<Z perspektywy Jamesa>
- Pani Halston Sage? – zapytał jeden policjant.
- Tak, a co się dzieje? – zapytała dziewczyna.
- Jedzie pani z nami – skuli ją kajdankami i zaczęli
wyprowadzać z domu.
- Ale za co?! Ej ! Ja nic nie zrobiłam !
- Znaleziono u pani dużą ilość kokainy.. Musimy panią
zamknąć – i zniknęli za drzwiami. Słychać było tylko krzyk Hal, że to nie jej
kokaina.
Usiadłem
szczęśliwy na kanapie, gdy wszyscy zaczęli chodzić po domu i wypytywać się co
się stało.. Tak wiem, jestem podły, ale nie miałem innego wyboru. Musiałem
podrzucić jej te narkotyki, żeby tylko mieć chwilę spokoju.. Mam nadzieje, że
już tu nie wróci..
- Co to było?! – krzyknęła Vic. – Dla.. Dlaczego ją
zabrali?!
- Uspokój się.. Nareszcie będziemy mieli święty, anielski
spokój – zaśmiałem się.
- Ale nie można tak ! – Knight chodziła w kółko
zdenerwowana.
- Uspokój się powiedziałem ! – krzyknąłem. - Jeszcze pomyślę
że ci na niej zależy !
- Bo zależy ! – krzyknęła.
- Że co..? – spojrzałem na nią zdziwiony.
- Nie ważne – powiedziała i trzasnęła drzwiami.
Jej
zachowanie coraz bardziej mnie dziwiło.. Nie wiem co ona ma wspólnego z
Halston, ale widać, że zdenerwowało ją to, że ją zabrali.. O co w tym wszystkim
chodzi? Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju Peny.. To przecież jego dziewczyna, powinien
wiedzieć co się z nią dzieje.
- Siema stary.. – powiedziałem, kiedy wszedłem do jego
pokoju.
- No cześć.. – mruknął, leżąc na łóżku.
- Jak tam? – usiadłem obok niego.
- Sam nie wiem.. – spojrzał w sufit.
- Słuchaj.. Chciałem porozmawiać o Vic..
Nic
nowego się nie dowiedziałem.. Carlos sam chciałby wiedzieć co się z tą
dziewczyną dzieje.. Nikt nic o niej nie wie. Pojawiła się tak nagle w naszym
życiu.. To nie tylko ona.. Angel zrobiła to samo.. Ehh.. Angel.. Jak ja za nią
tęsknie.. Ale wracając do Victorii.. Mnie jak i Carlosa ciekawiła nagła zmiana
Knight. Przecież ona nigdy nie była taka skryta, tajemnicza i ponura.. Co mogło
się z nią stać? W naszym życiu nie zmieniło się nic, oprócz pojawienia się
Angeliki.. Ale dlaczego to miałoby ją zmienić? Nie rozumiem.. I pewnie tego nie
zrozumiem.
<Z perspektywy Angeliki>
- Kendall ! – krzyknęłam. – Zejdź na dół !
- Idę – zaspany chłopak, zszedł do mnie, a zaraz padł na
kanapę.
- Musimy pogadać – klepnęłam go w tyłek.
- Mój grrr – warknął, a ja się zaśmiałam.
- Chce pogadać o Laurze.. Mówiłeś wczoraj, że znów ci się z
nią nie układa – spojrzałam na niego.
- No bo nie.. – odwrócił się na plecy i spojrzał na mnie. – Wyprowadziła
się.. znów – zasmucił się.
- A z jakiego to powodu? – zapytałam.
- No bo ehh.. Ciężko mi się przyznać, ale..
- Ale?
- Całowałem się z inną.. – spuścił wzrok.
- Że co?! Że ty?! Że nie uwierzę.. – przekręciłam głowę..
Nie chciałam uwierzyć, że mógł to zrobić !
- Śmiesznie wyglądasz jak się złościsz – uśmiechnął się. –
Ale Lili..
- Co?! Lili?! Zaraz.. Mówimy o mojej Lili..? – coraz
ciekawiej.. Kurcze, coraz ciekawiej.
- No tak.. Lili.. Ona jest taka.. ahhh.. no chyba się w niej
zakochałem.. – mruknął chłopak, a ja strzeliłam facepalma.
- Trzymajcie mnie.. Błagam.. Trzymajcie mnie Aniołowie, bo
zaraz mu te piękne oczka wydrapię.. – mówiłam cicho do siebie, a chłopak się
ode mnie odsunął. – Tobie totalnie palma odbija?! Przekwitasz kurna czy jak?!
- To jest andropauza kochanie.. I nie, jestem na to za
młody.. – zaśmiał się.
- Zakochujesz się w dziewczynie, która ma tyle lat co ja ! –
zaczęłam oddychać głęboko.
- No James lepszy nie był.
- Ty mi do tego Jazza nie mieszaj ! – krzyknęłam. – Mam
nadzieje, że Lucas nic nie wie.. bo ci jaja urwie..
- Serio..? – chłopak zaczął się bać.
- On jest strasznie opiekuńczy.. co by nie było.. uważaj
lepiej..
- A.. może mi coś zrobić?
- Jeśli zranisz Lili to może cię nawet zabić.. Znam go, to
człowiek bezwzględny – zaśmiałam się.
- To może sobie odpuszczę? – zaczął się zastanawiać.
- Ja się nie wtrącam.. Ale młody jesteś.. Nie chce być na
twoim pogrzebie – puściłam mu oczko i poszła zrobić śniadanie.
Oczywiście
Lucas aż taki nie jest.. Nie zabiłby Kendalla.. Ale trochę by go poturbował, to
jest pewnie. Luki jest nerwowy, ale nie zawsze.. Najważniejsze są okoliczności.
Musiałam jednak nastraszyć Kendalla, nie chciałam, żeby zrobił coś głupiego.
Już i tak zniszczył swój kilkuletni związek z Laurą. Nie rozumiałam go.. Jak
można się z zakochać w kimś, kogo się w ogóle nie zna? No wiem, że ja zrobiłam
podobnie, ale zawsze.. Kendall ma swoje lata i powinien wiedzieć, że tak nie
można. Ale znając jego to wolał iść za „głosem serca” i zostawić biedną Laurę samą. Współczuje jej,
serio.