12/04/13

Rozdział L + NIESPODZIANKA !


Ludzie, ludzie ! :D Wiecie co dziś mamy..? URODZINY !! :D
Ten mój bloguś ma już roczek *,* A jeszcze sam prowadzić sie nie umie xD No widzicie co z niego wyrosło? xD
Pamiętam jak zakładałam tego bloga na kółku z włoskiego :) Robiłyśmy wtedy projekt gimnazjalny xD Warto było :)
Ale.. Chciałam wam podziękować :) Za wszystko.. Jesteście ze mną już ten okrągły rok :) Nigdy we mnie nie zwątpiliście.. Daliście mi tylko miłości, szczęścia.. czasami mnie ochrzaniliście, ale było warto :D Nie mogę uwierzyć w to, że to już rok.. Tak szybko :') Ahhh.. Aż się wzruszyłam :D
Dobra nie przynudzam haha xD
Podziękowania szczególne dla:
- Ayane - za to, że jest i zrobiła ze mnie takiego zboczucha <3
- Julii - za to, że jest dla mnie wsparciem <3
- Sylwii i Pati - za to, że poddałyście mi tyle świetnych pomysłów <3
- Lili - za to, że mnie jeszcze lubisz (xD) <3
I oczywiście dla wszystkich są podziękowania xD Oj no.. Wiecie że nie umiem pisać podziękowań xD Hahah <3
Kocham was bardzo <33
************************


<Z perspektywy Angeliki>
                Już od kilku dni mieszkam u Lucasa i Lil.. Dziwi mnie jak oni mogą mieszkać sami na takim odludziu.. Ale.. To ich życie.. Ja się w to przestałam już dawno mieszać. Oboje są samotni, Lucas miał dziewczynę, ale zginęła w wypadku.. Lila powiedziała, że nie ma zamiaru z nikim chodzić, bo ma jeszcze czas.. No cóż.. Ma tyle lat co ja, więc? Nie ma się do czego śpieszyć.
- Lucas spadaj ! – krzyknęła Lila z łazienki.
- Chciałem sobie wziąć szczoteczkę tylko – zaśmiał się chłopak, a zaraz przyleciał do salonu z oparzoną ręką. – Ta małpa mnie oparzyła prostownicą !!
- Masz za swoje – wystawiła mu język i zamknęła się w łazience.
- Zachowujecie się jak dzieci, wiecie o tym? – zaśmiałam się.
- Tak wiemy.. Ale my się nie mamy zamiaru zmienić.. – Lucas opatrzył sobie rękę i usiadł koło mnie. – To co..? Na pewno chcesz już wracać do domu?
- Chcę.. Złożyłam skargę na Adriana, do tej pory mnie nie szukał.. Nic mi nie będzie.. – powiedziałam.
- I tak będę się o ciebie martwił.. – chłopak przytulił mnie delikatnie. – Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra.. Którą z chęcią bym zamienił !! – krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać.
- A udław się ! – krzyknęła Lila z łazienki.
- I tak wiesz, że się kochamy – uśmiechnął się. – Lilę nigdy bym nie zamienił.. Bo kto by mnie denerwował?
- No woow.. – zaśmiała się Lila i usiadła obok mnie. – A ja bym tak z chęcią wzięła sobie ładniejszego brata, bo mi wstyd robisz – wystawiła mu język.
- Ah tak? – zapytał.
- No tak – zaśmiała się i poczochrała go po włosach.
- Jak dzieci – zaśmiałam się i poszłam do kuchni.
Widać, że strasznie się kochają.. Choć nie zawsze muszą się dogadywać.. Lucas.. No muszę przyznać, że kiedyś mi się podobał.. Ale to było dawno, zmienił się.. Nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Lila jest taka sama, jak kiedyś.. Moja kochana wariatka. Szczerze poznałyśmy się niedawno temu, ale ja mam przeczucie jakbym ją znała dość długo. Czasami coraz bardziej mnie zaskakują, ale takie życie.. Bez niespodzianek to nie to samo.
- A nie odzywaj się  do mnie ! – krzyknęła Lila i zamknęła się w pokoju.
- Lucas.. – powiedziałam spokojnie.
- Tak wiem, jesteśmy dziećmi.. – zaśmiał się.
- Nie wiem jak ja mogłam z wami kiedyś wytrzymywać  – zaśmiałam się.
- Jesteśmy nieznośni – uśmiechnął się chłopak.
- Aż tak źle nie jest – powiedziała Lila i wyszła z pokoju, wtuliła się w Lucasa. – Przepraszam..
- Dobra, nic się nie stało – pocałował ją w główkę.
- Ja wam chyba parę znajdę – zaśmiałam się.
- Nie potrzebujemy – powiedzieli w tym samym momencie.
- Jacy zgodni – uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie chcę się w nic wiązać – powiedział Luki.
- Ja tak samo.. Nie chce skończyć jak mój braciszek – zaśmiała się Lila.
- No dobra.. Nie wtrącam się – powiedziałam i zabrałam kurtkę. – Lucas odwieziesz mnie?
- Spoko..
- Ja chce z wami ! – krzyknęła Lila, a ja się zaśmiałam.
- No to jedziemy wszyscy – uśmiechnęłam się.
Złapałam Lucasa i Lil za ręce i wyszliśmy na dwór. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy ile się dało. Lukiego nigdy nic nie ograniczało.. Tyle razy był bliski śmierci, tyle razy trafiał do szpitala w krytycznym stanie, a nadal żyje.. Złego diabli nie biorą. Lila za to była bardziej ostrożna, albo miała więcej szczęścia.
                Chwilę później stanęliśmy przed domem.. Wysiadłam z samochodu, a rodzeństwo za mną.  Spojrzałam na Lucasa, który miał niezbyt szczęśliwą minkę.
- Co jest? – zapytałam.
- Wiesz.. Za szybko.. Za szybko wróciłaś do domu.. Mówię ci, że mi się to nie podoba.. – odpowiedział mi lekko przejęty tym wszystkim.
- On ma racje.. – wtrąciła się Lil.
- Ehh.. Luki – złapałam jego policzki w dłonie. – Nic mi nie będzie.
- Tak.. Wiem.. – powiedział i mocno mnie przytulił.
- Angel..? – usłyszałam głos Kendalla.
- Siema.. – powiedział odklejając się od Lucasa. W oczach Schmidta pojawiły się łzy, podszedł do mnie szybko i mocno mnie przytulił. – Udusisz mnie – zaśmiałam się.
- Moja Angel.. – spojrzał mi w oczy.
- Kendall bo mi się zaraz rozpłyniesz – zaśmiałam się po raz kolejny.
- Przepraszam.. Tak bardzo tęskniłem – złapał mnie w pasie i obkręcił dookoła. – A to kto? – zapytał, gdy mnie postawił na ziemi.
- To moi przyjaciele.. Lila i Lucas – powiedziałam. – A to mój kuzyn.. Kendall – uśmiechnęłam się.
- Miło mi poznać – powiedział Kend i pocałował Lil w rękę, a dziewczyna się zarumieniła.
- Już daj spokój – szturchnęłam go. – Wejdziecie?
- Nie dzięki – powiedział Lucas. – Musimy wracać do domu.
- To dzięki za wszystko.. – wytuliłam się z Johnsonami i weszłam do domu.
                Nawet nie wiedziałam ile dla wszystkich znaczę.. Nigdy bym nie uwierzyła, że mnie tak kochają, a jednak przekonałam się na własnej skórze, że w Los Angeles mam kochającą rodzinę. Tęskniłam za nimi okropnie.. Spędziłam z Lucasem i Lil tylko cztery dni, ale i tak dla mnie to była wieczność.
- Nie puszczę cię już teraz – zaśmiał się James i przytulił mnie mocno.
- To dobrze, bo ja nie zamierzam nigdzie uciekać – zaśmiałam się.
- Jak dobrze, że żyjesz i wszystko się ułożyło.. – powiedział Logan, gdy nagle do mieszkania wskoczyła zła Victoria, gdy mnie zobaczyła momentalnie się dziwnie uśmiechnęła.
- Cześć.. – powiedziała. – Jak dobrze, że nic ci nie jest..
- A ty skąd wiesz, że coś jej było? – zapytał James. – Przecież od prawie tygodnia nie pokazujesz się w domu..
- Słyszałam.. ee.. na.. mieście.. – powiedziała. Coś kręciła.. Ja to widziałam..
- No dobrze – powiedział James, ale po jego minie widziałam, że wcale jej nie wierzył.
- Gdzieś ty była?! – krzyknął Carlos i pociągnął Victorię na górę.
- Oj za ciekawie nie będzie.. – zaśmiałam się.
<Z perspektywy Carlosa>
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem ! – krzyknąłem. Vic nawet sobie tego nie wyobrażała.. Tak bardzo ją kocham..
- Nie histeryzuj.. – dziewczyna usiadła na łóżku i wyciągnęła papierosa.
- Victoria ! Co ci się dzieje?! – zabrałem jej papierosy i schowałem do szuflady. – Nigdy taka nie byłaś !
- Oj daj mi spokój.. Ciężki tydzień miałam.. – powiedziała i położyła się na łóżku.
- Ciekawe co robiłaś.. – mój skarb ostatnio strasznie dziwnie się zachowywał.. Nie wiedziałem o co chodzi.. A tak bardzo chciałem się dowiedzieć.
- Nie twój interes – warknęła.
- Viki proszę.. Powiedz mi co się dzieje.. – położyłem się obok niej i pogłaskałem po policzku.
- Carlos nic.. Jestem zmęczona.. Znajomi naciągnęli mnie na wycieczkę.. Ojej..  – powiedziała i przytuliła się do poduszki.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? – przytuliłem ją mocno. – Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem..
- Kochanie przepraszam.. – spojrzała mi w oczy. – Telefon mi padł..
- No dobrze.. – uśmiechnąłem się delikatnie.
                Mam takie uczucie, że Victoria mnie oszukuje.. Ale.. Może to tylko moje urojenia.. Sam już nie wiem.. Bardzo ją kocham.. Nie chce jej stracić.. Boję się, że to wszystko.. Że nasz prawie dwuletni związek się skończy.. Ona jest całym moim światem.. Mam jej wierzyć czy może lepiej sobie odpuścić?



Rozdział LI

<Z perspektywy Angeliki>
                Od kilku dni nic się nie wydarzyło.. Spokój.. Cisza.. I nareszcie mogę się nacieszyć chwilami spędzonymi z Jamesem. Sprawa z Adrianem ucichła, ale może to dlatego, że Jazz nie puszcza nigdzie samej.. Troszczy się o mnie, a to jest najważniejsze. Ostatnio dzwoniła do Kendalla moja mama, zrobiła wielką awanturę jak mogą bez jej zgody mnie wywozić do Los Angeles.. Gdy Schmidt się dowiedział.. Nie była ciekawie.. Krzyczał na mnie, że „gdyby wiedział to by się podpadał mojej mamie”. Tak.. Ciekawe.. To ja nie mogę nigdzie wyjechać, bo od razu mają ale.. Dobra, bez takich.. Najważniejsze że jestem tu i mogę super spędzać czas.
- Angel uważaj ! – krzyknął James, a zaraz wpadłam do lodowatej wody. – Mówiłem uważaj.. – zaśmiał się.
- Nie powiedziałeś, że rzucacie we mnie piłką ! – krzyknęłam i zaczęła chlapać wodą dookoła siebie.
- Przepraszam – powiedział chłopak i wyciągnął mnie z basenu. – Moja śliczna.. – złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nie daruje ci wrzucenia do basenu – uśmiechnęłam się.
- Seks na zgodę ! – krzyknął Logan, a wszyscy wybuchli śmiechem.
- Jasne.. – powiedziałam.
- No dlaczego nie? – uśmiechnął się łobuzersko James.
- Nawet nie próbuj – powiedziałam. – Mówię poważnie..
- Uuu.. Jaka zła – zaśmiał się Carlos.
- Nie zła, a ostrożna – wystawiłam mu język.
- Jeden pies.. – zaśmiał się Schmidt.
- I ty przeciwko mnie? – założyłam ręce na klatkę.
- A no.. – zaśmiał się.
- Na nikogo nie można liczyć – zaśmiałam się.
                Czas płynął nam cudownie. Chociaż trochę zimno jest na polu to i tak postanowiliśmy trochę się pobawić. Tylko nie ja. Wróciłam do pokoju, ściągnęłam bluzkę i szukałam czegoś ciepłego do ubrania. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi, ale nie zwróciłam na to uwagi. Myślałam, że to James..
- Siema – usłyszałam głos damski i momentalnie się odwróciłam.
- Czego chcesz? – zapytałam. Hal.. Ona chyba nie da mi spokoju..
- Chce żebyś sobie zapamiętała, że Jazz jest mój.. Nie masz prawa mi go zabierać..
- Kiedyś ci to już tłumaczyłam..On sam musi wybrać. Jeśli tego nie rozumiesz to z chęcią cię zabiorę do lekarza..
- Nie igraj ze mną ! – krzyknęła i wyciągnęła nóż.
- Spokojnie.. – Sage zaczęła się do mnie zbliżać. Cofnęłam się kilka kroków.
- Zapamiętaj sobie.. James jest mój.. – poczułam że znalazłam się blisko ściany, z jednej strony łóżko, z drugiej szafa.. Nie ma jak uciec.
- Hal on jest dorosły ! – krzyknęłam, a wtedy dziewczyna podeszła do mnie i przyłożyła mi nóż do szyi.
- Jeszcze jedno słowo Kamińska..  – spojrzała na mnie. Jej oczy wyrażały gniew. – Masz go zostawić, zrozumiano? Bo jeśli nie.. – przejechała mi nożem po ramieniu.. Pisnęłam z bólu.. Zrobiła mi ranę.. Nie wielką, ale bolącą. - .. to długo nie pożyjesz..
- Halston zostaw ją ! – James złapał mocno Sage w pasie i wyprowadził na zewnątrz.. Tam chłopcy się z nią rozprawili.. Podobno wrzucili ją do basenu. – Ang.. – chłopak do mnie podszedł i spojrzał mi na ramię. – Jeju..
- Nic mi nie jest.. – delikatnie się w niego wtuliłam. – Chyba wrócę do domu..
- Miałem to właśnie zaproponować.. Dla twojego bezpieczeństwa skarbie.. – podniósł moją głowę do góry i spojrzał mi w oczy..
- Wszystko się znów psuje.. – powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nie płacz skarbie.. Błagam cię, nie płacz.. – przytulił mnie mocniej.
- Wszystko w porządku..? – zapytała Demi wchodząc z resztą do środka.
- Tak.. – powiedziałam.
                Postanowiłam, że wyjadę.. Nie chciałam siedzieć już w L.A., nie miałam siły.. Dlaczego oni nie chcą nam dać spokoju? Co my im takiego zrobiliśmy.. Może powinnam ustąpić..? Halston i tak nie ma mi spokoju, a ja? Ja nie mam zamiaru z nią walczyć..
                Gdy James opatrzył mi rękę, wzięłam torbę i zaczęłam pakować swoje rzeczy.. Spojrzałam na Maslow’a.. Tak bardzo mi było go szkoda, ale co zrobię..? Muszę wyjechać.. A jak oni mi coś gorszego zrobią..?
- Moja maleńka.. – powiedział James i mnie przytulił. – Kocham cię..
- James.. ja.. już tak nie potrafię..
- Co masz na myśli..?
- Moim zdaniem to.. koniec.. Ja.. ja z nią walczyć nie będę..
- Nie możesz mi tego zrobić.. – chłopak spojrzał mi w oczy. Myślałam, że się rozpłacze..
- Może jak odejdę będziesz miał więcej spokoju.. – założyłam torbę na ramię i zeszłam na dół.
- Ale ja nie chce spokoju ! Chcę ciebie ! Moje życie bez twojej osoby nie ma sensu ! – odwróciłam się w stronę chłopaka.. Kurcze no.. Leciały mu łzy.. On mnie tak kocha, a ja chce go chronić.. Boję się, żeby Adrian czegoś nie wymyślił.. Nie darowałabym sobie tego.
- Sorki James..  – spuściłam głowę i wyszłam.
<Z perspektywy Jamesa>
                Nie.. To nie może być prawda.. Ja.. Ja bez niej nie umiem żyć przecież.. Gdyby nie ona to cały czas byłbym z Hal.. Zniszczyłbym sobie życie..
                Szybko wybiegłem za nią.. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę.
- Nie zostawiaj mnie.. – szepnąłem i spojrzałem jej w oczy. Tak bardzo ją kochałem.. Chciałem o nią walczyć. Nie mogę tak szybko się poddać..
- Przepraszam James.. Nie chce, żeby coś się stało.. – pocałowała mnie delikatnie i poszła przed siebie. – Pamiętaj, że cię kocham skarbie !
- Ja ciebie też.. – uśmiechnąłem się i zacząłem jej machać.
                Może lepiej jak wyjedzie.. Nic jej się nie stanie.. Ja sobie jakoś dam bez niej radę. Chociaż spróbuje.. Chce tylko, żeby Ang nic nie było. Gdy sprawa ucichnie spróbujemy do siebie wrócić. Ale ile to może potrwać..?
<Z perspektywy Angeliki>
                Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.. Do Jamesa nie mogę wrócić, Izy i Josha  nie będę narażała na takie niebezpieczeństwo.. Co mi pozostaje? Wrócić do domu.. Albo..? Albo pojechać do Lucasa i Lila.. Nie.. Znów im się będę zwalała na głowę? Nie mogę..
                Szłam ulicą już dość długi czas.. Wszystko co mijałam było mi obce.. Nigdy nie byłam w tej części miasta.. Weszłam do pobliskiego baru i usiadłam na krześle..
- Co podać? – zapytał barman. Ja go skądś znałam..
- David..? – to był brat Laury. – Boże mam szczęście..
- Znamy się? – chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jesteś bratem mojej kumpeli.. Laury.. To ja Angel.. Byłam kiedyś u was.
- A taak.. Przypominam sobie.. Co robisz w tej stronie miasta..? To jest strasznie niebezpieczna dzielnica..
- Na jedno wyjdzie jak i tak mam być zabita.. – spuściłam głowę.
- Dobra? Nie rozumiem o co chodzi, ale jak chcesz to ci pomogę.. Ale za coś..
- Ok.. Ale jak i za co?
- Możesz u mnie zamieszkać.. tzn. u mnie i u Laury, a że ona teraz mieszka że swoim chłoptasiem to mieszkanie mam wolne..
- Yhym.. A co bym musiała robić?
- Udawaj moją dziewczynę.. Błagam.. Kumple chcą mnie z jakąś laską zeswatać, której w ogóle nie znam..
- Spoko.. Nie ma sprawy – puściłam mu oko.
                Udawać każdy może.. Mam nadzieje, że się nie wyda, to że nie mamy nic wspólnego z Davidem.. Najważniejsze, żebym nie musiała wracać do domu.. Nie chce mieć od razu przypału.. I tak wiem, że mnie to nie minie.. Wolę to później poczuć niż wcześniej..

*****************





Śliczna z nich parka, nie prawdaż? :)
A co do rozdziałów:
1. Co myślicie o Lil i Lucasie?
2. Jak myślicie, dlaczego Vic się zachowuje tak, a nie inaczej i co Carlos powinien zrobić?
3. Co zrobilibyście z Hal? xD
4. Ufacie Davidowi?
i ostatnie:
5. Czy Ang znów się w coś nie wpląta?
Czekam na odpowiedź w komentarzach <3