-
Nie wiem jak mam ci to powiedzieć – Lou lekko schował twarz w dłoniach. – Nie
zgłupiałem, a czuję się jakbym zgłupiał – szepnął. Przysunęłam się do niego
bliżej. Długo nic nie mówił. Spoglądnęłam przez zaszronione okno. Śnieg
delikatnie opadał z drzew. Nie było go jeszcze dużo, ale jak na Los Angeles, to
było dosyć sporo śniegu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz śniegu było aż tyle.
Jednak, nie przeszkadzało mi to. Wolałam śnieg. Kochałam śnieg. Pamiętam, gdy
byłam mała, lepiliśmy bałwana. Podkradałam garnek babci Cathy, aby zrobić mu
kapelusz. Zawsze bardzo się złościła, a tata reagował na to śmiechem. Pamiętam
jego uśmiech, wtedy jeszcze się uśmiechał… i pamiętam mamę. Chociaż miałam
niespełna cztery lata. Pamiętam jej piękne, czekoladowe oczy i długie,
kasztanowe włosy. Pamiętam zapach jej różanych perfum… Pamiętam go doskonale.
Staram się chociaż tego nie zapomnieć. Chciałabym ją pamiętać jak najdłużej.
Croven
szybkim ruchem zeskoczył z parapetu. Zaczął krążyć po pokoju. Wyglądał na
zaniepokojonego. Łapał się za głowę, co chwilę chciał coś powiedzieć, ale
rezygnował.
-
Co jest? – zapytałam po chwili. Nie mogłam już na niego patrzeć. – Mówisz czy
odpuszczamy temat?
-
Ale ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć! – krzyknął. Podszedł do mnie i złapał
moją twarz w dłonie. Spojrzałam mu w oczy. Uwielbiałam, gdy to robił. – Boję
się, że mi nie uwierzysz…
-
Zaryzykuj – szepnęłam. Lou jednak zacisnął mocniej usta. – Dawaj, nie może to
być aż tak straszne przecież – uśmiechnęłam się. Chłopak wahał się chwilę.
-
Wydaje mi się, że widziałem twoją mamę – na jego słowa, odsunęłam się szybko.
Robił ze mnie wariatkę, czy co?
-
Przecież wiesz, że moja mama nie żyje – powiedziałam ze łzami w oczach. – To
nie możliwe.
-
Mówiłem, że mi nie uwierzysz – spuścił głowę. – Sam jak to mówię to w to nie
wierzę… ale ona mnie uczy.
-
Jak to, uczy? – nie wiedziałam czego się naćpał, ale martwiłam się o niego. Nie
można przecież zobaczyć kogoś, kto nie żyje. Jednak jego słowa mnie
zaciekawiły. Chciałam wiedzieć jak najwięcej. Może mama miała bliźniaczkę, a my
nic o tym nie wiemy? Ale przecież to nie możliwe… ciocia Dagmara i ciocia
Karolina by mi przecież powiedziały. Tym bardziej babcia Małgosia. Chyba, że
rodzice Kendalla nie przyznali się do drugiej córki…
-
Mamy taką psorkę – zaczął brunet – nazywa się Mia Taylor. Wykłada nam przedmioty
matematyczne… i naprawdę przypomina mi twoją mamę.
-
Jakby cię na medycynie nie uczyli, że zdarzają się osoby łudząco podobne –
spojrzałam na niego. – Poza tym, nie widziałeś mojej mamy 12 lat… Nie wiesz jak
mogłaby wyglądać teraz. Już nie byłaby tą samą, młodą dziewczyną. Moja mama by
miała prawie 40 lat, Louis.
-
Dlatego nie dawało mi to spokoju. Długo szukałem po Internecie jakiś informacji
na jej temat. Znalazłem jej zdjęcia, gdy miała trochę ponad 20 lat i dorabiała
jako modelka – zaczął szperać po telefonie. – Nie mam tego dużo, ale – pokazał mi galerię zdjęć* – nie mów mi, że
nie jest podobna – spoglądnęłam na zdjęcia i zobaczyłam wypacykowaną lalkę.
Była to młoda blondynka, a przecież moja mama była brunetką.
-
Podobieństwo jest, ale nie aż takie duże – szepnęłam, przesuwając zdjęcia.
Nagle jedno przykuło moją uwagę. Zdjęcie na którym było zbliżenie na jej twarz.
Te oczy… miała takie same oczy jak moja mama. Momentalnie zawiesiłam się,
wpatrując się tylko w nie.
-
Poczułaś coś? – zapytał po chwili.
-
Chyba tak – powiedziałam, nie odrywając oczu od zdjęcia – ale to nie znaczy, że
się nie mylę – oddałam mu telefon. – Byłam mała jak mama umarła. Poza tym,
umarła na oczach wszystkich. Przecież to nie możliwe, że jednak przeżyła.
-
Ja chciałem się tylko podzielić moimi przemyśleniami – przytulił mnie. – Amy,
wiem, że ci ciężko i to wszystko jest dziwne, ale chciałem żebyś wiedziała –
wtuliłam mocniej głowę w jego tors. Nie wiedziałam, co mam myśleć. Z jednej
strony nie możliwe jest, aby mama przeżyła strzał Adriana, a z drugiej… te oczy
nie dają mi spokoju. Jest w nich coś, co daję mi wiarę, że to może jednak ona.
-
Musimy to sprawdzić – podniosłam głowę. – Musisz mi ją pokazać na żywo –
spojrzałam mu w oczy – błagam.
Chłopak
oczywiście przytaknął. Obiecał, że zrobi co w jego mocy, aby rozwiązać tę
sprawę. Musieliśmy jednak być ostrożni. Ciężko będzie opowiedzieć to wszystko
tacie, czy wujkom… Nie mogą wiedzieć, co się dzieje, póki ta sprawa nie
zostanie wyjaśniona. Tata jeszcze zrobiłby sobie niepotrzebną nadzieję, a tego
nie potrzebowałam. Wiem jak mocno cierpi po stracie mamy i dawanie mu złudnej
nadziei, że ona jednak żyje, nie poprawiłoby sytuacji. Nie chcę, aby załamał
się po raz kolejny.
*****
*****
*)
wow, odświeżającym jest zobaczyć tu nowy rozdział <3 kontynuuj, świetnie ci idzie ^.^
OdpowiedzUsuńHmm a myślałam że Angel zginęła jakoś niedługo po narodzinach córki (myśli myśli) tak, już nie pamiętam pozostałych rozdziałów xd
OdpowiedzUsuńEj w sumie podobno mamy na świecie z 7 sobowtórów i możliwe że tak, w twoim mieście, na twojej ulicy, w twojej kamienicy mieszka właśnie twój sobowtór! Chcesz się przekonać? Zadzwoń pod... Ah, poniosło mnie xd
'poczułaś coś?'
'Tak.twojego cichacza' xdd
Amy! Tak się nazywa... Xd zawsze zapominam po dłuższej przerwie xd
Tak, to ona! To właśnie ona! No Amy, nie wiesz co to farba do włosów? Właśnie taką sobie teraz nakładam xd i tak, siedzę sobie teraz u fryzjera i czytam twoje opka gangnam style!