16/06/20

Rozdział XVII


Sprawa mojej mamy nie dawała mi spokoju. Długo myślałam co można by było zrobić i jak to zrobić, aby nie wzbudzać podejrzeń. Louis starał się trochę ją podpytać, w pewnym stopniu „zaprzyjaźnić się”, ale jak to bywa z nauczycielami, nie łatwo jest wejść w tą prywatną strefę. Jednak, nie odpuszczaliśmy. Chciałam o niej wiedzieć jak najwięcej, skąd jest, dlaczego uczy, czemu aż tak przypomina mi mamę. W miarę przeglądania zdjęć, zdałam sobie sprawę, że Lou miał rację… jest naprawdę podobna. Poza tym, nauka matematyki? Moja mama o tym marzyła! Zawsze chciała być nauczycielem. Nie uważam, żeby był to zbieg okoliczności.

Nadeszły ferie, a z nimi w naszych głowach narodził się pomysł. Postanowiliśmy namówić naszych staruszków, abym mogła na ferie wyjechać do Nowego Jorku. Tam bym mogła poznać panią Taylor, spróbować coś ją podpytać. Może jakoś zrozumieć tę całą sytuację.
- Nie ma mowy – powiedział stanowczym głosem tata. – Ferie spędzasz w domu na nauce.
- Nie ma szans! Ferie nie po to są! – byłam na niego wściekła.
- Nie było cię długo. Masz braki. Musisz jakoś to nadrobić, bo inaczej nie przejdziesz – tata odłożył gazetę i spojrzał na mnie. – Coś jeszcze?
- Doskonale wiesz, że nie będę cię pytać o zdanie. Będę chciała, pojadę – warknęłam i uciekłam do pokoju.
Z perspektywy Jamesa
Nie miałem już do niej siły. Była taka uparta... Do tego pyskata i denerwująca! Nie mogłem pozwolić na to, aby pojechała do Louisa na dwa tygodnie i znów opuściła się w nauce! Miała tak wiele braków, a nic sobie z tego nie robiła.
- No i co mam zrobić? – spojrzałem na Logana, który prawie zderzył się z Amy. Wściekła trzasnęła drzwiami i tyle ją było widać.
- Ucieknie nam znowu, jak tak dalej pójdzie – jęknął Henderson.
- Więc co radzisz? – spojrzałem na niego błagalnym wzorkiem. Wiedziałem, że Logg ma dobre pomysły, że mogę na niego liczyć.
- Niech pojedzie tam i uczy się z nim – powiedział, siadając obok. – Jest starszy, więc jej pomoże. Poza tym, to jej chłopak, czegoś możemy od niego wymagać.
- Oprócz tego, że ją bzyka! – krzyknęła Vai z pokoju.
- Nie słuchaj jej, gada głupoty. Na pewno nic między nimi nie było – szepnął brunet.
- Ja wszystko słyszę, Henderson! – Vai wyskoczyła z pokoju w bieliźnie. – Wszystko słyszę – powtórzyła i zamknęła się w łazience. Mężczyzna tylko się zaśmiał i spojrzał na mnie.
- I myślisz, że oni nic nic? – zapytałem po chwili lekko zmieszany.
- Na pewno nic nic – zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. – Ale przemyśl moją propozycję – wstał i wyprostował się – nie jest taka głupia.
- Tylko myślisz, że oni będą się tam uczyć? – westchnąłem. – Powiedzą mi, że tak, a będą się dniami i nocami gdzieś szlajać.
- To jedź z nią – uśmiechnął się Logan – i zabierz ze sobą Crovenów. Zróbcie sobie taki mały, rodzinny wyjazd. Ty, oni, Lou i Amy. Lepiej się poznacie, może w końcu jakoś się dogadacie, a przede wszystkim, będziesz miał na nią oko, żeby nie robiła niczego głupiego.
Mężczyzna pobiegł na górę do Vai. Spojrzałem za nim, zastanawiając się nad jego pomysłem. Wcale nie był taki głupi, jaki mi się na początku wydawał. Po krótkim zastanowieniu doszedłem do wniosku, że Amy myśli poważnie na temat Louisa, a Crovenowie lubią moją córkę. Szkoda tylko, że między mną, a nimi było jak było. Jednak wyjazd mógł poprawić nasze stosunki, jak i je pogorszyć. Byłem jednak dobrej myśli.
Złapałem za telefon i zadzwoniłem do Josha. Wcale nie był zadowolony z powodu mojego telefonu. Nigdy nie potrafiliśmy się porozumieć. Po chwili rozmowy, uspokoił się i nabrał przyjaznego tonu. Stwierdził nawet, że to dobry pomysł! Słyszałem w tle roześmiany głos Izabeli. Cieszyła się. Powiedziała, że taki odpoczynek im się przyda. Tym bardziej, że obiecałem, że za wszystko zapłacę. Chciałem im się jakoś odwdzięczyć za to, że byli wsparciem dla Amy w najtrudniejszych dla niej chwilach i w sumie przeprosić, za to jakim debilem byłem. Wiele razy chcieli mi pomóc, a ja byłem za dumny na to.
Na samym końcu, gdy już wszystko było ustalone, powiadomiłem Amy jakie są moje warunki. Na początku nie bardzo podobał jej się taki pomysł, ale koniec końców, stwierdziła, że lepsze to niż nic.
Wyjazd miał się odbyć za dwa dni. Zabukowałem bilety, zacząłem pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Byłem naprawdę dobrej myśli. Lepiej się poznamy, może nabierzemy do siebie więcej ufności… i może w końcu Josh wybaczy mi wszystkie moje błędy. Byłem młody i głupi. Teraz chociaż to wiem.