23/07/19

Rozdział I


Siema, jestem Amy, a dokładnie: Amy Angelika Maslow, 16-letnia dziewczyna, która wychowała się bez matki. Niektórzy mówią, że mam o wiele lepiej od nich. Życie bez ciągłej kontroli, zakazów itp. Ja wolałabym mieć kogoś, kto by mnie wspierał i pomagał… Mam tylko ojca, który w ogóle się mną nie zajmuje. Znaczy... Nie ma dla mnie czasu. Wolał spędzać czas ze swoimi kumplami, niż z własną córką. Do tej pory jakoś nie umiał mi pokazać, że mnie kocha. Jest obojętny na wszystko, co się dzieje. Ciocia Pauline mówi, że to przez to, że jeszcze się nie pogodził ze śmiercią mamy. No dobrze, odpuszczę mu, ale ile można? Rozumiem, że ją kochał, że chciał spędzić z nią życie, ale minęło już tyle czasu… Powinien zapomnieć albo chociaż spróbować w końcu żyć normalnie. Jego ciągłe wahania nastroju w niczym nie pomagają, a niszczą tylko humor pozostałym domownikom.
Poza tym, mój ojciec jest cholernie nieodpowiedzialny. Dobrze, że sama umiem zadbać o siebie, bo byłoby ze mną źle. Nie raz zdarzało się tak, że nikogo nie było w domu, a ja nie mam kluczy, bo tata zapomniał dorobić. Musiałam się wtedy gdzieś podziewać... Jedynym miejsce był dom cioci Izy i wujka Josha. Podobno obiecali mamie, że będą mi pomagali.
- Amy chodź na obiad! – krzyknęła ciocia Pauline. Jest nawet spoko... Jak na osobę, która jest ode mnie wiele lat starsza. Ona jest chyba jedyną prawdziwą moją ciocią, bo tak to same przyszywane. Ale dzięki temu nie brakowało mi mamy, lecz może czasami myślałam jakby to było, gdybym jednak miała oboje rodziców. Lecz w mojej przyszywanej rodzinie chociaż czasami miałam większe wsparcie, niż w tej prawdziwej.
Zeszłam na dół. „Cała rodzinka w komplecie” – pomyślałam. Jak zwykle babcia Cathy nas odwiedziła… Czasami mam wrażenie, że mnie nie lubi. Mojej mamy nie lubi, eh... nie lubiła. To wiem. Nawet czasami mi się wydaje, że cieszy się z tego, że już jej nie ma. Nie raz rozmawia z tatą, że może to dobrze, że tak się stało i znów mu wciska tą... e… Halston Sage? Chyba tak się nazywała... Mój tata i tak nie ma zamiaru nawet na nią spojrzeć, bo wie, że to ona zabiła moją mamę. Babcia nie chce za bardzo w to uwierzyć, a Sage dopiero co wyszła z więzienia za współudział... A niech się udławi, jakbym ją zobaczyła na oczy to bym ją udusiła gołymi rękami. 
Minęło tyle lat... Taki szmat czasu, a tata dalej pamięta jak się poznali, jak się kłócili, jak to wszystko się zaczęło... Nie raz płacze, ale z daleka od nas. Widzę to, chociaż on nawet o tym nie wie... Nie chce żebyśmy wiedzieli, że cierpi. Szkoda mi go... Ale co mogę poradzić, jak sobie pomóc nie da. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz mnie przytulał, pocałował, powiedział, że mnie kocha… Czasami wydaje mi się, że mnie nie kocha, że mnie nie chce. Ale co ja sobie wyobrażam…? Że po tym wszystkim, po tym morderstwie mojej mamy, on będzie chciał mnie przytulić lub pocałować? Chyba się łudzę tylko... A to wszystko dlatego, że jestem do niej podobna. Włosy miałam zawsze koloru, taki jak miała mama na zdjęciach, lecz je przefarbowałam na blond, ale i tak po oczach jestem podobna do mojej rodzicielki. A najważniejsze, że jestem dziewczyną. Eh, ciężki mam los. Ale muszę wytrwać, urodziłam się, żeby mój tata był szczęśliwy, żeby moi rodzice byli, ale teraz... Gdy nie ma mamy… Wszystko zaczęło się walić. Muszę pomóc tacie poukładać wszystko, bo inaczej nie damy sobie rady... W kupie siła, musimy trzymać się razem.
- Młoda bierz się do jedzenia – odezwał się wujek Kendall wyrywając mnie z zamyślenia, a tata znów się zasmucił. Mówiłam do wujka, żeby przy tacie nie mówił do mnie „młoda”. Tata źle to znosi.
- Nie mów do mnie młoda, nie jestem moją mamą – zerwałam się, zabrałam talerz i poszłam na górę. Nie chciałam patrzeć jak mój tata znów jest smutny. Dobijało mnie to, ale ja nic nie umiałam na to poradzić.
Moje życie właśnie tak wyglądało. Ciągle tata był smutny, a ja? Ja nie robiłam z tym nic, bo myślałam, że nie potrafię. Dopiero później Logan – bo on nie pozwolił mi mówić do siebie wujek – uświadomił mi, że tata tęskni i muszę go wspierać. I to właśnie mam zamiar robić. Ale nie dziś... Nie teraz… Na pewno nie tak szybko. Może później… Najpierw muszę swój zagmatwany świat poukładać. Dobrze, że mam Louisa... On jedyny jest ze mną zawsze, o każdej porze dnia i nocy mogę z nim pogadać i nie mieszka daleko, to jest ważne.
Może wam wytłumaczę, kto to jest Louis... To mój najlepszy przyjaciel, traktuje go jak brata. Jest starszy ode mnie, syn cioci Izabeli i wujka Josha. Spędzamy razem każdą chwilę… Ale Lou chce się wyprowadzić. Odciąć się od tego wszystkiego… Zostanę sama. Ciekawe jak sobie poradzę... Bez niego mój świat jest niczym… Nie wyobrażam sobie jakbym mogła bez niego żyć… On daje mi nadzieje, na lepsze jutro.
Z perspektywy Jamesa
- Co ty za dziecko wychowałeś synku – powiedziała moja mama. Ona nie rozumie, że ja cierpię... że nie mam na nic sił, na nic ochoty.
- Może byś się nie wtrącała w moje wychowanie, co? – powiedziałem. – To moja córka i będę ją wychowywał jak mi się podoba – wstałem i poszedłem na górę.
Zatrzymałem się przy pokoju mojej córki. Zajmowała pokój, w którym miała mieszkać Ang. Tyle wspomnieć... Tak bardzo za nią tęsknię. Minęło tyle lat, a ja nadal nie mogę się pogodzić ze śmiercią mojej żony. Chociaż przez chwilę mogła nią być. Najpiękniejsza chwila w życiu przerodziła się w najgorszą. Dlaczego ten świat jest taki niesprawiedliwy? Nie rozumiem.
A wracając do Amy… Czasami pyskuje i jest wybuchowa, ale... jest dobra, czuła i kochana. Tak samo jak jej mama... Jak na nią patrzę przypomina mi się Angel... Te same oczy, uśmiech... Włosy też miała takie same, ale je przefarbowała. Miała o to niezłą awanturę u mojej matki. Mi to nie przeszkadza... Lecz jak spojrzę na Amy robi mi się momentalnie smutno. Angel... Moja biedna Angel... Za  bardzo mi ją przypomina. A ja za bardzo tęsknię... Kiedyś będę musiał ustatkować się. Angelika na pewno by chciała, żebym był szczęśliwy, ale... jak to zrobić bez niej? Zawsze powtarzałem sobie, że Angelika będzie ‘tą na zawsze’… Los zgotował nam inną historię. A ja… A ja nie potrafię… Nie potrafię się z tym pogodzić. Czas leczy rany... Ale minęło ponad dziesięć lat, a moje serce nadal jest złamane. Nie wiem kto może mi pomóc, pewnie nikt. Na zawsze zostanę samotny... I będzie mi z tym dobrze.