24/04/12

Rozdział V


Przepraszam, że tak długo nie pisałam.. 
***********************

 Ruszyliśmy ku wyjściu, poczułam ciepłe powietrze na mojej szyi. Adrian stanął obok mnie i złapał w pasie, pocałował w szyje. Zaskoczona próbowałam mu się wyrwać, ale bez skutku, położyłam swoje ręce na jego klatce piersiowej, aby się ode mnie odsunął:
- Zostaw! - krzyknęłam.
- Nigdy, muszę ci coś powiedzieć.. – był inny, taki poważny.. Bałam się go.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam znów.
Josh, zauważył to, odwrócił się w naszą stronę i krzyknął:
- Puść ją! Ona nie chce, żebyś ją obmacywał! – Josh zawsze stawał w mojej obronie.. Był prawdziwym przyjacielem. Dalej jest.
- Nie mam zamiaru - powiedział spokojnie Adrian, patrząc się na mnie dzikim wzrokiem.
- Co chcesz mi powiedzieć? - spytałam również spokojnie.
- Że.. że strasznie mi się podobasz - delikatnie mnie puścił,a ja się wyrwałam.
- Jesteś tylko moim kolegą - zaczęłam go głaskać opuszkami palców, po policzku. Złapał moją rękę i przyłożył do swoich ust. Pocałował kilka razy i puścił.
- A ty moją drugą połówką, kocham cię - popatrzyłam na niego, jak na wariata.
- Adrian.. Nie obraź się, ale po jednym dniu znajomości, nie można się zakochać - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Twoim zdaniem nie, ale jakoś przy tobie czuję się tak dobrze.. Nigdy nie czułem czegoś takiego - spuścił głowę,a  ja go przytuliłam.
- Nigdy nie będę dla ciebie nikim więcej niż koleżanką, przykro mi – po jego policzku spłynęła łza, udałam, że tego nie widziałam.. Fajny początek nowego życia..
- Rozumiem.. – nie podniósł głowy.
- Nie smuć się, uśmiech proszę - uśmiechnął się, a ja znów go przytuliłam. Czułam się bardzo źle. Zrobiłam mu przykrość, ale co miałam zrobić jak nic do niego nie czułam?
- Idziemy czy stoimy? - spytała Iza.
- Idziemy – powiedziałam.
                Wyszliśmy przed lotnisko. Włożyłam torby do samochodu Izy. Josh jeszcze nie miał auta. Ostatnio skończył 18 lat. Dokładnie 20 czerwca. Dobrze mu.. Też bym chciała mieć już 18 lat.
- Jedziesz z nami? - spytał Josh, Adriana.
- Nie, ja mam tu niedaleko samochód. Do widzenia.
- Pa - powiedzieli Josh i Iza, a ja nie mogłam wytrzymać i pobiegłam do niego.
- Masz to mój numer - podałam mu karteczkę.
- Dziękuje. Napiszę do ciebie. Pa kochana.
- Pa - przytuliłam go ostatni raz i udałam się do samochodu.
Czułam się jakoś dziwnie, jak nie ja. Zraniłam go? Tak, na pewno, widziałam jego oczy, oczy zachodzące łzami. Jest mi z tego powodu tak smutno. Nigdy nikogo nie zraniłam, aż tak...
                Jechaliśmy, jakieś 10 minut. Przez całą drogę nie odezwałam się ani razu, a Josh z Izą rozmawiali przez całą drogę. Rozmyślałam tylko nad tym, gdzie będę spała.. Nie będę się narzucać Joshowi, co to, to nie. Taka podła to nie jestem.
Nagle zauważyłam, duży dom, był prześliczny. Dach czerwony, a cały dom miał kolor drewna, ciemniejszego drewna.
- To wasz? - zapytałam.
- Tak - powiedziała Iza. - Dostaliśmy od rodziców na zaręczyny.
-  Na zaręczyny? - zdziwiłam się. - Przecież Josh mówił, że jesteś jego dziewczyną, a nie narzeczoną.
- Wiem. Nikt o tym nie. Tylko my, nasi rodzice i.. ty - uśmiechnęli się.
- Jestem wyjątkiem - zaśmialiśmy się.
                Iza zaparkowała w garażu, wzięłam swoje walizki i udałam się za nią do środka, Josh mam gdzieś zniknął, jak zwykle, to było w jego naturze. Otworzyła drzwi, a ja zaniemówiłam, nigdy nie widziałam, takiego pięknego wnętrza.
- Podoba się? - spytał Josh, który nagle znalazł się w kuchni.
- Jeju.. Jak tu pięknie.  Jak wam się udaje utrzymać dom w czystości?
- No.. Mało w nim czasu spędzamy. Nie mamy wiele czasu. Josh, chodzi do szkoły, a ja do pracy - powiedziała Iza.
- A ile ty masz w ogóle lat? - spytałam. - Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić.
- 22. Nie jestem już taka młoda.
- Nie przesadzaj. Jesteś młoda, nawet bardzo.
- Dość tych kłótni, mój kotek jest młody - pocałował ją w usta - tak samo jak moja koleżanka - uśmiechnął się.
- Teraz już przyjaciółka - uśmiechnęłam się do Josha.
- Naprawdę mogę do ciebie tak mówić? - spytał zdziwiony chłopak.
- No pewnie, tyle dla mnie zrobiliście. Iza jak chcesz to też możesz być moją przyjaciółką - zwróciłam się do Izabeli.
- Bierz ten tytuł póki się nie rozmyśliła, u niej nie jest tak łatwo zostać przyjacielem, ja trudziłem się ponad trzy lata - uśmiechnął się, a ja do niego podeszłam i dostał ode mnie kuksańca w bok.
- Dobrze, mówmy do siebie przyjaciele - powiedziała po chwili namysłu Izka.
- To super - uniosłam prawy kącik ust do góry.
Postaliśmy jeszcze chwilę, pogadali. Josh z Izą non stop się całowali, a mi było nie dobrze. Tak już miałam, nie lubiłam się patrzyć jak ktoś się całuje. Mama mówiła, że jestem zazdrosna, ale ja tak nie uważam. Tak zostałam nauczona, że całowanie jest obrzydliwe.. Ale jakoś miło było patrzeć na nich, tak słodko razem wyglądali.
- Chodź, pokażę ci twój pokój - powiedziała Izabela, gdy NARESZCIE oderwała się od Josha.
- Mogę u was mieszkać? - spytałam zdziwiona.
- Oczywiście - powiedział Josh - Jesteś moją przyjaciółką.
- Dziękuje wam - przytuliłam się.
- Nie ma za co. Chodź - powiedziała Izka. - To tu - powiedziała po chwili.
                Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam piękny, duży pokój. Dwie ściany były niebieskie, a dwie różowe. Na ścianach, powieszone były obrazy i zdjęcia. Strasznie mnie to zaciekawiło. Niektóre zdjęcia były kolorowe, ale najpiękniejsze były czarno - białe. Znałam je, nie wiem skąd. Równolegle do drzwi było okno. Obok łóżko, duże. W pokoju znajdowały się też dwie szafy i biurko.
- Josh! – krzyknęłam - To co za zdjęcia na ścianach?!
- Nie krzycz, przecież tutaj jestem - zaśmiał się i stanął obok mnie.
- Josh mówił, że te zdjęcia robiła jego utalentowana znajoma - powiedziała dziewczyna. - Ale nigdy nie chciał zdradzić jej imienia. Powiedział, że nie chciałaby tego, jest bardzo skromna..
- Aż wreszcie ją poznałaś - powiedział Josh, a my popatrzyłyśmy się na niego dziwnie.
- Jak to? - spytałyśmy obydwie.
- Angelika, przypatrz się tym zdjęcia - popatrzyłam na nie.
-Przecież.. przecież to moje zdjęcia. Miałam z trzynaście, może czternaście lat jak je zrobiłam.-uśmiechnęłam się. Trochę mnie to zdziwiło, że moje zdjęcie wiszą u nich w domu.
- Tak, dałaś mi je w prezencie, jak wyjeżdżałem - powiedział Josh.
- To ta twoja artystka - zaśmiała się Iza.
- Tak, moja ulubiona artystka. Uciekam na dół - powiedział i znikł za drzwiami.
- A tak w ogóle to pięknie tutaj - stwierdziłam.
- Dziękujemy - powiedziała Iza.
- A gdzie jest łazienka? - spytałam,  a Izabela pokazała na drzwi w pokoju. - Myślałam, że to garderoba.
- Każdy tak myśli, ale my wolimy mieć łazienki w pokojach. Idę..
- Dziękuje za wszystko - powiedziałam.
- Nie ma za co. Czuj się jak u siebie w domu. - powiedział Josh, wpadając do pokoju, zabrał swoją narzeczoną i znikli oboje.
                Położyłam się na łóżku i pomyślałam „Zaczynam nowe, lepsze życie. Będzie dobrze. Na pewno.” Było już po 19:40.
- Co ja będę teraz robić? - pomyślałam.
Przebrałam się i udałam na pole, usiadłam na trawie i oglądałam gwiazdy. Nagle poczułam, że ktoś mi się przygląda, nie wiem kto, słyszałam tylko kroki i widziałam jakąś ciemną postać w oddali. Bałam się. Zbliżała się do mnie coraz bliżej i bliżej. Zamknęłam oczy, aby się nie bać, ale to nie pomogło, czułam jego oddech, dłonie na twarz i głos: „Otwórz oczy.. Proszę. Otwórz oczy..” Znałam ten głos, ale bałam się..
Otworzyłam oczy. Nagle wszystko co widziałam znikło, a przy mnie na trawie siedział Josh.
- Co się stało? - spytałam.
- Zasnęłaś na trawie i miałaś jakiś dziwny sen, chyba.. Strasznie krzyczałaś, więc cię obudziłem.
- Oo.. Tak. Miałam strasznie dziwny sen…
                Opowiedziałam o wszystkim Joshowi. Musiałam komuś powiedzieć, że mam jakie obawy, bo samo z siebie, nie śniło by mi się coś takiego. Wiem o tym. Ale później było jeszcze gorzej..