Coś
dłuższego na prośbę Gage Henderson.. Mam nadzieję, że się podoba.. :)
********************
Nareszcie
nadszedł ten dzień... Koniec roku szkolnego. Mogłam się wyrwać z domu i
wyjechać... Technikum skończyłam, było ciężko, ale jest.
-
Będziemy tęsknić – powiedziała Weronika, moja przyjaciółka... Jedyna w swoim
rodzaju. Nigdy jej nie zapomnę.
-
Ja też, ale to nie koniec świata – chciałam ją pocieszyć, ale jak zwykle mi się
to nie udawało.
-
I tak wiesz, że ja wyjeżdżam, a ty zostajesz.
-
Kochana, ale zawsze zostaje skype.
-
Masz rację – spojrzała w bok, jej chłopak już na nią czekał. – Muszę iść...
-
Tak wiem, nie tłumacz się. Miłych wakacji wam życzę – przytuliłam ją ostatni
raz.
Pobiegła
do Arka, tworzyli taką piękną parę... Zazdrościłam jej. Chciałabym mieć takiego
chłopaka. Dbał o nią. Nigdy nie zawiódł, kochał, szanował... Nigdy się nie
kłócili... Miłość na 100 %.
Wzięłam torbę i wolnym krokiem udałam się do domu. Ciężko było się rozstać z
klasą, z którą się przeżyło pięć lat. Ale cóż… Trzeba było, tak zawsze jest.
-
Cześć mamo! – krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
-
Cześć kochanie – miała dobry humor, to dobrze.
Musiałam
mamie powiedzieć, że wyjeżdżam do LA, spotkać się z Gage Henderson. To moja
przyjaciółka, bardzo dobra. Urodziła się w Stanach, wychowała w Polsce, a
niedawno temu znów wyjechała... Heh, niedawno? Pięć lat temu. Od tamtego czasu
już jej nie widziałam, czasami rozmawiałyśmy na skypie, ale nie mam z nią
takiego dobrego kontaktu, jak kiedyś. Gage ma 19 lat, no już prawie 20, rok
temu wzięła ślub cywilny z Loganem Hendersonem, piosenkarzem, aktorek i
tancerzem, a co najważniejsze boskim chłopakiem... Ona to ma szczęście.
-
Mamuś muszę ci coś powiedzieć... Wyjeżdżam do Stanów Zjednoczonych, dokładnie
do Los Angeles. Jadę spotkać się z Gage i jej mężem – byłam spokojna.
-
Nie pojedziesz – jak zawsze… Dlaczego mnie to nie dziwi? Bo zawsze tak jest!
-
A niby dlaczego? Nigdy mi nic nie pozwalasz.
-
Jesteś młoda... Musisz wybrać kierunek studiów.
-
Mam wakacje... Za miesiąc wrócę.
-
Nie wiem kochanie... Masz pieniądze?
-
Przecież wiesz, że tak. Zarobiłam na tamtych wakacjach, a jeszcze dostałam
stypendium...
-
A będziesz ostrożna?
-
Będę...
-
To możesz – co? Zgodziła się? To nie możliwe. Nie u mojej mamy.
-
Dziękuje – pocałowałam mamę w policzek i pobiegłam na górę.
Spakowałam
wszystko wzięłam bilety, bo wiecie, nie powiedziałam mamie, a bilety i tak
kupiłam. Jak to ja.
-
Uważaj na siebie – były to ostatnie słowa jakie słyszałam przed wyjście z domu.
Pożegnałam
się, zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Tam oddałam walizki, weszłam
do samolotu, a 10 minut później szybowałam w powietrzu. Było pięknie, wszystko
takie małe. A ja wyjeżdżam, nie pożegnałam się nawet z tatą… Moi rodzice od
dawna już nie są razem, od czasu, kiedy skończyłam 15 lat i to jeszcze rozstali
się w moje urodziny, więc wiecie… Taki prezent to tylko raz w życiu się dostaje.
Później przez dłuższy czas się męczyłam z tym, nie raz nie wytrzymywałam...
Nie
rozumiem tylko jednego: moja mama tyle zapłaciła za to, że rozstała się z tatą,
a on za to żyje sobie w najlepsze. Nie przejmuje się niczym, a my musimy się
martwić, czy będziemy miały za co żyć. Czy to jest sprawiedliwe? Moim zdaniem
nie... Ale cóż zrobimy.
Nawet
nie wiem kiedy, a byłam już w USA. Zapięłam pasy i wylądowaliśmy. Odebrałam
walizki i musiałam zadzwonić do Gage, bo przecież nie wiedziałam, gdzie
mieszka.
-
Cześć kochana – powiedziała, gdy odebrała.
-
Sorki, ale Gage nie ma, zostawiła telefon i wyszła, z kim rozmawiam? – spytał
męski głos przez słuchawkę. Byłam pewna, że był to Logan, miał piękny głos.
-
Jestem Julia, przyjaciółka Gage, a ty pewnie jesteś Logan, tak?
-
Zgadza się. Gage dużo o tobie opowiadała.
-
Miło to słyszeć. Słuchaj, mam problem, przyjechałam do LA, ale nie mam waszego
adresu. Gage kazała dzwonić.
-
A tak, już po ciebie przyjadę.
-
Ależ nie trzeba. Halo Logan – rozłączył się.
Poczekałam
chwilę, a pod lotnisko podjechał Logan swoim czerwonym Ferrari.
-
Cześć – powiedziałam.
-
Witaj. Gage nie mówiła, że jesteś taka ładna – uśmiechnął się.
-
Nie podrywaj mnie, bo powiem twojej żonie – zaczęliśmy się śmiać.
-
Wsiadaj – powiedział i otworzył mi drzwi.
-
Dziękuje ci. Jesteś bardzo uprzejmy.
Nie
odpowiedział już nic, wsiadł i ruszyliśmy. Do ich domu, nie było daleko. Kilka
kilometrów. Dom był prześliczny, ogromny i cały koloru kremowego.
-
Wow – powiedziałam.
-
Podoba się? Trochę duży, jak na naszą dwójkę – powiedział chłopak.
-
Ogromny – powiedziałam, wysiadając z auta, uśmiechnęłam się. – Mam głupie
pytanie Logan... Kochasz ją? Pytam, bo ona potrzebuje prawdziwej miłości.
-
Kocham ją, nawet nie wiesz jak bardzo. Nigdy jej nie skrzywdzę, jest moim
jedynym skarbem, jedyną prawdziwą miłości. Nigdy nic takiego nie czułem. Mam
nadzieję, że zawsze będziemy razem – mówił to z takim przejęciem, jakbym bronił
swojej ojczyzny... Teraz już byłam pewna, że to TEN właściwy chłopak dla Gage,
ale wolałam się wcześniej upewnić. – A ty masz kogoś?
-
Wiesz, że poruszajmy tego tematu... Moja jedyna miłość mnie nie kocha –
weszliśmy do środka.
-
Jeśli cię nie kocha, to na ciebie nie zasługuje. A kto jest tą twoją jedyną
miłością?
-
Głupio się przyznać – położyłam moją torbę na krześle w kuchni.
-
Mów, proszę. Nikomu nie powiem, obiecuję...
-
Moją jedyną prawdziwą miłością jeszcze chłopak, który w ogóle mnie nie zna. Ja
go też nigdy nie poznałam. Jest piosenkarzem, tancerzem i aktorem, a co
najgorsze razem z tobą gra w zespole.
-
Nie mów.. Haha, to masz upodobania. Ale każdy z nich jest zajęty... Nie... Nie
każdy, James teraz jest wolny. Ostatnio się z dziewczyną rozstał, ale nie rób
sobie nadziei...
-
To moje kochanie jest wolne – uśmiechnęłam się.
-
Jak można się zakochać w kimś, kogo się w ogóle nie zna? To się nie mieści w
głowie.
-
Jakoś się da. Zawsze byłam w was zakochana i pozostaję do dnia dzisiejszego.
Nagle
usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi. Do środka weszła Gage, od razu mnie
zauważyła.
-
Julia!! – krzyknęła.
-
Gage! Kochana, tęskniłam – byłam wzruszona, tak dawno jej nie widziałam. Nie
zmieniła się w ogóle. Jak zawsze była piękna. Jej długie, brązowe włosy opadały
jej na ramiona. Nie była w ogóle umalowana, brzydziła się dziewczyn, które
robiły się na lalki Barbie. Nie dziwie jej się, ja też taki osób nie lubiłam.
-
Miałaś być w następnym tygodniu. Gdybym wiedziała, że przyjedziesz, nie
wychodziłabym z domu. A tak w ogóle to poznałaś Logasia?
-
Oczywiście... Nawet się jakoś dogadałam z nim.
-
Cieszę się.
-
Nawet mi powiedziała w kim się kocha – Logan się uśmiechnął.
-
Przyznałaś mu się, że kochasz Jamesa? – po twarzy Gage było widać, że ją to
zdziwiło, nie dziwię jej się. Nowo napotkanym osobą nie opowiadam o sobie.
-
Powiedziałam, niech wie, ale jak się wygada, będzie po nim – powiedziała
groźnie, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
-
Boje się jej – powiedział Logan, był nieco wystraszony. JAK JA DZIAŁAM NA
MĘŻCZYZN ^^
-
Nie ma czego, ona zawsze taka jest – powiedziała Gage, znałyśmy się już jakiś
czas, wiedziała kiedy żartuje, a kiedy jestem poważna... Kochałam ją za to.
Takie friends 4ever.
-
Chodź pokaże ci pokój – powiedziała dziewczyna.
Wkroczyłam w świat gwiazd… Heh, ja tak mówiłam. Wiecie, stając się żoną Logana,
Gage sama stała się stawna. Fajnie jej, zawsze o tym marzyła, zawsze była tego
pewna, że to się zdarzy, a ja się z niej śmiałam. Teraz wiem, że nie słusznie.
Weszłam
do pokoju, który wskazała mi Gage. Był pomalowany na kolor czerwony, kolor
róży...
-
Możesz tu mieszkasz ile chcesz, nam nie przeszkadzasz – powiedziała pani
Henderson. – Jesteś tu zawsze mile widziana, pamiętaj o tym.
-
Nie przesadzaj kochana. Nie będę wam przecież przeszkadzała. Przyjechałam tu
tylko na wesele i już.
-
A właśnie, chciałabyś zostać moją świadkową? – trochę mnie to zaskoczyło. Tyle
miała tu sławnych przyjaciół, a mnie wybrała...
-
Ooo... Gage z chęcią.
-
Naprawdę? Dziękuję ci!
-
Nie ma za co. Wiesz o tym, żebym się zgodziła...
Tydzień
później..
Przygotowywanie
do śluby trwały pełną parą. Nie dziwię się, jutro ślub. Wszyscy strasznie się
denerwują. Moim zdaniem nie potrzebnie.
Od
tamtej rozmowy z Loganem, o Jamesie nie rozmawiałam z nim wcale. Nie miał
czasu. Nie poznała także chłopaków, ale Gage obiecała mi, że ich poznam na
weselu. Bardzo się cieszę... Chciałabym wiedzieć, jacy oni są naprawdę. Każdy
mówi o nich co innego, że są rozpuszczeni, a inni, że są bardzo mili i
uprzejmi... Komu mam wierzyć?
-
Julia gdzie jesteś? – usłyszałam głos Gage.
-
W pokoju – powiedziałam.
-
A możesz przyjść do salonu?
-
Już idę.
Poszłam
tam, gdzie chciała Gage... Gdy ją zobaczyłam, zdziwiłam się, wyglądała
cudnie... Biała, opięta suknia do ziem, pięknie podkreślała atuty jej sylwetki,
nie miała ramiączek... Piękna. Na dole z falbankami, sama bym chciała taką
mieć. Włosy miała spięte w kok. Na szyi wisiał jej srebrny łańcuszek z
serduszkiem... Chwaliła mi się, że dostała go od Logana... Szczęściara.
-
I jak ? – spytała uśmiechnięta dziewczyna.
-
Ślicznie – oczy mi się zaszkliły...
-
Chyba nie będziesz płakać? – zapytała.
-
Nie wiem. Wyglądasz przepięknie – łza poleciała mi po policzku.
-
Ejj... Nie płacz – podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-
Jestem zazdrosna – zaczęłam się śmiać. – Ja też bym chciała tak wyglądać, mieć
kochającego męża itd.
-
Jeszcze masz kochana na to czas, nie śpiesz się, bo możesz później tego
żałować.
-
A ty żałujesz?
-
Nie... Logan to wspaniały chłopak. Nie zamieniłabym go innego. Zawsze będziemy
się kochać, nawet jeśli by się świat walił. Nasza miłość przetrwa wszystko.
-
Kochasz go... Tak jak on kocha ciebie. Oddałabyś za niego życie... To jest
piękne. Taka miłość nie zdarza się często. A ty zawsze miałaś szczęście.
-
Nie przesadzaj... Nigdy nie miałam szczęścia...
-
Jasne, a wygrywanie różnych nagród, mieszkanie w LA, spotkanie się z chłopakami
z BTR, a potem wyjście za mąż za Logana Hendersona, to nie jest szczęście? –
wszystko to wyliczyłam jej na palcach... No ale ej... To nie jest sprawiedliwe,
żeby mieć tyle szczęścia. – Jest i to duże... Ja też bym chciała takie mieć...
-
Ok. Nie kłócę się – zawsze nie dawałam za wygraną, a Gage się nie kłóciła...
Ktoś musiał być mądrzejszy ode mnie.
-
Dobra idź się przespać, bo jutro ciężki dzień...
-
Idę, idę... Za chwilę.
-
Dobranoc – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Noc
minęła mi szybko, usnęłam od razu... Od samego rana trwały przygotowania do śluby,
a o 12:00 miała zacząć się ceremonia w kościele.
-
Pośpiesz się Gage, mamy tylko 20 minut! – krzyknęłam wychodząc z pokoju, gdy
już byłam gotowa do wyjścia. Miałam na sobie niebieską sukienkę, z
ramiączkami... Sukienka dostawała mi do połowy ud. W pasie był pasek i kokarda.
Buty miałam niebieskie z kwiatkiem na przodzie. Miały obcas, ale mały, bo do
tej pory nie nauczyłam się w takich butach chodzić.
-
Chwila! – Gage także była już gotowa...
-
Ile mam na ciebie czekać? – spytałam spokojnie... Nie chciałam, żeby moja
przyjaciółka spóźniała się na swój własny ślub.
-
Już idę – powiedziała pani Henderson i nareszcie zeszła do mnie.
-
Myślałam, że się nie doczekam – uśmiechnęłam się.
-
Musiałam poprawić makijaż.
-
Chodźmy już.
Wyszłyśmy
przed dom, gdzie czekała na nas biała limuzyna. Heh, Logan się postarał, żeby
ten dzień był niesamowity. Wsiadłyśmy i ruszyliśmy... Wszystko wyglądało tak
inaczej przez zaciemnione szyby… Byliśmy już nie daleko Kościoła, gdy Gage
powiedziała:
-
Boję się.
-
Nie ma czego, przecież wiesz – przytuliłam przyjaciółkę.
-
A jak mu się nie spodobam? – miała dylematy dziewczyna.
-
Nie widział cię jeszcze w sukience?
-
Oczywiście, że nie... Podobno to pecha przynosi. Myślisz, że ładnie wyglądam?
-
Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałam, ale jeśli on
uważa inaczej to jego sprawa... Wiesz, że dla mnie zawsze jesteś
najpiękniejsza.
-
Dziękuje – kierowca stanął, a my musiałyśmy wysiąść... Najpierw ja, później
Gage.
-
A wiesz kto jest świadkiem Logana? – spytała uśmiechnięta dziewczyna, gdy
stałyśmy pod Kościołem.
- Nie wiem... Kto? – spytałam, byłam
tak szczerze ciekawa. Może poznam kogoś sławnego.
-
Może się ucieszysz... James Maslow – gdy usłyszałam to nazwisko, serce mi
stanęło...
-
Aha – powiedziałam przestraszona.
-
Nie cieszysz się? – spytała Gage, ale ja już nie zdążyłam odpowiedzieć.
-
Prosimy wchodzić – powiedział ksiądz.
Drzwi
się otworzyły, a moim oczom ukazał się wielki Kościół... Nigdy takiego nie
widziałam... Wiecie, nie byłam wierząca, ale to inna sprawa... Wolnym krokiem
maszerowałam za Gage i jej tatą. Ojciec Gage był spoko człowiekiem, zawsze mnie
lubił... Ale nigdy nie wiedziałam z jakiego powodu. Gage stanęła przy ołtarzu,
Logan przy niej, ja po prawej stronie księdza, a James to lewej... Miałam przez
całą ceremonię na niego oko...
-
Zebraliśmy my się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim Gage i Logana – zacząć
arcykapłan.
Tak
szczerze to nie wiem, co było dalej, bo się wyłączyłam... Zaczęłam myśleć o
tym, co ja zrobię za kilka lat, jak trafi mi się ten jedyny chłopak. Wy wyjdę
za niego za mąż po kilku miesiącach znajomości, jak to zrobiła Gage, czy
poczekam ileś lat, żeby się upewnić czy do siebie pasujemy... Sama już nie
wiem. Teraz było mi wszystko jedno, ale za kilka lat... Nie chciałam już o tym
myśleć.
Gage
była o siedem lat młodsza od Logana, więc wiecie... Moim zdaniem to dużo, ale
czy to ma znaczenie gdy człowiek jest zakochany? Nie. Dla drugiej osoby,
zrobisz wszystko... Skoczyłbyś nawet za nią w ogień... I to jest piękne.
-
Czy ktoś z państwa ma obrączki? – zapytał arcykapłan.
-
Logan wziąłeś? – spytała Gage.
-
James miał wziąć – powiedział Logan, patrząc się na Jamesa.
-
Ja mam jedną... – powiedział James. God. Jaki on ma piękny głos.
-
No to po nas – powiedział Logan.
-
Ja też mam jedną... – powiedziałam - Jest po moich rodzicach, ale
weźcie – ściągnęłam ją z palca.
-
Nie trzeba – powiedziała Gage. – Nie zabiorę ci pamiątki rodzinnej.
-
Weźcie... Będziecie mieli po mnie pamiątkę – uśmiechnęłam się i podałam im
obrączkę, spojrzałam na Jamesa, on także na mnie patrzył.
-
Dziękuje ci – powiedziała Gage.
-
Zaczynamy... Niech pan powtarza za mną... Ja Logan – powiedział ksiądz.
-
Ja Logan..
-
Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
-
Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
-
Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy...
-
Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy – Logan
nałożył obrączkę na palec Gage.
-
Teraz niech pani powtarza.. Ja Gage – kontynuował arcykapłan.
-
Ja Gage..
-
Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
-
Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
-
Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy...
-
Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy –
powiedziała Gage i nałożyła obrączkę na palec Logana.
-
Ogłaszam was mężem i żoną, w imię ojca i syna, i ducha świętego. Amen –
powiedział ksiądz, a ja odetchnęłam z ulgą. – Możesz pocałować pannę młodą.
Oczywiście Logan bez wahania to zrobił, a w Kościele było słychać tylko ciche
brawa. Mi aż łza z oka poleciała, więc musiało to być coś cudownego. Wyszliśmy
przed Kościół każdy pojechać swoim samochodem. Logan z Gage, a ja zostałam
sama... Musiałam iść na nogach, ale usłyszałam głos.
-
Uciekli? Zawsze tak jest. Jak chcesz możesz jechać ze mną – odwróciłam się i
zobaczyłam Kendalla i jego koleżankę... Mówię koleżankę, bo nie wiem kim ona
była.
-
Nie chcę robić kłopotu – chciałam z nimi jechać, ale przecież nie będę się
narzucać.
-
Nie ma problemu – uśmiechnął się.
-
Ok. Tylko musimy podjechać jeszcze pod ich dom, bo muszę zabrać prezent.
-
Nie ma sprawy, wskakuj – otworzył mi drzwi.
-
Dziękuje – uśmiechnęłam się.
-
Jestem Kendall, nie przedstawiłem się – podał mi rękę.
-
Julia, miło mi cię poznać – uścisnęłam jego dłoń.
-
Ja jestem Ashley... Dziewczyna Kendalla – powiedziała dziewczyna siedząca z
przodu. Była dosyć ładna... Była opalona, miała brązowe włosy...
-
Miło poznać... Julia.
Zapalił
auto i ruszyliśmy... Podjechaliśmy do dom Hendersonów, zabrałam prezent i
pojechaliśmy do domu weselnego, gdzie przebywali wszyscy goście. Zaparkowaliśmy
i udaliśmy się do środka. Oni poszli w inną stronę, a ja w inną. Sala była
ogromna, pięknie wystrojona... Moja praca, jak i innych osób nie poszła na
marne... Chciałam pomagać w przygotowywaniu sali. Chociaż tyle dla nich mogłam
zrobić...
Ustawiłam
się w kolejce, aby dać nowożeńcom prezent ślubny. Ktoś za mną stanął, ślicznie
pachniał... Rumiankiem? Coś w tym stylu... Interesowałam się kwiatami, ale tego
gatunku, nie mogłam rozpoznać. Po patrzyłam przez ramię i zobaczyłam
Jamesa... Uśmiechnęłam się.
Długo
nie czekałam... Za jakieś 10 minut byłam już przy Hendersonach… Heh. Jak to
fajnie brzmi...
-
Zdrowia, szczęścia i wszystkiego co sobie wymarzycie – miałam uśmiech od ucha
do ucha. Byłam szczęśliwa, że mogłam brać udział w ślubie swojej
przyjaciółki... Nie pomyślałabym nawet, że dziewczyna, która zawsze mówiła, że
nie chce mieć chłopaka, jako pierwsza wyjdzie za mąż.
-
Dziękujemy – powiedziała Gage.
-
Gdyby nie ty, musielibyśmy jechać po obrączkę do domu – zaśmiał się Logan.
-
Oj przesadzajcie... Nie tamuje kolejki. Jeszcze raz wszystkiego naj naj.
Odeszłam
i usiadłam na miejscu wyznaczonym dla mnie, czyli przy pannie młodej...
Ja siedziałam koło niej, a koło Logana siedział James... Dzieliły nas
tylko trzy krzesła...
-
Jestem zmęczona tym staniem – powiedziała Gage, opadając na krzesło.
-
Nie przesadzaj, nie było tak źle – powiedział Logan siadając koło niej. –
Poznałaś już chłopaków ? – zwrócił się do mnie.
-
Nie, jeszcze nie – powiedziałam zgodnie z prawdą.
-
To zaraz poznasz... – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę Carlosa i jakieś
dziewczyny. – Carlos... To jest moja przyjaciółka, Julia.
-
Miło poznać – powiedział chłopak. – Jestem Carlos.
-
Tak wiem, jestem waszą fanką – uśmiechnęłam się.
-
Miło to słyszeć... To jest moja dziewczyna Sammy – spojrzałam na dziewczynę i
od razu ją poznałam. Nie zmienił dziewczyny już od przeszło czterech lat...
Życzę mu powodzenia.
-
Tak wiem – zaczęliśmy się śmiać.
-
Chodź dalej – znów Logan pociągnął mnie za rękę. – To jest Kendall, a to moja
przyjaciółka Julia.
-
Hej. Poznaliśmy się już – powiedział blondyn.
-
Tak? Kiedy? – spytał zdziwiony Logan.
-
Jak mnie zostawiliście pod Kościołem – syknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-
No sorry, ale nam się śpieszyło – uśmiechnął się.
-
Spoko – powiedziałam obojętnie.
-
Jeszcze jedna osoba – powiedział Logan i pokazał mi na chłopaka siedzącego przy
stole... Gadał z jakiś mężczyzną... Z daleko wydawało mi się, że to był Justin
Bieber – James! Przyjdź tu na chwilę! – krzyknął chłopak.
-
A można tak ciszej, bo mi bębenki rozsadzi – zapytałam.
-
Sorki – powiedział Logan i posmutniał. A James już podszedł do nas.
-
Tak? Co chciałeś? – spytał.
-
Chciałem ci przedstawić moją przyjaciółkę i świadkową Gage... To jest Julia –
powiedział Logan, uśmiechał się tak, jakby chciał, żebym powiedziała Jamesowi
co do niego czuję...
-
Cześć – powiedział James i uśmiechnął się. – Jestem James.
-
Julia... Ja… – nie mogłam dokończyć, bo mi Logan przerwał.
-
Ona wie wszystko o nas, bo jest naszą fanką – poruszył brwiami.
-
Fanka? No, no – powiedział James.
-
To ja was zostawię samych – powiedział Henderson i odszedł, zostawiając mnie
samą z ciachem...
-
Jestem waszą fanką już od dawna... Tak szczerze, to od samego początku –
powiedziałam, patrząc się gniewnie na Logana... Jak on mógł mnie tak zostawić?
-
Fajnie... Pogadamy? – spytał chłopak.
-
Przecież gadamy – uśmiechnęłam się.
-
Tak? A no... racja – zachowywał się dziwnie. – Strasznie się denerwuje jak mam
rozmawiać z dziewczyną – denerwuje się? Takie ciacho? To nie jest możliwe. –
Usiądziemy?
-
Tak, ale moim zdaniem, jesteś śmieszny – powiedziałam siadając naprzeciwko
niego... Między nami było kilka centymetrów... Moje nogi prawie opierały się o
jego spodnie... A ja jakoś inaczej się nie czułam... Wiecie, o co mi chodzi? Że
takie siedziałam naprzeciwko takiego ciacha, to powinnam się inaczej, moim
zdaniem, czuć.
-
Dlaczego? Zawsze się denerwowałem, jak miałem z takimi ładnymi dziewczynami
rozmawiać – powiedział, że jestem ładna... Aww.
-
Ja ładna? Nie... To nie prawda. Jestem gruba, brzydka... Lepiej nie mówić...
-
Nie masz wiary w siebie.
-
A to moja wina?
-
Tak?
-
Nie. Zawsze mi wmawiali, że jestem brzydka...
-
Byli zazdrośni na 100 %.
-
Czy mi się wydaje, czy ty mnie podrywasz? Hmm?
-
Skąd że... Jak ja bym śmiał cię podrywać?
-
Mam nadzieję– zaczęłam się śmiać.
-
Masz chłopaka? – spytał, uśmiechając się.
-
Nie... Nie miałam i nie chcę mieć – wzięłam szklankę z sokiem porzeczkowym do
ręki i zaczęłam pić...
-
Wolisz dziewczyny? – spytał nieśmiało, a ja na niego wyplułam sok... Hehe, jak
to ja.
-
Przepraszam cię – powiedziałam wycierając mu koszulę, która przylegała mu do
klatki piersiowej... Myślałam, że zaraz eksploduje...
-
Nie szkodzi – powiedział chłopak, uśmiechając się. – Pojadę do domu,
przebiorę się i będzie wszystko w porządku.
-
Na pewno? Tą plamę trzeba zaprać – mówiłam jak własna mama.
-
Nic jej nie będzie – złapał mnie za rękę. – Zostaw już.
-
To jak mogę ci się odpłacić? – zapytałam, a chłopak zaczął myśleć.
-
Pojedziesz ze mną do domu, przebiorę się, a w między czasie będziemy mogli
porozmawiać... Będziemy mieli więcej czasu – pojadę do domu James? Wow... Z
wielką chęcią!
-
Zgoda – powiedziałam, gdy uspokoiłam myśli.
-
To jedziemy – powiedział, wstał i udał się do wyjścia, a ja za nim... Jak
zawsze ktoś nas musiał zauważyć.
-
Gdzie idziecie? – spytała Gage.
-
Jedziemy do domu Jamesa... – nie zdążyłam dokończyć, gdy Logan się wtrącił.
-
To miłej zabawy – poruszył brwiami.
-
Nie o to chodzi – powiedziała kręcąc oczami. – Wyplułam na Jamesa sok i musi
się przebrać.
-
Spoko – powiedziała dziewczyna. – Ale zaraz, jak to wyplułaś na niego sok? –
spytała zdziwiona.
-
Ajj... Długa historia... Jak powiedziałam mu, że nie chcę mieć chłopaka, to się
spytał czy wolę dziewczyny, a ja się zdziwiłam... A jeszcze do tego piłam sok.
-
Fajny początek znajomości. Tylko wróćcie szybko.
-
Dobrze – powiedziałam i spojrzałam na Jamesa. Czekam na mnie. Był taki
spokojny. Nie denerwował się, że z kimś jeszcze rozmawiam. Kochany...
Ruszyłam
w jego kierunku, a on wyszedł na zewnątrz... Podeszłam pod czerwone auto, marki
nie znam, wsiadłam do środka i ruszyliśmy. Przez cały czas gnębiło mnie
pytanie, które musiałam zadań...
-
Dlaczego myślałeś, że podobają mi się dziewczyny? – spytałam cicho, spuściłam
głowę.
-
Powiedziałaś, że nie chcesz mieć chłopaka, więc...
-
Więc pomyślałeś, że jestem lesbijką?
-
Tak, a nie jesteś ?
-
Nie. Nie chcę mieć chłopaka, bo jeszcze tego właściwego nie spotkałam. Nie chcę
się rozczarować.
-
Każdy może popełnić jakiś błąd... Nawet mały, ale się zdarza każdemu...
-
Możliwe, ale ja nie chcę żeby mi się to zdarzyło... Jestem na to zbyt delikatna
– James zaczął się śmiać.
-
Z czego rechoczesz? – spytałam.
-
Ty delikatna? Hah. Boki zrywać – zaczął się śmiać, a ja uniosłam lewą brew do
góry.
-
Nie jesteś miły. Nie lubię cię – udałam, że się obraziłam.
-
Daj spokój... – powiedział, ale dalej się śmiał, ja nie dawałam za wygraną, nie
odezwałam się. – Ej... Odezwij się – zero reakcji z mojej strony, umiałam się
zacząć nawet na kilka godzin, ze mną nie ma tak łatwo. – Nie chcesz to nie
musisz ze mną rozmawiać...
Przez
całą drogę się nie odezwałam... Jestem zawzięta. Jak to ja. Wreszcie stanęliśmy
przed wielki domem, koloru czarnego. Miał strasznie dużo okien. James odpiął
pasy, ale nie wysiadł.
-
Przepraszam cię – powiedział.
-
Nie ma za co – uśmiechnęłam się. – Ja się nie gniewam.
-
Udawałaś?
-
Oczywiście... Ja zawsze tak robię.
-
Osz ty małpo.
-
Jakby coś to małpiszonie.
Wysiadł
z auta i ruszył w stronę domu... A ja za nim. Weszłam do środka... Wszystko
takie jakieś dziwne... Jakby tylko na wystawę. Ja bym nie potrafiła mieszkać w
takim domu.
-
Mieszkasz sam? – spytałam.
-
Tak. Kiedyś mieszkałem z dziewczyną, ale to stara historia...
-
Spoko. Ja na ciebie tu poczekam – powiedziałam siadając na kanapie.
-
Ok. Zaraz wracam.
Tak
jak już mówiłam.. Wszystko wydawało się takie dziwne, jakby na wystawę...
Czysto, ani jednej smugi. Ja nie rozumiem ludzi, którzy mają aż tak czysto w
domu.. Rozumiem, że można lubić czystość, ale do jakiego stopnia?
-
Jula? Możesz przyjść na górę? – spytał James.
-
Już idę – czego on może ode mnie chcieć?
Weszłam
do jego pokoju, zobaczyłam Jamesa bez koszuli... Momentalnie odwróciłam wzrok.
-
Nie widziałaś nigdy mężczyzny bez koszuli ? – spytał, gdy mnie zobaczył.
-
Szczerze? Nie – poczułam jego dłoń na moim policzku.
-
Spójrz na mnie... – zrobiłam to, o co mnie poprosił, uśmiechnął się... Jakie on
ma śliczne oczy. – O wiele lepiej.
-
Do jakich ty mnie rzeczy zmuszasz – zaśmiałam się.
-
Która koszula? - pokazał mi dwie: jedną czerwoną w paski, a drugą czystą
niebieską.
-
Niebieska.
-
Dlaczego? Ja wolę czerwoną.
-
To po co się pytasz? – zagarnęłam włosy za uszy. – Niebieska będzie pasowała do
mojej sukienki – czy ja to naprawdę powiedziałam? Idiotka...
-
Czemu mnie dopasowujesz do siebie? – spytał podejrzliwe.
-
Nie wiem... Tak mi się powiedziało...
-
Jesteś dziwna...
-
Wiem o tym. To nie nowość – odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam pianino –
Grasz na nim? – spytałam pokazując palcem.
-
Tak. A co?
-
Nic. Ja kiedyś się uczyłam, ale już pewnie zapomniałam...
-
Możemy zobaczyć...
-
Lepiej nie. Nie chcę się zbłaźnić.
-
Jak się zbłaźnisz, to tylko przede mną...
-
Miło – uśmiechnęłam się, a chłopak usiadł przy pianinie..
-
Siadaj koło mnie... – usiadłam, co miałam zrobić. – Co umiesz zagrać?
-
Hmm... Jedną taką piosenkę.
-
Proszę, graj.
Zamknęłam
oczy, skupiłam się... Kiwałam się w rytmie granej muzyki... Co zagrałam? Jedną
z najpiękniejszych piosenek na świecie... Worldwide, Big Time Rush. Moją drugą
ukochaną piosenkę...
-
Pięknie... Nie wiedziałem, że ktoś się interesuje graniem naszej muzyki na
pianinie...
-
Zdarza się... To była jedyna piosenka, która mi się przypomniała...
-
Mogę się czegoś nauczyć... Jeśli chcesz.
-
Czego?
-
Na przykład Cover Girl, tylko będziesz musiała znosić mój śpiew.
-
Wytrzymam – uśmiechnęłam się.
-
Masz ładny uśmiech.
-
Dziękuje.. Ale graj już. Proszę.
W
jego wersji Cover Girl inaczej brzmiało niż w mojej, czy Kendalla. Wiecie, inne
głosy. Ja też kochana śpiewać, od dawna. Przystąpiłam nawet do kilku konkursów,
ale nie wygrałam nigdy... Może było to czwarte miejsce, ale wyżej nie...
-
Teraz ty spróbuj – powiedział gdy skończył.
-
Mogę śpiewać, ale grać nie... Nie pamiętam już nic.
-
Zgoda.
Nasza
wersja była spoko... Nawet to jakoś nam wyszło... Ja dawno nie śpiewałam. Już
będzie dwa lata... Więc nie dziwcie się, że mogłam fałszować.
-
Ładnie nam to wyszło – uśmiechnęłam się.
-
Tak – powiedział, popatrzył na mnie jakoś dziwnie.
Znów
położył mi rękę na policzku... Zbliżył swoją twarz do mojej... Delikatnie
musnął moje usta, przeszedł mnie dreszcz... Cudowne uczucie... Pocałował mnie
jeszcze raz i następny, i następny. Ale każdy kolejny był bardziej namiętny...
Nie
wiem jakim cudem, ale chwilę później trafiłam na jego łóżko... Pewnie wiecie co
było dalej. Moja sukienka, jak i jego koszula, oraz spodnie trafiły na
ziemię... Zostałam w samej bieliźnie, której za chwilę już nie miałam, tak samo
jak on bokserek... Wszystko działo się tak szybko... To uczucie, gdy wszedł we
mnie... Takie ciepełko... Uczucie nie do opisania...
Obudziłam
się w punkt 8:00, James jeszcze spał... Ubrałam się, pocałowałam go w policzek,
napisałam mu karteczkę, przy której się popłakałam i wyszłam.
Z
perspektywy Jamesa
Obudziłem
się o 9:00, Julii nigdzie nie było. Ubrałem się i chciałem ją poszukać...
Wołałem, szukałem, nigdzie jej nie było. Wystraszyłem się... Poszedłem do
kuchni, aby zrobić sobie kawę. Nigdy nie czułem się tak źle... Ale było warto,
naprawdę, noc z taką dziewczyną, to była najpiękniejsze, co mogłem sobie
wyobrazić. Zobaczyłem małą, pomiętą karteczkę..
„Drogi
Jamesie..
To
wszystko działo się za szybko... Nie mam siły powiedzieć Ci to wprost, nie
byłam na to gotowa, ale stało się, byłam dziewicą... Nie powiedziałam Ci o
tym... To była najcudowniejsza noc w moim życiu, nie ukrywam tego, ale się już
nie zobaczymy... Przepraszam Cię... Kocham Cię bardzo już od dawna, ale ja nie
mieszkam w Los Angeles... Nie zniosłabym tego, gdybym nie mogła Cię codziennie
widywać, więc nic nie wyjdzie ze związku na odległość... Dlatego proszę,
ZAPOMNIJ O MNIE. Ale ja nigdy o tobie nie zapomnę...
P.S
Tak naprawdę, prawda jest zupełnie inna... Nie kocham cię James, dla mnie to
była jednorazowa przygoda. To jest prawda, przepraszam cię za wszystko...
Julia”
Nie
mogłem uwierzyć w to co czytam... Zakochałem się w niej. Zostawiła mnie. Pewnie
ja bym to samo na jej miejscu zrobił... Ale jak mogła mi napisać, że to była
jednorazowa przygoda? Zacząłem głaskać rozmazane pismo Julii.. Płakała, czuje
to. Cierpi... Będzie cierpieć... Łza poleciała mi po policzku. To była jedyna
dziewczyna, która dała mi tyle szczęścia... Była cudowna... Znałem ją kilka
godzin, ale się w niej zakochałem... Głupie, wiem... Ale co poradzę? Miłość nie
wybiera. Tak już jest...
Z
perspektywy Julii
Przez
całą drogę płakałam... Zostawiłam go... Zostawiłam miłość mojego życia.
Musiałam, nie byłam gotowa... Chciałam go chronić przed złem, napisałam nie
prawdę... To jest najgorsze, że go, ale co zrobię? Muszę się poświęcić...
Dla niego, dla jego szczęścia. Doszłam do domu Hendersonów... Otworzyłam drzwi
i poszłam na górę... Nie spali już, słyszałam głosy. Zamknęłam drzwi do pokoju,
ale chwilę później weszli do mnie Gage i Logan.
-
Gdzie byłaś? – spytał Logan. – Dzwoniliśmy do ciebie...
-
Byłam u Jamesa – powiedziała przez łzy.
-
Co się stało? – spytała dziewczyna.
-
Tak się wszystko rozkręciło, że zrobiliśmy to... Było miło, cudownie, ale czar
prysł z samego rana jak się obudziłam, bo zrozumiałam, że nie byłam na to
gotowa – buchnęłam płaczem... Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam...
-
Kochana spokojnie... Będzie dobrze – próbowała mnie uspokoić przyjaciółka.
-
James nie idzie do łóżka z byle jaką osobą... Musiałaś mu się podobać.
-
Miło, ale ja mu zostawiłam karteczkę, że nic z tego nie wyjdzie, bo go nie
kocham i był tylko jednorazową przygodą... Skłamałam wiem, ale dla niego się
poświęcę...
-
Wszystko będzie dobrze, mówię ci – powiedziała Gage.
-
Nie, nie będzie. Ja tego żałuję... Dopiero teraz to zrozumiałam...
-
Żałujesz? Żałujesz nocy z osobą, którą zawsze kochałaś? – spytał Logan, a ja
spuściłam wzrok. – Dalej żałujesz?
-
Nie...
-
To co za głupoty opowiadasz? – spytał chłopak.
-
Przepraszam... Źle się czuję.
-
Zostawimy cię samą – powiedziała Gage i zabrała Logana.
Z
Jamesem się już nie spotkałam, nie przyszedł, nie porozmawiał nawet, a o
14:00 miałam samolot do domu...
-
Na pewno chcesz wracać? – spytała Gage.
-
Muszę...
-
Będziemy tęsknić – powiedział Logan.
-
Ja też... Jeszcze was kiedyś odwiedzę...
-
Obiecujesz? – spytała dziewczyna.
-
Tak. Pozdrówcie chłopaków z Big Time Rush – zwróciłam się do Logana.
-
Pozdrowię – powiedział chłopak, a ja go przytuliłam po raz ostatni.
James
nawet nie przyjechał się pożegnał... A pisał mu Logan, że wyjeżdżam... Trudno.
Ciężko będzie się z tym pogodzić, że się zakochałam w gwiazdorze, ale tak sama
zdecydowałam...
Dwa
lata później..
Moje
życie się nie zmieniło... Pozostałam tą samą grzeczną dziewczyną... Nie
możliwe, żebym się zmieniła... James się nie odezwał... Ani razu. Szkoda, może
żałuje, ale co poradzę... Jego życie... Ja się przecież nie mieszam. Nie
znalazłam sobie jeszcze chłopaka, dobrze że nie zaszłam w ciąże z Maslowem.
Tylko tyle dobrego. Mama nawet nie wie, że już przeżyłam swój pierwszy raz. Na
razie się nie dowie... Może kiedyś.
Ale wiecie co się stało? Już nie mieszkam w Polsce... Wyjechałam do Los Angeles
i mieszkam razem z Gage, Loganem i małą Julią... Gage dała jej tak na imię po
chrzestnej... Czyli po mnie. Słodko... Logan nie miał nic przeciwko. Cieszę
się...
Mamy sierpień... Chcę żebyście wiedzieli jak
wygląda sprawa... James bierze ślub... Zgadnijcie z kim... Z Halston Sage. Znów
są razem. Trochę mnie to zabolało, jak się dowiedziałam, ale już wytrzymuję. Kręciła
się długi czas przy nim, aż wreszcie zostaną małżeństwem... Ona umie ustawić
sobie życie... Życzę im powodzenia.
-
Jedziesz z nami na ich ślub? – spytała Gage, ubierając się. – To już dziś.. Za
godzinę.
-
Nie wiem.. Dostałam zaproszenie, ale nie mam pojęcia – tak, dobrze
przeczytaliście... Dostałam zaproszenie. Podobno dlatego, że James nalegał.
Podobno chciał mnie zobaczyć, tak mówi Carlos, który pomaga mu w
przygotowywaniach do ślubu, ale mu nie wierzę.
-
Pojedz, co ci szkodzi – powiedział Logan. – Zajmiesz się Julią.
-
Zgoda. Wiesz, że lubię dzieci – podobno Gage zaszła w ciąże po nocy poślubnej,
ale ja nie wnikam...
Gage pożyczyła mi jakoś sukienkę, przebrałam się i pojechaliśmy... James chyba
chcę żeby mi się wszystko przypomniało.. Ślub był w tym samym kościele co Gage
i Logana, tak samo jak sala weselna... Jestem pewna, że wszystkie wspomnienia
wrócą...
Podjechaliśmy pod Kościół, wszyscy już wchodzili... Ja zostałam w samochodzie z
Julią... Nie chciałam patrzyć na to, jak James psuje sobie życie... Ja nie
lubię Halston, mówię to otwarcie... Po jakieś godzinie wszyscy wyszli... Muszę
przyznać, że Sage ładnie wyglądała...
-
Widzisz Jula... A tam mogłam być ja – mówiłam do dziecka, jakby mogło mi
przyznać rację.
Logan
i Gage przyszli, pojechaliśmy pod dom weselny... Nic się tam nie zmieniło,
pięknie jak zawsze. Weszliśmy na salę... James spojrzał na mnie... Zrobił
zdziwioną minę i ruszył w moją stronę... Ja przyśpieszyłam kroku, nie chciałam
z nim rozmawiać...
-
Zaczekaj – powiedział, a ja się odwróciłam.
-
Czego chcesz? – spytałam spokojnie...
-
Ona jest twoja? – spytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, po chwili
przypomniało mi się, że mam na rękę Julię... On nie wie, że Gage ma dziecko?
-
Tak, a co? – skłamałam... Chciałam zobaczyć jego reakcje... Ale tak szczerze
nie spytał czy jest moją córką, więc nie było to takie kłamstwo...
-
Ile ma? – spytał przerażony.
-
15 miesięcy, a co? – zaczął myśleć..
-
Czyli jest moja? – spytał.
-
Nie.
-
Jak to?
-
Normalnie, nie jest moją córką.. Jestem jej chrzestną...
-
Wystraszyłaś mnie...
-
Wiem. Jak tam ci się układa? – spytałam.. Tak szczerze to coś do niego
jeszcze czuję, NADAL...
-
Spoko. Halston jest szczęśliwa...
-
A ty? Bo nie wyglądasz na szczęśliwego...
-
Nie jestem... Nie chciałem tego ślubu – to teraz mnie zdziwiłeś...
-
Co? – nie mogłam w to uwierzyć.
-
Nie chciałem tego ślubu, kocham ją, ale nie chciałem... Ale wiesz, rodzice,
Halston jest w ciąży.
-
Myślałam, że ją nie kochasz... – zaczęłam się śmiać.
-
Kocham ją, ale nie tak jak kochałem ciebie... A jak tobie życie mija?
-
Nie mam chłopak, jestem jak niańka dla Julii, mieszkam teraz w LA.
-
Gdzie?
-
U Gage i Logana. Na razie... Muszę sobie znaleźć jakieś mieszkanie...
-
Może się kiedyś spotkamy?
-
Nie sądzę... Sorki James, ale ja cię kocham... Nadal, nie potrafię się
odkochać... Gdy dowiedziałam się, że żenisz się z Halston, myślałam, że umrę...
Płakałam wiele dni i nocy... Ciężko było, ale wreszcie się pogodziłam z tym.
-
Zatkało mnie... Przecież powiedziałaś, że mnie nie kochałaś... Nie wiesz ile ja
przecierpiałem... Halston wiele mi pomogła, ale nigdy ciebie nie zapomniałem...
Dla mnie nie byłaś jednorazową przygodą, tak jak ty to napisałaś...
-
To nie ma już znaczenia James... Ożeniłeś się, będziesz mieć dziecko. Mną się
już nie interesuj... Proszę...
-
Nie potrafię o tobie zapomnieć, o tamtej nocy...
-
To nie zapominaj... Muszę iść – odwróciłam się i ruszyłam w stronę Gage.
-
Co jest? – spytała.
-
Musze wyjść, bo się rozpłaczę..
-
Wrócisz?
-
Pewnie nie... Mam bilet do domu... Pewnie tam wrócę...
-
Spoko... Czyli się nie zobaczymy już?
-
Nie... Pa, pozdrów Logana.
-
Pa.
Wyszłam,
udałam się do domu.. Jestem okropna, wiem ale nie zniszczę życia Jamesowi.
Napisałam do niego jeszcze sms-a:
„James...
Napisałam tamtą kartkę, bo nie chciałam, żebyś cierpiał... Wszystko oprócz P.S
było prawdziwe, to czułam i czuję nadal... Ale musiałam tak napisać, żebyś
ułożył sobie życie.. Wiem, że czekałbyś na mnie... Jak wrócę. A teraz masz
Halston, ona cię pokocha... Może ja również cię kocham, ale to inna sprawa...
Taka jest prawda James... Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wcześniej...
Nie potrafiłam. Teraz wyjeżdżam, wracam do domu. Nigdy cię nie zapomnę, kocham
cię... Pa.”
Wzięłam swoje rzeczy i wróciłam do domu... Mama powitała mnie serdecznie... Nie
pytała o nic. Kocham ją za to...
Tak
właśnie wyglądała historia dziewczyny, która zakochując się w gwiazdorze,
poświęciła miłość, dla jego szczęścia... Mieszka teraz gdzieś w Polsce, myśląc
o tym co mogło być... O tym czy James jest szczęśliwy, czy dobrze zrobiła, że
zostawiła go, że ułożył sobie życie z Halston... Dalej jest samotna. Nie
potrafi już kochać tak jak kiedyś... Maslow był jedyną jej miłością, jedyną w
jej życiu.
James
nigdy już nie okazywał miłości... Stracił kogoś, kogo kochał nad życie... Nie
mógł zostawić żony i dziecka, aby wracać do swojej miłości... Ale co to za
życie, gdy nie kochasz drugiej połówki? Żadne... Więc on już nigdy się nie
uśmiechał.
Oboje
są nieszczęśliwi i tak zostanie na zawsze, przez to, że każdy z nich chciał
szczęścia, drugiej osoby...
Cudne. *.* Szczerze to popłakałam się przy końcówce. Piszesz cudownie . <3 Kocham Cię normalnie. <3
OdpowiedzUsuń@agniusiek
Ooooo boziuuuu.. będę to czytac i czytac w kółko to jest takie piękne... dziękuję ci skarbuś <3 <3 <3 <3 <3 <3 :*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńo kurcze... czegoś takiego się nie spodziewałam. oboje schrzanili sobie życie :( cudowne <3
OdpowiedzUsuńTo było przepiękne.. masz dziewczyno talent do pisania. Szczerze mówią c myślałam że się popłaczę przy końcówce.. Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń@LilyNester
Szkoda że już koniec. Naprawde chciałabym żeby coś tam jeszcze było. Ty masz naprawde talent do pisania. ;)
OdpowiedzUsuńRaaany. Płakałam jak głupia *o* Nie mogłam się uspokoić przez dobre 15 minut! To było jedno z najlepszych opowiadań, jakie w życiu czytałam. Powinnaś za to dostać nobla, ale błagam- nigdy więcej nie kończ w ten sposób! Może jakaś jednorazówka z happy endem? Mam nadzieję, że to przemyślisz. Jesteś boska. Pzdr :*
OdpowiedzUsuńBoskie,ciągle to czytam i nie mogę przestać
OdpowiedzUsuńPrzepiękne... Taka bardzo życiowa historia,na przykład przypomina trochę moją sytuację...Najgorsze jest,jak dwie osoby się kochają,ale chcą patrzeć na szczęście drugiej i przez to nie zostaną razem...A nie wiedzą,że druga połówka właśnie chce z tą pierwszą zostać i ułożyć sobie życie,bo tylko oni tworzą szczęście...
OdpowiedzUsuńjego mac co za historiaa *____* czekaj bo chusteczki mi sie skonczyly ... chlip chlip xD no swiat nie widzial zebym plakala i tej porze xD to bylo cudowneeee!!! i kurczee ja bym piepszyla wszystko i wròcila do JAmesa xD weez jak moglas go tak zostawiiic xD biedaczek :( napisz jakas historie z happy endeem!! :D ale oklaski dla mnie ze cala przeczytalam ;D muhaha :D chlip chlip kuzwa kiedy ja ryczec przestaneee xDD
OdpowiedzUsuńTo bylo piekne i smutne. Prawie sie poplakalam :'( Szkoda, ze go zostawila, byli by razem szczesliwi i wgl... Ale chciala jego szczescia a on jej... Piekne!
OdpowiedzUsuń