21/05/12

Ważne..

Przepraszam was..
Na razie zawieszam bloga, do wakacji. Nie mam innego wyjścia. Muszę się uczyć, teraz to jest dla mnie najważniejsze.. Mam szansę na lepsze oceny, a w tym roku się pogorszyłam, a to wszystko przez komputer..
Zrozumcie mnie, nie mam wyjścia.
Kocham was.. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczycie..
Tyle wejść, komentarzy.. A od niedawna prowadzę bloga..
Bez was nic by mi się nie udało..
Dziękuje wam wszystkim i przepraszam..
BĘDĘ TĘSKNIĆ !! ;(


18/05/12

Rozdział XIII




Jest dziś, bo jutro nie mam zbyt wiele czasu.. Miłego czytania.
*******************

                Po cichu do niego podeszłam, dałam delikatnego całusa w policzek, aż nagle usłyszałam:
- Uuu.. - powiedzieli wszyscy.
- Znów zaczynacie? - spytałam kręcąc oczami.
- No co? Widać, że go kochasz - powiedziała Demi, uśmiechając się.
- Kocham. Ale jako brata, albo bliskiego przyjaciela.
- Uff.. - powiedział Logan - Już myślałem, że po tym co się stało w nocy, zakochałaś się w nim..
- Po czym? - spytała zaciekawiona Laura.
- Logan, nie żyjesz - powiedziałam, gdybym  mogła zabijać wzrokiem, Logan leżałby martwy, w kałuży krwi.
Logan jedyny wiedział, że James wyznał mi miłość. Nikomu więcej nie mogłabym o tym powiedzieć. Tylko jemu najbardziej ufałam.
- Nic się nie stało.. - powiedział trochę zmieszany.
- Jasne, jasne.. Zaraz nam wszystko wyśpiewasz - powiedział Carlos.
- Ani się waż Logan, powiedz coś, a pożałujesz - powiedziałam.
- Yyy.. Co ja mam teraz zrobić? - spytał sam siebie Logan.
- Najlepiej nic nie mów - powiedziałam i groźnie się na niego popatrzyłam.
- O ja.. - powiedział chłopak. - To co ja mam wybrać? Przyjaciół czy przyjaciółkę?
- No dobra Logan – powiedziałam po chwili zastanowienia - w ostateczności możesz im powiedzieć - uśmiechnęłam się - Jak już nie ma innego wyjścia.. - zlitowałam się – Wcześniej czy później i tak się dowiedzą..
- Na prawdę? - spytał.
- Tak. Ale obiecaj, że więcej razy moich sekretów nie będziesz wyjawiać.
- Obiecuję - powiedział cicho.
- No to mówicie czy nie?! - krzyknęła Victoria.
- Cicho! Ja chce spać! - wymamrotał James. - Głowa mnie boli.
                Położyłam palec na ustach i pokazałam im, że idziemy na górę. Weszliśmy do pokoju, w którym miałam spać, a Logan zaczął:
- To tak: James się w nocy opił i wyznał Angelice miłość.
                Zapanowała niezręczna cicha.
- Dajcie spokój - powiedziałam - Nic takiego się nie stało.
- Nic? - spytała Demi - To poważna sprawa.
- Demi ma rację - powiedział Kendall - To naprawdę poważna sprawa.
- Czy ty coś do niego czujesz? - spytał Carlos.
                Nie odpowiedziałam.
- Powiedz - powiedział groźnie Carlito.
-Tylko jedna osoba wie, co do niego czuję - powiedziałam.
- Kto? - spytała Demi.
- Twój chłopak - wszyscy popatrzyli na Logana.
- Musiałaś mówić? - spytał.
- Tak. Tobie tylko ufam - podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Ufasz mu, bo jesteś w nim zakochana! - syknęła zdenerwowana Demi.
- Co? - spytał zdziwiony Logan.
- Demi obiecałaś - powiedziałam, że łzami w oczach, zamknęłam powieki,aby się nie popłakać..
- Tak jak ty obiecałaś, że nie będziesz go podrywać - powiedziała Demi, po jej twarzy było widać, że jest na mnie wściekła.
- I tego nie robię! - krzyknęłam i rozpłakałam się na dobre. - Nikomu nie można ufać, nawet przyjaciołom !
                Zbiegłam schodami na dół. Nie obchodziło mnie już to, co oni o mnie myślą. Wyszłam na dwór i usiadłam na schodach. Schowałam twarz w dłoniach - jak zwykle w tych sytuacjach robiłam - ale nie płakałam, nie miałam na to siły. Nie dziś, nie po tym wszystkim, byłam wykończona..
                Nagle usłyszałam, że ktoś wychodzi na dwór. Nie obchodził mnie, kto.. Obioł mnie ramieniem i powiedział:
- Nie przejmuj się, Logan zrozumie.
                Po głosie go rozpoznałam, był to Kendall, drugi chłopak z Big Time Rush, który był dla mnie jak brat.
- Na pewno zrozumie, jestem tego pewien, nie jest taki tępy - powiedział Kend.
                Pierwszy raz w życiu, miałam takie uczucie, że znam tego faceta, ale nie miałam pojęcia skąd. W głębi serca, wiedziałam, że go kiedyś spotkałam, że to ten, którego od zawsze szukam. Bliższy przyjaciel.. Może nawet rodzina..
- Kendall.. - powiedziałam nie śmiale - Powiedz mi, wiem, że to głupie pytanie, ale masz jaką rodzinę w Polsce?
- To wcale nie głupie pytanie.. - uśmiechnął się. - Tak mam wujka.
 - A jakieś kuzynki?-spytałam.
Nie bardzo wierzyłam w to, że to może być on - ten którego szukam - mój kuzyn, ale musiałam się upewnić.
- Tak trzy, a co taka ciekawa? - odpowiedział.
- Po prostu pytam, a opowiedziałbyś mi o nich? - spytałam.
- Tak, ale nie wiem, czy ci się nie będzie nudzić.. Mój wujek mieszka w Polsce, w jakim mieście nie pamiętam. Wujek z ciocią, nie są małżeństwem. Tak jak mówiłem mam trzy kuzynki, wszystkie są młodsze ode mnie.. jedna ma 21 lat, druga 22, a najmłodsza ma w tym momencie jakieś 17 może 18 lat. Nie pamiętam, dwóch starszych sióstr, ale najmłodszą zapamiętałem najbardziej.. Nie nudzę cię?
- Nie, to ciekawa opowieść - powiedziałam.- A jak wyglądałeś jak byłeś mały? - spytałam.
Miałam jego zdjęcie przy sobie, więc jak coś, to będę pewna, że to on.
- Chodź na górę to pokażę ci zdjęcia. - powiedział.
                Wstaliśmy i udaliśmy się na górę, do pokoju Kendalla.  Po drodze spotkaliśmy Demi i Logana, kłócili się.. Szczerze, nie słuchałam o co. Demi patrzyła tylko na mnie, tak jakby była zła.. Nie, nie zła, chciała mnie zabić, ale za co? Za to, że się przyjaźnię z Loganem? To jest dla mnie dziwne. Ale rozumiem ją, jest zazdrosna, ja też bym była na jej miejscu.
Pokój Kendall był piękny, panował tam ciepły klimat. Ściany koloru zielonego - taki kolor lubił Franek. Tak mi się zdaje. Łóżko, koloru brązowego stało blisko okna, niedaleko niego stała mała szafeczka, a na niej lampa Spider Men-a, słodkie. W lewej stronie pokoju stały półki, a na nich, książki, pełno ramek ze zdjęciami. Koło niej stała ogromna szafa.
Usiadłam na łóżku, a Kendall podszedł do półek z książkami, wyciągnął ogromny album ze zdjęciami, usiadł koło mnie.
Zaczął szukać zdjęć, ale po jakimś 10 minutach poszukiwań zrezygnował.
- Jak jakieś znajdę to zadzwonię do Ciebie - powiedział.
- Dobrze, to mój numer - dałam mu karteczkę.
- Dzięki. A jakie zdjęcia chciałabyś zobaczyć?
- Na pewno twojego wujka, cioci i tych trzech dziewczynek.
- Ok, ale dlaczego to tak cię interesuje?
- Po prostu chcę wiedzieć, czy moi idole mają jakieś korzenie w Polsce - skłamałam, ale nawet nie zauważył. Byłam w tym za dobra.
- Aha, wiesz jeszcze nikt mnie o takie rzeczy nie pytał.
- No widzisz,  ja już będę naprawdę uciekała. Nie chcę widzieć Jamesa w takim stanie..
- Rozumiem Cię chodź, odprowadzę cię do wyjścia.
                Zeszliśmy na dół. Nikogo nie było, więc nie miałam z kim się żegnać. Kendall odprowadził mnie do drzwi, przytulił i odeszłam. W ogrodzie siedziała pozostała piątka. Krzyknęłam do nich tylko „Pa.” I wyszłam za ogrodzenie.
Maszerowałam powolnym krokiem. Nie wiem jaki cudem udało mi się dostać do domu Josh-a i Izy, bez pytania o drogę, ale to inna sprawa. Za bardzo rozmyślałam o tym, czy to może być prawdą, że Kendall to mój kuzyn. Nie wierzyłam w to, ale zawsze można sprawdzić.
Weszłam do domu i zobaczyłam Josh-a, jadł śniadanie, a Iza siedziała koło niego i piła zioła.
- Cześć - powiedziałam, chciałam udać się jak najszybszym krokiem na górę, ale Iza mnie zatrzymała.
- Stój! - powiedziała. - Gdzie byłaś przez całą noc?
- U James i chłopaków.
- Sama z czterema chłopakami? - spytał zaciekawiony Josh.
- Nie, były tam też ich dziewczyny: Victoria, Laura i Demi.
- To trzy, a chłopaków jest czterech - powiedziała Iza. - To kto nie ma pary?
- James – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- A wczoraj jeszcze miał - powiedział zły Josh.
- Jakoś musiałam cię uspokoić - uśmiechnęłam się.
- Udało ci się - powiedział chłopak.
- Jak wiele rzeczy. Mogę iść na górę? - spytałam.
- Idź. Prześpij się, bo wyglądasz jak trup - powiedziała Iza, a ja jej już nie odpowiedziałam.
                Weszłam do pokoju. Ściągnęłam spodnie, bluzkę przebrałam na jakąś koszulę do spania i się położyłam.
                Przez dłuższą chwilę myślałam jeszcze o tym, co czuję do Jamesa, co do Logana, a co może znaczyć ten sen, który nawiedza mnie każdej nocy.
                Jak zwykle śniło mi się to samo, ale dziś był odrobinę inny..
 Leżałam na łóżku w pokoju, w którym śpię u Josh-a i Izy. Nagle zgasło światło, a za oknem widać było tylko księżyc, duży, srebrny. Nagle znów usłyszałam kroki i cichy głos „nie bój się”, a później „chodź ze mną” nie wiem kto to był, ale głos byłam pewna, że znam. Nagle z cienia wyszedł jakiś mężczyzna, miał na głowie kaptur i ręce w kieszeni. Wyglądał tak samo, jak ten, który zaatakował mnie na plaży. Nagle ściągnął kaptur i ujrzałam.. Adriana?! Nie spodziewałam się tego. W lewej ręce trzymał zakrwawiony nóż. „Czyja to krew?” spytałam, „Twojego Jamesa, już nikt nam nie przeszkodzi” powiedział uśmiechając się.
- Nie! - krzyknęłam, gdy się obudziłam.. Po moich policzkach spłynęły łzy.. Bałam się o Jamesa.. Nie chciałam, żeby stało się mu co złego.
                Po chwili do pokoju weszła Iza.
- Co się stało? - spytała.
- Miałam koszmar.. - powiedziałam, dalej nie mogłam złapać powietrza.
- Połóż się i oddychaj.
                Zrobiłam to, co mi kazała, zaczęłam mnie głaskać po włosach, usnęłam.  Od tamtej pory już rzadko mi się to śniło. Całe szczęście..

15/05/12

Rozdział XII



Miało być w sobotę, ale jest dzisiaj.. Miałam chwilę czasu.. :)
Ale nie bójcie się w sobotę też będzie :)
**************

Wyszłam z domu.. Udałam się na parking przed domem, zobaczyłam, że w samochodzie Jamesa świeci się lampka. Podeszłam bliżej. Zobaczyłam w nim Halston i Jamesa jak, jak.. jak to robili..
Nie wahając się bezszelestnie podeszłam jeszcze bliżej i zapukałam w okienko.. James popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się sztucznie i pomachałam mu ręką.
- Miłej zabawy.. - powiedziałam bezgłośnie, ale od razu zszedł mi uśmiech z twarzy.
Odeszłam, nie mogłam na to patrzeć.. Był może tylko moim przyjacielem, ale czułam coś dziwnego.. Zazdrość? Nie wiem.
- Zaczekaj! - usłyszałam głos Jamesa. - Proszę!
                Nie słuchałam go, wróciłam do domu, zamknęłam drzwi, zobaczyłam, że nikogo nie ma już na dole. Usiadłam na kanapie i uroniłam kilka łez. Czemu tak się zachowuje? Przecież go nie kocham.. Tak, ale czułam się jak szmata. Musiałam się wypłakać.
                Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu, szybkim ruchem położyłam się  na ziemi, żeby mnie nikt nie zauważył. Zobaczyłam tylko, że to James.. Miał niezapiętą koszulę.
- Zawsze wszystko muszę spierdolić! - trzasnął drzwiami i poszedł na górę.
- Co jest stary? - usłyszałam głos Logana. - Gdzie Angelika?
- Nie twój interes  - wszedł do pokoju i zamknął drzwi na klucz.
                Załkałam głośniej..
- Angelika, jesteś tu? - spytał Logan.
- Tak.. - powiedziała cicho.
- Co jest? Dlaczego leżysz na podłodze? - powiedział, gdy podszedł do mnie.
- Żeby mnie James nie zauważył.
- A co mu jest?
- Zobaczyłam jego i Halston jak.. jak się kochali - zaczęłam płakać. - Zapukałam w okno w samochodzie, aby zrobić mu na złość i odeszłam, jeszcze za mną krzyknął, żebym zaczekała, ale ja szybkim krokiem wróciłam do domu i tu na ziemi usiadłam.
- Palant.. - powiedział oburzony Logan.
-Wiem, ale co poradzimy?
-Nie zostawię tak tego, on cię skrzywdził.. - powiedział Logan, po jego minie mogłam wywnioskować, że jeśli go nie powstrzymam, za niedługo jeden z drugim trafią na izbę przyjęć..
- Ale on jest tylko moim kolegą.
- Kolegą.. Jasne, nie przeżywałabyś tak tego, jeśli byłby tylko kolegą. Czujesz do niego coś więcej prawda? - jak zwykle każdy musi wszystko wiedzieć, jak ja tego nie znoszę.
- Nie.. - powiedziałam, wahając się.
- Powiedz szczerze, obiecuję, że nikomu nie powiem.. To będzie nasza słodka tajemnica - puścił mi oczko.
- Ok. Może coś.. troszeczkę.. jestem odrobinę w nim zakochana, nie traktuję go jak kolegę, czy przyjaciela, ale również nie jak chłopaka. Jest po prostu moim znajomym.. Nie znam to długo, zrozum. Może kiedyś go bardziej polubię..
- Rozumiem cię. Nie przejmuj się będzie dobrze - przytulił mnie.
- Dziękuje - pocałowałam go w policzek. - Jesteś wspaniałym przyjacielem..
- Nie ma za co. Ja idę spać. Pokażę ci twój pokój.
- Nie..ja tu zostanę. Dobrze mi tu..
- Na pewno?
- Tak, dobranoc.
- Dobranoc - uśmiechnął się i udał się wolnym krokiem na górę.
                Odszedł, a ja położyłam się na niezbyt wygodnej kanapie. Miałam głowę pełną dziwnych myśli..
- Może go nie kocham, ale mówił, że nikogo nie ma, że go nic z tą lalką nie łączy, a ja głupia mu wierzyłam, powinnam wiedzieć, że chłopcy lubią kłamać, tak mają w naturze..
                Nie wiem kiedy usnęłam, obudził mnie czyjś płacz, gdzieś w okolicach kuchni.. Usłyszałam również, jakby stukające szklane butelki i cichy szept, później coraz głośniejszy..
- Czemu ja jestem takim palantem? Czemu jak mi na kimś zależy to muszę to zepsuć? Czemu?! - krzyknął. - Halston mnie zmanipulowała, naprawdę nie chciałem tego!
                Powoli podniosłam się z kanapy.. Zobaczyłam.. Jamesa. Płakał jak małe dziecko i pił piwo, jak zauważyłam to już czwarte, ale leżała tam też, jedna pusta butelka po wódce.
                Wstałam i podeszłam do niego. Miał spuszczoną głowę, a twarz schowaną w rękach. Pogłaskałam go po włosach, a później delikatnie przytuliłam, odepchnął mnie.
- Nie potrzebuje czułości Vic.. – powiedział, a ja się uśmiechnęłam - Nie chcę abyś się nademną litowała.
- Nie lituję się nad tobą - powiedziałam z czułością. A on podniósł głowę.
- Angelika.. Ja.. ja cię przepraszam. Nie wiem czemu, ale jakoś tak wyszło.. Bardzo cię lubię - zaczął się tłumaczyć, a ja się zaczęłam śmiać.
- Ja ciebie też.. Nie przejmuj się, możesz spotykać się z kim chcesz. Przecież nie jesteśmy parą.
- Kocham cię.. - powiedział cicho, a mnie zamurowała. - Zakochałem się w tobie pierwszego wejrzenia. Kocham cię od czasu, kiedy pierwszy raz na mnie spojrzałaś.. Wtedy, na plaży.
- Nie przesadzaj jesteś pijany.
- Pijani mówią tylko prawdę.. Pamiętasz? - powiedział i złapał mnie w pasie. Położyłam ręce na jego klatce, próbowałam go odepchnąć, ale bezskutecznie.
- Może i mówią prawdę, ale ja w to nie wierzę. Przykro mi - wyrwałam mu się. - Dobranoc.
- Dobranoc.
                Usłyszałam jak się śmieje.. Nagle HUK! Momentalnie wstałam, zobaczyłam Jamesa, który nie mógł wstać i leżał jak długi na schodach.
Zaśmiałam się..
Podeszłam do niego i jakoś go podniosłam. Zaprowadziłam go do kanapy, bo po schodach wolałam nie ryzykować.. Położyłam go, przykryłam kocem, a sama gdzieś się musiałam podziać..
Usiadłam na schodach, skupiłam się i jakoś usnęłam.. Rano obudził mnie głos Kendalla.
- Angelika.. Wstawaj.
- Co jest? - spytałam zaspana.
- Całą noc spałaś na schodach? - przetarłam oczy.
- Nie, pół. Gdzieś tak po drugiej w nocy, James się opił, obudził mnie, a potem przewrócił się na schodach, jakoś musiałam mu pomóc.
- Więc położyłaś go na kanapie, a sama spałaś na schodach? – wszystko musiał wiedzieć..
- Tak.
- To miałaś ciężki sen - powiedział Logan, który pojawił się znikąd.
- Dałam radę, jakoś - ziewnęłam.
                Wstałam i poczułam że mnie wszystko boli, wyprostowałam się, chwilę porozmawiałam z chłopakami i udałam do łazienki, spróbowałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Poczekałam chwilę, a ze środka wyszła Laura.
- Co taka blada? - spytała. - Wyglądasz jak trup.
                Opowiedziałam Laurze całą historię, wczorajszej nocy.. No prawię całą, nikomu nie wspominało (oczywiście oprócz Loganowi), że James wyznał mi miłość, to taka nasza mała tajemnica, których mieliśmy wiele, ale to już w późniejszym okresie.
- Ja nie mogę.. Jak on tak może?! - krzyknęła oburzona Laura, gdy skończyłam opowiadać.
- Opił się.. Rozumiem go, miał ciężki dzień.
- Usprawiedliwiasz go? – była zła.. Wywnioskowałam to, po jej minie.
- Nie, po prostu go rozumiem - Laura tylko machnęła ręką i odeszła.
                Weszłam do środka i zauważyłam, jak okropnie wyglądam.­­­ Miałam pod grążone oczy, włosy jako tako się układały, ale były pomotane.
Znalazłam jakąś szczotkę do włosów, uczesałam się, przemyłam twarz zimną wodą i wyszłam do reszty.
Wszyscy siedzieli w kuchni przy stole.. No prawie wszyscy, James jeszcze spał. Tak słodko spał..
- Jak ty wyglądasz! - krzyknął, śmiejąc się Carlos.
- Dziękuje, umiesz prawić komplementy dziewczynie - Carlos zaczerwienił się.
- Siadaj, zjesz z nami śniadanie - powiedziała Vic siadając między Demi, a Laurą.
- Nie dziękuje, ja już będę się zbierać - powiedziałam.
- Prosimy.. - powiedziała Demi. - Bez śniadania nie wyjdziesz.
- Ok - uśmiechnęłam się.
- A ktoś wie co się stało Jamesowi? - spytała Vic. A ja spuściłam głowę.
- Nikt o tym nie chce rozmawiać.. - powiedział Logan. - Tym bardziej Angelika..
-Dziękuje Logiś - powiedziałam cicho.
                Zobaczyłam jak wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Poczułam się bardzo głupio, tak jakby, to była moja wina, że James leżał zapity na kanapie.
- Angelika, możemy cię tu poprosić?-spytała Demi.
- Już - powiedziałam i podeszłam do nich. - Tak?
- Co się stało wieczorem? - spytała Knight. - Słyszałam trzaskanie drzwiami.
- Bo James był z Halston w samochodzie - powiedziałam, znów zrobiło mi się cholernie smutno.
- Nie mów mi, że to robili - powiedziała Demi. Kurcze, znajomość Demi z chłopakami jest naprawdę dobra, jeśli zna każdą sytuację w życiu Jamesa. Dla mnie, to jest trochę dziwne.
- Tak robili, przerwałam im w złości.. Zapukałam do nich w okno samochodowe. Później odeszłam, a on mnie wołał, ale się tym nie przejmowałam.
- Mądra dziewczyna - powiedziała Laura i mnie przytuliła. - Takimi palantami nie wolno się przejmować.
- Prawda! - skrzyknęły Victoria i Demi. A ja się tylko uśmiechnęłam.
- Mogę z Angelika z tobą porozmawiać?-spytał Logan.
-Już - powiedziałam.
- Powiedziałaś im? – spytał, gdy podeszłam bliżej.
- Tak, a co?
- Nic, dobrze zrobiłaś.. Ale chłopakom też by się z przydało powiedzieć.
- To ty powiedz.
- Na pewno tego chcesz? To twoje przeżycia z panem Maslowem, a nie moje.
- Tak, chcę tego Logan. Ja nie dam rady.
                Usiadłam do stołu, a Logan zaczął opowiadać moją historię, nie raz chłopcy robili dziwne miny, a ja się tym nie przejmowałam..
-Jak on mógł?! - krzyknął Kendall, gdy Logan skończył.
- Jakoś mógł.. - powiedziałam cicho.
- Ja bym mu nie darował - gdybym był tobą - jak by mi zrobił coś takiego - powiedział Carlos.
- I nie zamierzam. Nie bójcie się, głupia nie jestem.
- Mam nadzieję - powiedział Logan, śmiejąc się pod nosem.
- Czy pan, panie Hendersonie coś sugeruje? - spytałam spokojnie.
- Ależ oczywiście, że nie. Jak bym śmiał - wszyscy zaczęli się śmiać, nawet ja panura jak zwykle..
                Zjadłam śniadanie, zabrałam torebkę i poczułam, że coś jest nie tak.. Otworzyłam torebkę i zobaczyłam coś co mnie z szokowało.
- Nie.. - powiedziałam. - Mój aparat - wyciągnęłam go, a on był cały roztrzaskany. - Co ja teraz zrobię?!
- O ja.. - powiedział Kendall, a ja usiadłam na ziemi. - Co się stało?
- Pewnie jak mnie ten zboczeniec napadł to mi zniszczył aparat… Co ja zrobię?! Dostałam go na 17 urodziny, kosztował tak dużo, a teraz jest zniszczony.. - schowałam twarz w dłonie - To był prezent od rodziców..
- Odkupimy ci go - powiedział Logan, a ja na niego spojrzałam.
- Nie.. – powiedziałam. -Nie mogłabym was tak wykorzystać.
- Ale my chcemy.. - powiedziała Laura.
- I wy dziewczyny przeciwko mnie? - spytałam.
-Tak - powiedziała Demi.
- Noo.. Tak - powiedziała Victoria.
- Dziwni jesteście, ale dziękuje -  powiedziałam i się do nich przytuliłam.
- Nie ma za co - powiedziały w trójkę.
- To ja się zbieram, zanim James się obudzi.
- Chwilunia.. Powiedziałaś zboczeniec.. Jaki zboczeniec? - spytał Logan. Nie no.. Ten to miał refleks. Mówiłam o tym przeszło pięć minut temu, a do niego dopiero teraz, to doszło.
- Nie mówiłam wam? - spytałam.
- Nie.. - powiedział Kendall.
- Bo to było tak..
                Opowiedziałam im całą historię jak to się poznaliśmy z Jamesem.  A później musiałam się już żegnać. Musiałam wracać do Izy.. Josha. Na pewno martwili się o mnie..

11/05/12

Rozdział XI



Po pierwsze: Postanowiłam, że notki wstawiam raz na tydzień.. Wiem, to jest mało.. Lecz nie nadrabiam z materiałem szkolnym. Przepraszam was bardzo..
Po drugie: Nowi bohaterowie :)
Po trzecie: Dziękuje wszystkim za to, że czytają mojego bloga.. Nie wiedziałam, że mogę dostać tyle pochwał za to co robię.. Kocham was, wiecie ? <3 
*************

Zobaczyłam ogromną ville, pomalowaną na kolor czystego, krystalicznego śniegu, dachówki koloru turkusowego, odbijały blask księżyca.  Wyglądało to niesamowicie. Przed domem, była altanka, ławka-huśtawka, no i oczywiście basen, wbudowany w ziemię..
                Zarzuciłam na ramię torebkę i wyszłam z samochodu.
- Jak ci się tu podoba? - spytał.
- Prześlicznie - powiedziałam otwierając coraz szerzej oczy.
- Cieszę się.
- A kiedy poznam chłopaków? - spytałam. - Nie mogę się już doczekać.
- Dziś, zaraz.
- Przyszli do ciebie?
- Ty jesteś naszą fanką czy udajesz?
- No, jestem. A co?
- To jaki cudem nie wiesz, że my wszyscy mieszkamy razem?
- Wow. Nie wiedziałam, znaczy słyszałam, ale myślałam, że to plotki - staliśmy już przy drzwiach. - Mam pomysł.
- Jaki?-spytał z błyskiem w oku.
- A jakby tak ich nabrać? Kocham robić sobie żarty z ludzi.
- To mamy coś wspólnego, ale w jaki sposób?
                Wytłumaczyłam mu wszystko. Na początku nie był dość zadowolony, ale i tak się zgodził. Wiedziałam, że będziemy mieli później trochę problemów, ale w tym momencie się tym w ogóle nie przejmowałam..
<Z perspektywy Jamesa.>
                Wszedłem do środka, poczułem, że wszyscy się na nas patrzą..
- Chłopaki pomóżcie - powiedziałem. - Znalazłem jaką dziewczynę, leżała u nas przed bramą, moim zdaniem nie żyje - zrobiłem strasznie przestraszoną minę, ale i tak wiedziałem, że długo nie wytrzymam.
- Jak to nie żyje?! - spytał przerażony Kendall.
- Normalnie, nie wyczuwam pulsu.
- O Boże.. Połóż ją na  kanapie - powiedział Logan, on był z nas najbardziej opanowany.
                Położyłem ją tam, gdzie zaproponował Logan, stanąłem koło Carlosa.
- Co my z nią zrobimy? - spytał Carlos.
- A tak w ogóle to jesteś pewien, że nie żyje? - spytał Logan.
- Na 75 %, a co? - powiedziałem.
- Czyli całkowicie nie?
- No nie! - krzyknąłem, żeby wyglądało to bardziej wiarygodnie. - Wiesz że jak się denerwuję, to mogę głupotę popełnić.
- U ciebie to wiadome - powiedział Kendall, a ja popatrzyłem się na niego jak na durnia. - No co?
- Nie denerwuj mnie - powiedziałem przez zaciskane zęby.
- To sprawdzamy? - spytał Carlos. - Ale ja tego nie robię.
- Tak sprawdzamy,ale ja to zrobię - powiedział Logan.
- No to hop! - powiedziałem.
<Z perspektywy Angeliki>
(…)- No to hop! - powiedział James.
                Popatrzyłam na nich przez delikatnie, otworzone oczy. Nagle poczułam rękę Logana na mojej szyi. Złapałam go za rękę i szybko otworzyłam oczy.
- Aaa! - krzyknął chłopak. A James, Carlos i Kendall zrobili krok do tyłu.
- Co? - uśmiechnęłam się.
- Ty żyjesz! - krzyknął James.
- No pewnie, taka była umowa SKARBIE. Ty mnie wprowadzisz do domu, a ja ich pozabijam, żebyśmy byli razem - powiedziałam i wyciągnęłam z kieszeni zabawkowy pistolet, który tata zawsze mi chował, aby się „bronić”. Chłopaki podnieśli ręce do góry, a ja poczułam, że za chwilę buchnę śmiechem.
- Musimy ich zabijać? - spytał niechętnie James.
- Nie, ale obiecaj mi, że cały dom będzie nasz - pocałowałam go w policzek, a on tylko kiwnął głową na tak.
- Wykorzystałeś nas James! - krzyknął Logan.
- No pewnie dla miłości zrobię wszystko - powiedział unosząc lewy kącik ust do góry.
- Wszystko, kotek? - spytałam słodko.
- Wszystko - uśmiechnęłam się.
- To masz broń i ich zastrzel - powiedziałam, a James zaczął się śmiać.
- Dla ciebie wszystko - powiedział i wycelował w chłopaków, strzelił..
- Nic nam nie jest - powiedział zdziwiony Carlos.
                Zaczęliśmy się śmiać, ja schowałam „broń”, a chłopaki spuścili ręce.
- Szkoda, że nie widzieliście swoich min - powiedział James.
- Co? - spytał blady Kendall.
- To był żart, kawał.. - powiedziałam.
- Aha - powiedział Kendall i usunął się na ziemię. Zemdlał.
- Kendall! - krzyknęłam i kucnęłam przy nim.
- Haha - wszyscy się śmiali, a ja położyłam Kendallowi rękę na policzku, był zimny..
- Idioci. Wasz kolega mdleje, a wy się śmiejecie - powiedział, byłam gotowa ich za to pozabijać.
- Oni mnie za dobrze znają - powiedział Kendall, otwierając oczy, założył ręce za głowę.
- Palant! - uderzyłam do ręką w brzuch.
- Silna jesteś - powiedział.
-Wiem, kuzyn ze mną ćwiczył.. - uśmiechnęłam się, znów przypomniało mi się, że miałam znaleźć kuzyna. - Ah.. - powiedziałam cicho.
- Co jej jest? - spytał Logan.
- Musi znaleźć kuzyna, którego ponad dziesięć lat nie widziała, a wie tylko tyle, że tu przyjechał - odpowiedział James.
- Uuu.. To masz problem - wtrącił się Carlos.
- Wiem i to wielki - powiedziałam, wstałam i podałam rękę Kendallowi. - Wstawaj.
- Dzięki - powiedział, złapał za moją rękę, a ja poczułam miły dreszcz.. Co to było? Nie wiem, nie przypominam sobie takiego uczucia, nie czułam go nigdy wcześniej.. A może kiedyś. Nie pamiętam za bardzo.
- To tak - zaczął James. - To jest Kendall, Carlos i Logan – powiedział pokazując na chłopaków. – Chłopcy, to jest Angelika.
- Znamy się - powiedział uśmiechnięty Henderson - Po dzisiejszym przedstawieniu to mam was dość.
- Nie dziwię ci się - powiedziałam.
                Nagle z góry zeszły cztery dziewczyny, dwie kojarzyłam z telewizji..
- A one to..? - spytałam Jamesa.
- Yyy.. - powiedział speszony. - Ich dziewczyny.
- Nie przesadzaj James, już się swojej dziewczyny wstydzisz - powiedziała jedna z nich, blondynka o niesamowitej urodzie, ciekawe który poderwał taką piękność. Chciałabym wyglądać tak, jak ona.. James popatrzył na nią złym wzrokiem.
- Swojej dziewczyny? Yhym.. - powiedziałam. - A taki samotny w samochodzie byłeś - chłopaki zaczęli się śmiać.
-  Halston, przecież się rozstaliśmy - powiedział zdenerwowany chłopak.
- No tak, ale ja bez ciebie nie mogę żyć - powiedziała, podeszła do niego i pogłaskała go do klatce piersiowej.
- Odejdź! - krzyknął na nią, odepchnął ją.
- Jak chcesz, ale później będziesz żałował - pogroziła mu palcem, spojrzała na mnie. - A jak ty szmato się za niego zabierzesz, będzie po tobie. Obiecuje ci to - ostatnie zdanie powiedziała cicho, nawet dla niektórych niesłyszalnie.. Trochę się wystraszyłam jej, ale nie pokazałam tego po sobie.. Zawsze była gnębiona w szkole, przyzwyczaiłam się już.
- Wyjdź! - krzyknął znów chłopak.
- Pa - wyszła i trzasnęła drzwiami.
- Halston Sage? - spytałam.
- Tak, a co? - spytała ruda dziewczyna, miała piękne długie włosy, również była ładna, ale nie tak jak blondynka, ale jak kto woli..
- Wiedziałam, że skądś ją kojarzę.. – powiedziałam kiwając głową.
- Możemy się wreszcie przedstawić? - spytała blondyna, która stanęła koło Kendalla.
- Oczywiście skarbie - powiedział Kend.
- To ja jestem Laura Nevadi. Dziewczyna Kendalla – słodka.. Muszę przyznać, że Kendall ma szczęście do dziewczyn..
- A ja Demi Lovato - powiedziała dziewczyna, którą znałam od samego początku. Stała koło Logasia. Śliczna para.. Demi znów schudła, trochę żałuje.. Znów wygląda jak płaska deska, ale bez urazy..
- Ja się nazywam Victoria Knight - powiedziała dziewczyna koło Carlosa.
- To tak jak Kendall w serialu - stwierdziłam i uśmiechnęłam się.
- Racja - powiedział Logan. - Nie zwracaliśmy na to uwagi.
- Jesteś naszą fanką? - spytał zaciekawiony Kendall.
- Tak od początku istnienia zespołu - odpowiedziałam, a moja odpowiedź troszkę ich zadziwiła, było to widać po ich minach.
-Prawdziwa fanka - powiedział James, a ja spojrzałam w jego piękne oczy, czułam że mnie hipnotyzuje..
- Co wam gołąbki? - spytała Demi. A my brak reakcji. - Zakochani..
- Kto? Gdzie? - spytałam, gdy się otrząsnęłam z transu.
- My nie… - powiedział James.
- Nie jesteście razem? - spytała zaskoczona Victoria. - Przecież tak do siebie pasujecie.
- Nie. Jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam.
- Ok. Słuchajcie dziewczyny, Angelika zostaje z nami na noc… - przerwałam mu.
- Że jak?! Ja wracam do domu.
- Boisz się? - spytał Logan krążąc koło mnie.
- Odrobinkę. Nie znam was, nie dziwcie się.
- Rozumiemy, ale zrób nam taką przyjemność i zostań - powiedział słodko James.
- Będzie fajnie - powiedziały dziewczyny razem.
- Przy nas nie da się nudzić - dopowiedział Kendall.
- Prosimy - powiedział Carlos.
- No.. Dobrze - powiedziałam, a wszyscy podskoczyli z radości, a James mnie pocałował w policzek.
- Uuu.. - zrobili wszyscy.
- Ejj.. No - powiedziałam, czułam że płonę.
- Robisz się czerwona - powiedział James uśmiechając się.
Ja - jak to ja - odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi, wybiegłam na dwór, zamknęłam za sobą drzwi.. Usiadłam w altance. Usłyszałam, że ktoś również wychodzi z domu, usłyszałam ciche:
- Angelika, to ja Demi.. Gdzie jesteś?
- W altance - powiedziałam również cicho.
                Podeszła do mnie i zobaczyła na moich policzkach kilka łez, tak już miała, że czułam się w takich sytuacjach jak idiotka. To nie moja wina.. Nie była przyzwyczajona do takich sytuacji..
- Co się stało? - spytała.
- Czuje się źle, jak ktoś mnie całuje - nawet w policzek - przy wszystkich. A jeszcze to idiotyczne  „Uuu..” Nie wytrzymałam i musiałam wyjść.
- Nie wiedzieliśmy, że możemy zrobić ci przykrość.. A lubisz go?
- Jamesa? Jasne – uśmiechnęłam się - Fajny facet, super przyjaciel, ale tylko przyjaciel. On myśli sobie, że będziemy kimś więcej, czuje to.
- To masz bardzo dobrą intuicję, ja jestem z Loganem już 3 lata, jego jak i chłopaków znam na wylot. James gdy spotyka fajną dziewczynę, chcę ją lepiej poznać.. Nie złam mu serca. To wspaniali przyjaciele, ale w Loganie się zakochałam. Zaczęło to się tak..
- Wiem, byliście przyjaciółmi, coś zaiskrzyło i zostaliście parą i tak jest do dziś.
- Dobrze znasz naszą historię.
- Wiem,ale tylko tą skróconą.. heh, w końcu fanka - otarłam łzy i się uśmiechnęłam.
- No widzisz, nie wolno się smucić, musisz być uśmiechnięta.
- Mogę ci coś powiedzieć? Tylko nie bądź zazdrosna. Ok.?
- Ok – powiedziała niepewnie.
- Każda fanka Big Time Rush, ma swojego ulubieńca. Lubi go, pisze do niego na Twitterze, a czasami nawet się zakochuje. Co nie?
- Tak. I ty jesteś.. byłaś zakochana w Loganie?
- Tak, jestem w nim zakochana, ale nie bój się nie zabiorę ci go, nawet nie będę się starać. Nie jestem taka, szanuję to że jesteście razem.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
                Przytuliła mnie i udaliśmy się powolnym krokiem do domu, odwróciłam głowę i zauważyłam, że ktoś kręci się koło samochodu Jamesa.
                Weszłyśmy do środka, zapomniałam zetrzeć wszystkich łez.. Wszyscy na mnie patrzyli.
- Przepraszam - podszedł do mnie James i mnie przytulił. - Naprawdę przepraszam.
- Nie. To moja wina – powiedziałam - Jestem głupia, powinna się cieszyć, że ktoś chcę taką brzydulę całować.. - usłyszałam śmiech. - Widzisz nawet oni przyznają mi rację.
- Wcale nie jesteś brzydka.. - zaczęła Victoria, a James mnie puścił.
- .. jesteś ładna .. - kontynuowała Demi.
- .. nawet bardzo - dopowiedziała Laura.
- A jeszcze jesteś sympatyczna .. - powiedział Carlos.
- .. miła, ale czasami straszna .. - powiedział Kendall, uśmiechając się.
- ..  zabawna i .. - powiedział Logan.
- .. kochana - skończył James, a ja go pocałowałam - w policzek oczywiście. – Taką dziewczynę chciałbym mieć – uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
- Dziękuje wam - powiedziałam i łza poleciała mi po policzku. Cieszyłam się, że mam takich znajomych - Jesteście cudowni - zmrużyłam oczy i zaczęłam myśleć.
- Nad czym myślisz? - spytał James, przyglądając mi się uważnie.
- Ktoś kręcił się koło twojego samochodu - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Jesteś pewna? - spytał chłopak.
- Tak.
- Idę sprawdzić - James wyszedł.
- Leć, a my się twoją przyjaciółką zajmiemy - powiedziała Victoria puszczając mu oko.
- Mam być zazdrosny? -  spytał Carlos.
- Możesz, ale nie musisz - powiedziała Vic wyciągając język.
- Bo ci go odgryzę - powiedział chłopak.
- Spróbuj.. - powiedziała i pobiegła schodami na górę, a Carlos za nią.
- No to jedna para z głowy.. - powiedziała śmiejąc się Laura. - Mam nadzieję, że kupiłaś sobie zatyczki do uszu.
- Ale, że co? - spytałam, a wszyscy popatrzyli na mnie jak na głupią.
- Pff. Niedoświadczona.. - powiedział po chwili ciszy Kendall.
- Ale w czym?! - krzyknęłam.
- No w stosunkach miedzy dwojgiem ludzi - powiedział Logan, bardziej „naukowo” ale zaraz zaczął się śmiać.. Z góry słychać było dziwne odgłosy.
- Z kim ja muszę żyć? - spytałam sama siebie.
- Z wariatami - powiedziała Victoria.
- Wiem. Ciekawe gdzie jest tak długo James.. Może mu się coś stało? - spytałam, bo już go nie było dobre 10 minut. - Pójdę sprawdzić.
- Sama? - spytała Laura, widziałam, że się boi.
- Tak sama. Zaraz wracam.
- Powodzenia! - krzyknęła za mną Demi, jakby wiedziała co się stanie..

**********
Pisane przy Miley Cyrus - When I Look At  You

08/05/12

Rozdział X



Napisałam coś, ale nie wiem, czy wam się spodoba.. Troszeczkę jestem zdenerwowana akcją z jedną czytelniczką, ale spoko, wytrzymam..
MIŁEGO CZYTANIA.. <3
***************

                Nagle gdzieś w oddali zauważyłam Josha, który siedział na ławce, a obok niego Izabelę. Trzymała się za brzuch. Krzywiła się z bólu.
- Iza.. - powiedziałam i zaczęłam biec w jej stronę.
- Stój! - krzyknął James i pociągnął mnie za rękę.
- Zostaw, tam jest Iza i Josh, coś jej się stało, muszę tam iść.
- To idź, a nie biegaj. To nie sala gimnastyczna, tylko szpital - zaczerwieniłam się. - Idź już.
                Szłam powoli, aż nagle Iza mnie zauważyła. Coś powiedziała do Josha, a on odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie szybkim  krokiem i krzyknął:
- Co ty sobie myślisz?! Jest druga w nocy, a ty nawet nie raczyłaś do nas zadzwonić! - zaczęłam płakać. Odwróciłam się w stronę Jamesa, szedł w moją stronę.
- Nie krzycz na nią  -powiedział spokojnie Maslow.
- A ty to w ogóle kto? - spytał również spokojnie Josh.
- Przyjaciel, a co?
- Nic. A co wy w ogóle tu robicie?
- Zostałam pobita przez jakiegoś palanta, a James mi pomógł i musieliśmy przyjechać do szpitala, bo mam potłuczone żebro - powiedziałam.
- Kto ci to zrobił? - spytał Josh, popatrzył na Jamesa. - On?
- Chyba głupi jesteś. Nie mam pojęcia kto, ale James mi pomógł, nawet bardzo.. Bez jego pomocy, byłabym już dawno zgwałcona.. A co z Izą?
- Martwiła się o ciebie i źle się poczuła, więc przyjechaliśmy do szpitala.
                Zignorowałam Josha i podeszłam do Izy. Wyglądała tak blado. Dalej trzymała się za brzuch. Byłam zła na siebie, że nie zadzwoniłam, a jak jej się coś stanie?
- Przepraszam cię, nie chciałam, żeby ci się coś stało - powiedziałam.
- Nic mi nie jest. Po prostu mnie brzuch boli - powiedziała.
- Jasne, nie wierzę. Możesz wstać?
-Tak.
- To chodź, ja znam tu bardzo dobrego lekarza. Na pewno ci pomoże.
- Ok. A ty co tu robisz?
- Zostałam pobita i James mi pomógł.
- Jaki  James?
- James Maslow z Big Time Rush.
- Ojej.. Uwielbiam ten zespół.
- Tak? Super. Jak chcesz to możecie się poznać.
- Naprawdę? Bardzo bym chciała.
- Oczywiście. James! - krzyknęłam.
- Tak? - powiedział.
- Podejdź tu do mnie. Ktoś chce cię poznać.
- Już biegnę - powiedział i zaraz był obok nas.
-James to Iza, Iza to James - powiedziałam.
-Miło mi - powiedział James, jak zwykle się uśmiechając.
-Mi również - złapała się za brzuch.
-Co ci jest? - spytał James.
- Ona jest w ciąży i mi się zdaje, że z nerwów, że się nie odezwałam, zaraz poroni - powiedziałam.
- To szybko musimy ją zabrać do doktora Marrone.
- Ok. Ale jak? Ona się teraz nie ruszy.
- Ja wiem - powiedział i wziął ją na ręce. Uśmiechnęłam się. Ale Josh, nie był za bardzo zadowolony.
                Pobiegli razem do lekarz, a ja zostałam z Joshem. Musiałam z nim porozmawiać, bo jak zawsze jest zazdrosny..
- Nie bądź zły. On chce pomóc - powiedziałam do niego.
- Jasne.. Chce ją poderwać - powiedział zły.
- O Boże.. Już nawet nie można pomóc, bo ty od razu zazdrosny - pokręciłam oczami.
- Sorry, ale wiesz, że ją kocham, nie chcę, aby ktoś mi ją zabrał.
- Nie bój się, James by ci tego nie zrobił.
- Może.
- Nie „może”, ale jestem tego pewna. James ma dziewczynę - skłamałam, chyba, nie byłam pewna, ale musiałam go uspokoić.
- Uspokoiłam mnie - kiwnęłam głową i zobaczyłam jak z pokoju wychodzi - na własnych nogach - Izka i James ..Była uśmiechnięta, to chyba nic się złego nie stało.
- I? - spytałam gdy podeszli do nas.
- Wszystko w porządku, to zwykle bóle, nie poroniłam - powiedziała.
- Uff..To dobrze - powiedział Josh. - A tak się bardzo bałem, że coś się może, wam stać.
- A nie mówiłam, że James umie pomagać - powiedziałam i dała Jamesowi całusa w lewy policzek. - Dziękuje - powiedziałam cicho.
- Nie ma za co. A mogę poprosić o jeszcze jeden całus, tym razem w prawy policzek?-spytał i zrobił takie ładne oczy, że nie mogłam odmówić.
- No dobrze - pocałowałam go jeszcze raz, tym razem w prawy policzek.
- A może tak jeszcze raz? - spytał.
- Nie przesadzaj - przewróciłam oczami.
- Hah. Zostawiamy was gołąbki, pa - powiedział Josh.
- Uważaj na siebie - powiedziała bezgłośnie Iza.
- Będę. A ja z wami nie wracam? - powiedziałam na głos.
- Zostajesz ze mną, musisz poznać chłopaków - uśmiechnął się James - Do widzenia - powiedział do Izy i Josh.
- I poszli.. - powiedziałam spoglądają na chłopaka, który się uśmiechał. - Co się szczerzysz.?
- Zostaliśmy we dwoje - uśmiechnął się i poruszał brwiami.
- Może już pójdę, bo się ciebie boję..
- Nie ma czego, nic ci nie zrobię.. - ulżyło mi - ..bo za dużo tu ludzi.
- Że co?! - krzyknęłam i odeszłam od niego szybkim krokiem.  -Naprawdę się ciebie boję.
- Przecież żartuje, nie zrobiłbym ci nic - złapał mnie za rękę.
- Mam nadzieję. Możemy już iść?
-Tak.
                Wyszliśmy ze szpitala, nawet zapomniałam, że on dalej trzymał mnie za rękę.  Puścił mnie dopiero kiedy byliśmy koło samochodu. Usiadłam od strony pasażera, a chłopak od strony kierowcy, uśmiechnęłam się..
- Dlaczego się uśmiechasz? - włożył kluczyki do stacyjki i spojrzał na mnie.
- Po prostu dopiero teraz zauważyłam, że mnie za rękę trzymałeś - zapięłam pasy.
- Przepraszam.. Nie chciałaś tego? - powiedział smutny, zapalając silnik.
- Nie o to mi chodziło. To było miłe, ale nie pomyślałabym, że możesz mnie za rękę trzymać.
- Zdarza się - ruszyliśmy. - Nie przeszkadzało ci to?
- Nie.. Raczej nie.. - uśmiechnął się.
                Patrzyłam się przed siebie. Było cudownie. Tak ciemno, ale pięknie. Nie odezwaliśmy się do siebie, ani razu. Liczyła się tylko ta chwila, świeże powietrze i tylko my na autostradzie. Maslow jechał znów dość szybko, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Jakieś dziesięć minut  później byliśmy na obrzeżach miasta. James zatrzymał się, a ja zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu.

04/05/12

Mam do was wielką prośbę.. Pisząc komentarze podpisujcie się swoimi nickami z Twittera, Facebooka itd.. np. czekam na następny @abc

Dziękuje ;**
Ang <3

02/05/12

Rozdział IX


Chciałam podziękować wszystkim, którzy czytają mojego bloga.. Bez was nic by mi się nie udało..
Najbardziej dziękuje @AyaneMitsurugi :) Dziękuje kochanie ;**<3
************

                Zobaczyłam duży budynek, koloru białego, nawet nie był zniszczony, co dla mnie było nowością.. Zatrzymaliśmy się, James zgasił silnik, wysiadł i chciał mi pomóc, ja się nie dałam, ale i tak w końcowej wersji, znów byłam na jego rękach.
- Boże, jak ona tak może.. - pomyślałam. James wydawał się bardzo miłym człowiekiem, ale przesadzał z noszeniem na rękach.. Nie lubiłam tego. Muszę się przyznać.. Nie była taka romantyczna jak inne dziewczyny.
Chwilę później byliśmy już w środku.. Wszystko wyglądało inaczej niż w Polsce.. Jakoś tak niesamowicie. Jeśli bym nie wiedziała, że to szpital, nigdy bym go tak nie nazwała.
                Ludzie patrzyli na nas jakoś dziwnie. Może dlatego, że niósł mnie na rękach? A może dlatego, że go po prostu poznali?Taki wielki gwiazdor.. Jak można go nie znać?
                James skręcił w lewo, później znów w lewo i otworzył brązowe drzwi. Wszedł do środka:
- Witam panie doktorze – powiedział chłopak i postawił mnie na ziemi.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho. Znów wszystko mnie bolało.
                Zobaczyłam mężczyznę miał około trzydzieści pięć lat, miał blond włosy i śliczną twarz, nie był zbyt opalony, ale nie blady. Miał na sobie jasne brązowe jeansy i biały fartuch, zapięty na wszystkie guziki. Jak później się dowiedziałam miał na nazwisko Marrone.. Doktor Jasper Marrone.
- Witam James. Co cię do mniej sprowadza? – miał taki ciepły głos.. Miło się go słuchało.
- Moją koleżankę napadł jakiś zboczeniec, chciał ją zgwałcić, ale mu się nie dała..-nie skończył, a lekarz mu przeszkodził, jeju.. jak ja tego nie lubię..
- Mądra dziewczynka - powiedział.
- Mogę kontynuować? - spytał zniecierpliwiony chłopak.
- Oczywiście - powiedział lekarz.
- Później ona dała mu w twarz i uciekła, a on zaczął ją gonić. Przewrócił ją na ziemię i zaczął kopać. Gdzie cię kochanie kopał? - spytał.  Yy kochanie? Dziwne - wiem.
- W  żebra, klatkę piersiową, po nogach i twarzy..
- Połóż się - powiedział lekarz - Zaraz zobaczymy czy coś ci się poważnego stało.
                Położyłam się, James usiadł obok i złapał mnie za rękę, a doktor kazał mi ściągnąć bluzkę, a ja poczułam się niezręcznie, ale w ostateczności James i tak został z nami.  Lekarz zaczął mnie badać, nic mnie nie bolało, tylko lewa strona, żebra. Straszny, przeszywający ból. Krzyknęłam i ścisnęłam rękę Jamesowi.
- Auć! - krzyknęłam.
- Tutaj boli? - spytał, przyciskając znów w to samo miejsce.
- Tak - powiedziałam i zacisnęłam zęby, popłynęły mi zły.
- Wydaje mi się, że masz żebra złamane - złamane?! Ojej..- Albo potłuczone.. Taka sama diagnoza jest w obydwóch przypadkach. Musimy zrobić prześwietlenie, a potem, proszę tu wrócić.
- Dobrze - powiedziałam szybko wycierając zły. Usiadłam i znów się skrzywiłam. Lekarz to zauważył o powiedział:
- Jeśli są złamane to będzie jeszcze długo boleć.
- Mogę się ubrać? – spytałam w ogóle go nie słuchając.
- Oczywiście.
                Ubrałam się, odebrałam skierowanie na prześwietlenie, podziękowałam i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia, usiadłam na krześle, schowałam twarz w dłonie, nie płakałam, nie tym razem..
- Jak mogłam być taka głupia i się nie obronić przed tym debilem?! - krzyknęłam, wiedziałam, że jesteś głupia, ale że aż tak? – Dałam się przewrócić i pokopać..
- To nie twoja wina - James kucnął przede mną. - Nie twoją winą jest to, że tacy debile żyją na tym świecie, nie masz co się obwiniać. Ja powinienem szybciej przybiec i jak coś, to jest moja wina.
                Spojrzałam na niego, widać było, że się bardzo obwinia, po prawym policzku spłynęła mu jedna łza, którą szybko wytarł. Pewnie, żebym jej nie zobaczyła. Było to takie słodkie, ale także smutne. Słodkie, bo potrafi pokazywać uczucia, a smutne że płakał przeze mnie. Czułam się z tego powodu bardzo źle.
- Nie myśl sobie, że przeszkadza mi to, że jesteś czuły - powiedziałam do niego, ale on spuścił głowę. - Spójrz na mnie - Nic, zero jakiejkolwiek reakcji. – Proszę - Dalej nic, co za uparciuch. Złapałam go za pod brudek i podniosłam jego głowę. - Teraz lepiej  – uśmiechnęliśmy się. -  Nie jest to twoją, ani moją winą..
- Może to przeznaczenie? - spytał z błyskiem w oku. - Może musieliśmy się spotkać?
- Może. Ale jeśli to prawda to się cieszę, że miałam okazję cię poznać.
-Ja też.
                Znów się do niego przytuliłam, tym razem ścisnął mnie mocniej. Poczułam ból, ale nic nie powiedziałam, nie chciałam psuć chwili, ale on chyba poczuł, że jest coś nie tak.
-Wszystko ok.? - spytał
- Tak, tylko troszeczkę za mocno mnie przytuliłeś.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Możemy już iść na to prześwietlenie?
- Tak.
- To prowadź - złapałam go za rękę. A jemu chyba się to spodobało. - Co się szczerzysz?
- Nic, nic. –zakrył twarz włosami, ale ja wiedziałam, że się uśmiecha.
                Zrobiliśmy prześwietlenie, poczekaliśmy 10 minut, dostaliśmy zdjęcie i udaliśmy się do doktora Marrone. Musieliśmy chwilę jeszcze poczekać, ale mi to nie przeszkadzało, bo każdą wolną chwilę tuliłam się do Jamesa..
Zachowywałam się tak, jakby James nie był kimś sławnym. Dla mnie był zwykłym chłopakiem. Dobrym kumplem, który obronił mnie przed złem..
                Otworzyły się drzwi, odsunęliśmy się od siebie - dlaczego? Nie wiem, jakoś tak wyszło. Ze środka wyszedł starszy facet, koło 60 lat.
- Musi się pan trzymać ścisłej diety - powiedział surowo lekarz.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia.
- Możemy? - spytałam.
- Proszę wchodzić.
                Weszliśmy do środka, usiadłam na krześle, a lekarz wyciągnął zdjęcie.
- Hmm..Złamane nie są, ale trzeba na siebie uważać, bo są mocno potłuczone. Ale i tak musi pani mało się ruszać i dużo odpoczywać, bo można zrobić sobie coś gorszego.
- Czyli bez ruchu przez..? - spytał James.
- Przez  co najmniej tydzień - powiedział lekarz. - Musi pan się nią zajmować.
- Ale my nie..-nie dokończyłam , bo Maslow mi przerwał. Po jego minie wydawało mi się, że mu się to podoba, że musi się mną zająć. Ale dlaczego? Polubił mnie? Chciałabym..
- Dobrze, będę się nią opiekować. – powiedział chłopak, szeroko uśmiechając się.
- Ale James.. - znów mi przerwał.
- Cii - powiedział cicho. - Będę się tobą opiekował i już, nie wykręcisz się - uśmiechnął się łobuzersko.
- OK. - powiedziałam kręcąc oczami - To jakie zalecenia?
- Tak jak powiedziałem: mało ruchu, dużo odpoczynku.
- Ale chodzić mogę?
- Czasami.
-Dobrze. Dziękujemy. Do widzenia - powiedziałam.
- Do widzenia - powiedział James.
- Trzymajcie się - powiedział miło dr. Marrone.
<Z perspektywy Jamesa>
                Wyszliśmy, zamknęliśmy drzwi, a Angelika powiedziała:
- Miły ten lekarz.
- Wiem. Strasznie. Już nie raz mi pomógł – powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie raz pomagał mi w sprawach dla mnie ważnych, w dyskretny sposób..
- Ale za to ty jesteś okropny.. – powiedziała dziewczyna i zaczęła się śmiać.
- Dlaczego?
- Co ci tak zależy, żeby się mną opiekować? Hmm? – bałem się tego pytania.. Przecież jej nie powiem, że mi się podoba i chcę ją lepiej poznać.. Boję się że ją wystraszę.
- Pomogłem ci, więc nie zadawaj pytań.. – próbowałem się wykręcić, ale ona nie dawała za wygraną.
- Ale chciałabym wiedzieć.. Wiesz, jesteś jedyną osobą, która aż tak mi pomogła – stanęła przede mną, jej włosy opadły jej na twarz, jej policzki były koloru różowego, a jej oczy błyszczały..
- Po prostu wydajesz się miłą osobą.. Chcę cię poznać lepiej, chciałem się tobą zaopiekować, abyś poznała chłopaków.
- Wiesz jak zrobić dziewczynie przyjemność – była słodka..
-  Cała przyjemność po mojej stronie.