Pięknie okryty stół stał na
środku plaży na tle zachodzącego słońca, które odbijało się w toni czystej,
niebieskiej wody. Wszystko było dopracowane na ostatni guzik: świece, dekoracja
stołu, duże serce ułożone na piasku z płatków róż.
- Po co to wszystko? -
zapytałam.
- Bo cię kocham -
szepnął mężczyzna - i... mam dla ciebie niespodziankę.
Chłopak uklęknął na kolano,
wyciągnął zza siebie małe, czerwone pudełeczko i rzekł:
- Angeliko Kamińska -
spojrzał mi w oczy - jesteś najcudowniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałem.
Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi, ba w Kosmosie! Pragnę, żebyś
zawsze była obok mnie i nadal mnie wspierała... A przede wszystkim, żebyś nadal
mnie kochała tak, jak kochasz mnie teraz - otworzył pudełko i uśmiechnął się do
mnie. - Bardzo cię kocham - powiedział - zostaniesz moją żoną?
Nie wiedziałam, co mam
odpowiedzieć. Zatkało mnie. Nigdy nie spodziewałam się, że może mnie o to
zapytać. Nie oznacza to, że nie chciałam - pragnęłam tego - ale tak długo
czekałam, że nie mogłam w to uwierzyć.
- Jeśli nie chcesz to
zrozumiem - szepnął.
- Nie, nie - zaśmiałam
się. - Oczywiście, że zostanę twoją żoną - uśmiechnęłam się, a chłopak chyba
nie mógł w to uwierzyć. Po chwili wstał i mocno mnie przytulił. Uniósł mnie do
góry i zakręcił dookoła. Spojrzał w oczy i namiętnie pocałował.
- Nawet nie wiesz jak
cię kocham - powiedział.
- Ja ciebie mocniej.
Jakiś czas później...
Minęły
cztery lata, a wszystko w moim życiu się zmieniło o sto osiemdziesiąt stopni.
Moja mała kruszynka jest już taka duża. Jest cudowną, kochaną dziewczynką,
która powoduje na naszych twarzach uśmiech. Każdy twierdzi, że to mały, słodki
Aniołek. Bardzo ją kochamy, a James spełnia się w roli ojca. Nigdy nie
widziałam go aż tak szczęśliwego, jak jest teraz. Często mi powtarza, że bardzo
mnie kocha i wreszcie w jego życiu pojawiła się osoba, która tyle dla niego
robi, kocha go i jest, to chyba dla niego najważniejsze. Moje życie jest
cudowne. Nareszcie czuję, że ktoś mnie kocha.
- Angelika jesteś gotowa? - zapytała Demi, wchodząc do
pokoju. - Musimy już jechać.
- Tak, tak, już - spojrzałam w lustro, oglądając ostatni raz
moje odbicie. Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień nadszedł dziś... Wychodzę za
Jamesa... To takie nieprawdopodobne. Tyle na to czekałam, a dziś się boję.
Zapytacie Czego można się bać? A jednak... Naprawdę nie chce żeby to wszystko
się zepsuło. Pragnę być z nim już na zawsze.
- Pośpiesz się, proszę - szepnęła Lovato.
- Już idę - odetchnęłam głęboko i wyszłam z pokoju. Zeszłam
schodami na dół i spojrzałam na wszystkich... Chyba im się podobało to, jak
wyglądam. - Gdzie James?
- Pojechał - zaśmiał się Schmidt.
- To dobrze... - szepnęłam. Mężczyzna złapał mnie za rękę i
jak małą dziewczynkę okręcił wokół własnej osi.
- Jesteś piękna - szepnął - nie spodziewałem się, że możesz
aż tak cudownie wyglądać.
- Ja też nie - zaśmiałam się. - Ale co ty tu jeszcze robisz?
- Zdążę - uśmiechnął się - James się nie obrazi. A właśnie,
miałem ci coś dać - wyciągnął z kieszeni mała, niebieską kokardkę. - Pewnie jej
nie pamiętasz, ale należała do ciebie - przypiął mi ją we włosy. - Dałem ci ją jak byłaś mała,
ale wreszcie o niej zapomniałaś. A teraz spokojnie mogę ci ją oddać. A jak
zwyczaj każe coś niebieskiego masz - zaśmiał się.
- Pożyczonego też - zaśmiałam się pokazując mu złote
kolczyki Pauline.
- Nieźle - zaśmiał się.
Wyszliśmy
z domu i wsiedliśmy do samochodów, a Kendall wskoczył na motor i odjechał.
Droga od domu chłopaków aż do Kościoła dłużyła mi się niemiłosiernie. Bałam
się, że mu się nie spodobam albo coś pójdzie źle. Chciałam żeby ten dzień był
idealny, niezapomniany, niesamowity... bo jedyny w życiu. Podobno tylko raz
człowiek zakochuje się tak prawdziwie. Czuję, że to już nadeszło.
Nasza
biała limuzyna pojechała pod Kościół . Odetchnęłam głęboko i wysiadłam, lekko
mrużąc oczy. "Boje się" - szepnęłam do siebie. "Strasznie się
boje".
Z perspektywy Jamesa
Stałem
w Kościele wraz z Joshem, Loganem i Carlosem. Nogi miałem jak z waty, a ręce
nie przestawały mi dygotać. Bałem się, pewnie każdy w mojej sytuacji by się
denerwował.
- Stary, wszystko będzie dobrze - szepnął Logan. - Tylko się
nie denerwuj tyle bo pikawa mi wybuchnie - zaśmiał się.
- Jest dobrze... - uśmiechnąłem się lekko, a do Kościoła
wbiegł Kendall. - Gdzie się podziewałeś?
- Musiałem pierwszy zobaczyć Angel - wystawił mi język. -
Wygląda nieziemsko.
- W to nie wątpię - uśmiechnąłem się.
Nagle
usłyszałem marsz weselny. Wszyscy wstali, a drzwi Kościoła otwarły się ukazując
piękna postać, którą tak doskonale znałem. Biała, koronkowa sukienka opinała
się na talii mojej ukochanej, delikatnie upięte włosy dodawały jej uroku.
Wyglądała cudowniej niż sobie wyobrażałem. Podeszła do ołtarza. Ściągnąłem z
jej twarzy welon i spojrzałem w jej ślicznie błyszczące oczy.
- Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć związkiem małżeńskim...
- zaczął Ksiądz, a ja zatopiłem się w jej cudownych oczach. W tamtej chwili
byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo ona tutaj była. Moje marzenia
się spełniły... Wreszcie będę mógł spełnić się jako ojciec i mąż. Jeszcze
wybuduje dom i zasadzę drzewo i wszystko w moim życiu będzie wypełnione. Czy
mógłbym chcieć coś więcej?
- Czy ty, Angeliko, bierzesz sobie Jamesa za męża i
ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż
do śmierci?
- Ślubuję - odpowiedziała, patrząc mi w oczy i założyła mi obrączkę na palec.
- Czy ty, Jamesie, bierzesz sobie Angelikę za żonę i
ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ją nie opuścisz aż
do śmierci?
- Ślubuje - uśmiechnąłem się szeroko.
- Ogłaszam was mężem i żoną - powiedział Ksiądz - możesz
pocałować pannę młodą.
- Pozwolisz? - zapytałem Angel.
- Oczywiście - zaśmiała się, a nasze usta połączyły się w
namiętnym pocałunku.
Z perspektywy Angeliki
Wraz z
wypowiedzeniem słowa "ślubuje" wszystkie moje strachy minęły. Byłam
najszczęśliwsza na świecie! Zostaliśmy sami w Kościele. Poszliśmy podpisać
jakieś papiery na zakrystię, a później gdy już wychodziliśmy, zatrzymałam się
na środku Kościoła, patrząc jeszcze raz na ołtarz.
- Chodź tu moja śliczna pani Maslow - chłopak złapał mnie w
pasie i pociągnął w swoją stronę. - Teraz cię już nikomu nie oddam - śmiał się.
- Na pewno? - usłyszałam znajomy głos i obróciłam się
powolnym ruchem.
- Adrian... - szepnęłam.
- Czego tu chcesz?! - krzyknął James.
- Twojej śmierci, Maslow - wyciągnął broń i zaczął celować w
jego stronę.
- Zostaw nas, błagam - zaczęłam płakać. Nagle do Kościoła
weszła Halston i Victoria.
- Są moje kruszynki - zaśmiał się Adrian. - James, Angelika
poznajcie moją lewą i prawą dłoń - uśmiechnął się szyderczo.
- Vic... Jak mogłaś... - szepnęłam.
- Jakoś mogłam - zaśmiała się - nigdy mi na was nie
zależało. Tym bardziej na Carlosie.
- Jesteś zwykłą suką... - szepnęłam.
- Zamknij się! - Adrian zaczął wymachiwać bronią. - Chcesz
wyjść czy patrzeć na śmierć swojego chłoptasia?
- Dlaczego mi to robisz, Adrian?! -zaczęłam płakać, a James
mnie przytulił.
- Nie chciałaś być ze mną... A mówiłem żebyś mi się nie
sprzeciwiała... - zaczął mierzyć w stronę Jamesa. - Teraz to już koniec.
Mocno
przytuliłam się do Jamesa, w tej samej chwili usłyszałam huk... A później ból.
Z perspektywy Jamesa
Angelika
spojrzała mi w oczy, a później upadła... W momencie na ziemi pojawiła się plama
krwi.
- Adrian, coś ty zrobił! - krzyknęła Vic. Shanon rzucił broń
i uciekł, a za nim Victoria i Halston. Szybko zadzwoniłem na pogotowie. Upadłem
na kolana i patrzyłem na moje maleństwo...
- Kochanie proszę, spójrz na mnie - płakałem.
- Spokojnie - powiedziała cicho. - Wszystko jest w
porządku... Nie martw się - patrzyła na mnie jeszcze chwilę, później zaczęła
krztusić się krwią, a za chwilę już nie oddychała.
- Angel? Kochanie? Nie zostawiaj mnie... - szepnąłem i
zacząłem jeszcze bardziej płakać, a ona... już nie żyła. Nawet gdy przyjechało pogotowie, nic nie dało się zrobić. Adrian chciał zniszczyć mi życie... I udało mu się to.
I tak zakończyła się nasza historia... Niby krótka, ale pełna miłości... Zawsze kochałam Jamesa - to prawda, ale nikt nie pomyślał, że na naszej drodze znajdziemy tyle przeszkód, która wcześniej czy później wszystko zniszczą. Chciałam żyć długo i szczęśliwie... Żyłam krótko, ale byłam szczęśliwa. Najszczęśliwsza na całym świecie. Gdybym miała możliwość wybrać sobie przyszłość, nie zmieniłabym nic, bo wiem, że ta zmiana zabrałaby mi Jamesa... Nie miało to możliwości przetrwania, ale i tak cieszę się, że go spotkałam...
***
No to co? Koniec... Dziękuję Wam za 34 miesiące i 6 dni spędzonych ze mną... To był naprawdę najcudowniejszy czas mego życia :)
Kocham Was <3
Nie zapomnijcie o mnie... Proszę.
***
No to co? Koniec... Dziękuję Wam za 34 miesiące i 6 dni spędzonych ze mną... To był naprawdę najcudowniejszy czas mego życia :)
Kocham Was <3
Nie zapomnijcie o mnie... Proszę.
Naprawdę świetnie wyszło Ci to zakończenie :) Nawet nie przeszkadza mi ten tragiczny koniec, bo pięknie zakończyłaś całą historię Angeliki :)) Już nawet nie ważne, że nie będą żyć długo i szczęśliwie... Ważne, że przez ten krótki okres swojego życia Angelika doznała prawdziwej miłości... Potrafiła kogoś obdarzyć tym uczuciem i doznać pięknych chwil... W końcu w życiu piękne są tylko chwile :))
OdpowiedzUsuń....i nie martw się ;) Nikt o Tobie nie zapomni... Zawsze w głębi coś pozostaje ;) :))
Lili
Pierwsze wrażenie? łeeeh jak słodko xd haha <3
OdpowiedzUsuńPierwsza myśl po przeczytaniu że ma być ślub "umrze na ślubie" xd haha zobaczymy czy jestem kolejnym przepowiadającym Hieronimem czy nie! :D
Haha ja się poszczam chyba na moim slubie xd jak wgl będe go miała xd Mój plan Z to zostać zakonnicą :D Którą będzie się zaspokajała długimi marchewkami xdd dobra wróćmy do rozdziału .. .xddd
"Wybuduje dom i posadze drzewko" a drzewko to po co? jak nie będzie miał co rźnąć? xdd Haha sorka na serio ale jakoś dobry humor mam <3
Nieee tylko nie Adrian!! czuje że będzie baaardzo żle!!
Nieee T___________________________________T ej nie lubisz hepi endów czy co? xdd
Ale dziękuje za tego bloga <3 zasłodzony był, czasem smętny, czasem hepi a czasem, jak teraz, nie hepiendowy ale zawsze supcio <3 Moooże coś jeszcze napiszesz ...? :D ta wiem za dużo wymagam xd Loffciam cię i ... a no cóż nie będzie już nexxta xd buu :c No to i ... czekam na kolejne pomysły o! :D <3 <3
Wierna fanka Sylwietta :)
JEZU ZABIJĘ CIĘ ZA TĘ KOŃCÓWKĘ ;-;
OdpowiedzUsuńJeju, aż się popłakałam. Jeden z najcudowniejszych blogów w moim dotychczasowym życiu i bam!
SKOŃCZYŁ SIĘ.
34 miechy to było zdecydowanie za mało :c
No cóż.
Blog był cudowny. Dzięki za napisanie tak dużo rozdziałów.
<3
A już myślałam, że będą szczęśliwi, a tu obrót o 180 stopni. Przyznam szczerze, potrafisz zaskakiwać. Wspaniały blog, wspaniała opowieść, nic tylko czekać na kolejne Twoje opowiadanka. Liczę na to :) Buziaczki, Ciri
OdpowiedzUsuń