- A żebyś wiedział, że jestem zazdrosna ! – momentalnie
złapałam się za brzuch, jęknęłam cicho.
- Kochanie? – spojrzał na mnie wystraszony. – Co się dzieje?
- Nic.. – powiedziałam cicho. Zaczęłam się cicho śmiać pod
nosem, tak żeby mnie nie usłyszał. Musiałam mu zrobić na złość.. Jestem mściwą
osobą.. Na każdym. Jeśli on żartuje ze mnie, to dlaczego ja nie mogę zażartować
z niego?
- Jedziemy do szpitala ! – wziął mnie na ręce, a ja
buchnęłam śmiechem. – Co?
- Nic.. żartowałam – pocałowałam go w policzek.
- Jędza.. – warknął.
- Ale twoja.. – pocałowałam go namiętnie.
- Mam cię puścić na ziemię? – zapytał.
- A rób co chcesz – powiedziałam, a chłopak puścił mnie,
lecz kilka centymetrów na ziemią znów złapał. -
I co? – zapytał.
- Kiedyś cię zabije.. – zaśmiałam się, łapiąc się za klatkę
piersiową.
- Czasem zachowujesz się chamsko – postawił mnie na ziemi.
- Taka krew.. – wzruszyłam ramionami. – Mam to chyba po
braciszku.
- Wszystko słyszę ! – krzyknął Kendall.
- Podsłuchujesz, a nie słyszysz ! – warknęłam.
- Też ! – chwilę się zastanowił. – To znaczy, nie !
Zaśmiałam
się cicho i spojrzałam na Jamesa. Jego śliczne brązowe oczy wpatrywały się we
mnie. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w policzek.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Wiem o tym, wariatko – przytulił mnie delikatnie. – Ale ja
ciebie bardziej..
Wtuliłam
się w niego mocno. W tym momencie byłam najszczęśliwszą osobą na świecie..
Miałam wszystko o czym zawsze marzyłam. Kochających rodziców, wspaniałą
rodzinę, a najważniejsze, że miałam jego – Jamesa. Nie wiem co bym bez niego
zrobiła.. Naprawdę jest, był i będzie dla mnie wszystkim. A jeszcze do tego
jestem w ciąży.. Trochę się boję, ale przecież dam sobie radę. Mam wsparcie w
najważniejszych dla mnie osobach i chyba to się liczy.
- Jak tam nasze maleństwo? – położył mi łapkę na brzuchu.
- To piąty miesiąc Kochanie.. – spojrzałam na niego.
- Boisz się?
- Trochę.. Ale będziesz przy mnie, prawda?
- Już na zawsze kochanie.. Nigdy cię nie opuszczę –
pocałował mnie w czoło.
Dzięki
niemu wreszcie byłam szczęśliwa.. Wreszcie poczułam, że ktoś mnie kocha..
Czułam, że nie muszę się niczego bać.. i miałam nadzieję, że tak będzie już
zawsze.
- Angel.. – do pokoju wszedł Carlos. – Mógłbym cię na
chwilę..?
- Tak, tak już.. – szepnęłam i poszłam za nim. – O co
chodzi?
- Rozmawiałaś z Vic?
- Nie.. A dlaczego bym miała?
- Wydaje mi się, że coś się dzieje.. Non stop rozmawia przez
telefon, a co drugie słowo to twoje imię..
- To w końcu twoja dziewczyna, nie wiesz o co może chodzić?
- Nie mam pojęcia.. – naszą rozmowę przerwała Knight. Nawet
nie miałam pojęcia, że tak szybko wróciły z zakupów.
- Siema gołąbeczki – zaśmiała się. – Ang, wyjdziemy na
spacer? Dawno nie rozmawiałyśmy – uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na Carlosa.
Jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie smutek.. Szkoda mi go było. Zakochał się w
Vic, a ona.. no cóż.. ona zmieniła się niemiłosiernie. Z tego co opowiadali mi
chłopcy, nigdy tak się nie zachowywała. Teraz stała się obojętna na wszystko..
- Tak, jasne.. – powiedziałam. – Poczekaj, tylko wezmę
kurtkę.
Chwilę
później spacerowałam z Victorią po pobliskim parku. Słońce przygrzewało po
mojej twarzy, spojrzałam w niebo i lekko się uśmiechnęłam. „Brakowało mi tych
klimatów” pomyślałam. Ruda przyglądała mi się z poważną miną. Nie odzywała się
ani jednym słowem. Spojrzałam na nią i zapytałam:
- Jak układa ci się z Carlosem? – znałam odpowiedź na to
pytanie, ale wolałam się upewnić jaki stosunek do tego wszystkiego miała
Knight.
- Dobrze wszystko – mruknęła „na odczep się”.
- To dobrze – powiedziałam cicho. Przez chwilę na nią
patrzyłam.. naprawdę się zmieniła. Ścięła włosy, zaczęła się ostro malować, a
do tego wszystkiego nawet się nie uśmiecha.. – Ale na pewno wszystko w
porządku? – zapytałam jeszcze raz.
- Dlaczego w ogóle pytasz? – warknęła na mnie. – To nie
twoja sprawa w końcu.
- Chciałam być miła.. – posmutniałam momentalnie. Ruda
zamknęła oczy, odetchnęła głęboko, a chwilę później powiedziała:
- Przepraszam.. ostatnio jestem zbytnio podenerwowana.
- Rozumiem, przecież nic się nie dzieje.
Jeszcze
przez dłuższą chwilkę z nią rozmawiałam. Dowiedziałam się, że ma jakieś
problemy ze swoją rodziną, dlaczego jest taka smutna i podenerwowana. Z tego
samego powodu non stop rozmawia przez telefon i załatwia różne, ważne sprawy.
- Porozmawiaj z Carlosem, on się naprawdę o ciebie martwi –
powiedziałam, siedząc z nią na ławce i zajadając lody.
- Porozmawiam.. – odpowiedziała cicho, a ja się
uśmiechnęłam. – Dziękuje, że mnie wysłuchałaś.
- Nie ma za co – zaśmiałam się. – Od tego w końcu są
przyjaciele.
Dobrze,
że ta cała sytuacja z Victorią się wyjaśniła.. W tym momencie powinno być
lepiej.. Coraz lepiej.
***
Tak tak słabe... Ale musiałam coś wreszcie napisać. Wybaczcie.
***
Tak tak słabe... Ale musiałam coś wreszcie napisać. Wybaczcie.