02/05/12

Rozdział IX


Chciałam podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga.. Bez was nic by mi się nie udało..
Najbardziej dziękuje @AyaneMitsurugi :) Dziękuje kochanie ;**<3
************

                Zobaczyłam duży budynek, koloru białego, nawet nie był zniszczony, co dla mnie było nowością.. Zatrzymaliśmy się, James zgasił silnik, wysiadł i chciał mi pomóc, ja się nie dałam, ale i tak w końcowej wersji, znów byłam na jego rękach.
- Boże, jak ona tak może.. - pomyślałam. James wydawał się bardzo miłym człowiekiem, ale przesadzał z noszeniem na rękach.. Nie lubiłam tego. Muszę się przyznać.. Nie była taka romantyczna jak inne dziewczyny.
Chwilę później byliśmy już w środku.. Wszystko wyglądało inaczej niż w Polsce.. Jakoś tak niesamowicie. Jeśli bym nie wiedziała, że to szpital, nigdy bym go tak nie nazwała.
                Ludzie patrzyli na nas jakoś dziwnie. Może dlatego, że niósł mnie na rękach? A może dlatego, że go po prostu poznali?Taki wielki gwiazdor.. Jak można go nie znać?
                James skręcił w lewo, później znów w lewo i otworzył brązowe drzwi. Wszedł do środka:
- Witam panie doktorze – powiedział chłopak i postawił mnie na ziemi.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho. Znów wszystko mnie bolało.
                Zobaczyłam mężczyznę miał około trzydzieści pięć lat, miał blond włosy i śliczną twarz, nie był zbyt opalony, ale nie blady. Miał na sobie jasne brązowe jeansy i biały fartuch, zapięty na wszystkie guziki. Jak później się dowiedziałam miał na nazwisko Marrone.. Doktor Jasper Marrone.
- Witam James. Co cię do mniej sprowadza? – miał taki ciepły głos.. Miło się go słuchało.
- Moją koleżankę napadł jakiś zboczeniec, chciał ją zgwałcić, ale mu się nie dała..-nie skończył, a lekarz mu przeszkodził, jeju.. jak ja tego nie lubię..
- Mądra dziewczynka - powiedział.
- Mogę kontynuować? - spytał zniecierpliwiony chłopak.
- Oczywiście - powiedział lekarz.
- Później ona dała mu w twarz i uciekła, a on zaczął ją gonić. Przewrócił ją na ziemię i zaczął kopać. Gdzie cię kochanie kopał? - spytał.  Yy kochanie? Dziwne - wiem.
- W  żebra, klatkę piersiową, po nogach i twarzy..
- Połóż się - powiedział lekarz - Zaraz zobaczymy czy coś ci się poważnego stało.
                Położyłam się, James usiadł obok i złapał mnie za rękę, a doktor kazał mi ściągnąć bluzkę, a ja poczułam się niezręcznie, ale w ostateczności James i tak został z nami.  Lekarz zaczął mnie badać, nic mnie nie bolało, tylko lewa strona, żebra. Straszny, przeszywający ból. Krzyknęłam i ścisnęłam rękę Jamesowi.
- Auć! - krzyknęłam.
- Tutaj boli? - spytał, przyciskając znów w to samo miejsce.
- Tak - powiedziałam i zacisnęłam zęby, popłynęły mi zły.
- Wydaje mi się, że masz żebra złamane - złamane?! Ojej..- Albo potłuczone.. Taka sama diagnoza jest w obydwóch przypadkach. Musimy zrobić prześwietlenie, a potem, proszę tu wrócić.
- Dobrze - powiedziałam szybko wycierając zły. Usiadłam i znów się skrzywiłam. Lekarz to zauważył o powiedział:
- Jeśli są złamane to będzie jeszcze długo boleć.
- Mogę się ubrać? – spytałam w ogóle go nie słuchając.
- Oczywiście.
                Ubrałam się, odebrałam skierowanie na prześwietlenie, podziękowałam i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia, usiadłam na krześle, schowałam twarz w dłonie, nie płakałam, nie tym razem..
- Jak mogłam być taka głupia i się nie obronić przed tym debilem?! - krzyknęłam, wiedziałam, że jesteś głupia, ale że aż tak? – Dałam się przewrócić i pokopać..
- To nie twoja wina - James kucnął przede mną. - Nie twoją winą jest to, że tacy debile żyją na tym świecie, nie masz co się obwiniać. Ja powinienem szybciej przybiec i jak coś, to jest moja wina.
                Spojrzałam na niego, widać było, że się bardzo obwinia, po prawym policzku spłynęła mu jedna łza, którą szybko wytarł. Pewnie, żebym jej nie zobaczyła. Było to takie słodkie, ale także smutne. Słodkie, bo potrafi pokazywać uczucia, a smutne że płakał przeze mnie. Czułam się z tego powodu bardzo źle.
- Nie myśl sobie, że przeszkadza mi to, że jesteś czuły - powiedziałam do niego, ale on spuścił głowę. - Spójrz na mnie - Nic, zero jakiejkolwiek reakcji. – Proszę - Dalej nic, co za uparciuch. Złapałam go za pod brudek i podniosłam jego głowę. - Teraz lepiej  – uśmiechnęliśmy się. -  Nie jest to twoją, ani moją winą..
- Może to przeznaczenie? - spytał z błyskiem w oku. - Może musieliśmy się spotkać?
- Może. Ale jeśli to prawda to się cieszę, że miałam okazję cię poznać.
-Ja też.
                Znów się do niego przytuliłam, tym razem ścisnął mnie mocniej. Poczułam ból, ale nic nie powiedziałam, nie chciałam psuć chwili, ale on chyba poczuł, że jest coś nie tak.
-Wszystko ok.? - spytał
- Tak, tylko troszeczkę za mocno mnie przytuliłeś.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Możemy już iść na to prześwietlenie?
- Tak.
- To prowadź - złapałam go za rękę. A jemu chyba się to spodobało. - Co się szczerzysz?
- Nic, nic. –zakrył twarz włosami, ale ja wiedziałam, że się uśmiecha.
                Zrobiliśmy prześwietlenie, poczekaliśmy 10 minut, dostaliśmy zdjęcie i udaliśmy się do doktora Marrone. Musieliśmy chwilę jeszcze poczekać, ale mi to nie przeszkadzało, bo każdą wolną chwilę tuliłam się do Jamesa..
Zachowywałam się tak, jakby James nie był kimś sławnym. Dla mnie był zwykłym chłopakiem. Dobrym kumplem, który obronił mnie przed złem..
                Otworzyły się drzwi, odsunęliśmy się od siebie - dlaczego? Nie wiem, jakoś tak wyszło. Ze środka wyszedł starszy facet, koło 60 lat.
- Musi się pan trzymać ścisłej diety - powiedział surowo lekarz.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia.
- Możemy? - spytałam.
- Proszę wchodzić.
                Weszliśmy do środka, usiadłam na krześle, a lekarz wyciągnął zdjęcie.
- Hmm..Złamane nie są, ale trzeba na siebie uważać, bo są mocno potłuczone. Ale i tak musi pani mało się ruszać i dużo odpoczywać, bo można zrobić sobie coś gorszego.
- Czyli bez ruchu przez..? - spytał James.
- Przez  co najmniej tydzień - powiedział lekarz. - Musi pan się nią zajmować.
- Ale my nie..-nie dokończyłam , bo Maslow mi przerwał. Po jego minie wydawało mi się, że mu się to podoba, że musi się mną zająć. Ale dlaczego? Polubił mnie? Chciałabym..
- Dobrze, będę się nią opiekować. – powiedział chłopak, szeroko uśmiechając się.
- Ale James.. - znów mi przerwał.
- Cii - powiedział cicho. - Będę się tobą opiekował i już, nie wykręcisz się - uśmiechnął się łobuzersko.
- OK. - powiedziałam kręcąc oczami - To jakie zalecenia?
- Tak jak powiedziałem: mało ruchu, dużo odpoczynku.
- Ale chodzić mogę?
- Czasami.
-Dobrze. Dziękujemy. Do widzenia - powiedziałam.
- Do widzenia - powiedział James.
- Trzymajcie się - powiedział miło dr. Marrone.
<Z perspektywy Jamesa>
                Wyszliśmy, zamknęliśmy drzwi, a Angelika powiedziała:
- Miły ten lekarz.
- Wiem. Strasznie. Już nie raz mi pomógł – powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie raz pomagał mi w sprawach dla mnie ważnych, w dyskretny sposób..
- Ale za to ty jesteś okropny.. – powiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać.
- Dlaczego?
- Co ci tak zależy, żeby się mną opiekować? Hmm? – bałem się tego pytania.. Przecież jej nie powiem, że mi się podoba i chcę ją lepiej poznać.. Boję się że ją wystraszę.
- Pomogłem ci, więc nie zadawaj pytań.. – próbowałem się wykręcić, ale ona nie dawała za wygraną.
- Ale chciałabym wiedzieć.. Wiesz, jesteś jedyną osobą, która aż tak mi pomogła – stanęła przede mną, jej włosy opadły jej na twarz, jej policzki były koloru różowego, a jej oczy błyszczały..
- Po prostu wydajesz się miłą osobą.. Chcę cię poznać lepiej, chciałem się tobą zaopiekować, abyś poznała chłopaków.
- Wiesz jak zrobić dziewczynie przyjemność – była słodka..
-  Cała przyjemność po mojej stronie.