Nie chce was zmartwić, ale.. ostatnio coś podziało się w moim życiu.. Odbyłam wiele dziwnych, ale bardzo szczerych rozmów.. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.. Z własnej winy straciłam kogoś ważnego dla siebie.. Przez swoją głupotę non stop kłócę się z moimi przyjaciółmi.. Nie wiem jak to będzie dalej.. Ale jakoś nie mam już siły, ani chęci na pisanie tego bloga.. Tak wiem.. Jestem okropna, zawiodłam was.. Przepraszam, że zmarnowaliście na moim blogu ponad 5 miesięcy.. 12.10 było by już pół roku.. Ehh.. Czas leci, ale szkoda, że nie jest dla mnie taki łaskawy..
Dziękuje wszystkim którzy czytali.. Dziękuje wszystkim którzy komentowali..
Jeśli nic się nie zmieni.. Bloga skasuje..
Wasza Ang
18/09/12
13/09/12
Rozdział XXVI
Hahahha ! Jestem boska i jest rozdział ! :D Tak wiem.. szczerość xD Miał być za tydzień, ale jest dziś.. :)
************
Obudziłam się wczesnym rankiem.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że śpię na Mateuszu, nie no ja to miałam pecha.. Zaczęłam się śmiać..
************
Obudziłam się wczesnym rankiem.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że śpię na Mateuszu, nie no ja to miałam pecha.. Zaczęłam się śmiać..
- Dlaczego się śmiejesz? – spytał chłopak.
- Tak po prostu.. Czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę spać..
- Tak samo jak ja..
- Mama dzwoniła.. Chcę abym wrócić do domu.
- Ona to ma pomysły.
- Wiem, ale stęskniłem się za nią..
- Zostawisz mnie? Jak możesz? - uśmiechnęłam się.
- Masz tu rodzinę, przyjaciół.. Przyszłego chłopaka – puścił
oczko – Czego potrzebujesz więcej?
- Może i masz rację.. Ale co do Jamesa do nie jestem pewna.
- Jesteś naprawdę dziwna.. Poniosło was wczoraj i co? Tak po prostu zrezygnujesz?
- Nie wiem.. Naprawdę..
Mateusz
wyjechał zostawiając mnie samą z tym wszystkim.. Mój „przyszły chłopak” obrażony na cały świat.. Kuzyn, brat czy coś w
tym stylu, leży w śpiączce w szpitalu.. Przyjaciółka w ciąży, normalnie urwanie
głowy..
Nie
miałam co robić.. Dzwoniłam do Logana, ale żadnych wieści u Kendalla, ale i tak
postanowiłam tam pojechać..
Siedziałam
pod salą, wpatrując się w szybę.. Kendall spał, nikt nic na to nie poradzi..
Nie wiadomo za ile się obudzi i czy w ogóle.. To była najgorsza chwila w moim
życiu. Mogłam go stracić.. Nigdy już nie zobaczyć.. Nie wytrzymałabym tego.
Usłyszałam
dwa znajome głosy, ale to nie był ani Logan, ani Jamesa, ani Carlos, tak samo
jak nie dziewczyny.. Odwróciłam się, zobaczyłam ciocię Kathy i wujka Kenta.. To najlepsza okazja, aby wreszcie dowiedzieć się
całej prawdy..
- Cześć ciociu.. – powiedziałam
nie odwracając się od szyby..
- Znamy się? – spytała Kathy.
- Oczywiście, jestem córką Toma
Schmidta.. – odwróciłam się w ich stronę.. Teraz zauważyłam moje podobieństwo do
cioci..
- Nie poznałam cię – powiedziała
zdziwiona – Co tu robisz?
- Odwiedzam Kendalla..
- To dobrze..
Ciocia
i wujek usiedli niedaleko mnie.. Co chwilę spoglądali na mnie, a ja na nich..
Wiedziałam że długo tak nie wytrzymam.. Miałam rację.
- Muszę wiedzieć – powiedziałam po
chwili – Muszę widzieć czy to prawda, że jesteście moimi rodzicami –
popatrzyłam na nich.
- Angeliko.. – powiedziała ciocia
– Skąd ci taki przyszedł pomysł do głowy?
- Zrobiłam badania – skłamałam,
jak to ja – Wyszło na to, że Małgorzata nie jest moją mamą.. Chcę tylko
wiedzieć czyja jestem.
- I tak tego nie zrozumiesz –
powiedział wujek.
- Niby dlaczego? – spytałam – Tyle
lat ukrywania.. Ja chcę po prostu wiedzieć.
- Tak jesteś.. Coś to zmienia?
- Wiele.. – powiedziałam i wstałam
– A i jeszcze jedno.. Chcę zrobić testy genetyczne, teraz chcę mieć pewność.
Po
kilku godzina, które tam spędziłam, wyszłam ze szpitala.. Wcale nie chciałam
wracać do Izy i Josha. Jakoś ciężko mi było o tym wszystkim myśleć.. Zaczęłam
myśleć i nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem chłopaków.
- Po co tu przyszłam? - spytałam siebie..
Wyciągnęłam
klucze z kieszeni, otworzyłam drzwi i weszłam na środka.. Nikogo nie było,
leżała tylko karteczka na stole..
„Wyszliśmy do kina, nie zadręczaj się.. Będzie dobrze, może
Angel się odezwie.
LH”
- Kto się zadręcza? – pomyślałam
chwile.. – James.. - uderzyłam się w czoło - Zapomniałam o nim. Wyszłam nawet się z nim nie żegnając..
Zostawiłam
karteczkę i udałam się na górę.. Otworzyłam drzwi od pokoju Jamesa, ale go nie
było, ale i tak postanowiłam tam zaczekać..
Wpatrywałam
się w okno.. Mało co śniegu, nie to co w Polsce.. Drzwi od pokoju się
otworzyły, odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa w samym ręczniku. Woda spływała
po jego nagim, umięśnionym ciele.. Przełknęłam ślinę.
- Cześć – powiedziałam. Chłopak
momentalnie się odwrócił patrząc na mnie ze zdziwieniem, ale i ulgą w oczach. –
Nie chcę przeszkadzać..
- Ty nigdy nie przeszkadzasz –
uśmiechnął się.
- Cieszę się – odwzajemniłam
uśmiech.. – Chciałam tylko cię za to wszystko przeprosić..
- To nie twoja wina, ja powinienem
cię przeprosić.. Nie powinienem obrażać twoich przyjaciół – podszedł bliżej.. –
Jeszcze do tego cię uderzyłem.. Przepraszam - spuścił głowę..
- Było minęło.. – powiedziałam, a James się znów uśmiechnął.
- Zapomnijmy – dokończył i położył
mi rękę na policzku.. Znów to dziwne uczucie, pragnęłam go, tak strasznie go pragnęłam.. Nie
powiem mu tego, jestem tchórzem.. Zawsze byłam.
- Mam nadzieję, że wszystko wróci
do normy..
- Ja też – przybliżył swoją twarz
do mojej.. Zamknęłam oczy, pocałował mnie.. W policzek. Poczułam.. Smutek, żal,
pragnienie czegoś więcej? Coś w tym stylu.. – Chcę żeby wszystko się
ustatkowało, a później będziemy myśleć o przyszłości..
- Zgadzam się.. – wtuliłam się w
niego.. Miałam za dobre serce żeby się na niego gniewać, jakbym nawet chciała –
nie potrafię. Taka moja wada.. Ehh..
- Przemoczysz się – powiedział
podnosząc moją twarz..
- To nic.. Muszę się do kogoś
przytulił, a do byle kogo się nie przytulę.. – uśmiechnęłam się.
- A kim jestem, że do mnie się
tulisz? – spytał z błyskiem w oku..
- Przyjacielem, bardzo dobrym.. –
miałam powiedzieć miłością, ale nie chciało przejść mi to przez gardło.. –
Osobą, która nigdy mnie nie zostawiła.. Nawet jeśli tego chciałam. Dziękuje ci
za to skarbie..
- Skarbie? – spytał zdziwiony.
- Nie mogę tak do ciebie mówić? –
spytałam.
- Możesz, ale trochę mnie to
zdziwiło..
- Do każdego tak mówię, więc do
ciebie też – jakoś się wykręciłam.
Rozmawialiśmy
jeszcze długo, ale oni nie wracali.. To nic, mieliśmy więcej czasu dla siebie..
Byłam zmęczona, położyłam się u niego na łóżku, a on głaskając moją twarz,
śpiewał mi Worldwide.. Czułam się jak księżniczka.. Chciałam, żeby ta chwila
trwała wiecznie.
************
A teraz jedna ważna sprawa..
JUTRO
URODZINKI
JUTRO
URODZINKI
LOGASIA !!! <33333
Więc tak.. Wiem że tego nie przeczyta.. ale życzę mu wszystkiego najlepszego, żeby znalazł sobie fajną dziewczynę, (najlepiej Włoszkę ;D) żeby praca sprawiała mu przyjemność i był zawsze szczęśliwy.. Tego mu życzę jako Rusherka :)
I LOVE U LOGAN <333
I LOVE U LOGAN <333
P.S. Vai nie obraź się za to xD
10/09/12
Rozdział XIV
UWAGA ! TO JEST ROZDZIAŁ POWTÓRKOWY, PONIEWAŻ BLOGSPOT WYKASOWAŁ MI TEN OTO ROZDZIAŁ..
***************************
„Drogi
Pamiętniczku!
Tak wiele się zdarzyło w moim życiu.. Wiele złych, ale
również i bardzo dobrych rzeczy.
Nie chcę ci opowiadać co takiego złego się działo, ale
jedną bardzo dobrą rzecz ci powiem:
POZNAŁAM CHŁOPAKÓW Z BIG TIME RUSH!
Wiem to niesamowite. Sama w to nie wierzę. A nawet
jeden z nich – James - powiedział, że mnie kocha, ale to się nie liczy, bo był
pijany. Nie widziałam ich spory czas. Ostatnio dzwonił do mnie
James, ale nie chciała odebrać. Bałam się.. Ale czego można się bać? Może tego,
że chciał mi coś ważnego powiedzieć? A ja przecież nie wiem co.. Nie wiem jaka
będzie moja reakcja. Bałam się tego, że mogę go skrzywdzić. Nawet przez
przypadek.Wiesz, że ja jestem wrażliwa i nie chcę nikogo skrzywdzić. Nie
wytrzymałabym tego psychicznie. Pamiętasz jak było z Markiem? Jeśli nie, to ci
przypomnę.. Wyznał mi miłość, a ja bez wahania odmówiła.Po prostu go
odrzuciłam, ale cóż mogłam zrobić? Nie kochałam go, nie znałam go, tak naprawdę
w ogóle. Przez to.. zabił się, podciął sobie żyły, wykrwawił się.
Ile ja miałam później z tego powodu problemów. Najwięcej z jego mamą, była albo
nawet dalej jest na mnie zła za to, co się stało.. Nie chcę powtarzać tego
następny raz. A jeśli James będzie taki sam?.. Tego się najbardziej obawiam.
A i jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze: poznałam bardzo
miłego chłopaka, miał na imię Adrian i mieszka w LA, ale przyjeżdża czasami do
swojej babci do Krakowa, ale.. Znów jest jakieś, ale.. On również wyznał mi
miłość. Dręczy mnie sms-ami i dzwoni co godzinę, ale spytać „Co najpiękniejsza
istota na świecie porabia?”. To już staje się denerwujące.
Naprawdę. Ale co będzie, to będzie.Niedawno temu śniło mi się, że
zabił Jamesa, żebyśmy byli razem.. Za dużo o tym myślę, to przez to. Ale jeśli
oni będą o mnie walczyć? Jeśli będę musiała wybierać? Boję, naprawdę.
A po drugie: Kendall może być moim kuzynem. Ale to nie
jest pewne, jak znajdzie jakieś zdjęcia z dzieciństwa to do mnie zadzwoni.
Jestem bardzo ciekawa, co się okaże. Chciałabym, żeby była to prawda. Nareszcie
mogłabym mieć kogoś, komu będę mogła w 100 % zaufać.
Nie dręczę cię już moimi nudnymi opowiadaniami, muszę
odebrać telefon..
1.08. 2015r. 10:02
am. Los Angeles - „ MIASTO (najpiękniejszych)
ANIOŁÓW”
Wzięłam
telefon do ręki, na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany mi numer, ale odebrałam.
- Halo - powiedziałam.
- Cześć. To ja Kendall. Znalazłem te zdjęcia, jak
chcesz to wpadaj.
- Z wielką chęcią. Za jakieś 20 minut będę.
- Już nie możemy się doczekać.
- My?
- Tak, ja, James, Victoria, Laura, Carlos i Logan.
- Fajnie. Ubiorę się i już za chwilę będę.
- Pa.
Rozłączył się, a ja szybko zaczęłam szukać
czegoś do ubrania. Zawsze miałam z tym problem - pewnie, jak każda
dziewczyna. Ale nie ubrałabym nigdy sukienki, czy spódnicy, a tym bardziej
bluzki z dużym dekoltem.. Co to, to nie. Tak się nauczyłam. Jakieś obrzydzenie
zawsze to takiego typu ubrań mnie brało..
Ubrałam na siebie swoje ulubione ciemno -
różowe jeansy i kremową bluzkę z dekoltem łódką, czarne Nike, które dostałam na
urodziny od dwójki moich najlepszych koleżanek i kolegi, na ramiona zarzuciłam
szarą marynarkę. Zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz? - spytała Iza.
- Wybieram się do chłopaków, oczywiście jeżeli nie
macie nic przeciwko temu - wiem, że i tak, i tak wyszłabym bez ich zgody, ale
musiałam być miła.
- Oczywiście nie mamy nic przeciwko. Idź, baw się
dobrze - powiedział Josh.
- Dzięki. Pa.
Wyszłam z domu i powolnym krokiem udałam
się do chłopaków.
Za 10 minut, byłam już na miejscu. Jak
zwykle Laura i Demi siedziały w ogrodzie i plotkowały, jak to one. Miałam
nadzieję, że się pogodzę z Demi, ale chyba to były tylko marzenia.
- Otworzycie? - spytałam grzecznie.
- A ty czego tu? - spytała Demi.
- Nie bądź dla niej nie miła - powiedziała Laura.
- A jak mam nie być jak podrywa Logana - powiedziała
zła Lovato.
- Nikogo nie podrywa, nie musisz być zazdrosna -
powiedział Henderson, który właśnie wychodzić z domu. – Cześć - powiedział, gdy
otwierał mi brame i na złość Dem i -tak mi się zdaje - przytlił mnie.
- Cześć. Miło was znów zobaczyć - powiedziałam i po
patrzyłam się na Demi. - Ciebie również.
Ona
już się nie odezwała, tylko poszła do domu, a za nią Laura. Ja i Logan
zostaliśmy na podwórku.
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedział Logan,
wiedziłam że nie będzie to miła rozmowa, oczywiście dla mnie.
- Tak? - spytałam.
- Słuchaj.. Co ty w ogóle do mnie czujesz? - spytał i
popatrzył mi w oczy, moje nogi ugięły się jak zobaczyłam jego piękne,
czekoladowe oczy, kochałam je..
- Tak jak mówiłam kocham cię, ale tylko jako
przyjaciela. Wiesz o co mi chodzi ? - spytałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Tak wiem, a dlaczego ja? A nie James czy Kendall czy
nawet Carlos?
- Nie wiem. Jakoś zawsze cię lubiłam.
- Ale nie będziesz mnie podrywać? – spytał po chwili
zastanowienia.
- Oczywiście, że nie. Jakbym mogła zrobić to Demi?
- Chciałem się tylko upewnić. A Demi się nie przejmuj,
ona często jest o mnie zazdrosna. Za bardzo mnie kocha.
- Nie jestem już na nią zła. Zapomniałam już o tym co
się stało. Logan.. Mogę ci coś powiedzieć w tajemnicy?
- Oczywiście.
- Wiesz dlaczego ja tak się do was przytulam?
- Nie wiem.. Ale chciałbym się dowiedzieć, bo wiesz
trochę to dla mnie dziwne..
- Bo ja tego potrzebuję.. – spóściłam głowę.
- A mama cię nie przytulała? – spytał oburzony.
- Przytulała, nawet bardzo często,ale teraz jak
przyjechała do Los Angeles, nie mam do kogo.
- A ty tu jesteś sama? Bez rodziców? - spytał
zdziwiony.
- Sama, jestem strasznie samotna i potrzebuje
czułości.
- To idź do Jamesa, on na pewno ci nie odmówi -
uśmiechnął się.
- Osz ty.. - powiedziałam i uderzyłam go w ramie.
- Mnie to nie boli.
- A chcesz,żeby zabolało?
- Nie..-powiedział przestraszony.
- To dobrze - zaczęłam się śmiać.
- Idziemy? - spytał, a ja pokiwałam głową na „tak”.
Szliśmy
bez słowa.. Weszłam do środka, a tam nic się nie zmieniło, pięknie jak zawsze.
Wszyscy siedzieli na kanapie: Vic siedziała na kolanach Carlosa, Demi siedziała
sama, tak samo jak James, a Laura siedziała na kolanach u Kendalla.
- Popatrzcie kogo przyprowadziłem - powiedział Logan,
a wszyscy się odwócili.
- Aa.. To znów ty - powiedziała niezadowolona Lovato.
- Angelika! - krzyknęli Kendall i James.
- Stęskniłem się - powiedział James, który pierwszy do
mnie podbiegł. Przytulił mnie mocno, a później mnie pocałował w policzek, ale
tym razem bardzo blisko ust - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - powiedziałam, nie wiem czemu, ale
nie przeszkadzało mi to, że James jest we mnie „zakochany”. Wiecie, tak
szczerze nie uważam, że da się w kimś zakochać, od tak. Potrzeba na to czasu, a
nie jednego dnia znajomości. Ale to moje zdanie, on może uważać inaczej..
- Daj się przywitać - powiedział Kendall. Odepchnął
Jamesa i sam się przytulił.
- Oj głupki, głupki.. - powiedziałam i zaczęłam się
śmiać.
- Teraz ja! - krzyknął Carlos. Kendall ustąpił mu
miejsca, a Carlos - jak każdy z chłopaków - mnie przytulił.
- Co wy macie z tym przytulaniem? - spytałam.
- Stęskniliśmy się - powiedzieli chłopcy.
- To było wiadome - uśmiechnęłam się.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział James. - Tak
kolorowo.
- Dziekuje.
- A jak tam żebro? - spytał Maslow.
- Już w porządku. Byłam u doktora Marrone i
powiedział, że nic mi już nie jest.
- To dobrze.
- Kendall miałeś mi jakieś zdjęcia pokazać -
popatrzyłam na Kendalla.
- A tak już, chodź na górę.
Udaliśmy
się do pokoju Kendalla. Nie zmieniło się nic. Znów usiadłam na łóżku, a Kednall
poszedł po mały album ze zdjęciami.
Otworzył go gdzieś w połowie i zaczął
mówić:
- To ciocia z wujkiem - pokazał parę, byłam pewna, że
to moi rodzice, takie same zdjęcie mam w domu. Uśmiechnęłam się.
Odwrócił
kilka stron i powiedział:
- A to.. - wyciągnął zdjęcie i przeczytał nie za
bardzo poprawnie, to co było napisane z tyłu zdjęcia - Dagmara i
Karolina - w jego ustach dziwnie to brzmiało - musiałem sobie to zapisać, bo
nigdy nie pamiętam - moje siostry, te dwie, które zostawiłam w Krakowie, już
wiedziałam, że to jego szukam, byłam szczęśliwa.
- Haha. A to ja jak byłem mały, słodki byłem, nie to
co teraz - powiedział, pokazując podobne zdjęcie, takie jak ja mam.
- Na pewno jesteś dalej taki słodki tak kiedyś -
powiedziałam.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - spytał podejrzliwie.
- Tak tylko twierdzę – odwróciłam na chwilę głowę, w
drugą stronę - A ta trzecia dziewczyna? Ta najmłodsza? - udawałam, że nie znam
w ogóle tej „najmłodszej” ani pozostałych dwóch kuzynek Kendalla.
- A tak już.
Przeszukał
cały album i znalazł zdjęcie - moje zdjęcie. Bawiłam się z nim na podwórku
przed moim domem. To zdjęcie było zrobione, wtedy kiedy Kendall z rodzicami
mieszkał u nas. Jeju.. Jak to było dawno i jak za tym tęsknie.
- To jest ona - powiedział i westchnął - Szkoda że nie
mogę jej teraz spotkać - schował głowę za włosami, ale ja widziałam, że zrobiło
mu się smutno.
- Jaka była? - spytałam, głaskając go po włosach.
- Wspaniała.. - podniósł głowę, a ja zauważyłam, że
zbiera mu się na płacz - Tęsknie za nią, bardzo.. - w pewnej chwili wtulił się
we mnie. Bez słów przytuliłam go.. Wiedziałam jak ja za nim tęsknie, ale nie
zdawałam sobie sprawy, że może mnie pamiętać.. Tyle lat minęło, jak długi
czas.. Tak wiele rzeczy się zdarzyło, ale myślami byłam zawsze przy nim..
- Na pewno jest blisko ciebie, nawet nie wiesz jak
blisko - powiedziałam po chwili.
Poczułam znów ten zapach, ta lawenda,
wszystko sobie zaczęłam przypominać. Jak było kiedyś, jak tęskniłam za nim, ja
miło z nim spędzało się czas. Łza poleciała mi po policzku.
Nagle do pokoju weszła Laura - zawsze
musiałam mieć pecha.
- Co wy tu robicie?! - krzyknęła, gdy nas zobaczyła.
- Nie no, podrywa nie tylko Logasia, jeszcze
Kendalla?! Co za szmata.. - powiedziała Demi, a ja puściłam Kendalla.
- Nie nazywajcie ją tak! - krzyknął w mojej obronie,
Kendall. Byłam zdziwiona, że tak zareagował, byłam pewna, że stanie po stronie
Laury..
- A co?! Może ci się to podoba?! - spytała
zdenerwowana Laura.
- Nie, ale ona jedyna umie mnie wysłuchać - powiedział
cicho chłopak.
- Wiecie co? Nigdy w życiu nie poderwałabym Logiego,
bo to mój przyjaciel, tym bardziej nie zabrałabym ci Laura, Kendalla.. - do
pokoju weszła Vic, oraz Carlos razem z Loganem, a za nimi James, jak było po
nich widać zaciekawiła ich nasza rozmowa - Nie to, że mi się nie podoba czy
coś. Ale ja go traktuję jak rodzinę.. Was wszystkich tak traktuje. Ale widzę,
że wy mnie nie. Jest mi przykro z tego powodu, nawet nie wiecie jak..
- Ja cię traktuję - powiedziała Victoria.
- Ja też - powiedział Logan.
- I ja - powiedzieli w tym samym momencie, Kendall i
Carlos.
- A ja cię baaaaardzo lubię - powiedział James
uśmiechając się, a wszyscy przewrócili oczami.
- Wiemy James, wiemy.. – powiedział Kendall, a James
spojrzał na niego, tak jakby nie rozumiał tego co chłopak do niego mówi.
- Ale jakoś dziewczyny mnie nie lubią.. - spojrzałam
na Laurę i na Demi.
- Bo jakbyś nie podrywała Kendalla to wszystko byłoby
dobrze - powiedziała Laura, która trochę się uspokoiła.
- Tak, bo ja nie miałabym co robić, tylko własnego
kuzyna podrywać ,co?! - krzyknęłam, wyrzuciłam to z siebie.. Nareszcie mi
ulżyło. Wszyscy popatrzyli na mnie głupio, a ja zrozumiałam co powiedziałam.
- Proszę? - spytał Kendall, był nieco zdziwiony.
- Nic - powiedziałam cicho i udałam się do wyjścia.
07/09/12
Rozdział XXV
Tak jak obiecałam rozdział jest.. Następny pojawi się za około 2 tygodnie, jeszcze dokładnie nie wiem.. Za wszystkie grzechy serdecznie żałuje, poprawić się obiecuje xD
A teraz ogłoszenia parafialne.. http://z-zycia-wziete-p-s.blogspot.com/ i http://www.mojatotalnaporazka.blogspot.com/ warto wejść.. Naprawdę polecam :)
A teraz ogłoszenia parafialne.. http://z-zycia-wziete-p-s.blogspot.com/ i http://www.mojatotalnaporazka.blogspot.com/ warto wejść.. Naprawdę polecam :)
*****************
Grudzień..
Chyba jeden z najgorszych miesięcy w moim życiu..
Ale
najpierw co się zdarzyło w listopadzie, oczywiście Kendall miał urodziny,
złożyłam mu życzenia, ale nie pojechałam. Nie mogłam..
Sprawy klasowe są o wiele
gorsze.. Pierwszą sprawą jest to, że moja wychowawczyni nie podjęła się
wycieczki, na którą muszą wszystkie klasy jechać.. Ale za to moja pani od
angielskiego bardzo ładnie poproszona, zgodziła się jechać z nami.. Kierunek
New York City.. Super, ale szkoda, że nie Los Angeles, ale jakby tak pomyśleć, to i nawet lepiej. Wycieczka będzie trwała 2 tygodnie.. Jedziemy tam w kwietniu,
jak dożyjemy. Po drugie, panienka Agnieszka znów mnie denerwuje.. Tak bardzo
chciała jechać do LA, żeby mnie zbłaźnić, że prawie pani Karska się zgodziła..
Dobrze, że ja mam u niej więcej do powiedzenia, ale powiedziała, że jeszcze się
zastanowi. Następnie Aga rozpuściła plotkę, że jestem w ciąży i nauczyciele nie
dają mi spokoju.. Pytają z kim? Który miesiąc? I takie tam. Kiedyś tą małpę zabiję, obiecuje. A i jeszcze jedno.. Jakoś to sobie wszystko przetrawiłam, że
jestem córką mojej cioci.
Ostatnia
i najważniejsza sprawa, którą nie chciałabym przeżyć jeszcze raz, a to wszystko
zaczęło się tak..
Właśnie skończyłam ostatnią lekcję o 14:25..
Jutro już nie mamy lekcji.. WOLNE !
Święta, super.. Cieszę się, że spędzę trochę czasu z moją rodziną.. Dłuższego
czasu, ale szkoda, że nie mogę jechać do chłopaków.. Tak bardzo za nimi tęsknie.
Wracam
dziś do domu z Mateuszem.. Ani Olgi, ani a Ali nie było dziś w szkole.. Szkoda, nie miałam z kim
rozmawiać..
- Jakie plany na święta? – spytałam.
- Pewnie znów wyjadę w ciepłe kraje.. A ty?
- Rodzinne święta w
domu..
- Też bym chciał..
Nie zdążyłam
nic odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.. LAURA.. Co ona może chcieć?
- Hej – powiedziałam.
- Cześć.. – powiedziała przez łzy..
- Laura, co jest? – spytałam.
- Kendall.. On..
- Spokojnie, powoli.. Co się stało Kendallowi?
- Jest w szpitalu! – zamurowało mnie, telefon wyleciał mi z
ręki i rozpadł się..
- Co jest? – spytał Musiał, gdy zobaczył łzy na moich
policzkach..
- Kendall jest w szpitalu.. – powiedziałam i wtuliłam się w
chłopaka..
- A wiesz co się stało? – spytał.
- Nie.. Muszę tak jechać ! – powiedziałam wycierając
policzki..
- Do Los Angeles?!
- A gdzie? Nie mogę go tak zostawić..
- Pojadę z tobą..
- Mateusz nie.. Nie będę cię naciągać na taki wydatek.
- Nie mów nic.. Jesteś moją przyjaciółką, nie zostawię cię, a tak naprawdę to wolę z tobą jechać niż znów grzać się na jakimś głupim hamaku. Jesteś dla mnie ważna..
Podjechaliśmy
pod dom Mateusza, on się spakował, wziął pieniądze i co najważniejsze
sprzeciwił się WRESZCIE mamie, która nie pozwoliła mu jechać.. Później pojechaliśmy
do mnie zrobiłam, co musiał. Wytłumaczyłam mamie, że nie mogę w takiej sytuacji
zostawić Kendalla. Oczywiście nie za bardzo podobał jej się ten pomysł, ale co
ja poradzę?
Za
godzinę byliśmy już w samolocie.. Gdyby nie Mateusz jechalibyśmy dopiero jutro,
ale on – jak to on – ma znajomości.
Przez
większość czasu przegadaliśmy, kochałam spędzać z nim każdą wolną chwilę. Jest moim
przyjacielem, kocham go za to, że nie zostawił mnie w potrzebie.. Nawet nie
wiem kiedy minęły te wszystkie godziny.. Wiem, że spałam, ale nie wiem ile..
Bez
problemów wylądowaliśmy, zabraliśmy bagaże i podjechaliśmy pod dom chłopaków..
- Jak tu pięknie.. – powiedział delikatnie uchylają usta ze zdziwienia.
- Wiem.. Nie zmieniło się tu nic – uśmiechnęłam się.
Weszliśmy
do środka, nikogo nie było.. „Pewnie w
szpitalu” pomyślałam. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju, w którym tamtym
razem miałam spać..
- Chyba będziemy musieli razem spać – powiedziałam. – Nie ma
innego wolnego pokoju.
- Przesadzasz.. Pójdziesz do Jamesa, będziesz spała z nim, a
ja będę miał łóżko – zaczął się śmiać.
- Nie żartuj sobie z jego uczuć..
- Z jego? A ty nic do niego nie czujesz?
- Do twojej wiadomości.. – odetchnęłam głęboko – Czuje,
kocham go, lecz mu tego nie powiem.
- Ciekawe dlaczego?
- Kendall jest teraz najważniejszy.. – jak to ja zasłaniałam
się czymś lub kimś żeby nie powiedzieć prawdy.. Nie powiem Jamesowi, że go
kocham, bo nie potrafię.. Boję się, jak to ja.
Zadzwoniłam
do Logana, do niego miałam zaufanie.. Mogłam go o wszystko prosić i wiedziałam,
że mnie nie wyda.
- Hejka Logiś.. Gdzie jesteś? – spytałam.
- W szpitalu, a co?
- Jaki adres? Jestem w LA, ale mnie nie wydaj..
Podał
mi adres.. Nie było daleko, za 10 minut – piechotą – byliśmy z Mateuszem na
miejscu.. Spytaliśmy się lekarza, gdzie może leżeć Kendalla..
- Sala 203, drugie piętro – powiedział lekarz.. Hehe dr.
Marrone, ja to mam do niego szczęście.
- Dziękujemy.. –
powiedziałam.
Pobiegłam
pod salę, którą podał mi lekarz.. Gdy zobaczyłam w jakim stanie jest Kendalla,
rozpłakałam się.. Nikogo pod salą nie było.. Dopiero później przyszedł Logan.
- Co mu się stało? – spytałam, przytulając się do Mateusza.
- Byliśmy na imprezie, trochę wypiliśmy.. Laura powiedziała
kilka słów za dużo i się pokłócili.. Kendall wracał do domu samochodem i się zderzył
czołowo z innym.. Lekarz mówi, że jest dobrze. Miał szczęście, że go nie zabiło
– powiedział chłopak, dziwnie wpatrując się w mojego przyjaciela.
- O matko.. – zaczęłam płakać..
- Angel.. Kto to jest? – usłyszałam głos, który kochałam..
James.
- Przyjaciel.. – podeszłam do Maslowa i wtuliłam się w
niego.. Jego zapach, zapomniałam jak ślicznie pachnie..
- Mateusz.. – powiedział chłopak – Miło mi pana poznać.
- James, mi również..
- Jazz.. Powiedz mi, że będzie wszystko dobrze.. –
powiedziałam.
- Będzie.. Musimy być dobrej myśli – pocałował mnie w czubek
głowy. Spojrzałam w bok.. Zobaczyłam dziewczyny i Carlosa.
- Cześć.. – powiedziałam do nich.
- Cześć skarbie – powiedziała Demi.
Po
Laurze było widać, że jest załamana.. To nie była jej wina, tylko alkoholu..
Już dawno powinnam Kendallowi powiedzieć, żeby zaczął panować nad sobą, bo wiem
jaki jest wybuchowy, ale czy oj by mnie posłuchał? Raczej nie..
- Nie płacz.. Wszystko będzie dobrze – powiedziałam do
Nevadi, gdy do niej podeszłam.
- Wiem.. Ale nie powinnam się z nim kłócić..
- To nic nie zmieni, że się będziesz zadręczać – przytuliłam
ją.
Przyszedł
lekarz, powiedział że musimy wracać do domu, bo i tak to nic nie da, że tu
siedzimy.. Byliśmy posłuszni, zrobiliśmy to co nam kazano.
Oczywiście
nie poszliśmy spać, oprócz Laury.. Chociaż reszta powinna się przespać, bo
przecież byli na imprezie, a wiem jak tam się baluje to białego rana..
- Po co z nim przyjechałaś? – spytała Victoria.
- I kto to w ogóle jest? – spytała się Demi.
- To mój przyjaciel, nie chciał mnie zostawić..
- Fajny.. – powiedziały obydwie.
- A mogłybyście mnie tak kochane przestać obgadywać? – spytał
chłopak.
- Hmm.. Pomyślmy.. NIE – uśmiechnęłam się.
- O ja ci tu dam ! – zaczął mnie gonić, od razu poprawił mi
się humor.
Dogonił
mnie i przewrócił na ziemię.. Usiadł na mnie i zaczął łaskotać.. Zawsze to
samo, jak ja tego nienawidzę.
- Zostaw ! Proszę ! – śmiałam się, aż mnie brzuch bolał, a
James patrzył na mnie z taką złością w oczach..
- Jak przestaniecie mnie obgadywać.. – powiedział spokojnie
chłopak.
- Przestaniemy.. – powiedziała Lovato – Tylko już ją zostaw,
bo się udusi.
Mateusz
zrobił to, o co Demi go poprosiła.. On wiedział, że mam takie łaskotki, że się
nie powstrzymam od śmiechu, musiał to wykorzystać przeciwko mnie.
- Dziękuje.. – powiedziała podnosząc się z ziemi.
Popatrzyłam się po pokoju..
Jamesa już nie było..
- Gdzie James? – spytałam.
- Poszedł do pokoju.. – powiedział Logan.
- Wyglądał na wściekłego.. – powiedziała Knight.
- Pójdę do niego zajrzeć..
Udałam
się do pokoju Jamesa.. Drzwi były otwarte, delikatnie nacisnęłam na klamkę i
zajrzałam do środka.. James właśnie się przebierał.
- Mogę? – spytałam.
- Zależy po co – powiedział oschle nawet nie patrząc się w
moją stronę..
- Porozmawiać..
- Wejdź, ale szybko mów o co ci chodzi, bo chcę się
położyć.. – powiedział takim tonem, jakby mi robił łaskę..
- Słuchaj koleś.. – teraz się zdenerwowałam. – Zachowujesz
się jak baba !
- Nie obrażaj mnie ! – stanął naprzeciwko mnie.
- Ty o wszystko się obrażasz !
- A co mam robić, jak flirtujesz na moich oczach z tym
palantem?! Niech idzie na dziwki, a nie ciebie podrywa ! – teraz przesadził,
uderzyłam go w twarz, ale nie pomyślałam, że mi odda.. Policzek piekł mnie
niemiłosiernie, wiedziałam że dostałam po twarzy z własnej winy, ale nie
wiedziałam, że może mnie uderzyć..
- Przesadziłeś.. – powiedziałam ze łzami w oczach, masują
obolałe miejsce. Wybiegłam z pokoju.. Usłyszałam tylko ciche "Nie chciałem..", dla mnie w tym momencie nic nie znaczące..
Usiadłam
na schodach i zaczęłam płakać.. Bolało, wiedziałam że jego też, ale nikt nie
będzie obrażał moich przyjaciół..
- Co jest? – spytał Logan.
- Nic.. – podniosłam głowę..
- Co to jest? – spytał Carlos dotykając bojące miejsce na
mojej twarzy..
- Ałł.. Nic.
- Uderzył cię? – spytała zdziwiona Demi. Dlaczego ona musi
wszystko wiedzieć?! Zaczyna mnie to już denerwować, naprawdę.
- Oddał mi..
- Palant.. – powiedziała Victoria.
- Nie obrazicie się, jak pojadę z Mateuszem do Izy i Josha ?
Że tam się przeprowadzimy na te kilka dni.. – spytałam..
- Oczywiście, że nie – powiedział Logan. – James nie może
cię krzywdzić.
- Nie skrzywdził mnie.. Oddał mi tylko – broniłam go,
przecież go kochałam..
- Jakby cię kochał, to by ci nie oddał ! – krzyknęła Demi.
- Jakbym ja go kochała, to bym go nie uderzyła ! –
powiedziałam. – To znaczy, że go nie kocham i nie pokocham.. – oczywiście to
nie była prawda.. Kochałam Jamesa całym sercem, nie potrafiłam się na niego
gniewać.. Ale jak chodzi o moich przyjaciół, zrobię wszystko, nawet skoczę w ogień – Chodź Mati..
Wszystkie
rzeczy zostawiłam u BTR..Podjechaliśmy pod dom Izy i Josha.. Zapukałam w drzwi,
otworzył mi Josh..
- Angelika ! – przytulił mnie.. – Co ty tu robisz?
- Przyjechałam, Kendall jest w szpitalu..
- Biedaczku.. – spojrzał na Musiała. – A on co tu robi?
- Nie miej do mnie urazy.. Byliśmy młodzi i głupi,
wybaczysz? – spytał. Josh i Mateusz nie za bardzo się lubili.. Tak szczerze, to
wcale. Zawsze się kłócili, Mateusz go wyzywał, a Josh się z nim bił.. Dlatego
Croven wyjechał.. Mama miała z nim za dużo problemów wychowawczych..
- Jeśli obiecasz, że nie będzie tak jak dawniej.. –
powiedział Josh.
- Zgoda – podali sobie ręce..
Weszliśmy
do środka, Josh i Mateusza zaczęli rozmawiać, a ja poszłam na górę zobaczyć do
Izy..
- Cześć.. – powiedziałam cicho..
- Hej.. – powiedziała dziewczyna.. – Co tu robisz?
- Kendall jest w szpitalu i muszę się gdzieś zatrzymać..
- A co mu się stało?
- Miał wypadek, ale wyjdzie z tego.. Mam taką nadzieję.. Jak
się czujesz?
- Dobrze, 7 miesiąc ciąży robi swoje..
- Kiedy masz termin?
- Początek, lub środek lutego..
- To już niedaleko..
- Wiem, boję się strasznie.. Nie wiem jak sobie poradzę..
- Wierzę w ciebie.
Długo
rozmawiałam z Izą, aż wreszcie usnęła.. Josh i Mati rozmawiali dłużej niż my. Moje
przeczucia się sprawdziły.. MUSIAŁAM SPAĆ W JEDNYM ŁÓŻKU Z MATEUSZEM..
Zastrzegłam sobie „prawa autorskie”,
że jeśli mnie dotknie to pożałuje, a on wie że ze mną nie wolno zadzierać..
*****************
Tak wiem.. Trochę dziwny rozdział.. Wiem, że James nigdy by nie uderzył dziewczyny, ale.. właśnie, ale musiałam jakoś to napisać.
Co myślicie o Mateuszu? Miły, sympatyczny i pomocny? Czy może ukrywający prawdę o sobie chłopak który namiesza w życiu Angeliki i Jamesa? Piszcie w komentarzu :)
02/09/12
Rozdział XXIV
Jak zobaczyłam wynik z sierpnia, to się popłakałam.. Ze szczęścia.. 4.013.. Myślałam, że rekordu z lipca nie przebiję (3.368), a jednak :) Kocham was i dziękuje za wszystko :)
Jest jeszcze jedna sprawa.. W następną sobotę dodam coś, ale nie wiem co dalej.. Chyba będę musiała zawiesić bloga.. Nie mam wyjścia.. Szkoda dla mnie teraz będzie najważniejsza, ale będę próbowała jak najczęściej pisać.. :)
*******************************
Jest jeszcze jedna sprawa.. W następną sobotę dodam coś, ale nie wiem co dalej.. Chyba będę musiała zawiesić bloga.. Nie mam wyjścia.. Szkoda dla mnie teraz będzie najważniejsza, ale będę próbowała jak najczęściej pisać.. :)
*******************************
- Sto lat, sto lat ! Niech żyje, żyje nam ! – śpiewali
goście.. Nareszcie dzień na który czekałam.. 29 października, skończyłam 18
lat. Teraz już mogę spotykać się z Jamesem. Haha, żartuje przecież.. Nareszcie
nie jestem najmłodsza z klasy..
A
wracając do września.. Przeprosiłam Mateusza, wybaczył mi.. Mój sposób
patrzenia na świat jest inny niż Mateusza.. Różnimy się. Co jeszcze się
wydarzyło? Hmm.. Tak szczerze to nic.. James dalej nie ma mojego adresu.. Heh.
Czasami pisze sms-y do mnie, jak to tęskni, kocha itd.
Agnieszka
się do mnie nie odzywa.. To dobrze, nie mam problemów. Ale za to wyżywa się na
chłopakach z BTR, znów wysyła im głupie wiadomości.. Ja się już przyzwyczaiłam,
ale nie wiem jak chłopcy.
- Zdmuchnij świeczki – powiedział Mateusz – i pomyśl
życzenie..
- Co ja mogę sobie życzyć? – pomyślałam. – Wiem.. Chcę, aby
życie nareszcie zaczęło mi się układać.. – zdmuchnęłam świeczki.
- Co sobie zażyczyłaś? – spytała Alicja.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.. – zaczęłam się
śmiać.
- No, ale.. – zasmuciła się Chmielewska.
- Teraz prezenty! – krzyknęła Karolina. – Wszystkiego
najlepszego siostrzyczko – wręczyła mi torebeczkę w której była spódnica, taka
jaką mi pożyczyła na początek roku – Znalazłam taką samą i pomyślałam o tobie.
- Dziękuje kochana..
Wiele
prezentów dostałam.. Dagmara dała mi nową torebkę, taką czarną, strasznie mi
się podobała.. Alicja, Olga i Mateusz złożyli się dla mnie na sukienkę.. Była
śliczna, niebieska. Rodzice wręczyli mi kluczyki do samochodu.. Kupili mi auto!
Ale najpierw muszę zrobić sobie prawo jazdy.. A co do samochodu, to było śliczne
czerwone Ferrari FF.. Rozumiecie? FF?! Takie jak ma James.. Skąd rodzice
wiedzieli, że o takim marzę?
Mama
chciała mnie namówić na większą ilość gości, bo „osiemnastka zdarza się tylko raz”. Lecz ja wolałam w małych, ale
najbliższym gronie.. Rodzice, moje siostry i trójka moich przyjaciół z
Krakowa.. To wystarczy.
- Ale to nie koniec ! – powiedziała Alicja. – Mamy dla
ciebie jeszcze jedną największą niespodziankę..
- Jaką? – spytałam.
- Zobaczysz.. – powiedziała Olga.
Mateusz
złapał mnie za rękę i przyprowadził pod drzwi mojego pokoju.. Położył mi dłonie
na oczach, nie chciał żebym zobaczyła niespodzianki.. Weszliśmy do środka,
ściągnął mi dłonie z oczu..
- Kendall ! – krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka.
- Wszystkiego najlepszego skarbie.. – pocałował mnie w
policzek.
- To ja idę na dół.. – powiedział Mateusz.
- Dziękuje ci – powiedziałam.
- Nie ma za co – powiedział Mateusz, a zaraz go nie było.
- Co ty tu robisz? – spytałam.
- Nie mogłem opuścić 18 –tki mojej kuzynki.. – kuzynki..
ahh.. szkoda, że to nieprawda..
- Mogłeś..
- Nie mogłem. A właśnie.. – powiedział i wręczył mi prezent.
- Co to? – spytałam.
- Zobacz..
Otworzyłam
prezent.. Heh.. Sukienka i buty, te które miałam na imprezie tamtego dnia, w
który wyjechałam.
- Żebyś o nas pamiętała.. – powiedział chłopak.
- Zawsze pamiętam.. – przytuliłam go. – Dziękuje.
- Ale to nie wszystko..
- Jak to nie?
- To tylko od dziewczyn, a i w środku masz od nich list.
- Haha, nie mów że masz coś jeszcze..
- Mam.. – wyciągnął małe pudełeczko z kurtki. – To od
Jamesa..
Otworzyłam
je.. Był tam naszyjnik z diamentem.. Śliczny, aż zapiera dech w piersiach.
- To musiało kosztować majątek..
- Pewnie kosztowało, nie wiem.. James nie chciał nam
powiedzieć.
- Podziękuj mu ode mnie..
- Podziękuje.. A i jeszcze list – podał mi go – Przeczytaj
go później, w samotności..
- Dobrze..
- A i jeszcze ode mnie, Logana i Carlosa..
- Zgłupieliście.. – zaczęłam się śmiać..
- Może i tak, ale to dlatego, że cię kochamy.. Proszę.. –
dał mi prezent, mniejszy niż pierwszy, ale większy niż od Jamesa.. Był to
aparat.. Mówili, że go odkupią.. Nie wierzyłam w to, a jednak..
- Kendall.. Dziękuje za wszystko. Wiesz, że nie musiałeś..
- Chciałem kochanie, chciałem.. Znaczy wszyscy chcieliśmy.
- Muszę ci coś powiedzieć.. – powiedziałam po chwili ciszy..
Nie mogłam go okłamywać, miałam okazję powiedzieć mu prawdę..
- Tak?
- Nie jestem twoją kuzynką..
- Jak to? – spytał spokojnie..
- Jestem adoptowana.. – zaczęłam płakać..
- To nie zmienia faktu, że wychowała się w tej rodzinie.. –
przytulił mnie – Nie płacz, nic się takiego strasznego nie dzieje.
- Myślałam, że będziesz zły..
- Jakbym mógł? Zawsze byłaś moją kochaną kuzynką, to się nie
zmieni tylko dlatego, że jesteś adoptowana..
- Dziękuje ci.. – ale mi ulżyło.. Bałam się że trzaśnie
drzwiami i już go nigdy nie zobaczę..
- A kto jest twoimi prawdziwymi rodzicami?
- Nie wiem. Chciałabym wiedzieć..
- Rodzice ci nie powiedzieli?
- Nie, bo ja to usłyszałam przez przypadek.. W oczy mi tego
nie powiedzieli.
- Musisz się upewnić..
- Muszę, ale sami muszą mi o tym powiedzieć, ja się nie będę
prosić..
- Ok.. Teraz ja idę przywitać się z ciocią i wujkiem.. A ty
przeczytaj i przemyśl te listy..
- Przemyślę..
Chłopak
wyszedł, a ja wzięłam do ręki list od dziewczyn, wolałam zacząć od mniej
stresującej lektury..
„Tęsknimy za Tobą to
jest wiadome.. Dziś skończyłaś 18 lat.. ŻYCZYMY CI WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO
KOCHANA! Od dziś będziesz dorosła, ciesz się.. Jak będziesz miała jakieś
problemy to pisz, dzwoń o każdej porze dnia i nocy.. Pomożemy ci, albo
spróbujemy..
A i nie zapomnij że czekamy.. Mamy nadzieję, że za niedługo do nas przyjedziesz..
P.S. Od Demi: Jakby cię jakiś chłopak zranił, to daj znać.. Załatwię go <śmiech>
P.S. Od Demi: Jakby cię jakiś chłopak zranił, to daj znać.. Załatwię go <śmiech>
Nevadi, Knight, Lovato
<3”
- Kochane dziewczyny – powiedziałam do siebie.. – Teraz list
Jamesa.. – odetchnęłam głęboko.
„Witaj..
Nie umiem pisać listu, więc wybacz..
Masz od dzisiaj 18 lat.. Chciałaś tego, więc 100 lat. Pewnie jesteś szczęśliwa.. Wiem, że nie o tym chciałem pisać, ale jakoś nie potrafię powiedzieć Ci czegoś ważnego.. Kocham Cię, o tym wiesz.. Ale może dość do takiej sytuacji, że zacznę spotykać się z kimś innym, tylko dlatego że będę potrzebował czułości,miłości, bliskości drugiej osoby.. Na razie nic takiego się nie zdarzyło, ale kto wie, co będzie dalej.. Przemyśl to sobie.. Proszę.
Nie umiem pisać listu, więc wybacz..
Masz od dzisiaj 18 lat.. Chciałaś tego, więc 100 lat. Pewnie jesteś szczęśliwa.. Wiem, że nie o tym chciałem pisać, ale jakoś nie potrafię powiedzieć Ci czegoś ważnego.. Kocham Cię, o tym wiesz.. Ale może dość do takiej sytuacji, że zacznę spotykać się z kimś innym, tylko dlatego że będę potrzebował czułości,miłości, bliskości drugiej osoby.. Na razie nic takiego się nie zdarzyło, ale kto wie, co będzie dalej.. Przemyśl to sobie.. Proszę.
A i jeszcze jedno.. Mam nadzieję, że prezent
się podoba. Długo go szukałem, nie wiedziałem co Ci kupić.. Dobrze, że nie
wiesz ile kosztował, bo byś mnie zabiła :)..
Tęsknie za Tobą.. Mam
nadzieję, że się zobaczymy w wakacje, albo i wcześniej..
Kocham cię, James”
Kocham cię, James”
Czytają ten list, popłakałam
się.. Czemu? Pewnie dlatego, że było
w nim zawarte tylko słów prawdy.. Mogę go stracić.. Na zawsze.
Odpędziłam złe myśli.. Wyszłam z
pokoju.. Podeszłam do Kendalla i się w niego wtuliłam.
- Co przytulanko? – spytał, uśmiechając się.
- James napisał, że może się zdarzyć że zacznie się spotykać
z kimś innym..
- Wiem, pisał to przy nas.. Co zamierzasz?
- Nie wiem.. Powiedz mi.. Ma kogoś?
- James? Nie. Od wakacji za żadną się nie oglądnął.. U niego
to strasznie dziwaczne.
- Zmienia się.
- To dobrze. Dawno nie widziałem go takiego szczęśliwego.
- Z mojego powodu?
- A jak inaczej? Zakochany po uszy.
- Biedaczek – zaczęliśmy się śmiać.. Popatrzyłam w stronę
rodziców. Mieli złe miny. Nie chcieli Kendalla na moich urodzinach? To nie
ważne.. Ważne że przyjechał, ważne że jest..
- Idź do rodziców – powiedział Schmidt.
- Co? Po co?
- Porozmawiaj z nimi..
Tak jak
Kendall zaproponował podeszłam do rodziców, czy ja zawsze muszę go słuchać?
- Córciu musimy porozmawiać.. – powiedział tata.
- No dobrze, ale gdzie? – spytałam.
- Chodźmy do sypialni – powiedziała mama.
Miałam
taką cichą nadzieję, że dziś mi powiedzą że jestem adoptowana.. Chciałam, żeby
wreszcie mi to powiedzieli, a ja żebym nie musiała udawać, że jesteśmy taką
wspaniałą rodziną..
- To będzie ciężka rozmowa.. – powiedziała mama, gdy
weszliśmy do pokoju.
- Musimy ci o czymś powiedzieć.. – powiedział tata. - Jesteś
adoptowana, nie bądź na nas zła.. – uśmiechnęłam się.
- Nie jestem i nie będę.. – rodzice patrzyli na mnie ze
zdziwieniem – Zastanawiałam się tylko kiedy mi o tym powiecie.. – zaśmiałam
się.
- Wiedziałaś o tym? – spytała mama.
- Oczywiście.. Podsłuchałam waszą rozmowę w ten dzień, kiedy
wróciłam do Polski..
- Dlatego wyszłaś?
- Tak mamo..
- Tak bardzo baliśmy się, że nam nie wybaczysz..
- Byłabym zdziwiona to fakt, zła może przez kilka dni, ale
to nie zmienia faktu, że mnie wychowaliście.. – przytuliłam rodziców. – Ale
chciałabym wiedzieć.. Kto tak naprawdę jest moją rodziną..
- To już jest trudniejsze. Pewnie tego nie zrozumiesz.. –
powiedział tata.
- Albo nie będziesz chciała uwierzyć – dokończyła mama.
- Ale spróbujcie..
- Twoi rodzice nazywają się Kathy i Kent Schmidt.. – powiedział spokojnie tata. - Ciocia i wujek?! – byłam zdziwiona i to wielce.. Mieli rację, nie uwierzyłam. – To nie możliwe ! - Wiedziałam, że nam nie uwierzysz.. - Ale to nie jest możliwe ! Dlaczego by mieli mnie oddawać?! - Córeczko.. Posłuchaj, coś zdarzyło się w życiu cioci Kathy, że musiała cię oddać.. – powiedziała mama. - Ale co takiego? - Jakby ci to powiedzieć.. – powiedział tata – Miałem romans z Kathy.. Przelotny romans, o wszystkim mieliśmy zapomnieć, ale zaszła w ciąże.. Urodziłaś się ty – tego to się nie spodziewałam. - I mam wam uwierzyć, tak? Tak po prostu? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujecie? - Chciałaś znać prawdę.. Przemyśl to sobie.. – rodzice wyszli. - Super.. Jestem adoptowana i jeszcze jestem córką mojej cioci – pomyślałam..
Tak szczerze, to pragnęłam znać prawdę, ale w tym momencie chciałam o tym zapomnieć.. Musiałam wyjść. Przewietrzyć się, porozmawiać z kimś.
Zeszłam
na dół, wzięłam kurtkę Kendalla i moją.. Pociągnęłam za sobą kuzyna.. Brata..
Ahh.. Chłopaka i wyszliśmy na dwór.
- Muszę z kimś porozmawiać, bo za chwilę zwariuję.. –
powiedziałam.
- Co się stało? Przyznali się?
- Tak, ale to nie jest najgorsze..
- A co?
- Powiedzieli, że moimi rodzicami są.. Twoi rodzice.
- Co za bzdura !
- To samo mówię..
- Nie uwierzę w to.. Czemu mieliby cię zostawić?
- Podobno twoja mama i mój tata mieli romans i w wyniku tego
ja się urodziłam..
- Moja mama by tego nie zrobiła.
- Wiem.. Dobra, nie zajmujmy się tym. Są moje urodziny,
wracajmy do środka..
- Ok.
- Ale mam prośbę.. Nie rozmawiaj o tym, co się stało z
rodzicami.. Zgoda?
- Zgoda.
Dalsza część dnia była wspaniała.. Niczym się nie przejmowałam. Była rodzina, Kendall,
przyjaciele.. Tego chciałam.
Zastanawiała
mnie tylko jedna rzecz.. Jeśli już jest to prawdą, że jestem Schmidtów to czemu ciocia Kathy nigdy nie powiedziała, że jestem
jej? Może wujek o tym nie wie? To niedorzeczne.. Chciałam znać prawdę..
Strasznie mnie to korciło. Tylko co ja mogę? Pojadę do LA, aby spotkać się z
ciocią? Ale kiedy? Mamy początek roku. Muszę się uczyć, jeśli chcę mieć dobre
oceny.. Ale także chcę to załatwić jak najszybciej.. Dowiedzieć się co jest
grane, kto tak naprawdę mówi prawdę. Chcę to wiedzieć .. Mam tak, że jak nie
załatwię sprawy ważnej dla mnie, nie mogę poprawnie funkcjonować..
***************************
I co myślicie o tym rozdziale? Mi się jakoś nie podoba.. Teraz nie mam weny.. -.- Znów mnie opuściła, ale cóż.. Trzeba jakoś funkcjonować.. Czytasz? Komentuj :)
***************************
I co myślicie o tym rozdziale? Mi się jakoś nie podoba.. Teraz nie mam weny.. -.- Znów mnie opuściła, ale cóż.. Trzeba jakoś funkcjonować.. Czytasz? Komentuj :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)