13/09/12

Rozdział XXVI


Hahahha ! Jestem boska i jest rozdział ! :D Tak wiem.. szczerość xD Miał być za tydzień, ale jest dziś.. :)
************

                Obudziłam się wczesnym rankiem.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że śpię na Mateuszu, nie no ja to miałam pecha.. Zaczęłam się śmiać..
- Dlaczego się śmiejesz? – spytał chłopak.
- Tak po prostu.. Czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę spać..
- Tak samo jak ja..
- Mama dzwoniła.. Chcę abym wrócić do domu.
- Ona to ma pomysły.
- Wiem, ale stęskniłem się za nią..
- Zostawisz mnie? Jak możesz? - uśmiechnęłam się.
- Masz tu rodzinę, przyjaciół.. Przyszłego chłopaka – puścił oczko – Czego potrzebujesz więcej?
- Może i masz rację.. Ale co do Jamesa do nie jestem pewna.
- Jesteś naprawdę dziwna.. Poniosło was wczoraj i co? Tak po prostu zrezygnujesz?
- Nie wiem.. Naprawdę..
                Mateusz wyjechał zostawiając mnie samą z tym wszystkim.. Mój „przyszły chłopak” obrażony na cały świat.. Kuzyn, brat czy coś w tym stylu, leży w śpiączce w szpitalu.. Przyjaciółka w ciąży, normalnie urwanie głowy..
                Nie miałam co robić.. Dzwoniłam do Logana, ale żadnych wieści u Kendalla, ale i tak postanowiłam tam pojechać..
                Siedziałam pod salą, wpatrując się w szybę.. Kendall spał, nikt nic na to nie poradzi.. Nie wiadomo za ile się obudzi i czy w ogóle.. To była najgorsza chwila w moim życiu. Mogłam go stracić.. Nigdy już nie zobaczyć.. Nie wytrzymałabym tego.
                Usłyszałam dwa znajome głosy, ale to nie był ani Logan, ani Jamesa, ani Carlos, tak samo jak nie dziewczyny.. Odwróciłam się, zobaczyłam ciocię Kathy i wujka Kenta.. To najlepsza okazja, aby wreszcie dowiedzieć się całej prawdy..
- Cześć ciociu.. – powiedziałam nie odwracając się od szyby..
- Znamy się? – spytała Kathy.
- Oczywiście, jestem córką Toma Schmidta.. – odwróciłam się w ich stronę.. Teraz zauważyłam moje podobieństwo do cioci..
- Nie poznałam cię – powiedziała zdziwiona – Co tu robisz?
- Odwiedzam Kendalla..
- To dobrze..
                Ciocia i wujek usiedli niedaleko mnie.. Co chwilę spoglądali na mnie, a ja na nich.. Wiedziałam że długo tak nie wytrzymam.. Miałam rację.
- Muszę wiedzieć – powiedziałam po chwili – Muszę widzieć czy to prawda, że jesteście moimi rodzicami – popatrzyłam na nich.
- Angeliko.. – powiedziała ciocia – Skąd ci taki przyszedł pomysł do głowy?
- Zrobiłam badania – skłamałam, jak to ja – Wyszło na to, że Małgorzata nie jest moją mamą.. Chcę tylko wiedzieć czyja jestem.
- I tak tego nie zrozumiesz – powiedział wujek.
- Niby dlaczego? – spytałam – Tyle lat ukrywania.. Ja chcę po prostu wiedzieć.
- Tak jesteś.. Coś to zmienia?
- Wiele.. – powiedziałam i wstałam – A i jeszcze jedno.. Chcę zrobić testy genetyczne, teraz chcę mieć pewność.
                Po kilku godzina, które tam spędziłam, wyszłam ze szpitala.. Wcale nie chciałam wracać do Izy i Josha. Jakoś ciężko mi było o tym wszystkim myśleć.. Zaczęłam myśleć i nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem chłopaków.
- Po  co tu przyszłam? - spytałam siebie..
                Wyciągnęłam klucze z kieszeni, otworzyłam drzwi i weszłam na środka.. Nikogo nie było, leżała tylko karteczka na stole..

„Wyszliśmy do kina, nie zadręczaj się.. Będzie dobrze, może Angel się odezwie.
LH”

- Kto się zadręcza? – pomyślałam chwile.. – James.. - uderzyłam się w czoło - Zapomniałam o nim. Wyszłam nawet się z nim nie żegnając..
                Zostawiłam karteczkę i udałam się na górę.. Otworzyłam drzwi od pokoju Jamesa, ale go nie było, ale i tak postanowiłam tam zaczekać..
Wpatrywałam się w okno.. Mało co śniegu, nie to co w Polsce.. Drzwi od pokoju się otworzyły, odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa w samym ręczniku. Woda spływała po jego nagim, umięśnionym ciele.. Przełknęłam ślinę.
- Cześć – powiedziałam. Chłopak momentalnie się odwrócił patrząc na mnie ze zdziwieniem, ale i ulgą w oczach. – Nie chcę przeszkadzać..
- Ty nigdy nie przeszkadzasz – uśmiechnął się.
- Cieszę się – odwzajemniłam uśmiech.. – Chciałam tylko cię za to wszystko przeprosić..
- To nie twoja wina, ja powinienem cię przeprosić.. Nie powinienem obrażać twoich przyjaciół – podszedł bliżej.. – Jeszcze do tego cię uderzyłem.. Przepraszam - spuścił głowę..
- Było minęło..  – powiedziałam, a James się znów uśmiechnął.
- Zapomnijmy – dokończył i położył mi rękę na policzku.. Znów to dziwne uczucie, pragnęłam go, tak strasznie go pragnęłam.. Nie powiem mu tego, jestem tchórzem.. Zawsze byłam.
- Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy..
- Ja też – przybliżył swoją twarz do mojej.. Zamknęłam oczy, pocałował mnie.. W policzek. Poczułam.. Smutek, żal, pragnienie czegoś więcej? Coś w tym stylu.. – Chcę żeby wszystko się ustatkowało, a później będziemy myśleć o przyszłości..
- Zgadzam się.. – wtuliłam się w niego.. Miałam za dobre serce żeby się na niego gniewać, jakbym nawet chciała – nie potrafię. Taka moja wada.. Ehh..
- Przemoczysz się – powiedział podnosząc moją twarz..
- To nic.. Muszę się do kogoś przytulił, a do byle kogo się nie przytulę.. – uśmiechnęłam się.
- A kim jestem, że do mnie się tulisz? – spytał z błyskiem w oku..
- Przyjacielem, bardzo dobrym.. – miałam powiedzieć miłością, ale nie chciało przejść mi to przez gardło.. – Osobą, która nigdy mnie nie zostawiła.. Nawet jeśli tego chciałam. Dziękuje ci za to skarbie..
- Skarbie? – spytał zdziwiony.
- Nie mogę tak do ciebie mówić? – spytałam.
- Możesz, ale trochę mnie to zdziwiło..
- Do każdego tak mówię, więc do ciebie też – jakoś się wykręciłam.
                Rozmawialiśmy jeszcze długo, ale oni nie wracali.. To nic, mieliśmy więcej czasu dla siebie.. Byłam zmęczona, położyłam się u niego na łóżku, a on głaskając moją twarz, śpiewał mi Worldwide.. Czułam się jak księżniczka.. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.

************
A teraz jedna ważna sprawa..
JUTRO
URODZINKI
LOGASIA !!! <33333

Więc tak.. Wiem że tego nie przeczyta.. ale życzę mu wszystkiego najlepszego, żeby znalazł sobie fajną dziewczynę, (najlepiej Włoszkę ;D) żeby praca sprawiała mu przyjemność i był zawsze szczęśliwy.. Tego mu życzę jako Rusherka :)
I LOVE U LOGAN <333
P.S. Vai nie obraź się za to xD