła drzwi wejściowe, a
potem wszystko potoczyło się samo. Każdy z miłością witał Amy. Każdy cieszył
się, że wróciła. Ja stałam jedynie oparta o drzwi, patrząc na to całe
zamieszanie.
-
Wujku, bo mnie udusisz – zaśmiała się, gdy Logan obracał nią dookoła.
-
Stęskniłem się za moją małą kochaneczką – powiedział, gdy postawił ją na
ziemię. – Nie masz pojęcia jak bardzo nam ciebie brakowało.
Uśmiechnęłam
się pod nosem. Atmosfera w tym domu zawsze była magiczna. Każdy z każdym
trzymał, wspierali się nawzajem, a przede wszystkim – kochali. Uwielbiałam tu
przebywać. Odkąd tylko pamiętam. Przymknęłam na chwilę oczy. Ból migrenowy znów
nie dawał mi spokoju.
-
Wspomnienia wracają? – usłyszałam głos blondyna.
-
Niestety – zaśmiałam się.
-
Co tym razem?
-
Pierwsze spotkanie w tym domu. Pierwsze wymienione zdania. Pierwsze wspólne
chwile. To, gdy dowiedziałam się, że jesteś moim kuzynem, a później bratem –
szepnęłam.
-
Tęskniłem za tobą, siostrzyczko – złapał mnie za rękę.
-
A ja za tobą – położyłam mu głowę na ramieniu. – Ale muszę już iść. Samolot
powrotny mi ucieknie.
-
Myślałem, że zostaniesz – spojrzał na mnie z miną zbitego psa. – Dopiero
przyjechałaś… Tak dawno cię nie widziałem.
-
Z wielką chęcią, ale mam naprawdę napięty grafik – rzuciłam szybko.
-
James nam powiedział o kłótni – szepnął – i nie musisz się nim przejmować.
Przypilnuje żeby cię nie niepokoił… tylko zostań chociaż na chwilę.
-
Obiecuję ci, że przyjadę, jeśli dostanę urlop w pracy – spojrzałam za Amy,
która wchodziła schodami na górę. – Teraz naprawdę nie jestem w stanie zostać.
Pójdę na chwilę do Amy się pożegnać i zaraz mnie nie ma.
-
Trzymam cię za słowo – uśmiechnął się.
Z perspektywy Amy
Weszłam
do pokoju. Tak dawno tu nie byłam. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Jednak bałam
się co los przyniesie. Wiedziałam, że gdy jestem tu, chociaż jestem daleko od
Louisa. W Nowym Jorku non stop miałam wrażenie, że mogłabym go gdzieś spotkać,
co tak naprawdę się stało i na co nie miałam wpływu… ale nie mogę uciekać.
Stało się, co się stało. Zostałam przez nich oszukana, zraniona, zdradzona –
ale musiałam sobie z tym poradzić.
-
Mogę? – z zamyślenia wyrwała mnie mama. – Muszę uciekać na samolot, a chciałam
ci coś dać, bo w końcu za niedługo będziesz miała urodziny – szepnęła,
wyciągając za siebie niebieski pamiętnik, który jej pożyczyłam. – Wkleiłam
nasze zdjęcia do środka byś mogła wspominać nasze wspólne mieszkanie – zaśmiała
się.
-
Dziękuję – powiedziałam i lekko ją przymuliłam.
-
Ale nie myśl, że to koniec – sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej dużą
kopertę. – Mam nadzieję, że ci się spodoba, a jak nie to… że chociaż rozważysz
moją propozycję.
-
Jaką propozycję? – zapytałam zaciekawiona.
-
Otwórz jak wyjadę. Zastanów się na spokojnie. Jeśli podejmiesz decyzję, napisz
albo zadzwoń – pocałowała mnie w czoło. – Będę czekać z niecierpliwością.
-
Dobrze – powiedziałam, lekko wahając się. Nie wiedziałam co mama wymyśliła, ale
byłam bardzo ciekawa. Nagle do pokoju wparował tata, gdy ujrzał Mię, stanął w
miejscu i jakby zamarł.
-
Cześć – szepnął speszony. – Nie wiedziałem, że przyjedziesz razem z Amy.
-
Wolałam ją odwieźć do domu aby się nie martwić – powiedziała blondynka – ale
nie martw się, już wyjeżdżam – odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę
drzwi.
-
Nie musisz uciekać – powiedział, zagradzając jej drogę.
-
Nie uciekam – spojrzała mu w oczy. – Nie mogę tu być. Mam sporo pracy –
wyglądali jak małe dzieci, które się przepychają. Usiadłam na łóżku,
przyglądając się jak mama chce wyjść, a tata za wszelką cenę jej to utrudnia. –
Czy możesz mi zejść z drogi?
-
Nie mogę – powiedział, łapiąc ją w pasie. – Amy odwróć się – przyciągnął mamę
bliżej i namiętnie pocałował, a ja zaczęłam się śmiać. Chwilę później tacie nie
było już do śmiechu. Dostał po twarzy, a Taylor wyskoczyła jak poparzona. –
Charakterna… ale lubię ją za to – spojrzałam na niego jak na głupka, po czym
przewróciłam oczami. Wiedziałam co oboje do siebie czują, ale także zdawałam
sobie sprawę, że mieli na tyle ciężkie charaktery, że nie pokażą po sobie jaka
jest prawda. Chociaż tata i tak robi spore kroki w tym by mama zrozumiała jak
mocno ją kocha… Jednak nie zdawał sobie sprawy, że ona o tym wie, a duma po
ostatniej kłótni nie pozwoliła jej odpuścić. To nie w jej stylu.
***
Korzystając z okazji, że to już ostatni post w tym roku, chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, kochani :)