Obudziłam się w środku nocy pełna
obaw. Nie wiedziałam jednak co mnie czeka i dlaczego aż tak się boję.
Spojrzałam na Artura śpiącego obok mnie. Lekko się uśmiechnęłam na samą myśl
jak dobry i kochany człowiek mi się trafił. Dawno nie byłam w żadnym związku, a
od trzech miesięcy czułam się najszczęśliwsza na świecie… i to za sprawą
mężczyzny, który wpadł na mnie w galerii handlowej, wylewając gorące latte na
mój niebieski płaszcz. Jednak w tamtym momencie ogarniał mnie strach. Strach
przed tym, co miały nieść ze sobą kolejne dni. Wiedziałam, że w końcu musiało
to nadejść i będę musiała poznać jego rodziców, ale nie zdawałam sobie sprawy
jak ta sytuacja zmieni całe moje życie. Nie zdawałam sobie sprawy, jak jeden
zbieg okoliczności może pokrzyżować wszystkie plany.
- Byłaś kiedyś
tak prawdziwie zakochana? – zapytał nagle brunet, patrząc prosto w moje oczy.
Kawiarenka była ozdobiona świątecznymi bombkami. Na końcu sali stała duża, zielona
choinka, obwieszona lampkami, które co chwilę zmieniały kolor. W powietrzu czuć
było zapach pierników i herbaty z imbirem. Wbiłam się mocniej w siedzenie
fotela, aby zastanowić się nad dobrą odpowiedzią. Była to nasza czwarta randka.
Nie chciałam go okłamywać w kwestii swoich uczuć, chociaż wyznanie prawdy było cięższe
niż myślałam.
- Raz –
zaśmiałam się, popijając herbatę. – Był ode mnie starszy. Studiowaliśmy razem,
a co najzabawniejsze nazywał się jak ty – uśmiechnęłam się szerzej. – Nigdy do
niczego między nami nie doszło, prócz niewinnego flirtu, ale byłam w nim
zabójczo zakochana.
- To dlaczego wam
nie wyszło? Nie chciałaś spróbować? – zapytał zdziwiony.
- Miał dziewczynę…
a ja nie jestem z tych, które uwielbiają rozbijać związki – spojrzałam w jego
niebieskie oczy i uniosłam lewy kącik ust. – Ale byłam przy nim za każdym
razem, gdy mnie potrzebował, bo nie chciałam później pluć sobie w brodę, że
mogłam zrobić coś więcej. Był naprawdę dobrym człowiekiem, chociaż trochę
dzikim i złośliwym – uwielbiał mi dokuczać. Do tego nie potrafił wyrażać swoich
emocji i momentami źle rozumiał moje intencje… ale uważam, że dobrze się
dogadywaliśmy – wbiłam wzrok w kubek, zastanawiając się czy po tylu latach nadal
jestem w stanie odtworzyć każdy skrawek jego twarzy… i stety niestety,
odpowiedź była twierdząca.
- Macie jeszcze
kontakt? – zapytał po chwili.
- Od ponad 3
lat nie wiem co się z nim dzieje.
Podróż nie trwała długo, ale z każdym kilometrem czułam, że coraz
bardziej ściska mnie w żołądku. Nawet przy moim pierwszym chłopaku nie bałam
się aż tak bardzo… Może dlatego, że wtedy miałam zaledwie piętnaście lat, a
dziś jestem kobietą zbliżającą się nieuchronnie do trzydziestki. Nigdy nie
zależało mi na opinii innych, lecz w tym przypadku naprawdę pragnęłam by mnie
polubili. Kochałam Artura, nawet jeśli parą byliśmy dopiero od trzech miesięcy.
Wiedziałam, że mogę mu ufać. Nie był jak inni faceci, nie wymagał ode mnie, że
zaczniemy od razu uprawiać seks – czekał cierpliwie aż poczuję się na to
gotowa.
- Skarbie, jesteśmy – z przemyśleń wyrwał mnie głos Artura. Spojrzałam
na niego przerażona, a on uścisnął moją dłoń. – Wszystko będzie w porządku –
powiedział. – Pokochają cię tak, jak ja pokochałem ciebie – delikatnie
pocałował mnie w czoło, dodając mi otuchy. – Chodź, idziemy – uśmiechnął się,
wysiadając z samochodu i jak na dżentelmena przystało, otworzył drzwi od strony
pasażera, pozwalając mi wysiąść.
Spojrzałam w stronę posiadłości. Była piękna. Dom był duży,
niebieski, z brązowym dachem. Miał minimum dwa piętra i ze dwieście metrów
kwadratowych. Za domem rozciągał się duży, zadbany ogród, pełen różnokolorowych
kwiatów. Znajdowała się tam także altana, a przy niej bujana ławeczka.
Brunet otworzył kluczem wejściowe drzwi, wpuszczając mnie
pierwszą do środka. Wnętrze wydawało się przytulne – wszędzie wisiało bardzo
dużo zdjęć Artura, jego brata i siostry, gdy byli jeszcze maluchami. Ściany były
pomalowane na ciepłe kolory. W domu było cicho i biło od tego miejsca spokojem.
- Mamo, jesteśmy! – krzyknął nagle niebieskooki. Chwilę
później z salonu wyłoniła się starsza kobieta. Była bardzo ładna, ale prawie w
ogóle nie przypominała Artura – chyba, że po kolorze włosów. – Mamo, to jest
Ann. Ann, to moja mama Kamila.
- Miło panią poznać – uśmiechnęłam się, podając jej rękę.
- Oh, chodź tu – powiedziała, przyciągając mnie do siebie i
czule ściskając. – Tak bardzo się cieszę, że Artur w końcu cię przywiózł i
możemy się poznać. Ile można czekać?!
- Mamo, nie przesadzaj – brunet uśmiechnął się szeroko. –
Gdzie moje niesforne rodzeństwo?
- Weronika uczy się na egzamin, a Bartek chyba siedzi u
siebie w pokoju – hola… Bartek? Jak to Bartek? Nie, nie, nie. To na pewno zbieg
okoliczności… To nie może być prawda! W końcu nie jednemu psu Burek! Przecież
Bartek…
- O, tu jesteś – usłyszałam nagle głos swojego chłopaka.
Spojrzałam w stronę schodów. Zamarłam. Wzrok na pewno mnie nie mylił. To był
Bartek. MÓJ Bartek. Tylko o wiele przystojniejszy niż go pamiętam… i wyglądał
jak milion dolarów. Czarna, bawełniana koszula opinała się na jego ciele,
ukazując każdy mięsień, a niewielki, kilkudniowy zarost dodawał mu uroku.
Naprawdę mocno się zmienił od momentu, gdy żegnaliśmy się po obronie. – Poznaj moją
dziewczynę Ann – chłopak stanął, spojrzał na mnie i lekko uchylił usta,
marszcząc przy tym brwi. Wiedziałam, że jest tak samo zdziwiony jak ja… i tak
samo zdezorientowany. W końcu minęło tyle lat… a ja tym bardziej nie mogłam się
przyznać, że go znam. W końcu opowiadałam Arturowi o tym chłopaku, w którym się
kochałam… znaczy o jego bracie, ale on o tym nie wiem. Cholera. Mam
przekichane.
- Miło cię w końcu poznać – powiedział po chwili. –
Bartłomiej, brat Artura. Dużo nam o tobie opowiadał – ujął moją dłoń i patrząc
mi cały czas w oczy, złożył na niej delikatny pocałunek. Przez całe moje ciało
przeszedł dreszcz. Uwielbiałam jego dotyk, jego ciepło… ale zapomniałam jakie
to może być cudowne uczucie.
- Ann – szepnęłam, nie tracąc kontaktu wzrokowego. – Bardzo
miło cię poznać.
- Czy twój Rudzielec też był taki ładny, jak mój? – zaśmiał
się Artur, przyciągając mnie mocniej do siebie i łapiąc za tyłek.
- Rudzielec? – spojrzałam na Bartka pytającym wzrokiem, a on
zaczął się czerwienić.
- Już nie udawaj takiego świętego. Jak jeszcze studiował to
przyjeżdżał do domu i opowiadał o dziewczynie z roku. Podobno była boska! Ruda,
ładna i z zajebistym poczuciem humoru.
- O nikim nie opowiadałem! – patrzyłam na braci, nie mogąc
uwierzyć o czym jest ta rozmowa. Jakby nie docierały do mnie słowa wypowiadane
przez mężczyzn. Po chwili jednak zrozumiałam… Przecież jedynym rudzielec z
tamtego okresu byłam… ja? Ale czy Bartek naprawdę opowiadał o mnie? Dlaczego
niby miałby to robić?! Przecież miał Sylwię! Z drugiej jednak strony, skąd Artur
by wiedział o Rudzielcu? Na pewno sobie tego nie wymyślił…
Patrzyłam na Bartłomieja, nadal zastanawiając się czy to
wszystko może być prawdą. Ta sytuacja była już wystarczająco dziwna… I
naprawdę, nie wiedziałam w co mam wierzyć… Czy to sen? Może po prostu to
wszystko jest tylko głupim snem? Artur nie jest bratem Bartka, a Bartek wcale
się we mnie nie podkochiwał w czasie studiów… Chociaż na to drugie bym nie
narzekała, gdyby okazało się prawdą.
Leżałem na
łóżku, wpatrując się w sufit. Do końca roku akademickiego nie pozostało wiele
czasu, a jednak nie przejmowałem się obroną, a tym, że za chwilę już nie będę
widywać jej codziennie. „To absurd” – powiedziałem do siebie, siadając na
skraju łóżka i chowając twarz w dłoniach. – „Przecież mam dziewczynę. Jestem z nią
trzy lata, a myślę o innej”. Jednak nie potrafiłem o niej nie myśleć.
Zawładnęła mym umysłem z początkiem pierwszego roku, a wtedy nawet nie
wiedziałem jak wygląda… a gdy już ją poznałem na żywo, wiedziałem, że moje
serce czuło od razu, że jest to piękna i wartościowa dziewczyna. Ani trochę nie
odpowiadała mojemu ideałowi, ale jednak było w niej coś takiego, co nie
pozwalało mi oderwać od niej wzroku… a jej charakter, chociaż dający wiele do
życzenia, intrygował mnie od samego początku. Byłem nią zauroczony. Chociaż
nikt nie mógł o tym wiedzieć. Broniłem się jak mogłem, ale to uczucie, które
kiełkowało we mnie, nie dawało mi o sobie zapomnieć.
Wiedziałem
jednak, że nie mogę pozwolić, aby to, co do niej czuję dawało o sobie znać.
Stopniowo starałem się ograniczać z nią kontakt na wielu płaszczyznach, aby unikać
z nią spotkań… i chociaż wiedziałem, że to dziecinne, i krzywdzące, nie mogłem
inaczej. Jednak mój umysł nie chciał zapomnieć, a wręcz przeciwnie – chciał ją
pamiętać jak najdłużej, by móc wracać wspomnieniami do dnia, w którym ją
poznałem. I chociaż utarło się, że nie mam za dobrej pamięci, w tym przypadku
pamiętałem wszystko. Przerażało mnie to niesamowicie. Potrafiłem zapomnieć o
wszystkim, ale nie o rzeczach związanych z nią.
- Znów o niej
myślisz? – mój młodszy brat wszedł do pokoju, wyrywając mnie z przemyśleń.
Usiadł obok i spojrzał na mnie. – Co ona ma takiego, czego nie ma Sylwia?
- Właśnie o to
chodzi, że sam nie wiem. To Sylwia jest moim ideałem, a ten Rudzielec po ludzku
mnie intryguje.
- Więc w czym
rzecz? Chodzisz jak struty od kilku miesięcy i nikt nie wie jak można ci pomóc.
- Boję się, że
gdy zrobię krok w niewłaściwą stronę, chcąc ją lepiej poznać, zrobię coś
nieodpowiedniego i będę później żałować.
- A chciałbyś
zrobić coś nieodpowiedniego? – rzucił ironicznie Artur.
- Czasem
zrobiłbym wszystko, by robić nieodpowiednie rzeczy z tym Rudzielcem – uśmiechnąłem
się pod nosem. – Tylko że nie chcę i nie mogę. Nie mogę w chwilach bezsilności
dawać się ponieść emocjom. To, że nie zawsze układa mi się z Sylwią, nie
oznacza, że mógłbym wywinąć jej takie świństwo… Ale nie mówię, że ta myśl nie
jest chociażby odrobinę kusząca.
- Musi być to
niesamowita kobieta, że aż tak zawróciła ci w głowie, Bartłomieju – mój brat
poklepał mnie po ramieniu.
- Uwierz, jest niesamowita.
Pełna energii, dobra, czuła, pomocna, a do tego prześliczna i słodka… ale gdy
potrzeba wychodzi z niej diabeł i to tak cholernie mi się w niej podoba.
- Tylko się nie
zakochaj – zaśmiał się Artur. Oj, gdyby wiedział, że to już się stało…
Podczas wspólnej kolacji nie odrywałam od niego wzroku. Nie
mogłam uwierzyć w taki zbieg okoliczności! I w takiego pecha jaki mnie dopadł…
Z jednej strony byłam szczęśliwą kobietą, mając Artura. Jednak z drugiej
strony, gdy zobaczyłam Bartka, wszystkie motyle w brzuchu znów się odezwały. Poczułam
się jak gdybym znów miała dwadzieścia trzy lata i zarywała z nim nocki na
pisaniu. Boże, jak tęsknie za tym, gdy znaczył dla mnie tak wiele… i chociaż
wiedziałam, że tamten czas nie wróci, cholernie chciałam, abym mogła znów
poczuć to, co wtedy. Sięganie pamięcią do tamtych dni dawało mi ogromną
satysfakcję i wiele radości, chociaż nie zawsze było między nami kolorowo.
Chciałam pamiętać te dobre rzeczy związane z nim. Lubiłam wracać do tego, co
było.
Po zerwaniu z moim byłym facetem, to Bartek był dla mnie
odskocznią od rzeczywistości. Z nim nigdy nie mogłam się nudzić… a gdy rozmawialiśmy,
nie miałam ochoty myśleć o niczym innym, niż o nim. Pragnęłam by kiedyś
zrozumiał jak wiele dla mnie znaczy, ale nigdy się nie doczekałam. Byłam zbyt
nieśmiała by powiedzieć mu co czuje. Poza tym, skomplikowałoby to sytuację
między nami… a gdy skończyliśmy studia każdy poszedł w swoją stronę i nigdy więcej
się nie widzieliśmy.
Położyłam się na łóżku w sypialni Artura i zamknęłam oczy.
Starałam się nie pokazywać, że cały czas myślami jestem gdzieś indziej, ale
jednak nie wychodziło mi to za dobrze. Nawet ślepy by zauważył, że coś mnie
gryzie.
- Wszystko ok? – poczułam uginające się pod ciężarem łóżko i
ciepły oddech Artura na moim policzku. – Wydajesz się jakaś nieswoja.
- To stres – szepnęłam, odwracając się w jego stronę. – A
wiesz jak reaguje na stres – zaśmiałam się cicho, na co brunet pokręcił oczami.
- Balkon jest dwa pokoje stąd, a jak wolisz wyjść na
zewnątrz to wiesz, gdzie są drzwi.
Pocałowałam go w nos, podeszłam do torebki i wyciągnęłam
niebieskie Winston’y, a bardziej ich resztkę. Nie paliłam często, ale ta
sytuacja doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego. Wiedziałam, że nie powinnam,
ale jednak czułam ogromną potrzebę rozładowania emocji i pozbycia się z głowy
wszelkich myśli, które doprowadzały mnie do białej gorączki. Obecność Bartka i
to, że był bratem mojego faceta, było najgorszym scenariuszem jaki mogłam sobie
wyobrazić.
Wyszłam z pokoju Artura i udałam się dwa pokoje dalej. Nie
chciałam wychodzić na zewnątrz, gdyż wiedziałam, że drzwi same się zatrzaskują,
a ja jestem pechowym człowiekiem, który przyciąga kłopoty… a jednak nie
chciałam zamarznąć.
Złapałam za klamkę od pokoju, a drzwi delikatnie puściły.
Zaglądnęłam do środka, ale było w nim pusto. Na łóżku leżała duża, czarna
torba. Zignorowałam ją i podeszłam do drzwi balkonowych. Były otwarte. Gdy
tylko wyszłam na zewnątrz, poczułam zimny powiew wiatru na moich policzkach. Przymknęłam
oczy i odetchnęłam głęboko, nie zdając sobie sprawy, że nie tylko ja jestem w
tym miejscu.
- Potrzebujesz czegoś? – usłyszałam mocny, męski głos i
chociaż wiedziałam do kogo należy, otworzyłam oczy, aby się upewnić że mam
rację. Brunet stał oparty o barierkę, w ręce trzymając papierosa.
- Artur powiedział, że mogę tu przyjść zapalić – szepnęłam,
pokazując mu paczkę Winston’ów.
- Mój brat źle cię pilnuje – zaśmiał się. – Nie powinnaś
palić. Wiesz o tym – wyprostował się, stając tuż przede mną. Dzieliło nas
jedynie kilka centymetrów. Czułam ciepło, które biło od jego ciała. Zaczęłam
oddychać coraz mocniej, jakby brakowało mi tchu. Przy nim zawsze brakowało mi
tchu. Gdy jego wzrok mnie przenikał, czułam się jak mała dziewczynka, która nie
wie jak ma się zachować. Od zawsze tak na mnie działał. Momentami zdawało mi
się, że doskonale wie jak na mnie oddziałuje i robił mi na złość bym czuła się
mniej komfortowo w jego towarzystwie. – Chyba jest ci zimno – szepnął,
przejeżdżając palcem po moim gołym ramieniu. W momencie na mojej skórze ukazała
się gęsia skórka.
- Jest w porządku – szepnęłam, robiąc krok do tyłu.
Mężczyzna lekko się uśmiechnął, skinął głową i wrócił do swojej poprzedniej
pozycji. Drżącą ręką wyciągnęłam papierosa z paczki. Odpaliłam go i pociągnęłam
bucha. Poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Przymknęłam oczy i
odchyliłam głowę do tyłu, wypuszczając dym z płuc. Stres zaczął lekko ze mnie
schodzić. Jednak wiedziałam, że nie na długo. On w końcu tu był. Tak blisko
mnie. Sam na sam. Szkoda, że Artur mi nie powiedział, że to pokój Bartłomieja. Ukradkiem
spojrzałam na niego. Uśmiechał się pod nosem, co chwilę spoglądając na mnie. –
Co cię tak śmieszy? – zapytałam.
- Ty – spojrzał na mnie, lustrując moje ciało od góry do
dołu. W momencie zesztywniałam, gdy poczułam jego wzrok na sobie. – Wyglądasz
jakbyś zobaczyła ducha, a to tylko ja.
- Gdybyś nie chciał zauważyć – zaczęłam, odrzucając włosy do
tyłu – nie spodziewałam się, że jesteś bratem Artura. Ty też chyba się nie
spodziewałeś, że ja to ja.
- Ale ja chociaż nie udaje, że na ciebie nie patrzę –
uśmiechnął się słodko, a ja wystawiłam język. – Nadal zachowujesz się jak
dziecko – pokręcił głową, prostując się. Zrobił krok w moją stronę i położył
zimną dłoń na tyle mojej szyi. – Nie mówię jednak, że mi się to nie podoba –
szepnął do mojego ucha. Gdy lekko się ode mnie odsunął, spojrzałam w jego
piękne, niebieskie oczy, które w sekundzie zaczęły się robić coraz bardziej
ciemne. Wiedziałam co chodzi mu po głowie. – Jesteś taka piękna.
- Mam chłopaka – szepnęłam – i kocham go… a Artur to twój
brat. Nie możemy mu tego zrobić.
- Czego zboczuszku? – spytał, uśmiechając się niewinnie. –
Przecież ja nic od ciebie nie chce – jego dłoń zaczęła wędrować po mojej talii,
schodząc coraz niżej. – Nic oprócz jednego – złapał mnie mocno i przycisnął do
siebie. Jęknęłam cicho. Nasze usta znajdowały się w odległości kilku milimetrów
od siebie. Przygryzłam dolną wargę, patrząc mu prosto w oczy. – Naprawdę
pragniesz abym się wgryzł w te twoje słodkie usteczka? – nie odpowiedziałam
nic. Mężczyzna tylko jęknął i złapał mnie za policzki. – Cholernie mnie pociągasz.
Nic na to nie poradzę – nie zdążyłam nawet zareagować, gdy poczułam jego usta
na moich.
Ahhh znam tą jednorazówkę skądś! A no tak, ja mam pakiet Premium i mogę ją czytać kiedy jest jeszcze w trakcie pisania :3 jak już mówiłam mamy pecha to panów na litere B xd ale mrr jestem ciekawa części drugiej bo jej nie miałam jeszcze przyjemności czytać (myśli czy to dobra lektura na dobranoc). Hm na pewno tak! Xd
OdpowiedzUsuń