-
Nie możesz tego zrobić! – krzyknęłam, gdy Louis powiedział, że to właśnie dziś
widzimy się ostatni raz. – Obiecałeś mi coś...
-
Amy… To nie jest takie proste. Wiesz, że chcę zacząć studia. Nowy etap w moim
życiu. Chcę przeżyć przygodę. Wyjeżdżam tylko do Nowego Yorku... – niebieskooki
spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-
Tylko?! Dla ciebie to tylko, dla mnie aż! Ja nie rozumiem jak możesz – w moich
oczach pojawiły się łzy... Nie rozumiałam jak Lou mógł chcieć mnie zostawić.
Wiedział doskonale ile znaczy dla mnie to, że jest… ile dla mnie znaczy, bo mam
tylko jego.
-
Masz ojca... – zaczął chłopak.
-
Ojca?! Tak?! On się w ogóle mną nie zajmuje! Ciekawe jak ja sobie bez ciebie
poradzę!
-
Będziesz musiała... – powiedział obojętnie i po prostu odszedł. Nie mogłam
wytrzymać ze złości, krew się we mnie buzowała.
-
Tak! Jasne! Lepiej być egoistą! Zostawić bezbronną dziewczynę żeby sobie coś
zrobiła, tak?! A wiesz co?! Powodzenia! Mam nadzieję, że jak dorośniesz to
zmądrzejesz! – krzyczałam za nim... Uniwersytet Nowojorski. Ponad 4000
kilometrów będzie nas dzielić. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłonie.
Zaczęłam płakać, nie mogłam przestać.
Chciałabym żeby to był tylko sen...
Dlaczego zawsze jak jest wszystko ok, to się coś zaczyna walić? Ja tego nie
rozumiem… Moja mama nie żyje, tata się mną nie przejmuje, Lou wyjeżdża i mam
problemy w szkole. Miło... I nikogo, podkreślam: NIKOGO, to nie obchodzi…
Jestem im wszystkim obojętna… Najlepiej jakby mnie nie było. O, to było
najlepsze.
Zerwałam się ze szkoły i wróciłam do
domu. Nie miałam zamiaru iść więcej na lekcje tego dnia. Źle się czułam, tak
jakby ktoś wyrwał mi serce. Ale... raczej będę musiała zrozumieć to, że Lou ma
własne życie. Nie mogę go do niczego zmuszać. Jednak, obiecał mi… Obiecał, że
nigdy mnie nie zostawi... że zawsze będziemy razem. Takie „Friends Forever”...
Wiedziałam jednak, że, jak to mówił tata: „Nic nie trwa wiecznie, czasami świat płata nam figle. Nawet jeśli
chcielibyśmy czegoś całym sercem, to nie raz nie możemy tego mieć”. Chociaż
nienawidziłam go za takie wywody, wiedziałam, że miał rację. Chciałam żeby
Louis został, ale nie mogłam nic na to poradzić. Ja mam szkołę, on zaraz będzie
studentem. Poza tym, nie byłam dla niego nikim „ważniejszym”. Traktował mnie tylko jak siostrę, a siostra raczej
powinna zrozumieć.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam
niebieski pamiętnik mamy. Opisywała tam wszystko, wzloty i upadki.
Najszczęśliwsze chwile w swoim życiu, a nawet te najgorsze. Nagle ze środka
wyleciała mała karteczka i spadła na ziemię... Podniosłam ją i zobaczyłam, że
to USG… Eh, a na nim ja. Taka mała… A z tyłu napisane: „Mój malutki skarb :)”. Momentalnie usiadłam na ziemi i zaczęłam
płakać... Chciałam, żeby mama była przy mnie, żeby mi pomogła... Już sama nie
dawała sobie z tym wszystkim rady… Potrzebowałam kogoś, kto by się mną
zainteresował. Nie na chwilę… Tak na zawsze. Nagle do pokoju wszedł wujek
Carlos, spojrzał na mnie, usiadł obok i objął ramieniem..
-
Nie płacz... Wszystko będzie dobrze – powiedział i poczochrał mnie po włosach.
-
Nie uwierzę – wytarłam łzy. – Lou mnie zostawił. Wyjeżdża na studia… Daleko ode
mnie.
-
I dlatego płaczesz? – zapytał.
-
Smutno mi jest... Mam tylko jego... Jedynego przyjaciela...
-
Słuchaj... Gdy okazało się, że Victoria jest zamieszana w tę całą aferę z
Adrianem i Hal, to myślałem, że to koniec, ale pewnego dnia pojawiła się w moim
życiu ciocia Pati – złapał mnie za brodę i podniósł moją głowę do góry. –
Musisz pamiętać, że zawsze mogło być gorzej – uśmiechnął się.
-
Wiem wujku, wiem – powiedziałam i przytuliłam się do niego.
Niedługo
później wujek wyszedł na kolację z ciocią... Ja usiadłam na łóżku, wzięłam
gitarę do ręki i zaczęłam grać „Cover
Girl”. Moja mama kochała takie piosenki… Tak pisało w pamiętniku. Ja także
bardzo lubię tę piosenkę, jest naprawdę śliczna. Ni stąd ni zowąd, do mojego
pokoju z impetem wpadł wujek Kendall i zaczął śpiewać, wygłupiać się.
-
Głupi jesteś – zaśmiałam się. – Już prawie 50–tki dobijasz, a taki sam
głupkowaty jak moja mama opisywała cię w pamiętniku. Nic, a nic się nie
zmieniłeś.
-
Twoja mama była taka sama jak ja – usiadł obok mnie i dotknął mój nos. – Taka
sama… Strasznie jesteś do niej podobna.
-
Mówiłeś mi to już – przytuliłam się do poduszki. Chwilę dumałam, aż w końcu stwierdziłam, że
muszę wujkowi powiedzieć co mnie trapi. – Znów mnie ktoś ważny zostawi –
szepnęłam.
-
Kto kochana? – spytał, patrząc na mnie zdziwiony.
-
Louis. Wyjeżdża... Na studia... Zostawia mnie – westchnęłam.
-
Ma własne życie, wiesz o tym.
-
Tylko czemu tak trudno mi się z tym pogodzić? – lekko się podniosłam, oparłam
na łokciach i spojrzałam na niego.
-
Może… zakochałaś się w nim? – uśmiechnął się wujek i odgarnął mi włosy z
policzka. – I nie mów, że to nie prawda, bo będziesz mi przypominała mamę. Też
nie chciała uwierzyć, że mogła się w kimś zakochać... Tym bardziej, że był to
James, jak to ona mówiła: „wielki
gwiazdor!”. Ale ja także nie mogłem w to uwierzyć. Była taka młoda, prawie
się nie znali, a po twojej mamie naprawdę było widać, że go kocha – w oczach
wujka pojawiło się kilka łez.
-
Wiem... Mówiłeś mi to już – zaśmiałam się. – Już nie te lata, nie pamiętasz, co
już do mnie mówiłeś.
-
Jak będziesz w moim wieku to pogadamy – uśmiechnął się i lekko wytarł oczy.
-
Zobaczymy, wujku – powiedziałam. – A co do Lou... to… podoba mi się, ale jest
starszy... głupio mi powiedzieć mu co czuje – spojrzałam na niego, a on lekko
się uśmiechnął. – Tylko nikomu nie mów, proszę.
-
Wiesz, że nie powiem – pocałował mnie lekko w nos. – Ale ty zrób coś dla mnie i
nie popełnij tego samego błędu, co twoja mama. Zupełnie inaczej mogłoby to
wyglądać, gdyby nie to, że się bała -
powiedział, po czym wstał, uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Położyłam się na poduszce i
spojrzałam w sufit. Miał rację, miał całkowitą rację. Gdyby mama się wcześniej
przekonała do taty i powiedziała mu, co tak naprawdę czuje, to na pewno to
wszystko inaczej by się potoczyło. Może dziś miałabym oboje rodziców i moje
życie nie byłoby tak skomplikowane? Ale kto mógł pomyśleć, że Adrian może być
takim człowiekiem, który zabije „dla
miłości”.