Następny rozdział.. Jakoś naszła mnie wena. Komentujcie :)NOWE POSTACIE!
*****************************
Obudził mnie komunikat: „Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy” i głos Adriana:
- Szybko - powiedział.- Zapinaj pasy, mała.
- Heh - odwróciłam się zapięłam pasy i powiedziałam - Mówisz
jak mój kolega.
- Fajny jest ten kolega?
- Tak. Ma na imię Josh i jest super kolegą.
- Ciężko ci było go zostawić w Krakowie? - spytał a ja
popatrzyłam na niego.
- Nie zostawiłam go. On mieszka w Los Angeles, ale nie wiem
czy będzie chciał mnie przyjąć do swojego mieszkania. Teraz ma dziewczynę i nie
chciałabym im się w życie wcinać.
- Doskonale cię rozumiem. Jak przyjechaliśmy pierwszy raz do
LA, to nie mieliśmy gdzie spać, mama pojechała do znajomych, ale ja nie chciałem.
Jakimś cudem mama i tak mnie tam zaciągnęła - uśmiechnął się.
Poczułam,
że jesteśmy coraz niżej i złapałam go za rękę, a on spojrzał na mnie zdziwiony
i się uśmiechnął. Ja zrobiłam to samo, zamknęłam oczy. Za chwilę byliśmy już na
ziemi.
- Uff.. Jaka ulga - powiedziałam otwierając oczy.
- Wiem, ale byłaby większa, gdybyś puściła moją rękę.
- O tak przepraszam - zaczerwieniłam się.
- Nic nie szkodzi, to było nawet miłe.
- Wstawaj, wysiadamy.
- Jakoś nie mam ochoty - założył ręce i popatrzył na mnie.
- Głupek - wstałam, chciałam przejść przez jego nogi, ale on
pociągnął mnie na swoje kolana i powiedział cicho:
- Fajnie się z tobą leciało - uśmiechnął się, a ja poczułam,
że trzyma mnie w pasie.
- Mi również, ale mógłbyś mnie teraz ty puścić?
- Oczywiście - uwolnił mnie z uścisku, wstałam, wzięłam
torebkę i wyszłam. - Czekam na ciebie przy odbieraniu walizek.
- Już biegnę! - powiedział i momentalnie przybiegł do mnie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Odebraliśmy
walizki, ja trzy, a on.. tylko jedną?! Dziwne dla mnie to było. Zaczęłam się
śmiać, a on spytał:
- Dlaczego się śmiejesz?
- Bo ja przyjechałam na miesiąc i mam trzy walizki, a ty
mieszkasz tu całe życie i masz tylko jedną.
- Nie mam tam wcale swoich ubrań, tylko babcia, dała nam
jakieś ciasta, paszteciki itp.
- To masz fajną babcię.
- Wiem. Jest wspaniała.
Uśmiechnęliśmy się oboje. Powolutku szliśmy do wyjścia. Nagle
usłyszałam, że ktoś mnie woła:
- Angelika, zaczekaj - zdziwiona odwróciłam się. Zauważyłam,
że jakaś para biegnie w naszą stronę.
- Znasz ich? - spytał Adrian.
- Tak - nagle się uśmiechnęłam. - To Josh i chyba jego
dziewczyna.
- Gdzie mi uciekasz? - spytał Josh, gdy był już przy mnie.
- Myślałam, że nie przyjedziesz po mnie - przytuliliśmy się.
- A dlaczego bym miał nie przyjechać? Jestem moją najlepszą przyjaciółką,
znaczy koleżanką.. - od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy jak zobaczyłam, jak przygląda nam się jego towarzyszka. Była
ładna miała brązowe włosy, nie była zbyt wysoka, ani zbyt niska. Josh lubisz takie dziewczyny.. Miała śliczną cerę.. Nie była za bardzo opalona, co bardzo pasowało do jej włosów. Włosy związane, nie była za bardzo umalowana.. To był jeden warunek Josha, aby umówić się z dziewczyną.. Nie może być jak "plastikowa" lalka. Takie dziewczyny - tak mówił Croven - nie mają uczuć.
- Josh, wiesz nie przytulaj mnie, bo twoja koleżanka się
dziwnie patrzy. Chyba jest zazdrosna.. - powiedziałam cicho, aby jego przyjaciółka nas nie usłyszała.
- Tak? - spytał i się odwrócił w stronę dziewczyny..
- Tak, może nas przedstawisz?
- Ach tak.. To jest moja dziewczyna Izabela.
- Miło mi poznać - powiedziałam, podając jej rękę.
- Mi również - powiedziała, ze szczerym uśmiechem.
- Jesteś Polką? - spytałam Izabelę, a ona się uśmiechnęła.
-Nie przejmuj się kochanie.. Ona w każdym widzi Polaka lub Polkę - zaczął się śmiać.
- Nie, nie jestem Polką - powiedziała Iza, gdy uspokoiła śmiech - Wychowałam się
we Włoszech, ale tu w LA, poznałam kogoś kto skradł moje serce - pocałowali się.
- To miłe.
- A twój znajomy to..? - spytał Josh, mrużąc oczy.
- A tak.. To jest Adrian, kolega z samolotu.
- Miło poznać - powiedzieli wszyscy w jednym momencie.
- No to co, idziemy?-spytałam.
- Idziemy - powiedzieli wszyscy.