Kochani, chciałam Wam życzyć zdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku. Niech ten Nowy Rok będzie dla Was wyjątkowym. Niech się spełnią wszystkie Wasze życzenia i niech będzie źródłem przepięknych, radosnych wspomnień... a przede wszystkim życzę Wam, aby był lepszy od poprzedniego!
24/12/20
22/12/20
Rozdział XXXI
Z perspektywy Jamesa
Pierwsze
promyki słońca wpadły do pokoju. Niechętnie otworzyłem oczy. Głowa bolała mnie
niemiłosiernie. Chyba za dużo wypiliśmy tego wina wczoraj. Chciałem się
podnieść, ale poczułem, że ktoś na mnie leży… to była Mia. Wtulała się we mnie
mocniej z każdym ruchem. Uśmiechnąłem się lekko i pogładziłem ją po włosach,
ona tylko cicho mruknęła.
-
Słodko mruczysz – szepnąłem, a kobieta spojrzała na mnie jednym okiem. – Jeśli
potrzebujesz, śpij dalej.
-
Ja nie mruczę – podniosła się – i nie chcę już spać – złapała się za głowę.
-
Zawsze mruczysz jak jest ci przyjemnie – zaśmiałem się. – Najgłośniej, gdy
robię tak – powiedziałem i zacząłem ją drapać za uchem, jak kota. Kobieta
mimowolnie przymknęła oczy i zaczęła głośno mruczeć. – Mówiłem.
-
Przerażasz mnie – odsunęła się ode mnie. – Skąd to wiesz?
-
W końcu byliśmy ze sobą trochę – lekko podniosłem prawy kącik ust do góry. –
Dziwne, gdybym nie wiedział co lubisz.
-
No tak – ziewnęła – zapomniałam – spojrzała na mnie z uśmiechem. – To zabawne,
gdy inny człowiek wie o tobie więcej niż ty sam.
-
Naprawdę wierzę, że sobie przypomnisz.
Z perspektywy Amy
Zeszłam
na dół. Nawet nie wiedziałam po prawdzie gdzie jestem. Podążałam jedynie za
zapachem, który był naprawdę ładny. Spojrzałam w stronę kuchni. Mój tata i pani
Taylor coś pichcili, przy tym mocno się śmiejąc. Uśmiechnęłam się lekko i
podeszłam do nich.
-
Co tam macie? – zaśmiałam się, opierając się o blat.
-
Babeczki z warzywami – powiedziała blondynka, podając mi jedną. – Dobre i
pożywne śniadanie – ugryzłam niechętnie kawałek… ale nie były takie złe, jakie
mi się wydawały, że będą. – Dobre? – kiwnęłam głową na „tak”.
-
Mia to naprawdę dobra kucharka – zaśmiał się mój ojciec.
-
Mia? – zaśmiałam się. – Już nie „Angel – moja żona, twoja matka”?
-
Postanowiliśmy, że zostaniemy przy tym jak jest – James usiadł na krześle. –
Nie będziemy nikogo zmuszać. Poza tym – westchnął – nikt nie wie czy
kiedykolwiek sobie coś przypomni.
-
Jasne – posmutniałam i zaczęłam jeść dalej. – Miałam po prostu nadzieję, że to
wszystko ma jakiś sens.
-
Ma sens – powiedziała blondynka, myjąc ręce – daliście mi szansę dowiedzenia
się prawdy – spojrzała na mnie – i postanowiłam odejść od Adriana – spojrzałam
na tatę, który krztusił się jedzeniem. – Tylko muszę się stąd wyprowadzić, bo
to jego dom.
-
Zawsze możesz zamieszkać z nami! – krzyknął brunet, podnosząc się gwałtownie.
-
To nie jest dobry pomysł, tato – uśmiechnęłam się. – Nikogo nie zmuszamy, już
zapomniałeś? – mężczyzna znów usiadł.
-
Mam moje stare mieszkanie, wrócę do niego – Mia napiła się kawy. – Ten ból
głowy nie da mi spokoju – chciała sięgnąć po tabletkę, ale wyrwałam jej pudełko
z ręki. – Może masz rację, nie powinnam. Nie wiadomo gdzie Adrian pochował te
tabletki na zanik pamięci – posmutniała momentalnie. – Nie wiem i nie rozumiem,
jak on mógł tak mnie traktować… Jak swoją własność. Zniszczyć wszystko na co
tak pracowaliśmy – spojrzała na Jamesa. – Wiem, że zależy wam na mnie, bo
inaczej aż tak byście nie nalegali, ale nie wiem czy kiedykolwiek dam radę
powiedzieć, że jestem tamtą osobą – spuściła głowę. – Twoja żona na pewno była
wspaniałym człowiekiem, James. Na pewno była też cudowną matką dla ciebie, Amy…
ale ja nigdy nie czułam potrzeby posiadania dzieci, więc nie wiem dlaczego
dawna ja chciała je mieć. Nie lubię dzieci…
-
Angel kochała dzieci – uśmiechnął się James. – Najchętniej to adoptowałaby pół
domu dziecka, gdyby mogła. Jeździła do szpitala onkologicznego i zajmowała się
maluchami. Czytała im bajki i bawiła się z nimi godzinami, czasem zaniedbując
mnie czy Amy. Kłóciliśmy się o to. Jednak wiedziałem, że ma dobre serce i
inaczej po prostu nie potrafi. Chciała dać wszystkim to dobro, które nosiła w
sobie. Twierdziła, że Amy ma mnie i na pewno dobrze się nią zajmę, a gdy poświęci
dwie czy trzy godziny dziennie innym dzieciom, to nic się nie stanie – tata
oparł policzki z łez. – Nie masz pojęcia ile jej to sprawiało przyjemności, gdy
mogła komuś pomóc. Nawet jeśli sama była smutna, to jej priorytetem było
rozbawić jak największą ilość osób. Nie raz robiła z siebie takiego pajaca, że
aż się śmialiśmy, że jej nie znamy… ale była dobrym człowiekiem i tęsknie za
nią każdego dnia.
- Ja nie mam czasu dla samej siebie, nie mówiąc o innych – szepnęła Mia. – Gdy o niej opowiadasz, wydaje mi się, że nigdy nie znałam takiej osoby – położyła mu rękę na ramieniu. – Nie wiem jak to możliwe, ale jesteśmy zupełnym przeciwieństwem.
-
Trochę jak rozdwojenie jaźni – zaśmiałam się.
Po zjedzonym śniadaniu zdecydowaliśmy, że wrócimy do hotelu. W końcu będzie trzeba powiedzieć o wszystkim Crovenom. Też mają prawo wiedzieć, co jest grane. Jednak wujkowi Kendallowi chciałam powiedzieć o wszystkim twarzą w twarz. Nawet nie wiedział, co się dzieję w Nowym Jorku. Nie chciałam go denerwować. Poza tym, o takich wieściach lepiej nie informować przez telefon.
12/12/20
Rozdział XXX
Z perspektywy Jamesa
Ja
i Angelika, znaczy Mia, siedzieliśmy na komisariacie, czekając aż w końcu Amy
wyjdzie od Adriana. Wiedziałem, że jest bezpieczna, ale bałem się o nią. Ten
człowiek nie był normalny. Spojrzałem na blondynkę. Siedziała daleko ode mnie,
nadal bojąc się każdego mojego ruchu. Nie wiedziałem, co siedzi w jej głowie,
ale ta cała sytuacja dla niej była najtrudniejsza. To jej życie nagle się
zmieniło, a ona nawet nie była świadoma z kim żyła pod jednym dachem. Biedna
kobieta.
-
Myślisz, że wszystko będzie w porządku? – szepnęła nagle. – Adrian na pewno nie
jest winny.
-
Mam własne zdanie na jego temat, wiesz o tym – spojrzałem na nią. – Nie trawię
tego człowieka, za to co zrobił. Nie masz pojęcia co przeżyłem trzymając w
rękach ciało swojej żony, która umierała na moich oczach. Nie masz pojęcia jak
to jest wychowywać samemu dziecko, gdy tak bardzo tęsknisz – przymknąłem
powieki i zacząłem głęboko oddychać. – Nie masz pojęcia jak to jest kochać
kogoś, kto nie żyje… i mimo wszystko być mu wiernym przez 12 lat, chociaż i tak
wiesz, że nie wróci – kilka łez spłynęło mi po policzkach. – Kocham cię,
Angelika… i chociaż mnie nie pamiętasz, to nie zmieni moich uczuć.
Nagle
drzwi się otworzyły, a ze środka wyskoczyła zapłakana Amy. Nie powiedziała nic.
Wtuliła się tylko we mnie i zaczęła jeszcze mocniej płakać. Byłem przerażony co
mogło stać się w środku.
-
Zrobił ci coś? – zapytałem, głaskając ją po włosach. Ona tylko kiwnęła głową na
„nie”. Mia podała jej wody. Napiła się, odetchnęła kilka razy i spojrzała na
nas. – Mów co się stało.
-
Mam nagranie. Nie mam siły o tym opowiadać – szepnęła, wyciągając z kieszeni
dyktafon. – Posłuchajcie tego, ale beze mnie. Ja muszę wyjść na zewnątrz –
zabrałem urządzenie od córki, a ona zniknęła za wyjściowymi drzwiami. Spojrzałem
na Taylor niepewnie, a ona kiwnęła głową, abym puścił nagranie.
-
Ale może nie tu – zaproponowałem. – Jeśli pozwolisz, możemy jechać do ciebie.
Tam raczej czujesz się bezpieczniej niż jakbym miał cię zaprosił do naszego
pokoju hotelowego.
-
Jedźmy do mnie – wstała z krzesła i wyszła na dwór. Nagle zatrzymała się i
pokazała na Amy paląca papierosa. Już miałem na nią krzyknąć, ale Mia złapała
mnie za rękę. – Widać, że przeżyła rozmowę z Adrianem. Niech się uspokoi.
-
Jeszcze nas nie pamiętasz, a już jej matkujesz – zaśmiałem się. Amy jednak nas
zauważyła i szybko wyrzuciła papierosa do kosza. – Wsiadaj do samochodu,
pojedziemy w inne miejsce – powiedziałem do córki.
Przez
całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Amy tylko patrzyła w okno. Jakby
była nieobecna. Nie uśmiechała się. Nawet nie mrugała oczami. Przerażało mnie
to, jak się zachowywała. Spojrzałem na Mię, ona też co chwilę spoglądała na
Małą. Położyła swoją rękę, na mojej i delikatnie pogładziła opuszkami palców.
„Nie martw się” – szepnęła. Ja jednak
nie wiedziałem jak mógłbym się nie martwić. W końcu była to moja jedyna córka.
Podjechaliśmy pod dom Mii. Kobieta wysiadła z samochodu i poszła otwierać drzwi
wejściowe. Amy nadal nieobecnie opierała się o szybę.
-
Idziesz z nami czy zaczekasz? – szepnąłem.
-
Nie chce słuchać tego jeszcze raz – odpowiedziała, nie odrywając się od szyby.
-
Tylko nie rób nic głupiego – pogładziłem ją po policzku i wysiadłem z
samochodu, zabierając ze sobą dyktafon. Nie wiedziałem co ta mała rzecz zawiera,
ale bałem usłyszeć się wszystkiego, co było na nim nagrane.
Wszedłem
do domu i podążyłem za palącym się światłem. Paliło się na górze, a tam jeszcze
nie byłem. Powoli wszedłem po schodach. Na końcu korytarza były lekko uchylone
drzwi. Podszedłem pod nie i zapukałem. Gdy dostałem pozwolenie, wszedłem do
środka. Na łóżku siedziała Mia. Pokazała, abym usiadł obok niej, więc to
zrobiłem. Wzięła dyktafon do ręki i chwilę go trzymała.
-
Trochę się boję – szepnęła.
-
Ja też – spojrzałem w jej piękne oczy – ale masz prawo wiedzieć jak było…
Obydwoje mamy takie prawo.
Kobieta
włączyła przycisk „play” i zaczęliśmy słuchać. Każde jego słowo powodowało w
mojej głowię mętlik, a blondynka z sekundy na sekundę coraz mocniej płakała.
Nie wierzyłem w to co słyszę, ale chociaż miałem pewność, że osoba siedząca
obok mnie jest naprawdę moją Angel. Nawet po badaniach trochę wątpiłem, ale
teraz mam już stuprocentową pewność.
Gdy
tylko nagranie się skończyło, kobieta wtuliła się we mnie. Nie wiedziałem czy
powinienem, ale delikatnie ją objąłem. Nie chciałem aby się spłoszyła i
uciekła. Nie wiedziałem co teraz myśli i czy w ogóle wierzy w to wszystko, co
usłyszała.
-
Naprawdę mu ufałam – szepnęła po chwili. – Ufałam, że mnie kocha. Nie
wiedziałam, że zniszczył moją rodzinę, bo był we mnie zakochany – spojrzała mi
w oczy. – Nie wiedziałam, że to wszystko było tylko ukartowane… a on nie wahał
się ani chwili, tylko mnie truł jakimiś tabletkami – pojedyncza łza spłynęła
jej po policzku. – Naprawdę nie sądziłam, że może być takim okrutnym
człowiekiem.
-
Wiem, Mia – pocałowałem ją w czoło. – Czasu jednak nie cofniemy… a ja nie mam
prawa cię zmusić, abyś znów mnie pokochała.
-
Przepraszam James, z całego serca cię przepraszam – zaczęła znów płakać.
Doskonale wiedziałem, że to nie będzie takie łatwe, ale nie zdawałem sobie
sprawy, że przyjdzie mi się z nią żegnać po raz kolejny. Zdawałem sobie sprawę,
że nie wróci do nas i nie pokocha od nowa. Na razie chciałem być tylko
wsparciem, bo nic innego mi nie zostało.
-
Na pewno jesteś zmęczona – powiedziałem po chwili ciszy. – Nie będę ci już
przeszkadzać i wrócę do domu – kobieta się ode mnie odkleiła i spojrzała na
mnie. – Miłej nocy – chciałem wstać z łóżka, ale złapała mnie za rękę.
-
Nie odchodź – delikatnie przytuliła się do mojej ręki. – Nie chcę tu zostać
sama.
Postanowiłem
zostać… ale musiałem iść najpierw po Amy, aby nie spała w samochodzie.
Delikatnie wziąłem ją na ręce. Nie chciałem jej obudzić, słodko spała.
Położyłem ją w pokoju dla gości, który wskazała mi Mia i okryłem ją kocem. Tyle
biedna przecierpiała, a gdy wszystko może się ułożyć i tak życie kopie ją po
dupie. W sumie, nasz wszystkich nie oszczędza. Dla mnie ta sytuacja też nie
była łatwa. Jednak lepiej ją znosiłem. Za mocno zwątpiłem, że kiedyś moje życie
może być lepsze, więc od razu zakładam najgorsze. W końcu kto by wierzył, że
jego zmarła żona nadal żyje. Gdy widział jej śmierć i trzymał jej ciało na
rękach. Dlatego wolałem nie wierzyć w dobre zakończenie… Najwyżej będę mieć
miłą niespodziankę.