18/09/12

To chyba już koniec..

Nie chce was zmartwić, ale.. ostatnio coś podziało się w moim życiu.. Odbyłam wiele dziwnych, ale bardzo szczerych rozmów.. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.. Z własnej winy straciłam kogoś ważnego dla siebie.. Przez swoją głupotę non stop kłócę się z moimi przyjaciółmi.. Nie wiem jak to będzie dalej.. Ale jakoś nie mam już siły, ani chęci na pisanie tego bloga.. Tak wiem.. Jestem okropna, zawiodłam was.. Przepraszam, że zmarnowaliście na moim blogu ponad 5 miesięcy.. 12.10 było by już pół roku.. Ehh.. Czas leci, ale szkoda, że nie jest dla mnie taki łaskawy..
Dziękuje wszystkim którzy czytali.. Dziękuje wszystkim którzy komentowali..
Jeśli nic się nie zmieni.. Bloga skasuje..
Wasza Ang

13/09/12

Rozdział XXVI


Hahahha ! Jestem boska i jest rozdział ! :D Tak wiem.. szczerość xD Miał być za tydzień, ale jest dziś.. :)
************

                Obudziłam się wczesnym rankiem.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że śpię na Mateuszu, nie no ja to miałam pecha.. Zaczęłam się śmiać..
- Dlaczego się śmiejesz? – spytał chłopak.
- Tak po prostu.. Czemu nie śpisz?
- Jakoś nie mogę spać..
- Tak samo jak ja..
- Mama dzwoniła.. Chcę abym wrócić do domu.
- Ona to ma pomysły.
- Wiem, ale stęskniłem się za nią..
- Zostawisz mnie? Jak możesz? - uśmiechnęłam się.
- Masz tu rodzinę, przyjaciół.. Przyszłego chłopaka – puścił oczko – Czego potrzebujesz więcej?
- Może i masz rację.. Ale co do Jamesa do nie jestem pewna.
- Jesteś naprawdę dziwna.. Poniosło was wczoraj i co? Tak po prostu zrezygnujesz?
- Nie wiem.. Naprawdę..
                Mateusz wyjechał zostawiając mnie samą z tym wszystkim.. Mój „przyszły chłopak” obrażony na cały świat.. Kuzyn, brat czy coś w tym stylu, leży w śpiączce w szpitalu.. Przyjaciółka w ciąży, normalnie urwanie głowy..
                Nie miałam co robić.. Dzwoniłam do Logana, ale żadnych wieści u Kendalla, ale i tak postanowiłam tam pojechać..
                Siedziałam pod salą, wpatrując się w szybę.. Kendall spał, nikt nic na to nie poradzi.. Nie wiadomo za ile się obudzi i czy w ogóle.. To była najgorsza chwila w moim życiu. Mogłam go stracić.. Nigdy już nie zobaczyć.. Nie wytrzymałabym tego.
                Usłyszałam dwa znajome głosy, ale to nie był ani Logan, ani Jamesa, ani Carlos, tak samo jak nie dziewczyny.. Odwróciłam się, zobaczyłam ciocię Kathy i wujka Kenta.. To najlepsza okazja, aby wreszcie dowiedzieć się całej prawdy..
- Cześć ciociu.. – powiedziałam nie odwracając się od szyby..
- Znamy się? – spytała Kathy.
- Oczywiście, jestem córką Toma Schmidta.. – odwróciłam się w ich stronę.. Teraz zauważyłam moje podobieństwo do cioci..
- Nie poznałam cię – powiedziała zdziwiona – Co tu robisz?
- Odwiedzam Kendalla..
- To dobrze..
                Ciocia i wujek usiedli niedaleko mnie.. Co chwilę spoglądali na mnie, a ja na nich.. Wiedziałam że długo tak nie wytrzymam.. Miałam rację.
- Muszę wiedzieć – powiedziałam po chwili – Muszę widzieć czy to prawda, że jesteście moimi rodzicami – popatrzyłam na nich.
- Angeliko.. – powiedziała ciocia – Skąd ci taki przyszedł pomysł do głowy?
- Zrobiłam badania – skłamałam, jak to ja – Wyszło na to, że Małgorzata nie jest moją mamą.. Chcę tylko wiedzieć czyja jestem.
- I tak tego nie zrozumiesz – powiedział wujek.
- Niby dlaczego? – spytałam – Tyle lat ukrywania.. Ja chcę po prostu wiedzieć.
- Tak jesteś.. Coś to zmienia?
- Wiele.. – powiedziałam i wstałam – A i jeszcze jedno.. Chcę zrobić testy genetyczne, teraz chcę mieć pewność.
                Po kilku godzina, które tam spędziłam, wyszłam ze szpitala.. Wcale nie chciałam wracać do Izy i Josha. Jakoś ciężko mi było o tym wszystkim myśleć.. Zaczęłam myśleć i nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod domem chłopaków.
- Po  co tu przyszłam? - spytałam siebie..
                Wyciągnęłam klucze z kieszeni, otworzyłam drzwi i weszłam na środka.. Nikogo nie było, leżała tylko karteczka na stole..

„Wyszliśmy do kina, nie zadręczaj się.. Będzie dobrze, może Angel się odezwie.
LH”

- Kto się zadręcza? – pomyślałam chwile.. – James.. - uderzyłam się w czoło - Zapomniałam o nim. Wyszłam nawet się z nim nie żegnając..
                Zostawiłam karteczkę i udałam się na górę.. Otworzyłam drzwi od pokoju Jamesa, ale go nie było, ale i tak postanowiłam tam zaczekać..
Wpatrywałam się w okno.. Mało co śniegu, nie to co w Polsce.. Drzwi od pokoju się otworzyły, odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa w samym ręczniku. Woda spływała po jego nagim, umięśnionym ciele.. Przełknęłam ślinę.
- Cześć – powiedziałam. Chłopak momentalnie się odwrócił patrząc na mnie ze zdziwieniem, ale i ulgą w oczach. – Nie chcę przeszkadzać..
- Ty nigdy nie przeszkadzasz – uśmiechnął się.
- Cieszę się – odwzajemniłam uśmiech.. – Chciałam tylko cię za to wszystko przeprosić..
- To nie twoja wina, ja powinienem cię przeprosić.. Nie powinienem obrażać twoich przyjaciół – podszedł bliżej.. – Jeszcze do tego cię uderzyłem.. Przepraszam - spuścił głowę..
- Było minęło..  – powiedziałam, a James się znów uśmiechnął.
- Zapomnijmy – dokończył i położył mi rękę na policzku.. Znów to dziwne uczucie, pragnęłam go, tak strasznie go pragnęłam.. Nie powiem mu tego, jestem tchórzem.. Zawsze byłam.
- Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy..
- Ja też – przybliżył swoją twarz do mojej.. Zamknęłam oczy, pocałował mnie.. W policzek. Poczułam.. Smutek, żal, pragnienie czegoś więcej? Coś w tym stylu.. – Chcę żeby wszystko się ustatkowało, a później będziemy myśleć o przyszłości..
- Zgadzam się.. – wtuliłam się w niego.. Miałam za dobre serce żeby się na niego gniewać, jakbym nawet chciała – nie potrafię. Taka moja wada.. Ehh..
- Przemoczysz się – powiedział podnosząc moją twarz..
- To nic.. Muszę się do kogoś przytulił, a do byle kogo się nie przytulę.. – uśmiechnęłam się.
- A kim jestem, że do mnie się tulisz? – spytał z błyskiem w oku..
- Przyjacielem, bardzo dobrym.. – miałam powiedzieć miłością, ale nie chciało przejść mi to przez gardło.. – Osobą, która nigdy mnie nie zostawiła.. Nawet jeśli tego chciałam. Dziękuje ci za to skarbie..
- Skarbie? – spytał zdziwiony.
- Nie mogę tak do ciebie mówić? – spytałam.
- Możesz, ale trochę mnie to zdziwiło..
- Do każdego tak mówię, więc do ciebie też – jakoś się wykręciłam.
                Rozmawialiśmy jeszcze długo, ale oni nie wracali.. To nic, mieliśmy więcej czasu dla siebie.. Byłam zmęczona, położyłam się u niego na łóżku, a on głaskając moją twarz, śpiewał mi Worldwide.. Czułam się jak księżniczka.. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.

************
A teraz jedna ważna sprawa..
JUTRO
URODZINKI
LOGASIA !!! <33333

Więc tak.. Wiem że tego nie przeczyta.. ale życzę mu wszystkiego najlepszego, żeby znalazł sobie fajną dziewczynę, (najlepiej Włoszkę ;D) żeby praca sprawiała mu przyjemność i był zawsze szczęśliwy.. Tego mu życzę jako Rusherka :)
I LOVE U LOGAN <333
P.S. Vai nie obraź się za to xD

10/09/12

Rozdział XIV



UWAGA ! TO JEST ROZDZIAŁ POWTÓRKOWY, PONIEWAŻ BLOGSPOT WYKASOWAŁ MI TEN OTO ROZDZIAŁ.. 
***************************

                „Drogi Pamiętniczku!
Tak wiele się zdarzyło w moim życiu.. Wiele złych, ale również i bardzo dobrych rzeczy.
Nie chcę ci opowiadać co takiego złego się działo, ale jedną bardzo dobrą rzecz ci powiem:
POZNAŁAM CHŁOPAKÓW Z BIG TIME RUSH!
Wiem to niesamowite. Sama w to nie wierzę. A nawet jeden z nich – James - powiedział, że mnie kocha, ale to się nie liczy, bo był pijany. Nie widziałam ich spory czas.  Ostatnio dzwonił do mnie James, ale nie chciała odebrać. Bałam się.. Ale czego można się bać? Może tego, że chciał mi coś ważnego powiedzieć? A ja przecież nie wiem co.. Nie wiem jaka będzie moja reakcja. Bałam się tego, że mogę go skrzywdzić. Nawet przez przypadek.Wiesz, że ja jestem wrażliwa i nie chcę nikogo skrzywdzić. Nie wytrzymałabym tego psychicznie. Pamiętasz jak było z Markiem? Jeśli nie, to ci przypomnę.. Wyznał mi miłość, a ja bez wahania odmówiła.Po prostu go odrzuciłam, ale cóż mogłam zrobić? Nie kochałam go, nie znałam go, tak naprawdę w ogóle.  Przez to.. zabił się, podciął sobie żyły, wykrwawił się. Ile ja miałam później z tego powodu problemów. Najwięcej z jego mamą, była albo nawet dalej jest na mnie zła za to, co się stało.. Nie chcę powtarzać tego następny raz. A jeśli James będzie taki sam?.. Tego się najbardziej obawiam.
A i jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze: poznałam bardzo miłego chłopaka, miał na imię Adrian i mieszka w LA, ale przyjeżdża czasami do swojej babci do Krakowa, ale.. Znów jest jakieś, ale.. On również wyznał mi miłość. Dręczy mnie sms-ami i dzwoni co godzinę, ale spytać „Co najpiękniejsza istota na świecie porabia?”. To już staje się denerwujące. Naprawdę.  Ale co będzie, to będzie.Niedawno temu śniło mi się, że zabił Jamesa, żebyśmy byli razem.. Za dużo o tym myślę, to przez to. Ale jeśli oni będą o mnie walczyć? Jeśli będę musiała wybierać? Boję, naprawdę.
A po drugie: Kendall może być moim kuzynem. Ale to nie jest pewne, jak znajdzie jakieś zdjęcia z dzieciństwa to do mnie zadzwoni. Jestem bardzo ciekawa, co się okaże. Chciałabym, żeby była to prawda. Nareszcie mogłabym mieć kogoś, komu będę mogła w 100 % zaufać.
Nie dręczę cię już moimi nudnymi opowiadaniami, muszę odebrać telefon..
1.08. 2015r.  10:02 am.     Los Angeles - „ MIASTO (najpiękniejszych) ANIOŁÓW”
                Wzięłam telefon do ręki, na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany mi numer, ale odebrałam.
- Halo - powiedziałam.
- Cześć. To ja Kendall. Znalazłem te zdjęcia, jak chcesz to wpadaj.
- Z wielką chęcią. Za jakieś 20 minut będę.
- Już nie możemy się doczekać.
- My?
- Tak, ja, James, Victoria, Laura, Carlos i Logan.
- Fajnie. Ubiorę się i już za chwilę będę.
- Pa.
Rozłączył się, a ja szybko zaczęłam szukać czegoś do ubrania. Zawsze miałam z tym problem -  pewnie, jak każda dziewczyna. Ale nie ubrałabym nigdy sukienki, czy spódnicy, a tym bardziej bluzki z dużym dekoltem.. Co to, to nie. Tak się nauczyłam. Jakieś obrzydzenie zawsze to takiego typu ubrań mnie brało..
Ubrałam na siebie swoje ulubione ciemno - różowe jeansy i kremową bluzkę z dekoltem łódką, czarne Nike, które dostałam na urodziny od dwójki moich najlepszych koleżanek i kolegi, na ramiona zarzuciłam szarą marynarkę. Zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz? - spytała Iza.
- Wybieram się do chłopaków, oczywiście jeżeli nie macie nic przeciwko temu - wiem, że i tak, i tak wyszłabym bez ich zgody, ale musiałam być miła.
- Oczywiście nie mamy nic przeciwko. Idź, baw się dobrze - powiedział Josh.
- Dzięki. Pa.
Wyszłam z domu i powolnym krokiem udałam się do chłopaków.
Za 10 minut, byłam już na miejscu. Jak zwykle Laura i Demi siedziały w ogrodzie i plotkowały, jak to one. Miałam nadzieję, że się pogodzę z Demi, ale chyba to były tylko marzenia.
- Otworzycie? - spytałam grzecznie.
- A ty czego tu? - spytała Demi.
- Nie bądź dla niej nie miła - powiedziała Laura.
- A jak mam nie być jak podrywa Logana - powiedziała zła Lovato.
- Nikogo nie podrywa, nie musisz być zazdrosna - powiedział Henderson, który właśnie wychodzić z domu. – Cześć - powiedział, gdy otwierał mi brame i na złość Dem i -tak mi się zdaje - przytlił mnie.
- Cześć. Miło was znów zobaczyć - powiedziałam i po patrzyłam się na Demi. - Ciebie również.
                Ona już się nie odezwała, tylko poszła do domu, a za nią Laura. Ja i Logan zostaliśmy na podwórku.
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedział Logan, wiedziłam że nie będzie to miła rozmowa, oczywiście dla mnie.
- Tak? - spytałam.
- Słuchaj.. Co ty w ogóle do mnie czujesz? - spytał i popatrzył mi w oczy, moje nogi ugięły się jak zobaczyłam jego piękne, czekoladowe oczy, kochałam je..
- Tak jak mówiłam kocham cię, ale tylko jako przyjaciela. Wiesz o co mi chodzi ? - spytałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Tak wiem, a dlaczego ja? A nie James czy Kendall czy nawet Carlos?
- Nie wiem. Jakoś zawsze cię lubiłam.
- Ale nie będziesz mnie podrywać? – spytał po chwili zastanowienia.
- Oczywiście, że nie. Jakbym mogła zrobić to Demi?
- Chciałem się tylko upewnić. A Demi się nie przejmuj, ona często jest o mnie zazdrosna. Za bardzo mnie kocha.
- Nie jestem już na nią zła. Zapomniałam już o tym co się stało. Logan.. Mogę ci coś powiedzieć w tajemnicy?
- Oczywiście.
- Wiesz dlaczego ja tak się do was przytulam?
- Nie wiem.. Ale chciałbym się dowiedzieć, bo wiesz trochę to dla mnie dziwne..
- Bo ja tego potrzebuję.. – spóściłam głowę.
- A mama cię nie przytulała? – spytał oburzony.
- Przytulała, nawet bardzo często,ale teraz jak przyjechała  do Los Angeles, nie mam do kogo.
- A ty tu jesteś sama? Bez rodziców? - spytał zdziwiony.
- Sama, jestem strasznie samotna i potrzebuje czułości.
- To idź do Jamesa, on na pewno ci nie odmówi - uśmiechnął się.
- Osz ty.. - powiedziałam i uderzyłam go w ramie.
- Mnie to nie boli.
- A chcesz,żeby zabolało?
- Nie..-powiedział przestraszony.
- To dobrze - zaczęłam się śmiać.
- Idziemy? - spytał, a ja pokiwałam głową na „tak”.
                Szliśmy bez słowa.. Weszłam do środka, a tam nic się nie zmieniło, pięknie jak zawsze. Wszyscy siedzieli na kanapie: Vic siedziała na kolanach Carlosa, Demi siedziała sama, tak samo jak James, a Laura siedziała na kolanach u Kendalla.
- Popatrzcie kogo przyprowadziłem - powiedział Logan, a wszyscy się odwócili.
- Aa.. To znów ty - powiedziała niezadowolona Lovato.
- Angelika! - krzyknęli Kendall i James.
- Stęskniłem się - powiedział James, który pierwszy do mnie podbiegł. Przytulił mnie mocno, a później mnie pocałował w policzek, ale tym razem bardzo blisko ust - Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - powiedziałam, nie wiem czemu, ale nie przeszkadzało mi to, że James jest we mnie „zakochany”. Wiecie, tak szczerze nie uważam, że da się w kimś zakochać, od tak. Potrzeba na to czasu, a nie jednego dnia znajomości. Ale to moje zdanie, on może uważać inaczej..
- Daj się przywitać - powiedział Kendall. Odepchnął Jamesa i sam się przytulił.
- Oj głupki, głupki.. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Teraz ja! - krzyknął Carlos. Kendall ustąpił mu miejsca, a Carlos - jak każdy z chłopaków - mnie przytulił.
- Co wy macie z tym przytulaniem? - spytałam.
- Stęskniliśmy się - powiedzieli chłopcy.
- To było wiadome - uśmiechnęłam się.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział James. - Tak kolorowo.
- Dziekuje.
- A jak tam żebro? - spytał Maslow.
- Już w porządku. Byłam u doktora Marrone i powiedział, że nic mi już nie jest.
- To dobrze.
- Kendall miałeś mi jakieś zdjęcia pokazać - popatrzyłam na Kendalla.
- A tak już, chodź na górę.
                Udaliśmy się do pokoju Kendalla. Nie zmieniło się nic. Znów usiadłam na łóżku, a Kednall poszedł po mały album ze zdjęciami.
Otworzył go gdzieś w połowie i zaczął mówić:
- To ciocia z wujkiem - pokazał parę, byłam pewna, że to moi rodzice, takie same zdjęcie mam w domu. Uśmiechnęłam się.
                Odwrócił kilka stron i powiedział:
- A to.. - wyciągnął zdjęcie i przeczytał nie za bardzo poprawnie, to co było napisane z tyłu zdjęcia -  Dagmara i Karolina - w jego ustach dziwnie to brzmiało - musiałem sobie to zapisać, bo nigdy nie pamiętam - moje siostry, te dwie, które zostawiłam w Krakowie, już wiedziałam, że to jego szukam, byłam szczęśliwa.
- Haha. A to ja jak byłem mały, słodki byłem, nie to co teraz - powiedział, pokazując podobne zdjęcie, takie jak ja mam.
- Na pewno jesteś dalej taki słodki tak kiedyś - powiedziałam.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - spytał podejrzliwie.
- Tak tylko twierdzę – odwróciłam na chwilę głowę, w drugą stronę - A ta trzecia dziewczyna? Ta najmłodsza? - udawałam, że nie znam w ogóle tej „najmłodszej” ani pozostałych dwóch kuzynek Kendalla.
- A tak już.
                Przeszukał cały album i znalazł zdjęcie - moje zdjęcie. Bawiłam się z nim na podwórku przed moim domem. To zdjęcie było zrobione, wtedy kiedy Kendall z rodzicami mieszkał u nas. Jeju.. Jak to było dawno i jak za tym tęsknie.
- To jest ona - powiedział i westchnął - Szkoda że nie mogę jej teraz spotkać - schował głowę za włosami, ale ja widziałam, że zrobiło mu się smutno.
- Jaka była? - spytałam, głaskając go po włosach.
- Wspaniała.. - podniósł głowę, a ja zauważyłam, że zbiera mu się na płacz - Tęsknie za nią, bardzo.. - w pewnej chwili wtulił się we mnie. Bez słów przytuliłam go.. Wiedziałam jak ja za nim tęsknie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że może mnie pamiętać.. Tyle lat minęło, jak długi czas.. Tak wiele rzeczy się zdarzyło, ale myślami byłam zawsze przy nim..
- Na pewno jest blisko ciebie, nawet nie wiesz jak blisko - powiedziałam po chwili.
Poczułam znów ten zapach, ta lawenda, wszystko sobie zaczęłam przypominać. Jak było kiedyś, jak tęskniłam za nim, ja miło z nim spędzało się czas. Łza poleciała mi po policzku.
Nagle do pokoju weszła Laura - zawsze musiałam mieć pecha.
- Co wy tu robicie?! - krzyknęła, gdy nas zobaczyła.
- Nie no, podrywa nie tylko Logasia, jeszcze Kendalla?! Co za szmata.. - powiedziała Demi, a ja puściłam Kendalla.
- Nie nazywajcie ją tak! - krzyknął w mojej obronie, Kendall. Byłam zdziwiona, że tak zareagował, byłam pewna, że stanie po stronie Laury..
- A co?! Może ci się to podoba?! - spytała zdenerwowana Laura.
- Nie, ale ona jedyna umie mnie wysłuchać - powiedział cicho chłopak.
- Wiecie co? Nigdy w życiu nie poderwałabym Logiego, bo to mój przyjaciel, tym bardziej nie zabrałabym ci Laura, Kendalla.. - do pokoju weszła Vic, oraz Carlos razem z Loganem, a za nimi James, jak było po nich widać zaciekawiła ich nasza rozmowa - Nie to, że mi się nie podoba czy coś. Ale ja go traktuję jak rodzinę.. Was wszystkich tak traktuje. Ale widzę, że wy mnie nie. Jest mi przykro z tego powodu, nawet nie wiecie jak..
- Ja cię traktuję - powiedziała Victoria.
- Ja też - powiedział Logan.
- I ja - powiedzieli w tym samym momencie, Kendall i Carlos.
- A ja cię baaaaardzo lubię - powiedział James uśmiechając się, a wszyscy przewrócili oczami.
- Wiemy James, wiemy.. – powiedział Kendall, a James spojrzał na niego, tak jakby nie rozumiał tego co chłopak do niego mówi.
- Ale jakoś dziewczyny mnie nie lubią.. - spojrzałam na Laurę i na Demi.
- Bo jakbyś nie podrywała Kendalla to wszystko byłoby dobrze - powiedziała Laura, która trochę się uspokoiła.
- Tak, bo ja nie miałabym co robić, tylko własnego kuzyna podrywać ,co?! - krzyknęłam, wyrzuciłam to z siebie.. Nareszcie mi ulżyło. Wszyscy popatrzyli na mnie głupio, a ja zrozumiałam co powiedziałam.
- Proszę? - spytał Kendall, był nieco zdziwiony.
- Nic - powiedziałam cicho i udałam się do wyjścia.

07/09/12

Rozdział XXV



Tak jak obiecałam rozdział jest.. Następny pojawi się za około 2 tygodnie, jeszcze dokładnie nie wiem.. Za wszystkie grzechy serdecznie żałuje, poprawić się obiecuje xD
A teraz ogłoszenia parafialne.. 
http://z-zycia-wziete-p-s.blogspot.com/ http://www.mojatotalnaporazka.blogspot.com/     warto wejść.. Naprawdę polecam :)
*****************

                Grudzień.. Chyba jeden z najgorszych miesięcy w moim życiu..
                Ale najpierw co się zdarzyło w listopadzie, oczywiście Kendall miał urodziny, złożyłam mu życzenia, ale nie pojechałam. Nie mogłam..
Sprawy klasowe są o wiele gorsze.. Pierwszą sprawą jest to, że moja wychowawczyni nie podjęła się wycieczki, na którą muszą wszystkie klasy jechać.. Ale za to moja pani od angielskiego bardzo ładnie poproszona, zgodziła się jechać z nami.. Kierunek New York City.. Super, ale szkoda, że nie Los Angeles, ale jakby tak pomyśleć, to i nawet lepiej. Wycieczka będzie trwała 2 tygodnie..  Jedziemy tam w kwietniu, jak dożyjemy. Po drugie, panienka Agnieszka znów mnie denerwuje.. Tak bardzo chciała jechać do LA, żeby mnie zbłaźnić, że prawie pani Karska się zgodziła.. Dobrze, że ja mam u niej więcej do powiedzenia, ale powiedziała, że jeszcze się zastanowi. Następnie Aga rozpuściła plotkę, że jestem w ciąży i nauczyciele nie dają mi spokoju.. Pytają z kim? Który miesiąc? I takie tam. Kiedyś tą małpę zabiję, obiecuje. A i jeszcze jedno.. Jakoś to sobie wszystko przetrawiłam, że jestem córką mojej cioci.
                Ostatnia i najważniejsza sprawa, którą nie chciałabym przeżyć jeszcze raz, a to wszystko zaczęło się tak..
                 Właśnie skończyłam ostatnią lekcję o 14:25.. Jutro już nie mamy lekcji..  WOLNE ! Święta, super.. Cieszę się, że spędzę trochę czasu z moją rodziną.. Dłuższego czasu, ale szkoda, że nie mogę jechać do chłopaków.. Tak bardzo za nimi tęsknie.
                Wracam dziś do domu z Mateuszem.. Ani Olgi, ani a Ali nie było dziś  w szkole.. Szkoda, nie miałam z kim rozmawiać..
- Jakie plany na święta? – spytałam.
- Pewnie znów wyjadę w ciepłe kraje.. A ty?
- Rodzinne święta  w domu..
- Też bym chciał..
                Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zadzwonił mój telefon.. LAURA.. Co ona może chcieć?
- Hej – powiedziałam.
- Cześć.. – powiedziała przez łzy..
- Laura, co jest? – spytałam.
- Kendall.. On..
- Spokojnie, powoli.. Co się stało Kendallowi?
- Jest w szpitalu! – zamurowało mnie, telefon wyleciał mi z ręki i rozpadł się..
- Co jest? – spytał Musiał, gdy zobaczył łzy na moich policzkach..
- Kendall jest w szpitalu.. – powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka..
- A wiesz co się stało? – spytał.
- Nie.. Muszę tak jechać ! – powiedziałam wycierając policzki..
- Do Los Angeles?!
- A gdzie? Nie mogę go tak zostawić..
- Pojadę z tobą..
- Mateusz nie.. Nie będę cię naciągać na taki wydatek.
- Nie mów nic.. Jesteś moją przyjaciółką, nie zostawię cię, a tak naprawdę to wolę z tobą jechać niż znów grzać się na jakimś głupim hamaku. Jesteś dla mnie ważna..
                Podjechaliśmy pod dom Mateusza, on się spakował, wziął pieniądze i co najważniejsze sprzeciwił się WRESZCIE mamie, która nie pozwoliła mu jechać.. Później pojechaliśmy do mnie zrobiłam, co musiał. Wytłumaczyłam mamie, że nie mogę w takiej sytuacji zostawić Kendalla. Oczywiście nie za bardzo podobał jej się ten pomysł, ale co ja poradzę?
                Za godzinę byliśmy już w samolocie.. Gdyby nie Mateusz jechalibyśmy dopiero jutro, ale on – jak to on – ma znajomości.
                Przez większość czasu przegadaliśmy, kochałam spędzać z nim każdą wolną chwilę. Jest moim przyjacielem, kocham go za to, że nie zostawił mnie w potrzebie.. Nawet nie wiem kiedy minęły te wszystkie godziny.. Wiem, że spałam, ale nie wiem ile..
                Bez problemów wylądowaliśmy, zabraliśmy bagaże i podjechaliśmy pod dom chłopaków..
- Jak tu pięknie.. – powiedział delikatnie uchylają usta ze zdziwienia.
- Wiem.. Nie zmieniło się tu nic – uśmiechnęłam się.
                Weszliśmy do środka, nikogo nie było.. „Pewnie w szpitalu” pomyślałam. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju, w którym tamtym razem miałam spać..
- Chyba będziemy musieli razem spać – powiedziałam. – Nie ma innego wolnego pokoju.
- Przesadzasz.. Pójdziesz do Jamesa, będziesz spała z nim, a ja będę miał łóżko – zaczął się śmiać.
- Nie żartuj sobie z jego uczuć..
- Z jego? A ty nic do niego nie czujesz?
- Do twojej wiadomości.. – odetchnęłam głęboko – Czuje, kocham go, lecz mu tego nie powiem.
- Ciekawe dlaczego?
- Kendall jest teraz najważniejszy.. – jak to ja zasłaniałam się czymś lub kimś żeby nie powiedzieć prawdy.. Nie powiem Jamesowi, że go kocham, bo nie potrafię.. Boję się, jak to ja.
                Zadzwoniłam do Logana, do niego miałam zaufanie.. Mogłam go o wszystko prosić i wiedziałam, że mnie nie wyda.
- Hejka Logiś.. Gdzie jesteś? – spytałam.
- W szpitalu, a co?
- Jaki adres? Jestem w LA, ale mnie nie wydaj..
                Podał mi adres.. Nie było daleko, za 10 minut – piechotą – byliśmy z Mateuszem na miejscu.. Spytaliśmy się lekarza, gdzie może leżeć Kendalla..
- Sala 203, drugie piętro – powiedział lekarz.. Hehe dr. Marrone, ja to mam do niego szczęście.
 - Dziękujemy.. – powiedziałam.
                Pobiegłam pod salę, którą podał mi lekarz.. Gdy zobaczyłam w jakim stanie jest Kendalla, rozpłakałam się.. Nikogo pod salą nie było.. Dopiero później przyszedł Logan.
- Co mu się stało? – spytałam, przytulając się do Mateusza.
- Byliśmy na imprezie, trochę wypiliśmy.. Laura powiedziała kilka słów za dużo i się pokłócili.. Kendall wracał do domu samochodem i się zderzył czołowo z innym.. Lekarz mówi, że jest dobrze. Miał szczęście, że go nie zabiło – powiedział chłopak, dziwnie wpatrując się w mojego przyjaciela.
- O matko.. – zaczęłam płakać..
- Angel.. Kto to jest? – usłyszałam głos, który kochałam.. James.
- Przyjaciel.. – podeszłam do Maslowa i wtuliłam się w niego.. Jego zapach, zapomniałam jak ślicznie pachnie..
- Mateusz.. – powiedział chłopak – Miło mi pana poznać.
- James, mi również..
- Jazz.. Powiedz mi, że będzie wszystko dobrze.. – powiedziałam.
- Będzie.. Musimy być dobrej myśli – pocałował mnie w czubek głowy. Spojrzałam w bok.. Zobaczyłam dziewczyny i Carlosa.
- Cześć.. – powiedziałam do nich.
- Cześć skarbie – powiedziała Demi.
                Po Laurze było widać, że jest załamana.. To nie była jej wina, tylko alkoholu.. Już dawno powinnam Kendallowi powiedzieć, żeby zaczął panować nad sobą, bo wiem jaki jest wybuchowy, ale czy oj by mnie posłuchał? Raczej nie..
- Nie płacz.. Wszystko będzie dobrze – powiedziałam do Nevadi, gdy do niej podeszłam.
- Wiem.. Ale nie powinnam się z nim kłócić..
- To nic nie zmieni, że się będziesz zadręczać – przytuliłam ją.
                Przyszedł lekarz, powiedział że musimy wracać do domu, bo i tak to nic nie da, że tu siedzimy.. Byliśmy posłuszni, zrobiliśmy to co nam kazano.
                Oczywiście nie poszliśmy spać, oprócz Laury.. Chociaż reszta powinna się przespać, bo przecież byli na imprezie, a wiem jak tam się baluje to białego rana..
- Po co z nim przyjechałaś? – spytała Victoria.
- I kto to w ogóle jest? – spytała się Demi.
- To mój przyjaciel, nie chciał mnie zostawić..
- Fajny.. – powiedziały obydwie.
- A mogłybyście mnie tak kochane przestać obgadywać? – spytał chłopak.
- Hmm.. Pomyślmy.. NIE – uśmiechnęłam się.
- O ja ci tu dam ! – zaczął mnie gonić, od razu poprawił mi się humor.
                Dogonił mnie i przewrócił na ziemię.. Usiadł na mnie i zaczął łaskotać.. Zawsze to samo, jak ja tego nienawidzę.
- Zostaw ! Proszę ! – śmiałam się, aż mnie brzuch bolał, a James patrzył na mnie z taką złością w oczach..
- Jak przestaniecie mnie obgadywać.. – powiedział spokojnie chłopak.
- Przestaniemy.. – powiedziała Lovato – Tylko już ją zostaw, bo się udusi.
                Mateusz zrobił to, o co Demi go poprosiła.. On wiedział, że mam takie łaskotki, że się nie powstrzymam od śmiechu, musiał to wykorzystać przeciwko mnie.
- Dziękuje.. – powiedziała podnosząc się z ziemi.
Popatrzyłam się po pokoju.. Jamesa już nie było..
- Gdzie James? – spytałam.
- Poszedł do pokoju.. – powiedział Logan.
- Wyglądał na wściekłego.. – powiedziała Knight.
- Pójdę do niego zajrzeć..
                Udałam się do pokoju Jamesa.. Drzwi były otwarte, delikatnie nacisnęłam na klamkę i zajrzałam do środka.. James właśnie się przebierał.
- Mogę? – spytałam.
- Zależy po co – powiedział oschle nawet nie patrząc się w moją stronę..
- Porozmawiać..
- Wejdź, ale szybko mów o co ci chodzi, bo chcę się położyć.. – powiedział takim tonem, jakby mi robił łaskę..
- Słuchaj koleś.. – teraz się zdenerwowałam. – Zachowujesz się jak baba !
- Nie obrażaj mnie ! – stanął naprzeciwko mnie.
- Ty o wszystko się obrażasz !
- A co mam robić, jak flirtujesz na moich oczach z tym palantem?! Niech idzie na dziwki, a nie ciebie podrywa ! – teraz przesadził, uderzyłam go w twarz, ale nie pomyślałam, że mi odda.. Policzek piekł mnie niemiłosiernie, wiedziałam że dostałam po twarzy z własnej winy, ale nie wiedziałam, że może mnie uderzyć..
- Przesadziłeś.. – powiedziałam ze łzami w oczach, masują obolałe miejsce. Wybiegłam z pokoju.. Usłyszałam tylko ciche "Nie chciałem..", dla mnie w tym momencie nic nie znaczące..
                Usiadłam na schodach i zaczęłam płakać.. Bolało, wiedziałam że jego też, ale nikt nie będzie obrażał moich przyjaciół..
- Co jest? – spytał Logan.
- Nic.. – podniosłam głowę..
- Co to jest? – spytał Carlos dotykając bojące miejsce na mojej twarzy..
- Ałł.. Nic.
- Uderzył cię? – spytała zdziwiona Demi. Dlaczego ona musi wszystko wiedzieć?! Zaczyna mnie to już denerwować, naprawdę.
- Oddał mi..
- Palant.. – powiedziała Victoria.
- Nie obrazicie się, jak pojadę z Mateuszem do Izy i Josha ? Że tam się przeprowadzimy na te kilka dni.. – spytałam..
- Oczywiście, że nie – powiedział Logan. – James nie może cię krzywdzić.
- Nie skrzywdził mnie.. Oddał mi tylko – broniłam go, przecież go kochałam..
- Jakby cię kochał, to by ci nie oddał ! – krzyknęła Demi.
- Jakbym ja go kochała, to bym go nie uderzyła ! – powiedziałam. – To znaczy, że go nie kocham i nie pokocham.. – oczywiście to nie była prawda.. Kochałam Jamesa całym sercem, nie potrafiłam się na niego gniewać.. Ale jak chodzi o moich przyjaciół, zrobię wszystko, nawet skoczę w ogień – Chodź Mati..
                Wszystkie rzeczy zostawiłam u BTR..Podjechaliśmy pod dom Izy i Josha.. Zapukałam w drzwi, otworzył mi Josh..
- Angelika ! – przytulił mnie.. – Co ty tu robisz?
- Przyjechałam, Kendall jest w szpitalu..
- Biedaczku.. – spojrzał na Musiała. – A on co tu robi?
- Nie miej do mnie urazy.. Byliśmy młodzi i głupi, wybaczysz? – spytał. Josh i Mateusz nie za bardzo się lubili.. Tak szczerze, to wcale. Zawsze się kłócili, Mateusz go wyzywał, a Josh się z nim bił.. Dlatego Croven wyjechał.. Mama miała z nim za dużo problemów wychowawczych..
- Jeśli obiecasz, że nie będzie tak jak dawniej.. – powiedział Josh.
- Zgoda – podali sobie ręce..
                Weszliśmy do środka, Josh i Mateusza zaczęli rozmawiać, a ja poszłam na górę zobaczyć do Izy..
- Cześć.. – powiedziałam cicho..
- Hej.. – powiedziała dziewczyna.. – Co tu robisz?
- Kendall jest w szpitalu i muszę się gdzieś zatrzymać..
- A co mu się stało?
- Miał wypadek, ale wyjdzie z tego.. Mam taką nadzieję.. Jak się czujesz?
- Dobrze, 7 miesiąc ciąży robi swoje..
- Kiedy masz termin?
- Początek, lub środek lutego..
- To już niedaleko..
- Wiem, boję się strasznie.. Nie wiem jak sobie poradzę..
- Wierzę w ciebie.
                Długo rozmawiałam z Izą, aż wreszcie usnęła.. Josh i Mati rozmawiali dłużej niż my. Moje przeczucia się sprawdziły.. MUSIAŁAM SPAĆ W JEDNYM ŁÓŻKU Z MATEUSZEM.. Zastrzegłam sobie „prawa autorskie”, że jeśli mnie dotknie to pożałuje, a on wie że ze mną nie wolno zadzierać..

*****************
Tak wiem.. Trochę dziwny rozdział.. Wiem, że James nigdy by nie uderzył dziewczyny, ale.. właśnie, ale musiałam jakoś to napisać.
Co myślicie o Mateuszu? Miły, sympatyczny i pomocny? Czy może ukrywający prawdę o sobie chłopak który namiesza w życiu Angeliki i Jamesa? Piszcie w komentarzu :)

02/09/12

Rozdział XXIV


Jak zobaczyłam wynik z sierpnia, to się popłakałam.. Ze szczęścia.. 4.013.. Myślałam, że rekordu z lipca nie przebiję (3.368), a jednak :) Kocham was i dziękuje za wszystko :)
Jest jeszcze jedna sprawa.. W następną sobotę dodam coś, ale nie wiem co dalej.. Chyba będę musiała zawiesić bloga.. Nie mam wyjścia.. Szkoda dla mnie teraz będzie najważniejsza, ale będę próbowała jak najczęściej pisać.. :)

*******************************

- Sto lat, sto lat ! Niech żyje, żyje nam ! – śpiewali goście.. Nareszcie dzień na który czekałam.. 29 października, skończyłam 18 lat. Teraz już mogę spotykać się z Jamesem. Haha, żartuje przecież.. Nareszcie nie jestem najmłodsza z klasy..
                A wracając do września.. Przeprosiłam Mateusza, wybaczył mi.. Mój sposób patrzenia na świat jest inny niż Mateusza.. Różnimy się. Co jeszcze się wydarzyło? Hmm.. Tak szczerze to nic.. James dalej nie ma mojego adresu.. Heh. Czasami pisze sms-y do mnie, jak to tęskni, kocha itd.
                Agnieszka się do mnie nie odzywa.. To dobrze, nie mam problemów. Ale za to wyżywa się na chłopakach z BTR, znów wysyła im głupie wiadomości.. Ja się już przyzwyczaiłam, ale nie wiem jak chłopcy.
- Zdmuchnij świeczki – powiedział Mateusz – i pomyśl życzenie..
- Co ja mogę sobie życzyć? – pomyślałam. – Wiem.. Chcę, aby życie nareszcie zaczęło mi się układać.. – zdmuchnęłam świeczki.
- Co sobie zażyczyłaś? – spytała Alicja.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.. – zaczęłam się śmiać.
- No, ale.. – zasmuciła się Chmielewska.
- Teraz prezenty! – krzyknęła Karolina. – Wszystkiego najlepszego siostrzyczko – wręczyła mi torebeczkę w której była spódnica, taka jaką mi pożyczyła na początek roku – Znalazłam taką samą i pomyślałam o tobie.
- Dziękuje kochana..
                Wiele prezentów dostałam.. Dagmara dała mi nową torebkę, taką czarną, strasznie mi się podobała.. Alicja, Olga i Mateusz złożyli się dla mnie na sukienkę.. Była śliczna, niebieska. Rodzice wręczyli mi kluczyki do samochodu.. Kupili mi auto! Ale najpierw muszę zrobić sobie prawo jazdy.. A co do samochodu, to było śliczne czerwone Ferrari FF.. Rozumiecie? FF?! Takie jak ma James.. Skąd rodzice wiedzieli, że o takim marzę?
                Mama chciała mnie namówić na większą ilość gości, bo „osiemnastka zdarza się tylko raz”. Lecz ja wolałam w małych, ale najbliższym gronie.. Rodzice, moje siostry i trójka moich przyjaciół z Krakowa.. To wystarczy.
- Ale to nie koniec ! – powiedziała Alicja. – Mamy dla ciebie jeszcze jedną największą niespodziankę..
- Jaką? – spytałam.
- Zobaczysz.. – powiedziała Olga.
                Mateusz złapał mnie za rękę i przyprowadził pod drzwi mojego pokoju.. Położył mi dłonie na oczach, nie chciał żebym zobaczyła niespodzianki.. Weszliśmy do środka, ściągnął mi dłonie z oczu..
- Kendall ! – krzyknęłam i rzuciłam się na chłopaka.
- Wszystkiego najlepszego skarbie.. – pocałował mnie w policzek.
- To ja idę na dół.. – powiedział Mateusz.
- Dziękuje ci – powiedziałam.
- Nie ma za co – powiedział Mateusz, a zaraz go nie było.
- Co ty tu robisz? – spytałam.
- Nie mogłem opuścić 18 –tki mojej kuzynki.. – kuzynki.. ahh.. szkoda, że to nieprawda..
- Mogłeś..
- Nie mogłem. A właśnie.. – powiedział i wręczył mi prezent.
-  Co to? – spytałam.
- Zobacz..
                Otworzyłam prezent.. Heh.. Sukienka i buty, te które miałam na imprezie tamtego dnia, w który wyjechałam.
- Żebyś o nas pamiętała.. – powiedział chłopak.
- Zawsze pamiętam.. – przytuliłam go. – Dziękuje.
- Ale to nie wszystko..
- Jak to nie?
- To tylko od dziewczyn, a i w środku masz od nich list.
- Haha, nie mów że masz coś jeszcze..
- Mam.. – wyciągnął małe pudełeczko z kurtki. – To od Jamesa..
                Otworzyłam je.. Był tam naszyjnik z diamentem.. Śliczny, aż zapiera dech w piersiach.
- To musiało kosztować majątek..
- Pewnie kosztowało, nie wiem.. James nie chciał nam powiedzieć.
- Podziękuj mu ode mnie..
- Podziękuje.. A i jeszcze list – podał mi go – Przeczytaj go później, w samotności..
- Dobrze..
- A i jeszcze ode mnie, Logana i Carlosa..
- Zgłupieliście.. – zaczęłam się śmiać..
- Może i tak, ale to dlatego, że cię kochamy.. Proszę.. – dał mi prezent, mniejszy niż pierwszy, ale większy niż od Jamesa.. Był to aparat.. Mówili, że go odkupią.. Nie wierzyłam w to, a jednak..
- Kendall.. Dziękuje za wszystko. Wiesz, że nie musiałeś..
- Chciałem kochanie, chciałem.. Znaczy wszyscy chcieliśmy.
- Muszę ci coś powiedzieć.. – powiedziałam po chwili ciszy.. Nie mogłam go okłamywać, miałam okazję powiedzieć mu prawdę..
- Tak?
- Nie jestem twoją kuzynką..
- Jak to? – spytał spokojnie..
- Jestem adoptowana.. – zaczęłam płakać..
- To nie zmienia faktu, że wychowała się w tej rodzinie.. – przytulił mnie – Nie płacz, nic się takiego strasznego nie dzieje.
- Myślałam, że będziesz zły..
- Jakbym mógł? Zawsze byłaś moją kochaną kuzynką, to się nie zmieni tylko dlatego, że jesteś adoptowana..
- Dziękuje ci.. – ale mi ulżyło.. Bałam się że trzaśnie drzwiami i już go nigdy nie zobaczę..
- A kto jest twoimi prawdziwymi rodzicami?
- Nie wiem. Chciałabym wiedzieć..
- Rodzice ci nie powiedzieli?
- Nie, bo ja to usłyszałam przez przypadek.. W oczy mi tego nie powiedzieli.
- Musisz się upewnić..
- Muszę, ale sami muszą mi o tym powiedzieć, ja się nie będę prosić..
- Ok.. Teraz ja idę przywitać się z ciocią i wujkiem.. A ty przeczytaj i przemyśl te listy..
- Przemyślę..
                Chłopak wyszedł, a ja wzięłam do ręki list od dziewczyn, wolałam zacząć od mniej stresującej lektury..

Tęsknimy za Tobą to jest wiadome.. Dziś skończyłaś 18 lat.. ŻYCZYMY CI WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANA! Od dziś będziesz dorosła, ciesz się.. Jak będziesz miała jakieś problemy to pisz, dzwoń o każdej porze dnia i nocy.. Pomożemy ci, albo spróbujemy.. 
A i nie zapomnij że czekamy.. Mamy nadzieję, że za niedługo do nas przyjedziesz..
P.S. Od Demi: Jakby cię jakiś chłopak zranił, to daj znać.. Załatwię go <śmiech>
Nevadi, Knight, Lovato <3”

- Kochane dziewczyny – powiedziałam do siebie.. – Teraz list Jamesa.. – odetchnęłam głęboko.

„Witaj..
Nie umiem pisać listu, więc wybacz..
Masz od dzisiaj 18 lat.. Chciałaś tego, więc 100 lat. Pewnie jesteś szczęśliwa.. Wiem, że nie o tym chciałem pisać, ale jakoś nie potrafię powiedzieć Ci czegoś ważnego..  Kocham Cię, o tym wiesz.. Ale może dość do takiej sytuacji, że zacznę spotykać się z kimś innym, tylko dlatego że będę potrzebował czułości,miłości, bliskości drugiej osoby.. Na razie nic takiego się nie zdarzyło, ale kto wie, co będzie dalej.. Przemyśl to sobie.. Proszę.
 A i jeszcze jedno.. Mam nadzieję, że prezent się podoba. Długo go szukałem, nie wiedziałem co Ci kupić.. Dobrze, że nie wiesz ile kosztował, bo byś mnie zabiła :)..
Tęsknie za Tobą.. Mam nadzieję, że się zobaczymy w wakacje, albo i wcześniej..
Kocham cię, James”

Czytają ten list, popłakałam się.. Czemu? Pewnie dlatego, że było w nim zawarte tylko słów prawdy.. Mogę go stracić.. Na zawsze.
Odpędziłam złe myśli.. Wyszłam z pokoju.. Podeszłam do Kendalla i się w niego wtuliłam.
- Co przytulanko? – spytał, uśmiechając się.
- James napisał, że może się zdarzyć że zacznie się spotykać z kimś innym..
- Wiem, pisał to przy nas.. Co zamierzasz?
- Nie wiem.. Powiedz mi.. Ma kogoś?
- James? Nie. Od wakacji za żadną się nie oglądnął.. U niego to strasznie dziwaczne.
- Zmienia się.
- To dobrze. Dawno nie widziałem go takiego szczęśliwego.
- Z mojego powodu?
- A jak inaczej? Zakochany po uszy.
- Biedaczek – zaczęliśmy się śmiać.. Popatrzyłam w stronę rodziców. Mieli złe miny. Nie chcieli Kendalla na moich urodzinach? To nie ważne.. Ważne że przyjechał, ważne że jest..
- Idź do rodziców – powiedział Schmidt.
- Co? Po co?
- Porozmawiaj z nimi..
                Tak jak Kendall zaproponował podeszłam do rodziców, czy ja zawsze muszę go słuchać?
- Córciu musimy porozmawiać.. – powiedział tata.
- No dobrze, ale gdzie? – spytałam.
- Chodźmy do sypialni – powiedziała mama.
                Miałam taką cichą nadzieję, że dziś mi powiedzą że jestem adoptowana.. Chciałam, żeby wreszcie mi to powiedzieli, a ja żebym nie musiała udawać, że jesteśmy taką wspaniałą rodziną..
- To będzie ciężka rozmowa.. – powiedziała mama, gdy weszliśmy do pokoju.
- Musimy ci o czymś powiedzieć.. – powiedział tata. - Jesteś adoptowana, nie bądź na nas zła.. – uśmiechnęłam się.
- Nie jestem i nie będę.. – rodzice patrzyli na mnie ze zdziwieniem – Zastanawiałam się tylko kiedy mi o tym powiecie.. – zaśmiałam się.
- Wiedziałaś o tym? – spytała mama.
- Oczywiście.. Podsłuchałam waszą rozmowę w ten dzień, kiedy wróciłam do Polski..
- Dlatego wyszłaś?
- Tak mamo..
- Tak bardzo baliśmy się, że nam nie wybaczysz..
- Byłabym zdziwiona to fakt, zła może przez kilka dni, ale to nie zmienia faktu, że mnie wychowaliście.. – przytuliłam rodziców. – Ale chciałabym wiedzieć.. Kto tak naprawdę jest moją rodziną..
- To już jest trudniejsze. Pewnie tego nie zrozumiesz.. – powiedział tata.
- Albo nie będziesz chciała uwierzyć – dokończyła mama.
- Ale spróbujcie..
- Twoi rodzice nazywają się Kathy i Kent Schmidt.. – powiedział spokojnie tata.
- Ciocia i wujek?! – byłam zdziwiona i to wielce.. Mieli rację, nie uwierzyłam. – To nie możliwe !
- Wiedziałam, że nam nie uwierzysz..
- Ale to nie jest możliwe ! Dlaczego by mieli mnie oddawać?!
- Córeczko.. Posłuchaj, coś zdarzyło się w życiu cioci Kathy, że musiała cię oddać.. – powiedziała mama. 
- Ale co takiego?
- Jakby ci to powiedzieć.. – powiedział tata – Miałem romans z Kathy.. Przelotny romans, o wszystkim mieliśmy zapomnieć, ale zaszła w ciąże.. Urodziłaś się ty – tego to się nie spodziewałam.
- I mam wam uwierzyć, tak? Tak po prostu? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujecie?
- Chciałaś znać prawdę.. Przemyśl to sobie.. – rodzice wyszli.
- Super.. Jestem adoptowana i jeszcze jestem córką mojej cioci – pomyślałam..
                    Tak szczerze, to pragnęłam znać prawdę, ale w tym momencie chciałam o tym zapomnieć.. Musiałam wyjść. Przewietrzyć się, porozmawiać z kimś.
                Zeszłam na dół, wzięłam kurtkę Kendalla i moją.. Pociągnęłam za sobą kuzyna.. Brata.. Ahh.. Chłopaka i wyszliśmy na dwór.
- Muszę z kimś porozmawiać, bo za chwilę zwariuję.. – powiedziałam.
- Co się stało? Przyznali się?
- Tak, ale to nie jest najgorsze..
- A co?
- Powiedzieli, że moimi rodzicami są.. Twoi rodzice.
- Co za bzdura !
- To samo mówię..
- Nie uwierzę w to.. Czemu mieliby cię zostawić?
- Podobno twoja mama i mój tata mieli romans i w wyniku tego ja się urodziłam..
- Moja mama by tego nie zrobiła.
- Wiem.. Dobra, nie zajmujmy się tym. Są moje urodziny, wracajmy do środka..
- Ok.
- Ale mam prośbę.. Nie rozmawiaj o tym, co się stało z rodzicami.. Zgoda?
- Zgoda.
                Dalsza część dnia była wspaniała.. Niczym się nie przejmowałam. Była rodzina, Kendall, przyjaciele.. Tego chciałam.
                Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz.. Jeśli już jest to prawdą, że jestem Schmidtów to czemu ciocia Kathy nigdy nie powiedziała, że jestem jej? Może wujek o tym nie wie? To niedorzeczne.. Chciałam znać prawdę.. Strasznie mnie to korciło. Tylko co ja mogę? Pojadę do LA, aby spotkać się z ciocią? Ale kiedy? Mamy początek roku. Muszę się uczyć, jeśli chcę mieć dobre oceny.. Ale także chcę to załatwić jak najszybciej.. Dowiedzieć się co jest grane, kto tak naprawdę mówi prawdę. Chcę to wiedzieć .. Mam tak, że jak nie załatwię sprawy ważnej dla mnie, nie mogę poprawnie funkcjonować..

***************************
I co myślicie o tym rozdziale? Mi się jakoś nie podoba.. Teraz nie mam weny.. -.- Znów mnie opuściła, ale cóż.. Trzeba jakoś funkcjonować.. Czytasz? Komentuj :)