Jednorazówka 2


Coś dłuższego na prośbę Gage Henderson.. Mam nadzieję, że się podoba.. :)
********************
Nareszcie nadszedł ten dzień... Koniec roku szkolnego. Mogłam się wyrwać z domu i wyjechać... Technikum skończyłam, było ciężko, ale jest.
- Będziemy tęsknić – powiedziała Weronika, moja przyjaciółka... Jedyna w swoim rodzaju. Nigdy jej nie zapomnę.
- Ja też, ale to nie koniec świata – chciałam ją pocieszyć, ale jak zwykle mi się to nie udawało.
- I tak wiesz, że ja wyjeżdżam, a ty zostajesz.
- Kochana, ale zawsze zostaje skype.
- Masz rację – spojrzała w bok, jej chłopak już na nią czekał. – Muszę iść...
- Tak wiem, nie tłumacz się. Miłych wakacji wam życzę – przytuliłam ją ostatni raz.
Pobiegła do Arka, tworzyli taką piękną parę... Zazdrościłam jej. Chciałabym mieć takiego chłopaka. Dbał o nią. Nigdy nie zawiódł, kochał, szanował... Nigdy się nie kłócili... Miłość na 100 %.
                Wzięłam torbę i wolnym krokiem udałam się do domu. Ciężko było się rozstać z klasą, z którą się przeżyło pięć lat. Ale cóż… Trzeba było, tak zawsze jest.
- Cześć mamo! – krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
- Cześć kochanie – miała dobry humor, to dobrze.
Musiałam mamie powiedzieć, że wyjeżdżam do LA, spotkać się z Gage Henderson. To moja przyjaciółka, bardzo dobra. Urodziła się w Stanach, wychowała w Polsce, a niedawno temu znów wyjechała... Heh, niedawno? Pięć lat temu. Od tamtego czasu już jej nie widziałam, czasami rozmawiałyśmy na skypie, ale nie mam z nią takiego dobrego kontaktu, jak kiedyś. Gage ma 19 lat, no już prawie 20, rok temu wzięła ślub cywilny z Loganem Hendersonem, piosenkarzem, aktorek i tancerzem, a co najważniejsze boskim chłopakiem... Ona to ma szczęście.
- Mamuś muszę ci coś powiedzieć... Wyjeżdżam do Stanów Zjednoczonych, dokładnie do Los Angeles. Jadę spotkać się z Gage i jej mężem – byłam spokojna.
- Nie pojedziesz – jak zawsze… Dlaczego mnie to nie dziwi? Bo zawsze tak jest!
- A niby dlaczego? Nigdy mi nic nie pozwalasz.
- Jesteś młoda... Musisz wybrać kierunek studiów.
- Mam wakacje... Za miesiąc wrócę.
- Nie wiem kochanie... Masz pieniądze?
- Przecież wiesz, że tak. Zarobiłam na tamtych wakacjach, a jeszcze dostałam stypendium...
- A będziesz ostrożna?
- Będę...
- To możesz – co? Zgodziła się? To nie możliwe. Nie u mojej mamy.
- Dziękuje – pocałowałam mamę w policzek i pobiegłam na górę.
Spakowałam wszystko wzięłam bilety, bo wiecie, nie powiedziałam mamie, a bilety i tak kupiłam. Jak to ja.
- Uważaj na siebie – były to ostatnie słowa jakie słyszałam przed wyjście z domu.
Pożegnałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko. Tam oddałam walizki, weszłam do samolotu, a 10 minut później szybowałam w powietrzu. Było pięknie, wszystko takie małe. A ja wyjeżdżam, nie pożegnałam się nawet z tatą… Moi rodzice od dawna już nie są razem, od czasu, kiedy skończyłam 15 lat i to jeszcze rozstali się w moje urodziny, więc wiecie… Taki prezent to tylko raz w życiu się dostaje. Później przez dłuższy czas się męczyłam z tym, nie raz nie wytrzymywałam...
Nie rozumiem tylko jednego: moja mama tyle zapłaciła za to, że rozstała się z tatą, a on za to żyje sobie w najlepsze. Nie przejmuje się niczym, a my musimy się martwić, czy będziemy miały za co żyć. Czy to jest sprawiedliwe? Moim zdaniem nie... Ale cóż zrobimy.
Nawet nie wiem kiedy, a byłam już w USA. Zapięłam pasy i wylądowaliśmy. Odebrałam walizki i musiałam zadzwonić do Gage, bo przecież nie wiedziałam, gdzie mieszka.
- Cześć kochana – powiedziała, gdy odebrała.
- Sorki, ale Gage nie ma, zostawiła telefon i wyszła, z kim rozmawiam? – spytał męski głos przez słuchawkę. Byłam pewna, że był to Logan, miał piękny głos.
- Jestem Julia, przyjaciółka Gage, a ty pewnie jesteś Logan, tak?
- Zgadza się. Gage dużo o tobie opowiadała.
- Miło to słyszeć. Słuchaj, mam problem, przyjechałam do LA, ale nie mam waszego adresu. Gage kazała dzwonić.
- A tak, już po ciebie przyjadę.
- Ależ nie trzeba. Halo Logan – rozłączył się.
Poczekałam chwilę, a pod lotnisko podjechał Logan swoim czerwonym Ferrari.
- Cześć – powiedziałam.
- Witaj. Gage nie mówiła, że jesteś taka ładna – uśmiechnął się.
- Nie podrywaj mnie, bo powiem twojej żonie – zaczęliśmy się śmiać.
- Wsiadaj – powiedział i otworzył mi drzwi.
- Dziękuje ci. Jesteś bardzo uprzejmy.
Nie odpowiedział już nic, wsiadł i ruszyliśmy. Do ich domu, nie było daleko. Kilka kilometrów. Dom był prześliczny, ogromny i cały koloru kremowego.
- Wow – powiedziałam.
- Podoba się? Trochę duży, jak na naszą dwójkę – powiedział chłopak.
- Ogromny – powiedziałam, wysiadając z auta, uśmiechnęłam się. – Mam głupie pytanie Logan... Kochasz ją? Pytam, bo ona potrzebuje prawdziwej miłości.
- Kocham ją, nawet nie wiesz jak bardzo. Nigdy jej nie skrzywdzę, jest moim jedynym skarbem, jedyną prawdziwą miłości. Nigdy nic takiego nie czułem. Mam nadzieję, że zawsze będziemy razem – mówił to z takim przejęciem, jakbym bronił swojej ojczyzny... Teraz już byłam pewna, że to TEN właściwy chłopak dla Gage, ale wolałam się wcześniej upewnić. – A ty masz kogoś?
- Wiesz, że poruszajmy tego tematu... Moja jedyna miłość mnie nie kocha – weszliśmy do środka.
- Jeśli cię nie kocha, to na ciebie nie zasługuje. A kto jest tą twoją jedyną miłością?
- Głupio się przyznać – położyłam moją torbę na krześle w kuchni.
- Mów, proszę. Nikomu nie powiem, obiecuję...
- Moją jedyną prawdziwą miłością jeszcze chłopak, który w ogóle mnie nie zna. Ja go też nigdy nie poznałam. Jest piosenkarzem, tancerzem i aktorem, a co najgorsze razem z tobą gra w zespole.
- Nie mów.. Haha, to masz upodobania. Ale każdy z nich jest zajęty... Nie... Nie każdy, James teraz jest wolny. Ostatnio się z dziewczyną rozstał, ale nie rób sobie nadziei...
- To moje kochanie jest wolne – uśmiechnęłam się.
- Jak można się zakochać w kimś, kogo się w ogóle nie zna? To się nie mieści w głowie.
- Jakoś się da. Zawsze byłam w was zakochana i pozostaję do dnia dzisiejszego.
Nagle usłyszeliśmy, że ktoś otwiera drzwi. Do środka weszła Gage, od razu mnie zauważyła.
- Julia!! – krzyknęła.
- Gage! Kochana, tęskniłam – byłam wzruszona, tak dawno jej nie widziałam. Nie zmieniła się w ogóle. Jak zawsze była piękna. Jej długie, brązowe włosy opadały jej na ramiona. Nie była w ogóle umalowana, brzydziła się dziewczyn, które robiły się na lalki Barbie. Nie dziwie jej się, ja też taki osób nie lubiłam.
- Miałaś być w następnym tygodniu. Gdybym wiedziała, że przyjedziesz, nie wychodziłabym z domu. A tak w ogóle to poznałaś Logasia?
- Oczywiście... Nawet się jakoś dogadałam z nim.
- Cieszę się.
- Nawet mi powiedziała w kim się kocha – Logan się uśmiechnął.
- Przyznałaś mu się, że kochasz Jamesa? – po twarzy Gage było widać, że ją to zdziwiło, nie dziwię jej się. Nowo napotkanym osobą nie opowiadam o sobie.
- Powiedziałam, niech wie, ale jak się wygada, będzie po nim – powiedziała groźnie, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Boje się jej – powiedział Logan, był nieco wystraszony. JAK JA DZIAŁAM NA MĘŻCZYZN ^^
- Nie ma czego, ona zawsze taka jest – powiedziała Gage, znałyśmy się już jakiś czas, wiedziała kiedy żartuje, a kiedy jestem poważna... Kochałam ją za to. Takie friends 4ever.
- Chodź pokaże ci pokój – powiedziała dziewczyna.
                Wkroczyłam w świat gwiazd… Heh, ja tak mówiłam. Wiecie, stając się żoną Logana, Gage sama stała się stawna. Fajnie jej, zawsze o tym marzyła, zawsze była tego pewna, że to się zdarzy, a ja się z niej śmiałam. Teraz wiem, że nie słusznie.
Weszłam do pokoju, który wskazała mi Gage. Był pomalowany na kolor czerwony, kolor róży...
- Możesz tu mieszkasz ile chcesz, nam nie przeszkadzasz – powiedziała pani Henderson. – Jesteś tu zawsze mile widziana, pamiętaj o tym.
- Nie przesadzaj kochana. Nie będę wam przecież przeszkadzała. Przyjechałam tu tylko na wesele i już.
- A właśnie, chciałabyś zostać moją świadkową? – trochę mnie to zaskoczyło. Tyle miała tu sławnych przyjaciół, a mnie wybrała...
- Ooo... Gage z chęcią.
- Naprawdę? Dziękuję ci!
- Nie ma za co. Wiesz o tym, żebym się zgodziła...

Tydzień później..
Przygotowywanie do śluby trwały pełną parą. Nie dziwię się, jutro ślub. Wszyscy strasznie się denerwują. Moim zdaniem nie potrzebnie.
Od tamtej rozmowy z Loganem, o Jamesie nie rozmawiałam z nim wcale. Nie miał czasu. Nie poznała także chłopaków, ale Gage obiecała mi, że ich poznam na weselu. Bardzo się cieszę... Chciałabym wiedzieć, jacy oni są naprawdę. Każdy mówi o nich co innego, że są rozpuszczeni, a inni, że są bardzo mili i uprzejmi... Komu mam wierzyć?
- Julia gdzie jesteś? – usłyszałam głos Gage.
- W pokoju – powiedziałam.
- A możesz przyjść do salonu?
- Już idę.
Poszłam tam, gdzie chciała Gage... Gdy ją zobaczyłam, zdziwiłam się, wyglądała cudnie... Biała, opięta suknia do ziem, pięknie podkreślała atuty jej sylwetki, nie miała ramiączek... Piękna. Na dole z falbankami, sama bym chciała taką mieć. Włosy miała spięte w kok. Na szyi wisiał jej srebrny łańcuszek z serduszkiem... Chwaliła mi się, że dostała go od Logana... Szczęściara.
- I jak ? – spytała uśmiechnięta dziewczyna.
- Ślicznie – oczy mi się zaszkliły...
- Chyba nie będziesz płakać? – zapytała.
- Nie wiem. Wyglądasz przepięknie – łza poleciała mi po policzku.
- Ejj... Nie płacz – podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Jestem zazdrosna – zaczęłam się śmiać. – Ja też bym chciała tak wyglądać, mieć kochającego męża itd.
- Jeszcze masz kochana na to czas, nie śpiesz się, bo możesz później tego żałować.
- A ty żałujesz?
- Nie... Logan to wspaniały chłopak. Nie zamieniłabym go innego. Zawsze będziemy się kochać, nawet jeśli by się świat walił. Nasza miłość przetrwa wszystko.
-  Kochasz go... Tak jak on kocha ciebie. Oddałabyś za niego życie... To jest piękne. Taka miłość nie zdarza się często. A ty zawsze miałaś szczęście.
- Nie przesadzaj... Nigdy nie miałam szczęścia...
- Jasne, a wygrywanie różnych nagród, mieszkanie w LA, spotkanie się z chłopakami z BTR, a potem wyjście za mąż za Logana Hendersona, to nie jest szczęście? – wszystko to wyliczyłam jej na palcach... No ale ej... To nie jest sprawiedliwe, żeby mieć tyle szczęścia. – Jest i to duże... Ja też bym chciała takie mieć...
- Ok. Nie kłócę się – zawsze nie dawałam za wygraną, a Gage się nie kłóciła... Ktoś musiał być mądrzejszy ode mnie.
- Dobra idź się przespać, bo jutro ciężki dzień...
- Idę, idę... Za chwilę.
- Dobranoc – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Noc minęła mi szybko, usnęłam od razu... Od samego rana trwały przygotowania do śluby, a o 12:00 miała zacząć się ceremonia w kościele.
-  Pośpiesz się Gage, mamy tylko 20 minut! – krzyknęłam wychodząc z pokoju, gdy już byłam gotowa do wyjścia. Miałam na sobie niebieską sukienkę, z ramiączkami... Sukienka dostawała mi do połowy ud. W pasie był pasek i kokarda. Buty miałam niebieskie z kwiatkiem na przodzie. Miały obcas, ale mały, bo do tej pory nie nauczyłam się w takich butach chodzić.
- Chwila! – Gage także była już gotowa...
- Ile mam na ciebie czekać? – spytałam spokojnie... Nie chciałam, żeby moja przyjaciółka spóźniała się na swój własny ślub.
- Już idę – powiedziała pani Henderson i nareszcie zeszła do mnie.
- Myślałam, że się nie doczekam – uśmiechnęłam się.
- Musiałam poprawić makijaż.
- Chodźmy już.
Wyszłyśmy przed dom, gdzie czekała na nas biała limuzyna. Heh, Logan się postarał, żeby ten dzień był niesamowity. Wsiadłyśmy i ruszyliśmy... Wszystko wyglądało tak inaczej przez zaciemnione szyby… Byliśmy już nie daleko Kościoła, gdy Gage powiedziała:
- Boję się.
- Nie ma czego, przecież wiesz – przytuliłam przyjaciółkę.
- A jak mu się nie spodobam? – miała dylematy dziewczyna.
- Nie widział cię jeszcze w sukience?
- Oczywiście, że nie... Podobno to pecha przynosi. Myślisz, że ładnie wyglądam?
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką kiedykolwiek widziałam, ale jeśli on uważa inaczej to jego sprawa... Wiesz, że dla mnie zawsze jesteś najpiękniejsza.
- Dziękuje – kierowca stanął, a my musiałyśmy wysiąść... Najpierw ja, później Gage.
- A wiesz kto jest świadkiem Logana? – spytała uśmiechnięta dziewczyna, gdy stałyśmy pod Kościołem.
            - Nie wiem... Kto? – spytałam, byłam tak szczerze ciekawa. Może poznam kogoś sławnego.
- Może się ucieszysz... James Maslow – gdy usłyszałam to nazwisko, serce mi stanęło...
- Aha – powiedziałam przestraszona.
- Nie cieszysz się? – spytała Gage, ale ja już nie zdążyłam odpowiedzieć.
- Prosimy wchodzić – powiedział ksiądz.
Drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się wielki Kościół... Nigdy takiego nie widziałam... Wiecie, nie byłam wierząca, ale to inna sprawa... Wolnym krokiem maszerowałam za Gage i jej tatą. Ojciec Gage był spoko człowiekiem, zawsze mnie lubił... Ale nigdy nie wiedziałam z jakiego powodu. Gage stanęła przy ołtarzu, Logan przy niej, ja po prawej stronie księdza, a James to lewej... Miałam przez całą ceremonię na niego oko...
- Zebraliśmy my się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim Gage i Logana – zacząć arcykapłan.
Tak szczerze to nie wiem, co było dalej, bo się wyłączyłam... Zaczęłam myśleć o tym, co ja zrobię za kilka lat, jak trafi mi się ten jedyny chłopak. Wy wyjdę za niego za mąż po kilku miesiącach znajomości, jak to zrobiła Gage, czy poczekam ileś lat, żeby się upewnić czy do siebie pasujemy... Sama już nie wiem. Teraz było mi wszystko jedno, ale za kilka lat... Nie chciałam już o tym myśleć.
Gage była o siedem lat młodsza od Logana, więc wiecie... Moim zdaniem to dużo, ale czy to ma znaczenie gdy człowiek jest zakochany? Nie. Dla drugiej osoby, zrobisz wszystko... Skoczyłbyś nawet za nią w ogień... I to jest piękne.
- Czy ktoś z państwa ma obrączki? – zapytał arcykapłan.
- Logan wziąłeś? – spytała Gage.
- James miał wziąć – powiedział Logan, patrząc się na Jamesa.
- Ja mam jedną... – powiedział James. God. Jaki on ma piękny głos.
- No to po nas – powiedział Logan.
- Ja też mam jedną...  – powiedziałam -  Jest po moich rodzicach, ale weźcie – ściągnęłam ją z palca.
- Nie trzeba – powiedziała Gage. – Nie zabiorę ci pamiątki rodzinnej.
- Weźcie... Będziecie mieli po mnie pamiątkę – uśmiechnęłam się i podałam im obrączkę, spojrzałam na Jamesa, on także na mnie patrzył.
- Dziękuje ci – powiedziała Gage.
- Zaczynamy... Niech pan powtarza za mną... Ja Logan – powiedział ksiądz.
- Ja Logan..
- Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
- Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy – Logan nałożył obrączkę na palec Gage.
- Teraz niech pani powtarza.. Ja Gage – kontynuował arcykapłan.
- Ja Gage..
- Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
- Obiecuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy...
- Że będę z tobą w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć nas nie rozłączy – powiedziała Gage i nałożyła obrączkę na palec Logana.
- Ogłaszam was mężem i żoną, w imię ojca i syna, i ducha świętego. Amen – powiedział ksiądz, a ja odetchnęłam z ulgą. – Możesz pocałować pannę młodą.
                Oczywiście Logan bez wahania to zrobił, a w Kościele było słychać tylko ciche brawa. Mi aż łza z oka poleciała, więc musiało to być coś cudownego. Wyszliśmy przed Kościół każdy pojechać swoim samochodem. Logan z Gage, a ja zostałam sama... Musiałam iść na nogach, ale usłyszałam głos.
- Uciekli? Zawsze tak jest. Jak chcesz możesz jechać ze mną – odwróciłam się i zobaczyłam Kendalla i jego koleżankę... Mówię koleżankę, bo nie wiem kim ona była.
- Nie chcę robić kłopotu – chciałam z nimi jechać, ale przecież nie będę się narzucać.
- Nie ma problemu – uśmiechnął się.
- Ok. Tylko musimy podjechać jeszcze pod ich dom, bo muszę zabrać prezent.
- Nie ma sprawy, wskakuj – otworzył mi drzwi.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się.
- Jestem Kendall, nie przedstawiłem się – podał mi rękę.
- Julia, miło mi cię poznać – uścisnęłam jego dłoń.
- Ja jestem Ashley... Dziewczyna Kendalla – powiedziała dziewczyna siedząca z przodu. Była dosyć ładna... Była opalona, miała brązowe włosy...
- Miło poznać... Julia.
Zapalił auto i ruszyliśmy... Podjechaliśmy do dom Hendersonów, zabrałam prezent i pojechaliśmy do domu weselnego, gdzie przebywali wszyscy goście. Zaparkowaliśmy i udaliśmy się do środka. Oni poszli w inną stronę, a ja w inną. Sala była ogromna, pięknie wystrojona... Moja praca, jak i innych osób nie poszła na marne... Chciałam pomagać w przygotowywaniu sali. Chociaż tyle dla nich mogłam zrobić...
Ustawiłam się w kolejce, aby dać nowożeńcom prezent ślubny. Ktoś za mną stanął, ślicznie pachniał... Rumiankiem? Coś w tym stylu... Interesowałam się kwiatami, ale tego gatunku, nie mogłam rozpoznać.  Po patrzyłam przez ramię i zobaczyłam Jamesa... Uśmiechnęłam się.
Długo nie czekałam... Za jakieś 10 minut byłam już przy Hendersonach… Heh. Jak to fajnie brzmi...
- Zdrowia, szczęścia i wszystkiego co sobie wymarzycie – miałam uśmiech od ucha do ucha. Byłam szczęśliwa, że mogłam brać udział w ślubie swojej przyjaciółki... Nie pomyślałabym nawet, że dziewczyna, która zawsze mówiła, że nie chce mieć chłopaka, jako pierwsza wyjdzie za mąż.
-  Dziękujemy – powiedziała Gage.
-  Gdyby nie ty, musielibyśmy jechać po obrączkę do domu – zaśmiał się Logan.
- Oj przesadzajcie... Nie tamuje kolejki. Jeszcze raz wszystkiego naj naj.
Odeszłam i usiadłam na miejscu wyznaczonym dla mnie, czyli przy pannie młodej...  Ja siedziałam koło niej, a koło Logana siedział James... Dzieliły nas tylko trzy krzesła...
- Jestem zmęczona tym staniem – powiedziała Gage, opadając na krzesło.
- Nie przesadzaj, nie było tak źle – powiedział Logan siadając koło niej. – Poznałaś już chłopaków ? – zwrócił się do mnie.
- Nie, jeszcze nie – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To zaraz poznasz... – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę Carlosa i jakieś dziewczyny. – Carlos... To jest moja przyjaciółka, Julia.
- Miło poznać – powiedział chłopak. – Jestem Carlos.
- Tak wiem, jestem waszą fanką – uśmiechnęłam się.
- Miło to słyszeć... To jest moja dziewczyna Sammy – spojrzałam na dziewczynę i od razu ją poznałam. Nie zmienił dziewczyny już od przeszło czterech lat... Życzę mu powodzenia.
- Tak wiem – zaczęliśmy się śmiać.
- Chodź dalej – znów Logan pociągnął mnie za rękę. – To jest Kendall, a to moja przyjaciółka Julia.
- Hej. Poznaliśmy się już – powiedział blondyn.
- Tak? Kiedy? – spytał zdziwiony Logan.
- Jak mnie zostawiliście pod Kościołem – syknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- No sorry, ale nam się śpieszyło – uśmiechnął się.
- Spoko – powiedziałam obojętnie.
- Jeszcze jedna osoba – powiedział Logan i pokazał mi na chłopaka siedzącego przy stole... Gadał z jakiś mężczyzną... Z daleko wydawało mi się, że to był Justin Bieber – James! Przyjdź tu na chwilę! – krzyknął chłopak.
- A można tak ciszej, bo mi bębenki rozsadzi – zapytałam.
- Sorki – powiedział Logan i posmutniał. A James już podszedł do nas.
- Tak? Co chciałeś? – spytał.
- Chciałem ci przedstawić moją przyjaciółkę i świadkową Gage... To jest Julia – powiedział Logan, uśmiechał się tak, jakby chciał, żebym powiedziała Jamesowi co do niego czuję...
- Cześć – powiedział James i uśmiechnął się. – Jestem James.
- Julia... Ja…  – nie mogłam dokończyć, bo mi Logan przerwał.
- Ona wie wszystko o nas, bo jest naszą fanką – poruszył brwiami.
- Fanka? No, no – powiedział James.
- To ja was zostawię samych – powiedział Henderson i odszedł, zostawiając mnie samą z ciachem...
- Jestem waszą fanką już od dawna... Tak szczerze, to od samego początku – powiedziałam, patrząc się gniewnie na Logana... Jak on mógł mnie tak zostawić?
- Fajnie... Pogadamy? – spytał chłopak.
- Przecież gadamy – uśmiechnęłam się.
- Tak? A no... racja – zachowywał się dziwnie. – Strasznie się denerwuje jak mam rozmawiać z dziewczyną – denerwuje się? Takie ciacho? To nie jest możliwe. – Usiądziemy?
- Tak, ale moim zdaniem, jesteś śmieszny – powiedziałam siadając naprzeciwko niego... Między nami było kilka centymetrów... Moje nogi prawie opierały się o jego spodnie... A ja jakoś inaczej się nie czułam... Wiecie, o co mi chodzi? Że takie siedziałam naprzeciwko takiego ciacha, to powinnam się inaczej, moim zdaniem, czuć.
- Dlaczego? Zawsze się denerwowałem, jak miałem z takimi ładnymi dziewczynami rozmawiać – powiedział, że jestem ładna... Aww.
- Ja ładna? Nie... To nie prawda. Jestem gruba, brzydka... Lepiej nie mówić...
- Nie masz wiary w siebie.
- A to moja wina?
- Tak?
- Nie. Zawsze mi wmawiali, że jestem brzydka...
- Byli zazdrośni na 100 %.
- Czy mi się wydaje, czy ty mnie podrywasz? Hmm?
- Skąd że... Jak ja bym śmiał cię podrywać?
- Mam nadzieję– zaczęłam się śmiać.
- Masz chłopaka? – spytał, uśmiechając się.
- Nie... Nie miałam i nie chcę mieć – wzięłam szklankę z sokiem porzeczkowym do ręki i zaczęłam pić...
- Wolisz dziewczyny? – spytał nieśmiało, a ja na niego wyplułam sok... Hehe, jak to ja.
- Przepraszam cię – powiedziałam wycierając mu koszulę, która przylegała mu do klatki piersiowej... Myślałam, że zaraz eksploduje...
- Nie szkodzi – powiedział chłopak, uśmiechając się.  – Pojadę do domu, przebiorę się i będzie wszystko w porządku.
- Na pewno? Tą plamę trzeba zaprać – mówiłam jak własna mama.
- Nic jej nie będzie – złapał mnie za rękę. – Zostaw już.
- To jak mogę ci się odpłacić? – zapytałam, a chłopak zaczął myśleć.
- Pojedziesz ze mną do domu, przebiorę się, a w między czasie będziemy mogli porozmawiać... Będziemy mieli więcej czasu – pojadę do domu James? Wow... Z wielką chęcią!
- Zgoda – powiedziałam, gdy uspokoiłam myśli.
- To jedziemy – powiedział, wstał i udał się do wyjścia, a ja za nim... Jak zawsze ktoś nas musiał zauważyć.
- Gdzie idziecie? – spytała Gage.
- Jedziemy do domu Jamesa... – nie zdążyłam dokończyć, gdy Logan się wtrącił.
- To miłej zabawy – poruszył brwiami.
- Nie o to chodzi – powiedziała kręcąc oczami. – Wyplułam na Jamesa sok i musi się przebrać.
- Spoko – powiedziała dziewczyna. – Ale zaraz, jak to wyplułaś na niego sok? – spytała zdziwiona.
- Ajj... Długa historia... Jak powiedziałam mu, że nie chcę mieć chłopaka, to się spytał czy wolę dziewczyny, a ja się zdziwiłam... A jeszcze do tego piłam sok.
 - Fajny początek znajomości. Tylko wróćcie szybko.
- Dobrze – powiedziałam i spojrzałam na Jamesa. Czekam na mnie. Był taki spokojny. Nie denerwował się, że z kimś jeszcze rozmawiam. Kochany...
Ruszyłam w jego kierunku, a on wyszedł na zewnątrz... Podeszłam pod czerwone auto, marki nie znam, wsiadłam do środka i ruszyliśmy. Przez cały czas gnębiło mnie pytanie, które musiałam zadań...
- Dlaczego myślałeś, że podobają mi się dziewczyny? – spytałam cicho, spuściłam głowę.
- Powiedziałaś, że nie chcesz mieć chłopaka, więc...
- Więc pomyślałeś, że jestem lesbijką?
- Tak, a nie jesteś ?
- Nie. Nie chcę mieć chłopaka, bo jeszcze tego właściwego nie spotkałam. Nie chcę się rozczarować.
- Każdy może popełnić jakiś błąd... Nawet mały, ale się zdarza każdemu...
- Możliwe, ale ja nie chcę żeby mi się to zdarzyło... Jestem na to zbyt delikatna – James zaczął się śmiać.
- Z czego rechoczesz? – spytałam.
- Ty delikatna? Hah. Boki zrywać – zaczął się śmiać, a ja uniosłam lewą brew do góry.
- Nie jesteś miły. Nie lubię cię – udałam, że się obraziłam.
- Daj spokój... – powiedział, ale dalej się śmiał, ja nie dawałam za wygraną, nie odezwałam się. – Ej... Odezwij się – zero reakcji z mojej strony, umiałam się zacząć nawet na kilka godzin, ze mną nie ma tak łatwo. – Nie chcesz to nie musisz ze mną rozmawiać...
Przez całą drogę się nie odezwałam... Jestem zawzięta. Jak to ja. Wreszcie stanęliśmy przed wielki domem, koloru czarnego. Miał strasznie dużo okien. James odpiął pasy, ale nie wysiadł.
- Przepraszam cię – powiedział.
- Nie ma za co – uśmiechnęłam się. – Ja się nie gniewam.
- Udawałaś?
- Oczywiście... Ja zawsze tak robię.
- Osz ty małpo.
- Jakby coś to małpiszonie.
Wysiadł z auta i ruszył w stronę domu... A ja za nim. Weszłam do środka... Wszystko takie jakieś dziwne... Jakby tylko na wystawę. Ja bym nie potrafiła mieszkać w takim domu.
- Mieszkasz sam? – spytałam.
- Tak. Kiedyś mieszkałem z dziewczyną, ale to stara historia...
- Spoko. Ja na ciebie tu poczekam – powiedziałam siadając na kanapie.
- Ok. Zaraz wracam.
Tak jak już mówiłam.. Wszystko wydawało się takie dziwne, jakby na wystawę... Czysto, ani jednej smugi. Ja nie rozumiem ludzi, którzy mają aż tak czysto w domu.. Rozumiem, że można lubić czystość, ale do jakiego stopnia?
- Jula? Możesz przyjść na górę? – spytał James.
- Już idę – czego on może ode mnie chcieć?
Weszłam do jego pokoju, zobaczyłam Jamesa bez koszuli... Momentalnie odwróciłam wzrok.
- Nie widziałaś nigdy mężczyzny bez koszuli ? – spytał, gdy mnie zobaczył.
- Szczerze? Nie – poczułam jego dłoń na moim policzku.
- Spójrz na mnie... – zrobiłam to, o co mnie poprosił, uśmiechnął się... Jakie on ma śliczne oczy. – O wiele lepiej.
- Do jakich ty mnie rzeczy zmuszasz – zaśmiałam się.
- Która koszula? - pokazał mi dwie: jedną czerwoną w paski, a drugą czystą niebieską.
- Niebieska.
- Dlaczego? Ja wolę czerwoną.
- To po co się pytasz? – zagarnęłam włosy za uszy. – Niebieska będzie pasowała do mojej sukienki – czy ja to naprawdę powiedziałam? Idiotka...
- Czemu mnie dopasowujesz do siebie? – spytał podejrzliwe.
- Nie wiem... Tak mi się powiedziało...
- Jesteś dziwna...
- Wiem o tym. To nie nowość – odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam pianino – Grasz na nim? – spytałam pokazując palcem.
- Tak. A co?
- Nic. Ja kiedyś się uczyłam, ale już pewnie zapomniałam...
- Możemy zobaczyć...
- Lepiej nie. Nie chcę się zbłaźnić.
- Jak się zbłaźnisz, to tylko przede mną...
- Miło – uśmiechnęłam się, a chłopak usiadł przy pianinie..
- Siadaj koło mnie... – usiadłam, co miałam zrobić. – Co umiesz zagrać?
- Hmm... Jedną taką piosenkę.
- Proszę, graj.
Zamknęłam oczy, skupiłam się... Kiwałam się w rytmie granej muzyki... Co zagrałam? Jedną z najpiękniejszych piosenek na świecie... Worldwide, Big Time Rush. Moją drugą ukochaną piosenkę...
- Pięknie... Nie wiedziałem, że ktoś się interesuje graniem naszej muzyki na pianinie...
- Zdarza się... To była jedyna piosenka, która mi się przypomniała...
- Mogę się czegoś nauczyć... Jeśli chcesz.
- Czego?
- Na przykład Cover Girl, tylko będziesz musiała znosić mój śpiew.
- Wytrzymam – uśmiechnęłam się.
- Masz ładny uśmiech.
- Dziękuje.. Ale graj już. Proszę.
W jego wersji Cover Girl inaczej brzmiało niż w mojej, czy Kendalla. Wiecie, inne głosy. Ja też kochana śpiewać, od dawna. Przystąpiłam nawet do kilku konkursów, ale nie wygrałam nigdy... Może było to czwarte miejsce, ale wyżej nie...
- Teraz ty spróbuj – powiedział gdy skończył.
- Mogę śpiewać, ale grać nie... Nie pamiętam już nic.
- Zgoda.
Nasza wersja była spoko... Nawet to jakoś nam wyszło... Ja dawno nie śpiewałam. Już będzie dwa lata... Więc nie dziwcie się, że mogłam fałszować.
- Ładnie nam to wyszło – uśmiechnęłam się.
- Tak – powiedział, popatrzył na mnie jakoś dziwnie.
Znów położył mi rękę na policzku... Zbliżył swoją twarz do mojej... Delikatnie musnął moje usta, przeszedł mnie dreszcz... Cudowne uczucie... Pocałował mnie jeszcze raz i następny, i następny. Ale każdy kolejny był bardziej namiętny...
Nie wiem jakim cudem, ale chwilę później trafiłam na jego łóżko... Pewnie wiecie co było dalej. Moja sukienka, jak i jego koszula, oraz spodnie trafiły na ziemię... Zostałam w samej bieliźnie, której za chwilę już nie miałam, tak samo jak on bokserek... Wszystko działo się tak szybko... To uczucie, gdy wszedł we mnie... Takie ciepełko... Uczucie nie do opisania...
Obudziłam się w punkt 8:00, James jeszcze spał... Ubrałam się, pocałowałam go w policzek, napisałam mu karteczkę, przy której się popłakałam i wyszłam.
Z perspektywy Jamesa
Obudziłem się o 9:00, Julii nigdzie nie było. Ubrałem się i chciałem ją poszukać... Wołałem, szukałem, nigdzie jej nie było. Wystraszyłem się... Poszedłem do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Nigdy nie czułem się tak źle... Ale było warto, naprawdę, noc z taką dziewczyną, to była najpiękniejsze, co mogłem sobie wyobrazić. Zobaczyłem małą, pomiętą karteczkę..
„Drogi Jamesie..
To wszystko działo się za szybko... Nie mam siły powiedzieć Ci to wprost, nie byłam na to gotowa, ale stało się, byłam dziewicą... Nie powiedziałam Ci o tym... To była najcudowniejsza noc w moim życiu, nie ukrywam tego, ale się już nie zobaczymy... Przepraszam Cię... Kocham Cię bardzo już od dawna, ale ja nie mieszkam w Los Angeles... Nie zniosłabym tego, gdybym nie mogła Cię codziennie widywać, więc nic nie wyjdzie ze związku na odległość... Dlatego proszę, ZAPOMNIJ O MNIE. Ale ja nigdy o tobie nie zapomnę...
P.S Tak naprawdę, prawda jest zupełnie inna... Nie kocham cię James, dla mnie to była jednorazowa przygoda. To jest prawda, przepraszam cię za wszystko...
Julia”
Nie mogłem uwierzyć w to co czytam... Zakochałem się w niej. Zostawiła mnie. Pewnie ja bym to samo na jej miejscu zrobił... Ale jak mogła mi napisać, że to była jednorazowa przygoda? Zacząłem głaskać rozmazane pismo Julii.. Płakała, czuje to. Cierpi... Będzie cierpieć... Łza poleciała mi po policzku. To była jedyna dziewczyna, która dała mi tyle szczęścia... Była cudowna... Znałem ją kilka godzin, ale się w niej zakochałem... Głupie, wiem... Ale co poradzę? Miłość nie wybiera. Tak już jest...
Z perspektywy Julii
Przez całą drogę płakałam... Zostawiłam go... Zostawiłam miłość mojego życia. Musiałam, nie byłam gotowa... Chciałam go chronić przed złem, napisałam nie prawdę... To jest najgorsze, że  go, ale co zrobię? Muszę się poświęcić... Dla niego, dla jego szczęścia. Doszłam do domu Hendersonów... Otworzyłam drzwi i poszłam na górę... Nie spali już, słyszałam głosy. Zamknęłam drzwi do pokoju, ale chwilę później weszli do mnie Gage i Logan.
- Gdzie byłaś? – spytał Logan. – Dzwoniliśmy do ciebie...
- Byłam u Jamesa – powiedziała przez łzy.
- Co się stało? – spytała dziewczyna.
- Tak się wszystko rozkręciło, że zrobiliśmy to... Było miło, cudownie, ale czar prysł z samego rana jak się obudziłam, bo zrozumiałam, że nie byłam na to gotowa – buchnęłam płaczem... Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam...
- Kochana spokojnie... Będzie dobrze – próbowała mnie uspokoić przyjaciółka.
- James nie idzie do łóżka z byle jaką osobą... Musiałaś mu się podobać.
- Miło, ale ja mu zostawiłam karteczkę, że nic z tego nie wyjdzie, bo go nie kocham i był tylko jednorazową przygodą... Skłamałam wiem, ale dla niego się poświęcę...
- Wszystko będzie dobrze, mówię ci – powiedziała Gage.
- Nie, nie będzie. Ja tego żałuję...  Dopiero teraz to zrozumiałam...
- Żałujesz? Żałujesz nocy z osobą, którą zawsze kochałaś? – spytał Logan, a ja spuściłam wzrok. – Dalej żałujesz?
- Nie...
- To co za głupoty opowiadasz? – spytał chłopak.
- Przepraszam... Źle się czuję.
- Zostawimy cię samą – powiedziała Gage i zabrała Logana.
Z Jamesem się już nie spotkałam, nie przyszedł, nie porozmawiał nawet,  a o 14:00 miałam samolot do domu...
- Na pewno chcesz wracać? – spytała Gage.
- Muszę...
- Będziemy tęsknić – powiedział Logan.
- Ja też... Jeszcze was kiedyś odwiedzę...
- Obiecujesz? – spytała dziewczyna.
- Tak. Pozdrówcie chłopaków z Big Time Rush – zwróciłam się do Logana.
- Pozdrowię – powiedział chłopak, a ja go przytuliłam po raz ostatni.
James nawet nie przyjechał się pożegnał... A pisał mu Logan, że wyjeżdżam... Trudno. Ciężko będzie się z tym pogodzić, że się zakochałam w gwiazdorze, ale tak sama zdecydowałam...

Dwa lata później..
Moje życie się nie zmieniło... Pozostałam tą samą grzeczną dziewczyną... Nie możliwe, żebym się zmieniła... James się nie odezwał... Ani razu. Szkoda, może żałuje, ale co poradzę... Jego życie... Ja się przecież nie mieszam. Nie znalazłam sobie jeszcze chłopaka, dobrze że nie zaszłam w ciąże z Maslowem. Tylko tyle dobrego. Mama nawet nie wie, że już przeżyłam swój pierwszy raz. Na razie się nie dowie... Może kiedyś.
                Ale wiecie co się stało? Już nie mieszkam w Polsce... Wyjechałam do Los Angeles i mieszkam razem z Gage, Loganem i małą Julią... Gage dała jej tak na imię po chrzestnej... Czyli po mnie. Słodko... Logan nie miał nic przeciwko. Cieszę się...
            Mamy sierpień... Chcę żebyście wiedzieli jak wygląda sprawa... James bierze ślub... Zgadnijcie z kim... Z Halston Sage. Znów są razem. Trochę mnie to zabolało, jak się dowiedziałam, ale już wytrzymuję. Kręciła się długi czas przy nim, aż wreszcie zostaną małżeństwem... Ona umie ustawić sobie życie... Życzę im powodzenia.
- Jedziesz z nami na ich ślub? – spytała Gage, ubierając się. – To już dziś.. Za godzinę.
- Nie wiem.. Dostałam zaproszenie,  ale nie mam pojęcia – tak, dobrze przeczytaliście... Dostałam zaproszenie. Podobno dlatego, że James nalegał. Podobno chciał mnie zobaczyć, tak mówi Carlos, który pomaga mu w przygotowywaniach do ślubu, ale mu nie wierzę.
- Pojedz, co ci szkodzi – powiedział Logan. – Zajmiesz się Julią.
- Zgoda. Wiesz, że lubię dzieci – podobno Gage zaszła w ciąże po nocy poślubnej, ale ja nie wnikam...
                Gage pożyczyła mi jakoś sukienkę, przebrałam się i pojechaliśmy... James chyba chcę żeby mi się wszystko przypomniało.. Ślub był w tym samym kościele co Gage i Logana, tak samo jak sala weselna... Jestem pewna, że wszystkie wspomnienia wrócą...
                Podjechaliśmy pod Kościół, wszyscy już wchodzili... Ja zostałam w samochodzie z Julią... Nie chciałam patrzyć na to, jak James psuje sobie życie... Ja nie lubię Halston, mówię to otwarcie... Po jakieś godzinie wszyscy wyszli... Muszę przyznać, że Sage ładnie wyglądała...
- Widzisz Jula... A tam mogłam być ja – mówiłam do dziecka, jakby mogło mi przyznać rację.
Logan i Gage przyszli, pojechaliśmy pod dom weselny... Nic się tam nie zmieniło, pięknie jak zawsze. Weszliśmy na salę... James spojrzał na mnie... Zrobił zdziwioną minę i ruszył w moją stronę... Ja przyśpieszyłam kroku, nie chciałam z nim rozmawiać...
- Zaczekaj – powiedział, a ja się odwróciłam.
- Czego chcesz? – spytałam spokojnie...
- Ona jest twoja? – spytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, po chwili przypomniało mi się, że mam na rękę Julię... On nie wie, że Gage ma dziecko?
- Tak, a co? – skłamałam... Chciałam zobaczyć jego reakcje... Ale tak szczerze nie spytał czy jest moją córką, więc nie było to takie kłamstwo...
- Ile ma? – spytał przerażony.
- 15 miesięcy, a co? – zaczął myśleć..
- Czyli jest moja? – spytał.
- Nie.
- Jak to?
- Normalnie, nie jest moją córką.. Jestem jej chrzestną...
- Wystraszyłaś mnie...
- Wiem.  Jak tam ci się układa? – spytałam.. Tak szczerze to coś do niego jeszcze czuję, NADAL...
- Spoko. Halston jest szczęśliwa...
- A ty? Bo nie wyglądasz na szczęśliwego...
- Nie jestem... Nie chciałem tego ślubu – to teraz mnie zdziwiłeś...
- Co? – nie mogłam w to uwierzyć.
- Nie chciałem tego ślubu, kocham ją, ale nie chciałem... Ale wiesz, rodzice, Halston jest w ciąży.
- Myślałam, że ją nie kochasz... – zaczęłam się śmiać.
- Kocham ją, ale nie tak jak kochałem ciebie... A jak tobie życie mija?
- Nie mam chłopak, jestem jak niańka dla Julii, mieszkam teraz w LA.
- Gdzie?
- U Gage i Logana. Na razie... Muszę sobie znaleźć jakieś mieszkanie...
- Może się kiedyś spotkamy?
- Nie sądzę... Sorki James, ale ja cię kocham... Nadal, nie potrafię się odkochać... Gdy dowiedziałam się, że żenisz się z Halston, myślałam, że umrę... Płakałam wiele dni i nocy... Ciężko było, ale wreszcie się pogodziłam z tym.
- Zatkało mnie... Przecież powiedziałaś, że mnie nie kochałaś... Nie wiesz ile ja przecierpiałem... Halston wiele mi pomogła, ale nigdy ciebie nie zapomniałem... Dla mnie nie byłaś jednorazową przygodą, tak jak ty to napisałaś...
- To nie ma już znaczenia James... Ożeniłeś się, będziesz mieć dziecko. Mną się już nie interesuj... Proszę...
- Nie potrafię o tobie zapomnieć, o tamtej nocy...
- To nie zapominaj... Muszę iść – odwróciłam się i ruszyłam w stronę Gage.
- Co jest? – spytała.
- Musze wyjść, bo się rozpłaczę..
- Wrócisz?
- Pewnie nie... Mam bilet do domu... Pewnie tam wrócę...
- Spoko... Czyli się nie zobaczymy już?
- Nie... Pa, pozdrów Logana.
- Pa.
Wyszłam, udałam się do domu.. Jestem okropna, wiem ale nie zniszczę życia Jamesowi. Napisałam do niego jeszcze sms-a:
„James... Napisałam tamtą kartkę, bo nie chciałam, żebyś cierpiał... Wszystko oprócz P.S było prawdziwe, to czułam i czuję nadal... Ale musiałam tak napisać, żebyś ułożył sobie życie.. Wiem, że czekałbyś na mnie... Jak wrócę. A teraz masz Halston, ona cię pokocha... Może ja również cię kocham, ale to inna sprawa... Taka jest prawda James... Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wcześniej... Nie potrafiłam. Teraz wyjeżdżam, wracam do domu. Nigdy cię nie zapomnę, kocham cię... Pa.”
                Wzięłam swoje rzeczy i wróciłam do domu... Mama powitała mnie serdecznie... Nie pytała o nic. Kocham ją za to...

Tak właśnie wyglądała historia dziewczyny, która zakochując się w gwiazdorze, poświęciła miłość, dla jego szczęścia... Mieszka teraz gdzieś w Polsce, myśląc o tym co mogło być... O tym czy James jest szczęśliwy, czy dobrze zrobiła, że zostawiła go, że ułożył sobie życie z Halston... Dalej jest samotna. Nie potrafi już kochać tak jak kiedyś... Maslow był jedyną jej miłością, jedyną w jej życiu.
James nigdy już nie okazywał miłości... Stracił kogoś, kogo kochał nad życie... Nie mógł zostawić żony i dziecka, aby wracać do swojej miłości... Ale co to za życie, gdy nie kochasz drugiej połówki? Żadne... Więc on już nigdy się nie uśmiechał.
Oboje są nieszczęśliwi i tak zostanie na zawsze, przez to, że każdy z nich chciał szczęścia, drugiej osoby... 

10 komentarzy:

  1. Cudne. *.* Szczerze to popłakałam się przy końcówce. Piszesz cudownie . <3 Kocham Cię normalnie. <3
    @agniusiek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo boziuuuu.. będę to czytac i czytac w kółko to jest takie piękne... dziękuję ci skarbuś <3 <3 <3 <3 <3 <3 :*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze... czegoś takiego się nie spodziewałam. oboje schrzanili sobie życie :( cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Lily Nester6/5/12 12:02 PM

    To było przepiękne.. masz dziewczyno talent do pisania. Szczerze mówią c myślałam że się popłaczę przy końcówce.. Czekam na następny rozdział ;)
    @LilyNester

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że już koniec. Naprawde chciałabym żeby coś tam jeszcze było. Ty masz naprawde talent do pisania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raaany. Płakałam jak głupia *o* Nie mogłam się uspokoić przez dobre 15 minut! To było jedno z najlepszych opowiadań, jakie w życiu czytałam. Powinnaś za to dostać nobla, ale błagam- nigdy więcej nie kończ w ten sposób! Może jakaś jednorazówka z happy endem? Mam nadzieję, że to przemyślisz. Jesteś boska. Pzdr :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie,ciągle to czytam i nie mogę przestać

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękne... Taka bardzo życiowa historia,na przykład przypomina trochę moją sytuację...Najgorsze jest,jak dwie osoby się kochają,ale chcą patrzeć na szczęście drugiej i przez to nie zostaną razem...A nie wiedzą,że druga połówka właśnie chce z tą pierwszą zostać i ułożyć sobie życie,bo tylko oni tworzą szczęście...

    OdpowiedzUsuń
  9. jego mac co za historiaa *____* czekaj bo chusteczki mi sie skonczyly ... chlip chlip xD no swiat nie widzial zebym plakala i tej porze xD to bylo cudowneeee!!! i kurczee ja bym piepszyla wszystko i wròcila do JAmesa xD weez jak moglas go tak zostawiiic xD biedaczek :( napisz jakas historie z happy endeem!! :D ale oklaski dla mnie ze cala przeczytalam ;D muhaha :D chlip chlip kuzwa kiedy ja ryczec przestaneee xDD

    OdpowiedzUsuń
  10. To bylo piekne i smutne. Prawie sie poplakalam :'( Szkoda, ze go zostawila, byli by razem szczesliwi i wgl... Ale chciala jego szczescia a on jej... Piekne!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Komentuj ! To naprawdę motywuje :}