W zakładce Bohaterowie cz.2 zostały dodane dwie nowe postacie. Jedną już poznaliście, drugą dopiero poznacie, ale jeszcze nie w tym rozdziale.
Zapraszam do czytania :)
***
Od wyjazdu Louisa minęło już ponad
dwa miesiące. Samotność mi doskwiera... Pewnie jak każdemu w mojej sytuacji.
Mocno za nim tęskniłam i nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Jak zawsze to
odbija się na szkole... Ale chociaż w tym jestem przeciwieństwem mojej mamy.
Jadę na samych trójach i dwójach. Jakby moja mama o tym wiedziała to by mnie pewnie zabiła. No
może tak źle by nie było, ale na pewno miałabym niezłą drakę z nią.
Ostatnio znów się opuściłam w nauce.
Wolałam się gdzieś przejść niż siedzieć w szkole i uczyć się jakiś
beznadziejnych pierdół... Poszłam tylko na majce, a potem zerwałam się ze
szkoły i poszłam się przejść. Złapałam za aparat mamy i zaczęłam robić zdjęcia.
Kilka pasji odziedziczyłam po rodzicach... Kocham sport i aktorstwo po tacie,
uwielbiam śpiewać i fotografować po mamie. Wujek nauczył mnie grać na gitarze i
dlatego kocham muzykę.
Czasami
zastanawiam się czy... dobrze, że się urodziłam. Czy dobrze, że jestem… A może
lepiej by było, gdybym nigdy się nie pojawiła na tym świecie? Każdy mi próbuje
wytłumaczyć, że ten świat wcale nie jest taki zły, ale ja jestem upartym
człowiekiem... Zawsze muszę postawić na swoim, co by się nie stało. Mam nie raz
przez to problemy, nie duże, ale zawsze.
Poszłam do parku.. Usiadłam na ławce
i patrzyłam w niebo. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach...
-
Ty nie w szkole? – zapytał znany mi głos męski. Uśmiechnęłam się mimowolnie, a
w moim brzuchu nagle zaczęło się coś dziać. Nie umiałam tego nazwać. Było to
uczucie miłe, dziwne, ale nie wiedziałam co to jest. Taki ucisk w żołądku, ale
miły.
-
Nie... Nie będę tam chodzić – powiedziałam. Ściągnęłam z oczu jego ręce i
spojrzałam na chłopaka. – A ty Louis czemu nie w Nowym Yorku?
-
Wróciłem na chwilę – powiedział, tuląc mnie delikatnie. – Stęskniłem się za
wami – pocałował mnie w policzek.
-
Ta, jasne – powiedziałam, wywracając oczami. – Miło było jak mnie zostawiłeś –
skrzyżowałam ręce na klatce.
-
Dalej się za to obrażasz? – zapytał, trącając mój policzek swoim noskiem.
Poczułam znów ten sam ucisk w brzuchu, ale dużo mocniejszy. Jednak otrząsnęłam
się momentalnie i odsunęłam od niego.
-
Nie gadam z tobą – chłopak spojrzał na mnie, a chwilę później leżałam na
trawie, a on siedział na moich udach, delikatnie mnie łaskocząc. – Dobra! Dość!
Haha, błagam cię! Wiesz, że mam łaskotki, haha – śmiałam się jak głupia.
Lubiłam, gdy to robił. Gdy mimo tego, że byłam na niego zła, starał się mnie
rozbawić.
-
Tak, wiem i dlaczego lubię to wykorzystywać przeciwko tobie – uśmiechnął się
łobuzersko i zszedł ze mnie. – Wstawaj.
-
Mi tu dobrze – wystawiłam mu język.
-
Wstawaj nie gadaj – zaśmiał się. – No chyba, że mam cię znów zacząć łaskotać.
-
Nie – powiedziałam, szybko wstając – wolę nie – uśmiechnęłam się, wzięłam torbę
i poszłam przed siebie.
-
Nie będziesz ze mną rozmawiała? – zapytał, łapiąc mnie w pasie.
-
Nie, nie będę. Daj mi spokój – powiedziałam, odpychając go.
-
Szkoda – powiedział i zrobił minkę jak kot ze Shreka. Wiedział, że ja nie
potrafię mu się oprzeć. Był taki słodki, gdy się wygłupiał dla mnie.
-
Oj no – przytuliłam go. – Będę z tobą rozmawiała, ale się nie smuć, bo ja tego
nie mogę znieść.
Pogadałam jeszcze chwilkę z Louisem
i musiałam wracać do domu. Szczerze? Nie chciałam. Dobrze mi było z nim. Nawet
bardzo dobrze. Chyba wujek Kendall ma rację – zakochałam się. Lecz… Nie
potrafię się do tego przyznać. Boję się, boję się jego reakcji. Mam coś z mamy…
Wiem. Nie chcę skończyć jak moja rodzicielka... Ale co mogę zrobić? Przecież
się nie przyznam... Nawet nie ma takiej możliwości. Nie jestem aż taka odważna…
-
Odprowadzić cię do domu? – zapytał, gdy robiło się już ciemno. Nawet nie
wiedziałam kiedy tak szybko zrobiła się noc.
-
Jeśli chcesz... Szczerze to i tak mamy piątek i nie chce mi się tam wracać –
westchnęłam. – Wiesz jak bardzo nienawidzę tam przebywać.
-
To może... Przejdziemy się gdzieś jeszcze? Jak coś to napiszę sms’a do mamy, że
się lekko spóźnię na kolację.
-
Z wielką chęcią – uśmiechnęłam się.
-
To – złapał mnie pod rękę – gdzie masz ochotę iść?
-
A ty co proponujesz? – spojrzałam na niego.
-
Może… plaża? – zapytał.
-
Bardzo dobry pomysł – uśmiechnęłam się słodko i poszliśmy na plażę. – Podobno
tu poznali się moi rodzice.
-
Mama mi o tym opowiadała – usiedliśmy na piasku, patrząc na zachodzące słońce.
Oparłam głowę na jego ramieniu. Ładnie pachniał. Jak zresztą zawsze.
Uwielbiałam jego zapach.
-
Czasami zastanawiam się, co by było gdybym miała mamę – szepnęłam po chwili
ciszy.
-
Amy… Posłuchaj. Jeśli tak się zdarzyło to po prostu musiało tak być. My na to
nie mamy wpływu. Wiem, że czujesz się źle z tym wszystkim, ale czasu nie
cofniesz – chłopak delikatnie mnie przytulił.
-
Rozumiem to Lou. Ale... zawsze zostaje taka myśl, że mogło być lepiej.
-
Gorzej też. Pomyśl, co by było gdyby zabito ci jeszcze tatę.
-
Wtedy to już byłaby masakra – zaśmiałam się. – Albo zamieszkałabym z babcią,
albo wujek Kendall by był moim opiekunem… Ale wtedy nic by się nie zmieniło.
Byłoby jak jest. Czasem czuje jakbym nie miała taty tylko kolejnego wujka.
Tyle, że mniej rozgadanego. Już wujek Kendall zachowuje się bardziej jak mój
ojciec… On chociaż się mną interesuje.
-
Amy – chłopak spojrzał mi w oczy – kiedyś los ci wynagrodzi to, co się stało –
pocałował mnie w policzek, a ja zrobiłam się czerwona. – I bez buraczków mi tu
– zaśmiał się.
-
Gorąco jest – szybko schowałam twarz za włosami. Nie wiedziałam czemu tak na
mnie działa, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz odwrotnie.
Przy nim czułam się naprawdę dobrze.
Nie musiałam się przejmować niczym. Dziś liczyło się tylko to, że Louis wrócił
i chce spędzić wolny czas ze mną. Wiedziałam, że długo tak nie posiedzimy, bo
zaczęło się ściemniać... Ale ten zachód słońca. Cudo… Mama miała rację. Tego
nie da się opisać. To po prostu trzeba zobaczyć.
-
Mała, co jest? – Lou pogłaskał mnie po policzku.
-
Nic... Po prostu myślę – zaśmiałam się lekko.
-
Czas się zbierać do domu, nie?
-
Nie chcę... I tak nie mam co robić – lekko się skrzywiłam.
-
A co ze szkołą, hm? – szturchnął mnie.
-
Z połowy przedmiotów jestem nieklasyfikowana – powiedziałam cicho. Wcale nie
byłam z siebie dumna, ale jakoś nie zależało mi na tym, co się stanie.
-
Co?! Dlaczego?! – krzyknął Croven, szybko wstając. Popatrzył na mnie tak zły…
jak nigdy go jeszcze nie widziałam.
-
Bo nie mam siły się uczyć… Za bardzo za tobą tęskniłam – zasmuciłam się.
-
Ale to nie powód żeby zawalać szkołę!
-
Może nie dla ciebie – stanęłam naprzeciwko niego. – Dla mnie owszem.
-
Jesteś dziwna – zaśmiał się.
-
Wiem, ale mnie kochasz – wystawiłam język.
-
Tak, tak – uśmiechnął się. – Dobra… Wracajmy do domu. Tylko musisz mi obiecać,
że weźmiesz się za siebie. Musisz poprawić co tylko się da. Inaczej będę musiał
cię zaszantażować – poczochrał mnie po włosach, a ja chcąc, nie chcą musiałam
się zgodzić… Ale robiłam to tylko i wyłącznie dlatego, że mnie o to poprosił.
Chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy w
stronę domu. A tam? Wielka awantura oczywiście zaczęła się od tego, że nie
powinnam wracać tak późno do domu. Nawet Lou próbował jakoś załagodzić
sytuację, ale skończyło się jeszcze gorzej. James dowiedział się o moich
ocenach. Nie muszę chyba mówić, czego się nasłuchałam z tego tytułu. Jedno mu
muszę jednak przyznać – pięknie udawał, że go to coś w ogóle obchodzi. Prawie
dałam się nabrać.
Po
kilku ostrych słowach, zamknęłam się w pokoju i nie chciałam słuchać nikogo.
Muszę coś wymyślić żeby tutaj nie siedzieć. Muszę w końcu się stąd wyrwać, aby
nie patrzeć na to wszystko. Muszę wyjechać, uciec. Muszę… Tylko jak?
Nie wiem dlaczego ale przez prawie całe liceum zamiast majca pisałam "majza". I nie skapnełam się że coś jest nie halo xd
OdpowiedzUsuńOezu dziecko filozof się urodziło. Spalić!
ja tam bym mu przywaliła. Mnie się nie łapie na oczy ze Shreka, co najwyżej na czekolade czy na fajne ciasteczko z telewizji. Albo na płyte Queen. A tak to nie. ALbo na kota.
"ładnie pachniał. Troche gunwem ale ładnie. Może sie nie mył bo studia, wiadomka, dużo roboty. Studenckie życie. Nie, chwila, to chyba alkohol. Tak, pachnie jak żul. O ty żulu niedomyty, chlałeś beze mnie!" Tak to się kończy jak się wysyła dzieci na studia!
Pani filozof prosze przestać myśleć! To do niczego dobrego nie prowadzi!
Czo ten James sie taki zrobił. Brakuje mu bara bara bara bere bere bere xd i dlatego jest taki spięty. Boziu boziu! Jak żyć! Czekam na nexxta! :)
ale gówniarze XDDDDDDDDDDDDDDD kiedyś to było, poszło się do parku i na plażę i humor gituwa. a teraz to tylko melisa albo kawa (albo alko, co kto woli) i spanie powoduje uśmiech na ustach starego człowieka.
OdpowiedzUsuńnie wiem czy amy brakuje szarych komórek, czy ja się zestarzałam, ale opuszczanie się w nauce ze względu na jakiegoś typka, to jest szczyt bycia kapciem intelektualnym... przecież chłopak nie wyjechał do tybetu i nie siedzi w świątyni bez telefonu - można do niego napisać, pogadać na skypie czy co tam innego młodzi teraz robią. poza tym chyba jakby poprawiła oceny, to mogłaby złożyć na te same studia co on?
chyba się zestarzałam i już wszyscy mnie denerwują.
yours truly, trochę mniej wkurwiona m.